| :: Klan Gromu :: Tereny Klanu Gromu | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : nieskończone
Matka : srebrna skórka
Ojciec : gwiezdny pył
Wygląd : utkany z gwiazd
Multikonta : administracja
Liczba postów : 2169
Administracja | First topic message reminder :Na plaży przy północnym brzegu Oka Gór poza piaskiem można znaleźć całkiem sporo różnej wielkości kamieni, a więc tę stronę jeziora zdecydowano się nazwać Kamienistym Brzegiem. Największe ze skał mogą służyć jako punkt obserwacyjny i wypoczynkowy; dobrze widać z nich zazwyczaj spokojną taflę jeziora oraz jego okolice.
Rodzaje terenu: okolice rzek i jezior; tereny suche, piaskowe; tereny górskie, skaliste;
Ostatnio zmieniony przez Światło Gwiazd dnia Czw 5 Wrz 2024 - 18:56, w całości zmieniany 1 raz |
|
| Grupa : Płeć : inna (zapach kotki)
Księżyce : 34
Matka : Miód [NPC]
Ojciec : Gryka [NPC]
Wygląd : Wysoka i smukła postać o pajęczych łapach i długim, szarobrązowym, pręgowanym czarno, dziko futrze z bielą, która tworzy maskę na pysku, skarpetki na tylnych łapach, obejmuje końcówkę ogona i dolną część piersi oraz kawałek brzucha. Ich głowa jest smukła, podobnie jak pysk, który obdarzony jest wielkimi, brązowym ślepiami i drobnym nosem. Na górze sterczy para strzelistych, zakończonych pędzelkami uszu. Cała postać, upstrzona jest w piórka, na co dzień poruszając się cicho i z uwagą.
Multikonta : Ulotne Wspomnienie (brom)
Autor avatara : Ashbee (af)
Liczba postów : 57
Samotnik | Marionetka tymczasem spróbowała swoich sił w dalszych terenach, korzystając z faktu, że jeszcze nie spadł śnieg, a oni, dzięki temu, mogli przemieszczać się spokojnie wśród traw i pajęczyn, bez przymusu wyrzucania z siebie większego wysiłku, tylko po to, by przebrnąć kolejne kilka metrów. Zdawali sobie sprawę, że opady w górach są często obfite, przez co ich małe wypady zapoznawcze skończą się na okręgach osady ludzkiej, na całe kilka księżyców. Dlatego też, gdy ich wzrok padł na pewną czarną sylwetkę, majaczącą w oddali przy tafli jeziora, nie mogli się powstrzymać przed chęcią podejścia i dopytania, kim jest owy osobnik. Może samotnik z ciekawą historią, a może jeden z członków klanów? Wystarczyło zdobyć tą informację w najbardziej odpowiedni, cywilizowany sposób, jaki przyjdzie do głowy jako pierwszy. - Dzień dobry, czy nie przeszkadzam? - spytali, wwiercając swój wzrok w długofutrego, będąc już w odpowiedniej odległości, by gromiak mógł ich usłyszeć. - Gdy niebo zaczyna zachodzić chmurami, zaczyna mi brakować towarzystwa. |
| | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 66 [październik]
Matka : Roztrzaskana Tafla
Ojciec : Kruk [*]
Mistrz : Tęczowa Chmura [*]
Partner : Jeżynowy Cierń [*], Pszczeli Pył
Wygląd : Bardzo wysoki, długołapy, o szczupłej budowie. Okryty długim, zawsze wyczyszczonym, smolistoczarnym, niespłowiałym futrem, pod którym wyraźnie zarysowują się mięśnie. Na rozmówców spogląda skośnymi, zielonymi oczami w kształcie migdałów. Trójkątna, szczupła głowa, stosunkowo długie uszy zakończone pędzelkami, wydatne kości policzkowe, czarny nos i czarne wibrysy.
Liczba postów : 1934
Przywódca | - Witaj; nieszczególnie - odparł zgodnie z prawdą. Przychodził tu by oddać się rozmyślaniom, jednakże wiedział również że rozmowy z nieznajomymi mu całkowicie kotami pozytywnie wpłynąć mogą na jego proces myślowy, ukazując nowe idee i pozwalając mu dostrzec nowe perspektywy. - Nigdy wcześniej nie widziałem cię w tej okolicy. Skąd przybywasz? Rozmawiał z samotniczką, pozostawał zatem jeszcze bardziej formalny niż zazwyczaj. Jako, że nie znajdowali się na terenach Gromu nie odczuwał potrzeby przyjęcia wrogiej postawy. _________________ Elegant maniac. |
| | Grupa : Płeć : inna (zapach kotki)
Księżyce : 34
Matka : Miód [NPC]
Ojciec : Gryka [NPC]
Wygląd : Wysoka i smukła postać o pajęczych łapach i długim, szarobrązowym, pręgowanym czarno, dziko futrze z bielą, która tworzy maskę na pysku, skarpetki na tylnych łapach, obejmuje końcówkę ogona i dolną część piersi oraz kawałek brzucha. Ich głowa jest smukła, podobnie jak pysk, który obdarzony jest wielkimi, brązowym ślepiami i drobnym nosem. Na górze sterczy para strzelistych, zakończonych pędzelkami uszu. Cała postać, upstrzona jest w piórka, na co dzień poruszając się cicho i z uwagą.
Multikonta : Ulotne Wspomnienie (brom)
Autor avatara : Ashbee (af)
Liczba postów : 57
Samotnik | Usiedli, nie dość blisko, nie dość daleko, jednak na tyle, by w losowym, obcym kocie, wzbudzić dyskomfort. Wpatrywali się w czarnego, swoimi szeroko otwartymi oczyma. Cóż, może napotkali kogoś, dla kogo przekraczanie dystansu nie było czymś szczególnym. W dodatku zaraz podjęty został temat rozmowy, co podróżnika niezwykle ucieszyło, gdyż może trafił na kogoś bardziej rozgadanego, niż większość samotników, którzy jedynie odburkują poszczególne słowa. Z resztą, było na tyle blisko klanów, że owy kocur mógł należeć do jednego z nich. Niestety buras nie znał okolicy i zapachów na tyle, by stwierdzić, czy tak rzeczywiście było. - Oh, z dalekich krain, niewiele jednak różniących się od tego, co widzisz tutaj - wyjaśnili, wskazując przeciągle łapą w stronę tafli wody - A ja? Z kim mam przyjemność? Z samotnikiem? A może członkiem jakiejś grupy? Czasem koty lubią się gromadzić, chociażby rodzinnie, dla bezpieczeństwa... chociaż nie ma w nich zbyt wiele kocurów. Zazwyczaj. |
| | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 66 [październik]
Matka : Roztrzaskana Tafla
Ojciec : Kruk [*]
Mistrz : Tęczowa Chmura [*]
Partner : Jeżynowy Cierń [*], Pszczeli Pył
Wygląd : Bardzo wysoki, długołapy, o szczupłej budowie. Okryty długim, zawsze wyczyszczonym, smolistoczarnym, niespłowiałym futrem, pod którym wyraźnie zarysowują się mięśnie. Na rozmówców spogląda skośnymi, zielonymi oczami w kształcie migdałów. Trójkątna, szczupła głowa, stosunkowo długie uszy zakończone pędzelkami, wydatne kości policzkowe, czarny nos i czarne wibrysy.
Liczba postów : 1934
Przywódca | - Rozumiem - odparł jedynie. Jeśli kotka żywiła nadzieję na rozmówcę skłonnego do długich i barwnych wypowiedzi pozwalającej jej na uzyskanie dużej ilości informacji, była to nadzieja zgubna. - Z Konwalią - odparł jedynie. Nie widział powodu, by ujawniać samotniczce więcej na swój temat. - Czemu nie ma w nich wiele kocurów? - spytał się po trzech uderzeniach serca milczenia dających jego rozmówczyni szansę na ujawnienie swego miana. _________________ Elegant maniac. |
| | Grupa : Płeć : inna (zapach kotki)
Księżyce : 34
Matka : Miód [NPC]
Ojciec : Gryka [NPC]
Wygląd : Wysoka i smukła postać o pajęczych łapach i długim, szarobrązowym, pręgowanym czarno, dziko futrze z bielą, która tworzy maskę na pysku, skarpetki na tylnych łapach, obejmuje końcówkę ogona i dolną część piersi oraz kawałek brzucha. Ich głowa jest smukła, podobnie jak pysk, który obdarzony jest wielkimi, brązowym ślepiami i drobnym nosem. Na górze sterczy para strzelistych, zakończonych pędzelkami uszu. Cała postać, upstrzona jest w piórka, na co dzień poruszając się cicho i z uwagą.
Multikonta : Ulotne Wspomnienie (brom)
Autor avatara : Ashbee (af)
Liczba postów : 57
Samotnik | Niemniej, te trzy uderzenia serca jakie dał Marionetce, przepłynęły w ciszy, kiedy ta, jakby nie rozumiejąc na co jej dawano czas, patrzyła się pusto na Konwalię, z szeroko otwartymi oczyma i lekkim uśmiechem, który nie zdradzał nawet najdrobniejszego przejawu funkcji myślenia. Dawali teraz wrażenie raczej głupiutkiej skorupki, zamiast kota z krwi i kości. Zauważyli jednak, że nie odpowiedziano na ich pytanie i to najpewniej nie przez zapomnienie. - Eterycznie brzmiące imię... - rzucili wpierw, z zastanowieniem, może melancholijnie, zanim wzięli się za otwieranie szerzej pyska. - Zgaduję, że nie specjalnie lubią się dzielić przestrzenią, chociaż dla kotek też zbyt mała ilość powietrza jest irytująca, potrafi czasem dojść przez to do mało przyjemnych sytuacji... więc najlepiej podróżuje się w grupach rodzinom, tak myślę - Wyjaśnili, niezbyt wszystko przedstawiając jak należy. W końcu na zachowania kotów wpływało wiele czynników, a na chwilę obecną, nie chciało im się produkować.
|
| | Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 35
Matka : Nimfa
Ojciec : Brutus
Mistrz : -
Partner : kto chce pisze 123
Wygląd : Biała bardzo, a do tego długowłosa, puchata i raczej niskawa. Oczy ma złociste. Ma urwane 2/3 lewego ucha.
Multikonta : Szakal (PNK), Rozgwieżdżony Płomień, Jeżynowa Łapa, Zaćmione Słońce (KG), Kryształowa Łapa (KRz); Pliszkowy Dziób (GK)
Autor avatara : hel (boedene)
Liczba postów : 295
Samotnik | *** Dmuchawiec zajęła się jej raną i chodziła elegancko zmienić u niej opatrunek, ale… wyglądało na to, że rana się pogorszyła?! Baranek to, rzecz jasna, odczuwała, bo zdecydowanie bolała tylko bardziej i czuła się tylko słabiej, ale wciąż, nie rozumiała, dlaczego to się działo. Języczki polne pomagały na rany, a Dmuchawiec naprawdę porządnie nałożyła opatrunek. Doszły w końcu do wniosku, że dalszy zły rozwój rany mógłby być zagrożeniem dla życia Baranek, i że może powinien pomóc jej ktoś nieco bardziej doświadczony z leczeniem, bo mimo wszystko Dmuchawiec była jeszcze młoda. To zdecydowanie była dla Baranek zagwozdka. Nie znała innych kotów znających się dobrze na ziołolecznictwie, przynajmniej nie w swojej okolicy, ale… chwila, hola, właśnie, czy kotka, którą spotkała niegdyś przy terenach klanów nie mówiła, że uczy się medycyny? Klany musiały mieć kogoś znającego się na ziołach, a przy takiej ilości kotów, z pewnością miał doświadczenie, ba, uczył inne koty… tylko czy ktoś taki zechciałby jej pomóc, tak o? Nie była przecież klanowym kotem.Ale nie chciała też i umrzeć. W białej rzadko pojawiała się taka obawa… ale rozumiała powagę ran, i że to właściwie była pierwsza tak poważna, która przydarzyła się jej ciału, że to nie kolejne nieważne zadrapanie, tylko pogarszająca się z każdym dniem rana po wyrwanej części ciała. Kierował nią instynkt przetrwania. Samolubna chęć życia dalej, doświadczania świata dalej, spotykania więcej kotów, bo… to naprawdę nie był czas dla kota takiego, jak ona, a przede wszystkim innym: miała bliskie sobie koty, których zostawiać nie zamierzała przez jakiegoś durnego kruka.Razem z Lin zdecydowały się więc pójść w stronę klanów. Była zima, więc na pewno przydałoby się im jedzenie, toteż wzięły ze sobą zajączka, a raczej: Lin wzięła, bo biała czuła, że zaraz od bólu w uchu wybuchnie jej łeb. Starała się tego po sobie nie pokazywać, ale była mniej ruchliwa, szczególnie jeśli chodzi o głowę. Głównie po prostu kierowała trasę do terenów Klanu Gromu, bo tam słyszała o czymś takim jak ranga medyka. Ostatecznie, znalazły się na granicy przy Oku Gór, a gdy pojawił się patrol, przekazały powód przybycia — potrzebę pomocy medycznej oraz "zapłatę". Oby tylko spotkany wojownik poszedł z tym do ich medyka, zamiast wykiwania.Czekając, Baranek dość niecharakterystycznie milczała. Wiedziała, że to głupie, ale chyba czuła się trochę winna, że musiały to wszystko teraz robić, bo uznała, że rzucanie się na tak dużego i silnego ptaka będzie dobrym pomysłem. On nawet nie smakował tak dobrze. Uch. _________________ you think you've caught a lamb but baby, i'm the wolf i sink my claws into the night secrets strung through opal skies so i sing to them and get so high that their light seeps through my
OPEN EYES
|
| | Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 45 [listopad]
Matka : Łabędź [NPC]
Ojciec : Orzeł [NPC]
Wygląd : Jednolicie czarna, krótkowłosa, o orientalnej budowie: z szeroko z głową w kształcie trójkątnego klina, nosem w jednej linii z czołem i dużymi, szeroko rozstawionymi uszami. Sylwetka szczupła, ale wysoka i atletyczna. Oczy żółte.
Multikonta : Królicze Futerko, Wichura, Blask; Motyli Blask [GK]
Liczba postów : 109
Samotnik | Kiedy Baranek poinformowała ją o tym, że jej rana nie leczy się dobrze i będzie potrzebowała ponownego leczenia, najlepiej przez kogoś bardziej doświadczonego, Lin zaakceptowała to ze spokojnym skinieniem łba i zadeklarowała od razu, że chętnie jej potowarzyszy, gdziekolwiek ta będzie się chciała udać na leczenie. Gdy Baranek zdecydowała, żeby szukać tej pomocy u klanów, Lin również bardzo spokojnie się na to zgodziła, jak gdyby nigdy nic. Prawda jest jednak taka, że Lin czuje wszystko, tylko nie spokój. Nie podoba jej się to: dlaczego taka niewielka powierzchniowo rana jest taka trudna do wyleczenia, że wymaga czyjejś pomocy? Baranek nie szukałaby jej raczej u klanów, gdyby nie było źle, skoro, jak sama twierdziła, ufała Dmuchawiec. I czy klany naprawdę są ich najlepszą opcją? W dodatku najbliższy jest klan Gromu, ten, przed którym ostrzegała ją Wierzbowy Puch. Te całe problemy z samotnikami, co jeżeli zaatakują je na granicy? Co jeżeli odmówią im pomocy albo gorzej, celowo zrobią coś, żeby... Czego boi się bardziej? Co się stanie, jeśli zaufają klanom, czy co jeśli tego nie zrobią? Ostatecznie uznaje, że tego drugiego. Dlatego idzie z Baranek na granicę, żeby prosić o pomoc i, hm, o dziwo nie zostają odesłane z kwitkiem na samym wstępie. Lin ma tylko nadzieję, że koty, które spotkały, faktycznie wywiążą się z obietnicy, a nie tylko wezmą od niej "łatwą" zwierzynę i z nią zwieją, zostawiając je na pastwę losu. Jeśli tak się stanie, zawsze mogą spróbować iść do Wichru. Lin może nie zna dobrze Wierzbowego Puchu, ale pamięta, że kiedy ją spotkała, ta dawała jej rady na temat bezpieczeństwa i była gotowa pójść z nią na całkiem długi spacer, byle tylko pomóc jej dojść "na drugą stronę Doliny". Może gdyby powołała się na znajomość z nią... Czekają. Zostało im tylko to, żeby czekać i przekonać się, ile jest warte słowo klanowych kotów. Nie ma nic, co mogłaby w tej chwili robić, więc siedzi w milczeniu... ale martwi ją to, że Baranek też. To kolejna rzecz w zachowaniu kocicy, która jej się nie podoba, sprawia, że jakaś alarmowa lampka zapala się w jej głowie, ale nie jest pewna, co może jej powiedzieć; może lepiej, żeby nie mówiła nic, skoro Baranek nie ma nastroju na rozmowy? Nic nie mówi... ale nienawidzi nic nie robić, dlatego po chwili namysłu przesuwa swój ogon, żeby w niemym geście wsparcia położyć go na ogonie Baranek. Jeśli kocica patrzy w jej stronę, posyła jej tylko krótki, pocieszający uśmiech. Do niektórych rzeczy nie potrzeba słów. _________________ and the sydney sky is rainless and sings off-key but it's cool in a weird way that i wish i could be
IT'S THE WEIRDEST HIGH AND THE LOWEST PEAK
god, i'm an alien on my own goddamned street | |
|
| | Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 72 ks. [III]
Matka : Burzowa Noc [NPC]
Ojciec : ♱ Mroźny Poranek [NPC]
Mistrz : Korzenny Język | Lodowy Potok | Zaćmione Słońce
Wygląd : niski czarno-jasnorudy dymny szylkret z dużą ilością bieli (na wargach, karku, kryzie, brzuchu, łapach, grzbiecie oraz ogonie) o niebiesko-szarych oczach (w przyszłości złotych), oklapniętych uszkach (na prawe słabiej słyszy), oraz o wątłej, drobnej budowie.
Multikonta : Słodka Gwiazda [KW] | Senna Łapa [KW] | Skaczący Wróbelek [KRz] | Mewa [KG]
Autor avatara : @poppy_the_highlandfold
Liczba postów : 798
Medyk | Ów wspomniany patrol faktycznie, przyszedł do Korzennej Nory, by przekazać o napotkanych dwóch samotniczkach - z czego jedna, co ważniejsze - miała ziejącą ranę na pozostałości ucha. Myślę, że ten kluczowy drobiazg, którego dopatrzył się Oszroniony Kolec sprawił, że ta informacja dobiegła do uszu Owczego Runa. Słysząc wiec o potrzebnej pomocy, wzięła pakunek, a przy okazji wraz ze sobą Wysoką Łapę do pomocy. Nie wiedziała zbyt wiele szczegółów dotyczących rozległości rany, jednak świadomość, że nie pozostało wiele z ucha kocicy samo mówiło przez się, że raczej będzie ona dosyć spora. Zawinęła więc w większy liść 3 bluszczyki ziemne, jeden kwiat pomornika oraz dla Wysokiej Łapy osobny pakunek z trzema motkami pajęczyny. — Ruszajmy Wysoka Łapo. Mamy kawałek do Oka Gór. — tymi słowami zaczęła kierować ich do wspomnianego miejsca. Musieli przedzierać się trochę przez śnieżne zaspy, nie zważając na panujący zewsząd mróz. W tamtym momencie Owca mogła żałować, ze nie została w ciepłym legowisku, ale...obawiała się, że kocur mógłby jeszcze nie podołać zadaniu. Toteż szła wraz z nim i kiedy dostrzegła dwie sylwetki, a raczej głównie to jedną, gdyż śnieżna kocica zlewała jej się z tłem - skinieniem głowy przywitała dwie samotniczki.— Witajcie. Poinformowano mnie o rannej...czy, oprócz tej rany jest coś więcej? — zapytała, bo jeżeli tak to właśnie mogło im brakować medykamentów. Najwyżej pośle kocura, gdy sama zajmie się oczyszczaniem. I jeżeli nie było nic więcej, a nawet jeżeli było, to Owca odstawiła swój pakunek, który sprawnie rozwinęła i podeszła do poszkodowanej kotki. — Uprzedzam, że oczyszczanie rany nie jest najprzyjemniejszym doświadczeniem, jednak jest konieczne, by nie wdało się zakażenie. Użyję dodatkowo odpowiednich ziół, by zaniechać tego procesu. — spojrzała prosto w oczy Baranek, po czym prosząc ją o nachylenie się - przystąpiła do oczyszczania zranionego miejsca. Dokładnie i ostrożnie, aby po skończeniu tej czynności zająć się zmieleniem trzech listków bluszczyku na gładką masę, którą uzyskała wraz z połączeniem roztartych listków i śliny. Ową papkę nałożyła delikatnie, równomiernie na pozostałość ucha kotki, po czym resztę zostawiła Wysokiej Łapie, a więc zabezpieczenie rany poprzez opatrunek z 3 motków pajęczyny i podsuniecie pod nos kotki kwiatu pomornika. _________________ And there's a place that I've dreamed of Where I can free my mind I hear the sounds of the season And lose all, sense of time
|
| | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 37 [X]
Matka : Roztrzaskana Tafla [NPC] + Dzika Róża [NPC]
Ojciec : ? [NPC]
Mistrz : Zamglone Jezioro; Owcze Runo
Partner : wiedza
Wygląd : Długie łapy, nieco zgarbione ciało. Cienki ogon w którego wzdłuż przechodzi ciemniejsza pręga, rytmicznie przecinana poziomymi liniami. Krótkie błyszczące jasnobrązowe futro z czekoladowymi cętkami i nieco jaśniejszym brzuchem i ciemniejszymi pręgami na udach. Długa szyja na której znajduje się trójkątna głowa z nienaturalnie dużymi bladymi uszami, ceglastym zgarbionym nosem otoczonym białym futrem. Ma żółtobrązowe oczy. Czasem potyka się o własne łapy, jego krok jest skoczny i energiczny.
Multikonta : Wilczy Kieł, Ukwiecona Grań [KG]; Jeżynowy Cierń, Brzozowa Kora [GK]
Liczba postów : 306
Samotnik | Nie będę ukrywać, ale zdziwiła mnie ta chęć pomocy samotnikom ze strony Owczego Runa. Sam kiedyś byłem samotnikiem i wiedziałem że były tam różne koty - te dobre i te złe, ale tyle się mówiło o podtruwaniu zwierzyny i podkradaniu zwierzyny że tym bardziej nie byłem tak przychylny niesienia im pomocy. Skąd ta pewność że ofiarowany zając jest bezpieczny do zjedzenia? Jeszcze zamiast Dzięciolej Łapy do przedzierania się w zaspach wybrała akurat mnie, tego z gorszym futrem... no ale ruda może nie umiała walczyć? A przy spotkaniu z nieznajomymi lepiej mieć się na baczności. Gdy dotarliśmy na miejsce wpatrywałem się w wysoką czarną kotkę która przypominała mnie z wyglądu. Zerkałem oczywiście na to co robi medyczka ale nie mogłem tego robić w pełnym skupieniu. Zdziwiło mnie że do takiej brzydkiej rany wystarczy tylko opatrunek z bluszczykiem. Podszedłem do białej by zabezpieczyć ranę opatrunkiem z przyniesionych motków pajęczyny i podsunąłem kwiat pomornika... który pewnie był na wzmocnienie. |
| | Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 35
Matka : Nimfa
Ojciec : Brutus
Mistrz : -
Partner : kto chce pisze 123
Wygląd : Biała bardzo, a do tego długowłosa, puchata i raczej niskawa. Oczy ma złociste. Ma urwane 2/3 lewego ucha.
Multikonta : Szakal (PNK), Rozgwieżdżony Płomień, Jeżynowa Łapa, Zaćmione Słońce (KG), Kryształowa Łapa (KRz); Pliszkowy Dziób (GK)
Autor avatara : hel (boedene)
Liczba postów : 295
Samotnik | Czując dotyk na swoim ogonie nie powiedziała nic, ale była wdzięczna. Uśmiechnęła się, choć nie popatrzyła w pysk Lin, i przysunęła jedynie swój ogon nieco bliżej tego jej.
Po dłuższym czasie oczekiwania dwójka kotów pojawiła się na horyzoncie. Baranek uniosła swój wzrok, nie kojarząc żadnych z tych kotów, ale rozpoznając na nich zapach klanów, jak i ziół. Skinęła im głową, zauważając, że jeden z nich przypomina kształtem Lin. Daleki kuzyn? Być może. – Dzień dobry… nie, tylko to ucho – poinformowała, skupiąc wszelkie siły na brzmienie głośno i wyraźnie. Nie była jakaś niedołężna, po prostu… uch, rany naprawdę męczyły ciało. Tragedia. Okropne. Powinny tak nie robić. Gdy szylkretowa o opadłych uszach zaczęła mówić jej, jak wygląda leczenie, miała ochotę tupnąć nóżką i powiedzieć "no przecież wiem!!", przecież sama była zielarką, przecież sama umiała leczyć… ale nie miała na to teraz siły. Kiwnęła głową z cichym "mhm"; zresztą, kocica zdecydowanie wiedziała bardziej, co robi. Mówiła o ziołach na zapobieganie zakażeniom i pomaganiu przy leczeniu rany; ba, Baranek nie znała żadnych z tych ziół, które na nią nakładano.
Nachyliła się i zjadła podany kwiat. Czy pomoże jej organizmowi? Hm, może powinna go zebrać, gdy zobaczy następnym razem. Była też zaciekawiona kooperacją dwóch kotów przy leczeniu. Czy to kolejny z jej uczniów? – Dziękuje. Bardz… o – matko, brzmiała żałośnie. Chciała się spytać, czego na niej użyli. Chciała się spytać, jak się nazywają. Czy znają Dzięcioł i czy ją pozdrowią. Chciała tego wszystkiego… ale przede wszystkim chciała do domu. – Przepraszam za kło-pot. Gdyby Klan Gromu kie-dykolwiek by czegoś potrzebował… to… jestem do usług – kiwnęła słabo głową, a jeśli medycy nie mówili nic więcej, wróciła z Lin do domu. Z kilkoma przerwami. No zaraz ją coś strzeli. Nienawidziła tego, jak męczące było to wszystko; a myślała, że to trudzenie się z leczeniem drugiego kota było ciężkie. _________________ you think you've caught a lamb but baby, i'm the wolf i sink my claws into the night secrets strung through opal skies so i sing to them and get so high that their light seeps through my
OPEN EYES
|
| | Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 45 [listopad]
Matka : Łabędź [NPC]
Ojciec : Orzeł [NPC]
Wygląd : Jednolicie czarna, krótkowłosa, o orientalnej budowie: z szeroko z głową w kształcie trójkątnego klina, nosem w jednej linii z czołem i dużymi, szeroko rozstawionymi uszami. Sylwetka szczupła, ale wysoka i atletyczna. Oczy żółte.
Multikonta : Królicze Futerko, Wichura, Blask; Motyli Blask [GK]
Liczba postów : 109
Samotnik | Czekanie nie jest najprzyjemniejsze, ale patrol wreszcie się pojawia, a Lin w duchu oddycha z ulgą. Zjawili się, ten cały patrol ich nie wrobił, to najważniejsze. Teraz pozostaje mieć nadzieję, że te koty wiedzą, co robią i nie spieprzą tego ucha Baranek jeszcze bardziej. Lin może i nie ufa przybyłym kotom, nie pała sympatią do klanów jako ogółu, a w myślach jest wobec nich cholernie krytyczna, ale wie, że nie może tego pokazać, dlatego na widok kotów uśmiecha się lekko i wita ich skinieniem głowy. Kiedy Baranek odpowiada na pytanie starszej kocicy, Lin ponownie kiwa jej krótko głową. – Dziękujemy za przybycie, wiem, że to niełatwe w taką pogodę – i że nie lubicie raczej takich, jak my, bo jesteście panami tej doliny, ciśnie jej się na język, ale absolutnie tego po niej nie widać; wręcz przeciwnie, mówi pokornym, spokojnym tonem, patrzy na przybyłe koty przepraszająco i zachowuje najbardziej stosowne maniery. Ostatnie, na co ma ochotę, to płaszczenie się przed klanami, ale... zdrowie Baranek jest dla niej jednak trochę ważniejsze niż duma. Poza tym nie chce sobie z nimi robić problemów. Wie, że gdyby przyszło co do czego, nie ma szans z członkami tak zorganizowanej grupy. Jeszcze by ją uznali za członka tej grupy samotników, z którymi mieli problem. Kiedy przychodzi czas na leczenie, odsuwa się trochę, żeby dać kocicy przestrzeń i czeka na boku, obserwując ją ostrożnie. Wraca na swoje miejsce obok Baranek dopiero wtedy, kiedy szylkretka kończy swoją robotę. W jej oczach pojawia się jakiś błysk zmartwienia, gdy widzi osłabiony stan białej koleżanki, ale szybko zastępuje go dość zrelaksowany, a jednak zdeterminowany wyraz. – Ty to lepiej siedź na dupie, dopóki się nie wyleczysz – mruczy do niej przekornie, a potem prostuje się, żeby spojrzeć na koty z klanu Gromu. – Gdyby klan Gromu czegoś potrzebował, niech kieruje się do mnie – mówi. Jeśli to leczenie zadziała... to może poszukać dla nich paru ziółek czy złapać im parę piszczków, jej strata. I tak raczej nie mają z Baranek problemów z głodem czy brakiem medykamentów, więc największe straty byłyby na jej honorze, a to niska cena do zapłaty, mimo wszystko. Jeśli medycy nie mają do nich żadnych innych spraw, żegna się z nimi grzecznie i wraz z Baranek wraca do domu, po drodze szczególnie zwracając uwagę na białą kocicę, żeby nic jej się nie stało...
zt? _________________ and the sydney sky is rainless and sings off-key but it's cool in a weird way that i wish i could be
IT'S THE WEIRDEST HIGH AND THE LOWEST PEAK
god, i'm an alien on my own goddamned street | |
|
| | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 113 (IV)
Matka : Słoneczny Blask [*]
Ojciec : Trzaskający Mróz [*]
Mistrz : Trzaskający Mróz [*]
Partner : Tęczowa Chmura :(
Wygląd : Rudy, klasycznie pręgowany kocur o krótkiej sierści z małą ilością bieli (pysk, pierś do połowy brzucha oraz na łapach i boku ciała) z jadowicie zielonymi oczami. Nieco powyżej przeciętnej jeśli chodzi o wzrost, budową przeciętny, chociaż umięśniony. Charakterystyczne dla niego cztery ciemniejsze pręgi o kolorze pręg na boku wraz z białymi znaczeniami zahaczającymi o nie oraz dwie większe plamy na bokach pyska.
Multikonta : Kozi Klif [KR], Osa [KG] | Renifer [PWŁ], Poranna Zorza [GK]
Autor avatara : pliszka
Liczba postów : 1277
Wojownik | Podążał granicą w samotnym spacerze, próbując zebrać myśli, które jak na złość chciały pozostać rozproszone. Drażniło go to, nie był w stanie uporządkować niczego w sposób chociażby przypominający chronologiczny. Dzisiaj chyba nie widział swojego syna, trochę się o niego martwił, dlatego też ruszył na samotny spacer. Życie zaczęło powoli wracać do przyrody po tym, jak minęła pora Nagich Drzew, chociaż miał wrażenie, że niedawno liście spadały z drzew. Obserwował tereny, doszedł w końcu do granicy przy Oku Gór, które powoli zaczęło rozmarzać. Przysiadł sobie na okolicznym brzegu, mrużąc oczy przed ostrymi promieniami słońca, które odbijały się od wody. Najważniejsze pytanie dla niego teraz brzmiało… Co on tu w ogóle robił?
//Lew |
| | | |
| |