IndeksIndeks  SzukajSzukaj  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: 
Ziemie Niczyje
 :: Ziemie Niczyje :: Międzyrzecze
Re: Zielone Grzbiety – zachód
Pon 24 Paź 2022, 18:08
Pył.
Pył.
Grupa : Samotnicy
Płeć : kocur
Księżyce : 69 księżyców
Matka : Zamglony Brzeg (NPC)
Ojciec : Pochmurny Świt (NPC)
Mistrz : Taneczny Krok, Szałwiowe Życzenie
Partner : Magiczny gwiezdny kamień suszarka
Wygląd : Drobny kot o czarnej sierści, z wyjątkiem miejsc na kryzie, brzuchu i bokach od dołu, małego kawałka na ogonie oraz sierści w uszach, które swoją drogą kończą się pędzelkami. Samo futro jest długie i często potargane i usiane wszelakimi śmieciami, lecz zadbane. Pyszczek Pyła zdobią przymglone, zielonkawe oczy i czarny nos.
Multikonta : Żywica, Jaśmin
Autor avatara : jam
Liczba postów : 583
Nieaktywny
https://starlight.forumpolish.com/t581-pyl
Tymczasem Pyłek... Pyłek był zajęty czymś kompletnie bezużytecznym, bowiem zielone ślepia upatrzyły sobie za cel ptaki wiszące już w powietrzu czy dopiero się w nie wzbijające lub grające swoje ptasie melodie, lub też wszystko na raz. Nie zamierzał jednak ich łapać, głodny to on nie był ani zaniedbany, jak tak popatrzeć na jego zdrowo wyglądające futerko. Zamiast tego dziwił się, dlaczego koty nie mogłyby mieć skrzydeł i być nieco lżejsze. Przed iloma wtedy drapieżnikami chodzącymi po ziemi mogłyby uciec, a też zastanawiał się, czy ów opierzone stworzenia dotknęły takiej podniebnej chmury. Jakie by to było uczucie? A może białe obłoczki to tylko złudzenie? Rozmyślał tak, siedząc w gęstszym skupisku traw które mało -ale jednak- chroniły go prze nadmiarem promieniowania od strony słońca, którego w chwili obecnej miał w nadmiarze.
Re: Zielone Grzbiety – zachód
Sro 26 Paź 2022, 00:06
Lilia;
Lilia;
Grupa : Samotnicy
Płeć : kotka
Księżyce : 38 (styczeń)
Matka : Marzana (*)
Ojciec : Krogulec (*)
Wygląd : Wysoka i smukła, długowłosa. Spowija ją w większości bardzo jasny kolor, niemalże biały, a na jej uszach, czole i delikatnie w okolicach nosa widać srebrzystorudą barwę, na której pojawia się delikatny zarys rudawych pręg. Rudawy kolor pojawia się też na czubku ogona. Chociaż jest colourpointem, ciężko to zauważyć, gdyż kocica ma biel na pyszczku, kryzie i łapach (skarpetki do połowy łap). Oczy niebieskie.
Multikonta : Zaćmione Słońce, Płotkowy Potok, Płomień
Autor avatara : mudmapimages
Liczba postów : 79
Nieaktywny
https://starlight.forumpolish.com/t1602-lilia#35773
Lecz gdy stawiam swoje dalsze kroki, w me nozdrza dobiega zapach - zapach koci, to pewne; ostrożnie idę dalej, odkrywam, że to zapach kocurzy. Nigdzie nie wyczułam jednak, by znaczył terytorium - z lekka uspokajam się więc, wiedząc, że zapewne również był na przechadzce, czy w podróży, a nie pilnując zaciekle rewiru. Nie znaczy to jednak, że pozbawiam się czujności!
I gdy w końcu widzę to dymne futro spomiędzy traw, analizuję go wzrokiem. Nie wiem, czy mnie widzi… swój wzrok zdaje się mieć ulokowany gdzie indziej, na ptaki, zdaje się. Ek-hem! Idę bliżej, zainteresowana ewentualną rozmową, o ile ten nie okaże się narwanym agresorem, bądź łajdakiem obrzydliwym; a nuż się dowiem tego, co mnie tu dziś interesuje.
Te na niebie zawsze wyglądają na smaczniejsze, czyż nie? — mruczę delikatnie, w mym głosie nie mając złych intencji. …Ale, ach, zbyt przyjacielskich również nie.

_________________

wielka dama znów tańczy sama
gubi czerwony szal

cztery gamy dla wielkiej damy
a dalej tańczy czas

wielka dama smutkiem pijana
połyka złote łzy

wielka dama
dumna i sama
w sukni z wilgotnej mgły
Zielone Grzbiety – zachód - Page 6 QNWKNgu
Re: Zielone Grzbiety – zachód
Pią 04 Lis 2022, 17:55
Pył.
Pył.
Grupa : Samotnicy
Płeć : kocur
Księżyce : 69 księżyców
Matka : Zamglony Brzeg (NPC)
Ojciec : Pochmurny Świt (NPC)
Mistrz : Taneczny Krok, Szałwiowe Życzenie
Partner : Magiczny gwiezdny kamień suszarka
Wygląd : Drobny kot o czarnej sierści, z wyjątkiem miejsc na kryzie, brzuchu i bokach od dołu, małego kawałka na ogonie oraz sierści w uszach, które swoją drogą kończą się pędzelkami. Samo futro jest długie i często potargane i usiane wszelakimi śmieciami, lecz zadbane. Pyszczek Pyła zdobią przymglone, zielonkawe oczy i czarny nos.
Multikonta : Żywica, Jaśmin
Autor avatara : jam
Liczba postów : 583
Nieaktywny
https://starlight.forumpolish.com/t581-pyl
Jego zawias chwilowy przerwał obcy głos, na dźwięk którego drgnął widocznie i szybko odwrócił głowę w jego stronę, spinając mięśnie, jakby w gotowości do ucieczki. No, prawdą było, że powinien sobie zdawać sprawę, szczególnie patrząc na kilka poprzednich sytuacji, że jego zamyślanie się w miejscach, jakby to ująć, publicznych, nie było najlepszym pomysłem. Ale cóż poradzić, że zawsze mu to gdzieś umykało i końcowo znów odpływał gdzieś myślami na widoku? Zaraz jednak jego mózg przetworzył wszystkie zebrane informacje, dzięki czemu dymny się uspokoił i nawet nie zdążył ruszyć się z miejsca. Milczał jednak przez jakieś dwa uderzenia serca, analizując postać która to mu się objawiła.
- Te małe może trochę - Przyznał z uśmiechem który pomimo wyglądania na przyjazny, był raczej oznaką zestresowania nową osobą. No i nie całkiem się z tym zgadzał, ale umysł dymnego działał na zasadzie podpasowania się słowami do kogoś innego, jakby bał się wygłaszać własną opinię
- Ładnie wyglądają tak wirując w powietrzu. Na pewno ładniej od tych, co uważają dla przykładu mnie, za coś smacznie wyglądającego - dodał, chcąc chyba rozluźnić wpierw siebie w rozmowie. W końcu chciał wyglądać na kogoś przyjaznego, co już i tak ułatwiał jego... raczej mało groźny wygląd. No i też nie chciał zyskać sobie jakiegoś nowego wroga, bo co by to było! A i po co. Chociaż nie kojarzył kotki ni w ząb, więc pewnie nie z okolicy jest. Może będzie mógł jakoś pomóc?
Re: Zielone Grzbiety – zachód
Sob 05 Lis 2022, 15:24
Lilia;
Lilia;
Grupa : Samotnicy
Płeć : kotka
Księżyce : 38 (styczeń)
Matka : Marzana (*)
Ojciec : Krogulec (*)
Wygląd : Wysoka i smukła, długowłosa. Spowija ją w większości bardzo jasny kolor, niemalże biały, a na jej uszach, czole i delikatnie w okolicach nosa widać srebrzystorudą barwę, na której pojawia się delikatny zarys rudawych pręg. Rudawy kolor pojawia się też na czubku ogona. Chociaż jest colourpointem, ciężko to zauważyć, gdyż kocica ma biel na pyszczku, kryzie i łapach (skarpetki do połowy łap). Oczy niebieskie.
Multikonta : Zaćmione Słońce, Płotkowy Potok, Płomień
Autor avatara : mudmapimages
Liczba postów : 79
Nieaktywny
https://starlight.forumpolish.com/t1602-lilia#35773
Kocur milczy przez chwilę, ale w końcu mi odpowiada. Te małe… przez chwilę nie do końca rozumiem, czym małe ptaki miałyby się różnić smakowo od tych większych, ale zaraz w myśl wpada mi inna definicja ptaka - ptaka drapieżnego. A potem dymny dodaje do swojej wypowiedzi jeszcze coś, i, hm, jakby to powiedzieć… odnoszę wrażenie, że ma on jakąś niesamowitą urazę do tych ptasich terminatorów.
Ma chyba pan jakąś historię z drapieżnymi ptakami, hm? — pytam więc, unosząc lekko brew. Ja, szczerze mówiąc… mam do wszelkich przeciwników nieco łagodniejsze podejście, niż koty, które spotykam. W końcu to zwierzęta, takie, jak ja… i dla myszy i króliczka jestem dokładnie tym samym, czym dla mnie jest lis, pies czy jastrząb. Wszyscy próbujemy przetrwać.

_________________

wielka dama znów tańczy sama
gubi czerwony szal

cztery gamy dla wielkiej damy
a dalej tańczy czas

wielka dama smutkiem pijana
połyka złote łzy

wielka dama
dumna i sama
w sukni z wilgotnej mgły
Zielone Grzbiety – zachód - Page 6 QNWKNgu
Re: Zielone Grzbiety – zachód
Czw 10 Lis 2022, 12:55
Pył.
Pył.
Grupa : Samotnicy
Płeć : kocur
Księżyce : 69 księżyców
Matka : Zamglony Brzeg (NPC)
Ojciec : Pochmurny Świt (NPC)
Mistrz : Taneczny Krok, Szałwiowe Życzenie
Partner : Magiczny gwiezdny kamień suszarka
Wygląd : Drobny kot o czarnej sierści, z wyjątkiem miejsc na kryzie, brzuchu i bokach od dołu, małego kawałka na ogonie oraz sierści w uszach, które swoją drogą kończą się pędzelkami. Samo futro jest długie i często potargane i usiane wszelakimi śmieciami, lecz zadbane. Pyszczek Pyła zdobią przymglone, zielonkawe oczy i czarny nos.
Multikonta : Żywica, Jaśmin
Autor avatara : jam
Liczba postów : 583
Nieaktywny
https://starlight.forumpolish.com/t581-pyl
Na ciemnym pysku kocura pojawił się kwaśnawy uśmiech, zdradzający słowa, które miały zaraz wydobyć się z jego pyska.
- Można tak powiedzieć - Odparł, jednak na tym się skończyło. W końcu po co wiedzieć jakiejś randomowej osobie ledwo spotkanej o jego historiach z przeszłości. Jeszcze tego pokroju.
- A ty jesteś tu tylko tak na chwilę i gdzieś się kierujesz, czy masz zamiar się osiedlić? - Spytał, nie pytając o mieszkanie w okolicy bo... No, nie tylko go to nie interesowało, jak i również był już samotnikiem na tyle, by się orientować w rewirach innych kotów, a tego na pewno nie widział w całym swoim życiu na oczy. No, a poza tym Pyłek w tym momencie poczuł, że zadał nawet całkiem złożone pytanie, przez co uśmiechnął się w duchu.
Re: Zielone Grzbiety – zachód
Sob 12 Lis 2022, 04:04
Lilia;
Lilia;
Grupa : Samotnicy
Płeć : kotka
Księżyce : 38 (styczeń)
Matka : Marzana (*)
Ojciec : Krogulec (*)
Wygląd : Wysoka i smukła, długowłosa. Spowija ją w większości bardzo jasny kolor, niemalże biały, a na jej uszach, czole i delikatnie w okolicach nosa widać srebrzystorudą barwę, na której pojawia się delikatny zarys rudawych pręg. Rudawy kolor pojawia się też na czubku ogona. Chociaż jest colourpointem, ciężko to zauważyć, gdyż kocica ma biel na pyszczku, kryzie i łapach (skarpetki do połowy łap). Oczy niebieskie.
Multikonta : Zaćmione Słońce, Płotkowy Potok, Płomień
Autor avatara : mudmapimages
Liczba postów : 79
Nieaktywny
https://starlight.forumpolish.com/t1602-lilia#35773
Można tak powiedzieć… i nic. Spokojnie mrugam; najwyraźniej tą historią nie zamierzał się podzielić. Milczę więc, odstawiając ten temat do lamusa, bo zaraz i dostaję pytanie. A ty… no tak, czegóż się spodziewam po reszcie włóczęgów? Rzadko kiedy spotykam tych, którzy oddadzą mi tą samą kulturę, którą daje im. Chociażby mówiąc mi per pani!… a nie jak do koleżanki. Przełykam mą dumę jednak, wiedząc od dawna, że bezsensownym jest kłócenie się o coś tak trywialnego.
Jeszcze nie wiem. Mam zwyczaj bycia w podróży, ale, mm, okolicę macie prawdziwie urokliwą, nie pogardzę postojem — mówię z lekkim rozbawieniem w głosie, lecz trzymając powagę. Mówię prawdę; sensu nie widzę w ukrywaniu takich informacji, to nie tak, że mogą być użyte przeciwko mnie w jakiś wybitny sposób, a kłamanie nie daje mi jakiejkolwiek przyjemności. — A ty miejscowy, mm?

_________________

wielka dama znów tańczy sama
gubi czerwony szal

cztery gamy dla wielkiej damy
a dalej tańczy czas

wielka dama smutkiem pijana
połyka złote łzy

wielka dama
dumna i sama
w sukni z wilgotnej mgły
Zielone Grzbiety – zachód - Page 6 QNWKNgu
Re: Zielone Grzbiety – zachód
Pon 14 Lis 2022, 17:51
Pył.
Pył.
Grupa : Samotnicy
Płeć : kocur
Księżyce : 69 księżyców
Matka : Zamglony Brzeg (NPC)
Ojciec : Pochmurny Świt (NPC)
Mistrz : Taneczny Krok, Szałwiowe Życzenie
Partner : Magiczny gwiezdny kamień suszarka
Wygląd : Drobny kot o czarnej sierści, z wyjątkiem miejsc na kryzie, brzuchu i bokach od dołu, małego kawałka na ogonie oraz sierści w uszach, które swoją drogą kończą się pędzelkami. Samo futro jest długie i często potargane i usiane wszelakimi śmieciami, lecz zadbane. Pyszczek Pyła zdobią przymglone, zielonkawe oczy i czarny nos.
Multikonta : Żywica, Jaśmin
Autor avatara : jam
Liczba postów : 583
Nieaktywny
https://starlight.forumpolish.com/t581-pyl
Nie dało się ukryć, że czy Pyłka nieco zalśniły z zaciekawieniem. Co prawda odpuścił sobie pytanie każdego napotkanego samotnika czy przypadkiem rodzeństwa jego nie widział, bo nigdzie to nie prowadziło, aczkolwiek sam motyw...? Co do samego zwracania się, Pyłek na pewno zmieniłby nastawienie, jeśli kotka by tylko sobie tego zażyczyła, więc ten, powodzenia Zielone Grzbiety – zachód - Page 6 1f44d
- Taka podróż musi być ciekawa. Nie mia- oh, właśnie, mogę wiedzieć, jak się nazywasz? Chyba to trochę ominęliśmy. Pył jestem - Przedstawił się dość krótko, trochę zmieszany faktem, że nie rozpoczęli wymiany zdań właśnie od podania imion, bo w sumie to było właśnie najważniejsze, a nie rozmowa o ptakach czy innych skrzydlatych stworzeniach. W ogóle też się trochę stresował faktem, że w ogóle ktoś do niego zagadał, więc uhh.
- Mhm, i raczej tak na razie zostanie, chociaż czasem kusi by zapuścić się gdzieś dalej i pozwiedzać. Może kiedyś mi się uda wyjść z tej kolebki - Przyznał, bo sama wędrówka zdawała mu się wielce interesująca. Tu wzrok mu gdzieś uciekł w stronę gór. Może powinien znów się tam wybrać lecz innym szlakiem, by popatrzeć sobie na chmury i popodziwiać widoki? W końcu wątpił, by drugi raz trafił na Księżyc, która ostatnio niezbyt przyjaźnie go przywitała, a i się temu nie dziwił.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Re: Zielone Grzbiety – zachód
Nie 18 Gru 2022, 15:41
Re: Zielone Grzbiety – zachód
Pon 22 Kwi 2024, 21:59
Ruta
Ruta
Grupa : Samotnicy
Płeć : inna (zapach kotki)
Księżyce : 30 / koniec kwietnia
Matka : romaszka / npc
Ojciec : rydz / npc
Wygląd : uplasowany poniżej średniej względem wzrostu, wagi także. kanciasty, choć jest to spowodowane głównie niedożywieniem i idącą za tym niedowagą. futro sztywne, krótkie z grubym włosiem o umaszczeniu rudy ticked z bielą. między pręgowaniem na pysku i podbrzuszu, rudość rozjaśnia się do tego stopnia, że ciężko odróżnić ją od bieli, wiadomo jednak, że ta pokrywa jego pysk między oczami i pod kości jarzmowe, podgardle, większość kryzy, całe przednie kończyny i część tylnych poniżej kolan, oraz podbrzusze. oczy owalne, w głębokim odcieniu brązu, lecz przygaszone i rozgoryczone, jak ich właściciel. blizny po oparzeniach na prawej przedniej łapie, do nadgarstka, a także nad fałdem brzusznym po lewej stronie ciała, w formie małego trójkąta.
Multikonta : wilk (pnk), rumianek (kw) / wawrzyn (pustka)
Autor avatara : akiyamaneko (instagram)
Liczba postów : 58
Samotnik
https://starlight.forumpolish.com/t2057-ruta#55854
Wilgoć była wszędobylska, lecz Ruta nie mógł winić rozlewiska za funkcjonowanie zgodnie ze swoim mianem, a tym bardziej rzeki, która nie mogła być jedynie określana i opisywana przez jej koryto — nie musiały one istnieć jako funkcjonalna całość. Koryto rzeki potrafiło przeżyć siłę, która je wyżłobiła; rzeka potrafiła zmieniać swój bieg lub zostawiać części siebie za sobą. Jej bieg, od źródła do delty, był definicją czasoprzestrzeni, żywą historią i jednoczesnym świadkiem dla tego, czym kiedyś była woda, która niosła połacie ziem wokół niej na swoich barkach.
Gdzieś z tyłu ich głowy plątała się zagubiona myśl, że osłonięte pochewki ich pazurów na zabliźnionej łapie będą bardziej narażone na infekcje, jeszcze głębiej czaiło się podjudzone wyobrażenie infekcji stopniowo pochłaniające jego łapę, wówczas gdy on zobaczy martwicę tkanek pierwszy raz tak z bliska. Podobno jeśli by został w tym ogniu dłużej, mogłoby do niej dość — jego łapa przypominałaby spróchniałe drewno i nie byłoby z niej pożytku. Ciekawe, czy do tego właśnie dążyło całe życie, by po krótkim okresie wegetacji zgnić i przybrać piękny, brązowy lub czarny odcień. Jak noc i gleba. Skały i głębiny. Mięso. Rośliny. Pył. Brud.
Nie czuł głodu. Nie czuł zimna. Nie czuł zmęczenia. Był przez to zawieszony w przestrzeni i pogrążony w bezładzie; swój czas zajmował skakaniem od jednej darni do drugiej, grał sam ze sobą w to, żeby nie zamoczyć łap w wszechobecnej wodzie i błocie. Nucił bezsensowne nuty pod nosem i od czasu do czasu przystawał, żeby obserwować okolicę oraz zwrócić pysk ku słońcu. Brakowało mu ciepła.

_________________

breathe, echoing the sound
time starts slowing down, sink until i drown
i don't ever want to make it stop

watch the white turn to red
it fills up the hole but it grows somewhere else instead
all my life, it just left me dead

˗ˏˋwell guess what?
the world is over
and i realize it was all in my head! ´ˎ˗


now everything is clear
i erase the fear, i can disappear
(please)
i don't ever want to make it stop
never be enough to fill me up

Re: Zielone Grzbiety – zachód
Wto 23 Kwi 2024, 01:14
Baranek
Baranek
Grupa : Samotnicy
Płeć : kotka
Księżyce : 23
Matka : Nimfa
Ojciec : Brutus
Mistrz : -
Partner : zły, głodny wilk!!
Wygląd : Biała bardzo, a do tego długowłosa, puchata i raczej niskawa. Oczy ma złociste.
Multikonta : Szakal (PNK), Rozgwieżdżona Łapa (KG), Zaćmione Słońce (S); Pliszkowy Dziób (GK)
Autor avatara : sinthari
Liczba postów : 177
Samotnik
https://starlight.forumpolish.com/t2002-baranek
A Baranek próbowała przeżyć. Dosłownie.
Spełnianie podstawowej czynności potrzebnej jej do życia - w tym przypadku jedzenia - było skutecznie utrudnione z powodu choroby jej dziąseł. Wczoraj zjadła miętę i teoretycznie czuła, że chyba nieco zelżało, ale zastanawiała się, na ile sobie to po prostu wmawiała, żeby poczuć się lepiej. A nie tylko jedzenie było utrudnione - nawet głupie polowanie, gdzie musiała użyć szczęk do zabicia zwierzyny, wywierało w jej pysku ból.
Ale musiała polować. Nie tylko dla siebie - ale też dla swoich towarzyszek, które od jakiegoś już czasu chorowały. To była dla niej kolejna frustracja - gdyby znała się na ziołach lepiej, nie cierpiałyby tak. Jasne, ich stan się nie pogarszał, ale cały czas musiały w nim tkwić, bez poprawy, bez zmiany, i z tyłu głowy przeklinała po cichutku Nimfę, że uznała, że trzy medykamenty to wystarczająco dla Baranek. Ale… heh, pewnie chciała, by używała własnej głowy i umiała znajdować nową wiedzę samodzielnie. Szkoda, że nie obudziła się z tym w porę.
Na początku ruszyła nieco dalej, niż zazwyczaj, bo zwyczajnie szukała medykamentów - nawet, jeśli nieznanych - by wykopać i spytać chociażby Dmuchawiec o ich zastosowanie. Nie znalazła jednak nic wartego uwagi (a wszędzie rosnącego mniszka uznała za chwast który zdecydowanie wartości jako medykament mieć nie będzie, lol). Coraz to bardziej boląca pustka w brzuchu drażniła ją z każdym krokiem i próbowała ją zignorować, chcąc uciec od bólu związanego z głupim polowaniem czy jedzeniem; zupełnie straciła przez to wszystko apetyt. Nie no, ku*wa, przecież zaraz tu padniesz. Westchnęła i zaczęła rozglądać się za czymś do upolowania.
Prędko coś znalazła - mysz, by być dokładniejszym. Pech chciał, że mysz zaczęła jej uciekać, a ona instynktownie wyrwała się do przodu, by ją dogonić. Dogoniła, chciała wziąć w pysk i skręcić jej kark… ale w momencie gdy jej szczęki dotknęły gryzonia, ta syknęła z bólem pulsującym w jej dziąsłach, a mysz, delikatnie ugryziona, uciekła, by umrzeć w bardziej komfortowych warunkach niż baranie szczęki.
Grzbiet Baranek nieco się uniósł, niezadowolony… ale bardziej z siebie, niżeli z uciekającej myszy. I z tego, że jej nos gdzieś w środku tego wszystkiego poczuł znajomy zapach, który zapewne zobaczył cały ten cyrk. Miała dziś - ostatnio - nieco gorszy humor… i nie była pewna, czy Ruta to typ kota, którego chciała spotykać w takim momencie.
Zamrugała w jego stronę.

_________________



coraz dluzsze i cieplejsze dni

w końcu nadszedł czas



gdy już nie muszę w śniegu iść,
do życia wraca las
zielenią się gałęzie i pędy
i znowu dźwięczy ptasi śpiew

˗ˏˋ i radość dookoła´ˎ˗



Re: Zielone Grzbiety – zachód
Wto 23 Kwi 2024, 21:40
Ruta
Ruta
Grupa : Samotnicy
Płeć : inna (zapach kotki)
Księżyce : 30 / koniec kwietnia
Matka : romaszka / npc
Ojciec : rydz / npc
Wygląd : uplasowany poniżej średniej względem wzrostu, wagi także. kanciasty, choć jest to spowodowane głównie niedożywieniem i idącą za tym niedowagą. futro sztywne, krótkie z grubym włosiem o umaszczeniu rudy ticked z bielą. między pręgowaniem na pysku i podbrzuszu, rudość rozjaśnia się do tego stopnia, że ciężko odróżnić ją od bieli, wiadomo jednak, że ta pokrywa jego pysk między oczami i pod kości jarzmowe, podgardle, większość kryzy, całe przednie kończyny i część tylnych poniżej kolan, oraz podbrzusze. oczy owalne, w głębokim odcieniu brązu, lecz przygaszone i rozgoryczone, jak ich właściciel. blizny po oparzeniach na prawej przedniej łapie, do nadgarstka, a także nad fałdem brzusznym po lewej stronie ciała, w formie małego trójkąta.
Multikonta : wilk (pnk), rumianek (kw) / wawrzyn (pustka)
Autor avatara : akiyamaneko (instagram)
Liczba postów : 58
Samotnik
https://starlight.forumpolish.com/t2057-ruta#55854
Musiał rozwarstwić swoje skupienie na mętną powięź do spojenia jego bytu z bezpieczeństwem. Był to dla niego swego rodzaju taniec, wyciąganie pazura, pełne ukierunkowanie siebie na rozcięcie tkanki i przeniesienie jej w odpowiednie miejsce. Był w stanie robić to tak płynnie, że znalazł się na skraju wzruszenia. Jeszcze nie był stracony, jeszcze jednak potrafił czasem znaleźć zastosowanie dla wypełnionego żołądka i ugaszonego pragnienia, może jeszcze potrafił żyć. Potrafił odczuwać strach, gdy powietrze smakowało popiołem lub niektórymi kotami. W jednego z nich się właśnie wpatrywał. Osiągnąwszy stabilne podparcie na płacie porosłym sitowiem, Ruta wykonał pełny, wcale niezgrabny obrót i myślał. Zauważał każdy po kolei objaw stresu i niwelował te, nad którymi miał władzę; rozluźniał mięśnie, prostował skulony kręgosłup i pogłębiał oddech. Upewniał się, że potrafi rozłożyć strach równie dobrze, co skupienie. Nie mogły zostać po nim ani kość.
Również i on zamrugał, po czym wybił się i skoczył nieco bliżej. Nie był blisko. Oddzielał ich pas wody i błota, resztki rozlewisk wczesnej wiosny.
– Właśnie byłem świadkiem przejawu twojego miłosierdzia, czy raczej załamania uporu? – zagaił cicho, monotonnie. Pytał się o pogodę równie znudzoną kumę. – Dzień dobry.

_________________

breathe, echoing the sound
time starts slowing down, sink until i drown
i don't ever want to make it stop

watch the white turn to red
it fills up the hole but it grows somewhere else instead
all my life, it just left me dead

˗ˏˋwell guess what?
the world is over
and i realize it was all in my head! ´ˎ˗


now everything is clear
i erase the fear, i can disappear
(please)
i don't ever want to make it stop
never be enough to fill me up

Re: Zielone Grzbiety – zachód
Czw 25 Kwi 2024, 01:40
Baranek
Baranek
Grupa : Samotnicy
Płeć : kotka
Księżyce : 23
Matka : Nimfa
Ojciec : Brutus
Mistrz : -
Partner : zły, głodny wilk!!
Wygląd : Biała bardzo, a do tego długowłosa, puchata i raczej niskawa. Oczy ma złociste.
Multikonta : Szakal (PNK), Rozgwieżdżona Łapa (KG), Zaćmione Słońce (S); Pliszkowy Dziób (GK)
Autor avatara : sinthari
Liczba postów : 177
Samotnik
https://starlight.forumpolish.com/t2002-baranek
Okej, to ty rozwarstwiaj skupienie i strach; Baranek tak czy siak była teraz tak skupiona na swojej porażce, że żadnej z jego oznak nie zauważyła. Jedyne, co mogło jej się teraz rozwarstwiać, to jama ustna, której miała serdecznie dosyć. Wstała w pełni i westchnęła. I co teraz?
Właśnie byłeś świadkiem bolących dziąseł — parsknęła. Czy powinna się z nim dzielić czymś, co chcąc-nie chcąc było słabością? Średnio ją to obchodziło, jak zwykle; Ruta nie miał co zrobić z tym faktem poza spojrzeniem się na nią w jakiś żałosny sposób. Nie zamierzała udawać, że nie chciała tej myszy. Jej brzuch odczuwał nieprzyjemną pustkę, od której chciało jej się rzygać. Idea pokazywania się tak przed Rutą… przed kimkolwiek, była dla niej paraliżująca i nieprzyjemna. Od kiedy była kotem, którego obchodzi to, jak wypada przed innymi? Cóż, lubiła być kotem, w którego można było mieć wiarę i zaufanie; lubiła pokazywać się jako bohaterka. Ale Ruta już dawno ją przejrzał, czyż nie? — Cześć. Nie spodziewałam się tu ciebie — dodała z przekręceniem łba; niecelowa, ale aluzja do ich pierwszego spotkania. Ale ona naprawdę się go tu nie spodziewała - sądziła, że woli osady ludzi, nie Międzyrzecze.

_________________



coraz dluzsze i cieplejsze dni

w końcu nadszedł czas



gdy już nie muszę w śniegu iść,
do życia wraca las
zielenią się gałęzie i pędy
i znowu dźwięczy ptasi śpiew

˗ˏˋ i radość dookoła´ˎ˗



Re: Zielone Grzbiety – zachód
Czw 25 Kwi 2024, 08:55
Ruta
Ruta
Grupa : Samotnicy
Płeć : inna (zapach kotki)
Księżyce : 30 / koniec kwietnia
Matka : romaszka / npc
Ojciec : rydz / npc
Wygląd : uplasowany poniżej średniej względem wzrostu, wagi także. kanciasty, choć jest to spowodowane głównie niedożywieniem i idącą za tym niedowagą. futro sztywne, krótkie z grubym włosiem o umaszczeniu rudy ticked z bielą. między pręgowaniem na pysku i podbrzuszu, rudość rozjaśnia się do tego stopnia, że ciężko odróżnić ją od bieli, wiadomo jednak, że ta pokrywa jego pysk między oczami i pod kości jarzmowe, podgardle, większość kryzy, całe przednie kończyny i część tylnych poniżej kolan, oraz podbrzusze. oczy owalne, w głębokim odcieniu brązu, lecz przygaszone i rozgoryczone, jak ich właściciel. blizny po oparzeniach na prawej przedniej łapie, do nadgarstka, a także nad fałdem brzusznym po lewej stronie ciała, w formie małego trójkąta.
Multikonta : wilk (pnk), rumianek (kw) / wawrzyn (pustka)
Autor avatara : akiyamaneko (instagram)
Liczba postów : 58
Samotnik
https://starlight.forumpolish.com/t2057-ruta#55854
Nie mógł ukryć zdziwienia, które igłą podrażniło jego pysk i zmusiło do lekkiego uniesienia brwi i rozwarcia powiek. Przez uderzenie serca był bezwładnym obserwatorem własnego ciała, odsuniętym na bok i zastąpionym przez odruch, którego nie zdążył się jeszcze pozbyć. Gdy odzyskał świadomość, że jego mięśnie wciąż pozostają pod jego władzą, postanowił zlitować się nad nimi i utrzymać je jeszcze przez chwilę w niejednoznacznym wyrazie twarzy. Niech ma. Niech Baran dostanie swoją cząstkę autentycznego Ruty, o którego tak zabiegała. Być może dlatego nie odpowiedziała pięknym na jego nadobne, być może jej persona pełna zdrowych nawyków, relacji i zdolności logicznej analizy wymagała nakładu energii zbyt dużego, żeby utrzymać ją przy chociażby kęsie bólu. Być może była bardziej podobna do Ruty, niż by tego chciała. Być może to on ją zepsuł — idiotyczna perspektywa, ale co jeśli. Jego ograniczone możliwości poznawcze zawsze musiały ustąpić miejsca "co jeśli".
– Ach – sapnął najpierw; obił się o przeszkodę rzeczywistości wyrwany z własnych wyobrażeń o Baran — tak to brzmiało. – I są tak uciążliwe, że nie jesteś w stanie polować…? – zapytał z czystą ciekawością w głosie; łeb przekrzywił a resztę ciała wraz z nim, na ugiętej w łokciu łapie.
– Mógłbym powiedzieć to samo – powiedział już wyprostowawszy się. – Rzadko kiedy większość dnia spędzam z dala od wsi. Nie lubię miast. – Skrzywił się na samo ich wspomnienie. Nie wiedział, czemu to zrobił, dlaczego impulsem wspomniał o czymś, co wchodziło jedynie w luźne skojarzenie dla wsi, a ogólnego punktu zaczepienia ich rozmowy nie trzymało się w ogole. To było idiotyczne i bezcelowe. To brzmiało jak desperacja. Dlaczego on o tym wspomniał. Być może to on był bardziej podobny do Baran, nie na odwrót.

_________________

breathe, echoing the sound
time starts slowing down, sink until i drown
i don't ever want to make it stop

watch the white turn to red
it fills up the hole but it grows somewhere else instead
all my life, it just left me dead

˗ˏˋwell guess what?
the world is over
and i realize it was all in my head! ´ˎ˗


now everything is clear
i erase the fear, i can disappear
(please)
i don't ever want to make it stop
never be enough to fill me up

Re: Zielone Grzbiety – zachód
Czw 25 Kwi 2024, 17:07
Baranek
Baranek
Grupa : Samotnicy
Płeć : kotka
Księżyce : 23
Matka : Nimfa
Ojciec : Brutus
Mistrz : -
Partner : zły, głodny wilk!!
Wygląd : Biała bardzo, a do tego długowłosa, puchata i raczej niskawa. Oczy ma złociste.
Multikonta : Szakal (PNK), Rozgwieżdżona Łapa (KG), Zaćmione Słońce (S); Pliszkowy Dziób (GK)
Autor avatara : sinthari
Liczba postów : 177
Samotnik
https://starlight.forumpolish.com/t2002-baranek
Przez ułamek chwili, Ruta wydawał się jej inny, jego ekspresja - mniej sztuczna, zdziwiona. A może jej się tylko wydawało? Może zapalenie dziąseł wpływało też na skłonności do widzenia w kotach potencjału zamiast prawdy i idealizacji do tego, czym nie były? …Ach, sory, to Baranek robiła już przed zachorowaniem. Zamrugała kilka razy, tak dla pewności, ale nie mówiła nic.
Jak widać — odpowiedziała, teraz z kolei ona nieco zdziwiona, że go to w ogóle obchodzi. — Jakbym się bardziej postarała i zmusiła, to coś upoluję, spoko. Ale ból zaciskania szczęk czasem weźmie mnie z zaskoczenia i… no, sam widziałeś — wyjaśniła z lekkim rozbawieniem. Nie lubiła traktować jakichkolwiek swoich problemów poważnie, a już na pewno nie przy innym kocie.
Przekrzywiła głowę na jego stwierdzenie. Nie lubi miast? A co to ma do rzeczy? Byli w lesie - czymś odległym wsi, a już na pewno mieście. Nie, żeby Baranek właściwie wiedziała, co to dokładnie znaczy być w mieście. Chyba tylko jedno z miejsc, w jakim była, można było nazwać miasteczkiem, a i tak było po prostu… dużą wsią.
Ostatnio łażę trochę dalej, jak mi się nudzi. Albo szukam ziół — mruknęła, sama dodając jakiś głupi punkt zaczepny z jej życia. No, dawaj, zapytaj, daj mi opowiedzieć o tym, czym jestem zainteresowana, daj uwagę, skoro już tu jesteś. — Ale w mieście w sumie nigdy nie byłam! Aż tak źle?

_________________



coraz dluzsze i cieplejsze dni

w końcu nadszedł czas



gdy już nie muszę w śniegu iść,
do życia wraca las
zielenią się gałęzie i pędy
i znowu dźwięczy ptasi śpiew

˗ˏˋ i radość dookoła´ˎ˗



Re: Zielone Grzbiety – zachód
Nie 28 Kwi 2024, 10:23
Ruta
Ruta
Grupa : Samotnicy
Płeć : inna (zapach kotki)
Księżyce : 30 / koniec kwietnia
Matka : romaszka / npc
Ojciec : rydz / npc
Wygląd : uplasowany poniżej średniej względem wzrostu, wagi także. kanciasty, choć jest to spowodowane głównie niedożywieniem i idącą za tym niedowagą. futro sztywne, krótkie z grubym włosiem o umaszczeniu rudy ticked z bielą. między pręgowaniem na pysku i podbrzuszu, rudość rozjaśnia się do tego stopnia, że ciężko odróżnić ją od bieli, wiadomo jednak, że ta pokrywa jego pysk między oczami i pod kości jarzmowe, podgardle, większość kryzy, całe przednie kończyny i część tylnych poniżej kolan, oraz podbrzusze. oczy owalne, w głębokim odcieniu brązu, lecz przygaszone i rozgoryczone, jak ich właściciel. blizny po oparzeniach na prawej przedniej łapie, do nadgarstka, a także nad fałdem brzusznym po lewej stronie ciała, w formie małego trójkąta.
Multikonta : wilk (pnk), rumianek (kw) / wawrzyn (pustka)
Autor avatara : akiyamaneko (instagram)
Liczba postów : 58
Samotnik
https://starlight.forumpolish.com/t2057-ruta#55854
Przekrzywił łeb na bok mechanicznym, chłodnym gestem zwierzęcia nasłuchującego otoczenie i przetwarzający je, choć nie było to potrzebne. Każdy, kto go poznał wiedział, że celem Ruty nie było uzyskanie jak najważniejszego obrazu rzeczywistości i działanie na jego podstawie. Być może był to odruch utrwalony jeszcze z okresu, gdy jego życie dopiero wschodziło a on nie znał czegokolwiek innego od szczerości, wtedy jednak zaprzeczyłby stwierdzeniu, że mówiono o nim, a nie jedynie zalążku czegoś, co zasiedlało to samo ciało. Gdyby nie spotkała go Romaszka i jej przeklęta wieś, byłby zupełnie innym kotem noszącym po prostu podobną skorę — on teraz, w tym momencie, był żałosną sklejką przypadków, które go ukształtowały, równie bezwartościowym co wszystkie inne możliwości. W każdym uderzeniu jego serca tworzył się nowy Ruta, którego afekty burzono i odbudowywano na niepodmytym fundamencie. Nie musiał szukać w głębi umysłu, żeby sobie to przypomniał — wystarczyło mu wspomnienie własnego histerycznego miotania się przy pierwszym spotkaniu z Baran, gdy teraz nie czuł nic.
– Jest on tak silny, że zagłusza pusty żołądek – mruknął do siebie i oblizał wnętrze pyska przy wklinowaniach jego zębów. Żałował, że nie istniał sposób dostępny mu pod pyskiem na wbicie się w mięso równolegle do korzenia zęba i sprawdzenie, czy na pewno wpłynie to na siłę jego zgryzu. – W takim razie dlaczego twoje towarzyszki nie polują za dwóch? Czy przypadkiem także nie chorują? – spytawszy, przekrzywił lekko łeb na drugą stronę, co było praktycznie równoważne z wyprostowaniem jego szyi. Los subiektywnej rzeczywistości, oba opisy były prawdą i fałszem jednocześnie. Przykra natura języka, który nie potrafił penetrować żadnego z napotkanych go zjawisk, a jedynie obserwować ich granicę. A tuż za tym kryła się nadzieja Ruty, że dwa koty towarzyszące Baran okazały się być zawodne, a ona została całkowicie sama.
– Znasz się na ziololecznictwie, huh – mruknął z czymś blisko ciekawości. – Czy zatem wiesz, co stoi za przyczyną twoich… Twojego bólu? – mało by brakowało, a nie zapytałby się o przyczynę jej dziąseł. A mógłby, jak najbardziej, jeszcze jak. Lecz perspektywa wywołania w jej uśmiechu kosztem własnego potknięcia nie odpowiadała mu.
– Czy aż tak źle – zaczął monotonnie. – Zależy kogo zapytasz. Dla urodzonych tamże nie ma różnicy, bo nie znają czegokolwiek lepszego. A ja… ja się tam dusiłem, dosłownie z resztą. Nad miastami tkwi zawiesina z dymu zbyt gęsta, by rozwiał ją wiatr. Ten dym jest czarny. Nie szary i do rozpędzenia łapą, po prostu czarny. Niektórzy ludzie stają się od niego na zawsze brudni. Nigdy nie przebywałem w miastach długo, ale zawsze plułem popiołem jeszcze kilka wschodów słońca.

_________________

breathe, echoing the sound
time starts slowing down, sink until i drown
i don't ever want to make it stop

watch the white turn to red
it fills up the hole but it grows somewhere else instead
all my life, it just left me dead

˗ˏˋwell guess what?
the world is over
and i realize it was all in my head! ´ˎ˗


now everything is clear
i erase the fear, i can disappear
(please)
i don't ever want to make it stop
never be enough to fill me up

Re: Zielone Grzbiety – zachód
Pon 29 Kwi 2024, 17:44
Baranek
Baranek
Grupa : Samotnicy
Płeć : kotka
Księżyce : 23
Matka : Nimfa
Ojciec : Brutus
Mistrz : -
Partner : zły, głodny wilk!!
Wygląd : Biała bardzo, a do tego długowłosa, puchata i raczej niskawa. Oczy ma złociste.
Multikonta : Szakal (PNK), Rozgwieżdżona Łapa (KG), Zaćmione Słońce (S); Pliszkowy Dziób (GK)
Autor avatara : sinthari
Liczba postów : 177
Samotnik
https://starlight.forumpolish.com/t2002-baranek
Na jego słowa mogła po prostu kiwnąć głową, bo i tak czuła, że były one bardziej skierowane do Ruty samego w sobie… ale faktycznie były prawdą. Głód był, ostatecznie, jedynie pustą i bierną sensacją w brzuchu - był uciążliwy, gdy skupiało się na nim całe swoje czucie, ale wystarczyło zająć się czymś innym. Ból dziąseł był zaś aktywniejszy, przeszywał ją tak intensywnie, że momentalnie zwierzynę była gotowa puścić.
Na co kiwnąć głową nie mogła było jego pytanie, na które przygryzła własny język i na chwilę nieco zamarła, jak gdyby zamrożona w czasie. Rutę powinno coś świsnąć, że był na tyle inteligentny i spostrzegawczy, by zapamiętać, że ktoś w ogóle z nią mieszka, i że w takim razie… także musi na coś chorować. Westchnęła w akcie poddania.
Owszem. Ból dziąseł to nic w porównaniu do osłabienia organizmu przewlekłym katarem — stwierdziła. Ktoś polować musiał i musiała być to ona. Bywa. Nie winiła za tą kolej rzeczy ani Irys, ani Lin, a i też nie zamierzała ich w tym stanie opuszczać, by umarły same. Baranek mogła chcieć rzeczy, ale potrzeby jej bliskich stawiała wyżej, niż swoje.
Znam to za duże słowo. Matka nauczyła mnie trzech medykamentów na odchodne, niedawno dowiedziałam się o dwóch od takiej zielarki w okolicy, i to by było na tyle — chciała, by zapytał, ale nie zmieniało to faktu, że była w tym skromna. — Ale nie mam pojęcia. Może je o coś zatarłam i się przestraszyły, więc od razu dostały zapalenia — zgadywała; nie była przecież żadnym ekspertem. Ale czasem lubiła mówić, jakby była, z pewnością i jak znany, logiczny fakt, dodając pod koniec czy początek dozę niepewności, by uniknąć ewentualnych konsekwencji szerzenia dezinformacji.
Słuchała z rosnącym zaciekawieniem jego słów o mieście. Dusił. Dym tak gęsty, że nie do rozwiania. Czy ludzkie miasto tkwiło w nieustającym pożarze? Paskudnym pożarze czegoś gorszego, niż drewno; to w końcu dymi się na siwo. Baranek chciała kiedyś poznać miasto, ale chyba jej się odechciało wraz z jego opisem.
To brzmi… strasznie. Czemu nie ugaszą tego, co się pali? Nie bolą ich płomienie?
Czy rodząc się w mieście, można było być na języki ognia odpornym?

_________________



coraz dluzsze i cieplejsze dni

w końcu nadszedł czas



gdy już nie muszę w śniegu iść,
do życia wraca las
zielenią się gałęzie i pędy
i znowu dźwięczy ptasi śpiew

˗ˏˋ i radość dookoła´ˎ˗



Re: Zielone Grzbiety – zachód
Wczoraj o 23:21
Ruta
Ruta
Grupa : Samotnicy
Płeć : inna (zapach kotki)
Księżyce : 30 / koniec kwietnia
Matka : romaszka / npc
Ojciec : rydz / npc
Wygląd : uplasowany poniżej średniej względem wzrostu, wagi także. kanciasty, choć jest to spowodowane głównie niedożywieniem i idącą za tym niedowagą. futro sztywne, krótkie z grubym włosiem o umaszczeniu rudy ticked z bielą. między pręgowaniem na pysku i podbrzuszu, rudość rozjaśnia się do tego stopnia, że ciężko odróżnić ją od bieli, wiadomo jednak, że ta pokrywa jego pysk między oczami i pod kości jarzmowe, podgardle, większość kryzy, całe przednie kończyny i część tylnych poniżej kolan, oraz podbrzusze. oczy owalne, w głębokim odcieniu brązu, lecz przygaszone i rozgoryczone, jak ich właściciel. blizny po oparzeniach na prawej przedniej łapie, do nadgarstka, a także nad fałdem brzusznym po lewej stronie ciała, w formie małego trójkąta.
Multikonta : wilk (pnk), rumianek (kw) / wawrzyn (pustka)
Autor avatara : akiyamaneko (instagram)
Liczba postów : 58
Samotnik
https://starlight.forumpolish.com/t2057-ruta#55854
I on również zamarł, a raczej, znalazł się w chwili wieczności wpadania w ton wodną, dokładnym momencie uderzenia swoją masą w powierzchnię wody, która posłusznie otwierała się przed materią organiczną i przyjmowała ją, matka przytulała do siebie swoje dziecko, które wróciło po wielu, zbyt wielu latach. Ale okazało się tylko, że faktycznie, wyciągnął dobre wnioski. Nikłe zadowolenie z siebie mieszało się z rozczarowaniem, chociaż może tak naprawdę było to samo uczucie. Dziwna melancholia. Dbanie o kogoś, kto powoli gasł przez chorobę było gorsze od fizycznego opuszczenia. Wspomnienie straty i drugiej osoby przybierało fizyczną formę ich pustego ciała, które między kaszlem, spaniem i gorączkowaniem potrafiło majaczyć przebitki dawnej osobowości. Choroba była najgorszym, co mogło spotkać kota. To dlatego przecież odszedł, kiedy jego łapa i bok zasklepiły się i ściągnęły jego tkanki nowym tworem skórnym — to było najlepsze, co mógł zrobić dla Łopian i Jaskółki.
– Mh – z początku jedynie mruknął. – Czyli podsumowując, siła przyjaźni i miłosierdzia nie równa się sile bolących dziąseł – uśmiechnął się lekko, a jego głos pozostawił na tyle bezbarwny, by Baranek przelała na niego, co tylko chciała. Mógł być szyderczy lub kokieteryjny, za jego głosem mogła kryć się uraza, żart lub zupełne nic. Jego oksymoroniczność wygaszała się nawzajem i nachodziła; zupełne nic wynikało z nadmiaru możliwości. Nie dał Baran jednak zbyt szerokiej przestrzeni na analizę, dość szybko odwrócił głowę w bok i powiedział:
– Wciąż możesz wytropić tę mysz i ją złapać. Ona i tak umrze.
Zarówno to zdanie, jak i następną wypowiedź Baran zostawił bez komentarza, a przynajmniej wyrażonego w słowie — informacji o jej, jak się okazało, nikłej znajomości ziół skwitował potaknięciem. "Nikłej". Miała szansę poradzić sobie lepiej od niego, choć najwyraźniej nie potrafiła wyleczyć jej przyjaciół. Czy czuła winę z tego powodu. Czy coś zżerało ją od środka, gdy musiała przychodzić do nich z pustymi łapami przez własne niedopatrzenie, własny ból. Czy patrzenie, jak ktoś, kogo zdrowie się tworzyło i trzymało we własnych łapach zaczyna się wysuwać bolało gorzej od dziąseł. Czy jest coś, o czym nie wiedział — coś, co nie było wysnuwaną przez niego nadinterpretacją. Cokolwiek.
– Nie wiem – słyszy swój głos, oderwany od siebie, swojego ciała i rusza się lekko w rytm uniesionego tonu i dwóch sylab. Następnym razem odwróci się, wróci do wygody, jaką dawała mu od dawna monotonia i nuda. – Nie wiem, dlaczego to robią. Myślę, że ludzie mają powinowactwo zarówno do wody, jak i do ognia. Są drapieżnikami bez wrogów, więc nie mają zdrowego rozsądku, jak my. Może, kto wie, lubią jak coś się pali, nieważne czy to drewno, węgiel, zwierzę bądź ich noga.

_________________

breathe, echoing the sound
time starts slowing down, sink until i drown
i don't ever want to make it stop

watch the white turn to red
it fills up the hole but it grows somewhere else instead
all my life, it just left me dead

˗ˏˋwell guess what?
the world is over
and i realize it was all in my head! ´ˎ˗


now everything is clear
i erase the fear, i can disappear
(please)
i don't ever want to make it stop
never be enough to fill me up

Re: Zielone Grzbiety – zachód
Sponsored content

Skocz do: