IndeksIndeks  SzukajSzukaj  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: 
Klan Rzeki
 :: Obóz Klanu Rzeki :: Omszona Skała
Pogrzeb Porannej Zorzy
Pon 12 Gru - 1:47
Krzywowąsy
Krzywowąsy
Grupa : Klan Rzeki
Płeć : kocur
Księżyce : 124 ks | lipiec
Matka : Jarzębina (NPC) [*] | Mokry Nos (NPC) [*]
Ojciec : Kaczor (NPC) [*]
Mistrz : Lepki Muł (NPC) [*]
Partner : Różany Płatek (NPC) [*]
Wygląd : wysoki; szczupły kot o delikatniejszej niż przeciętny kocur budowie ciała, aczkolwiek posiadający widocznie zarysowane mięśnie. Jego ciało pokryte jest w większości krótką, białą i kędzierzawą sierścią. Jedynie pomiędzy uszami (uszy również), ogonie czy pojedynczych miejscach na ciele (grzbiet, wewnętrzna strona przedniej prawej i tylnej łapy) widoczne są bure, tygrysio pręgowane plamy. Blizny ma na lewej łopatce, tylnej lewej łapie (ślad po ugryzieniu szczura) i lekko wyszczerbione ucho. Porusza się skocznym krokiem, czasem kuleje. [więcej w KP]
Multikonta : Wierzbowy Puch, Tafla, Szerszeniowa Łapa
Autor avatara : @enzo_und_remy
Liczba postów : 782
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t795-krzywowasy#7026
Nie chciałem tego robić, ale musiałem. Praktycznie automatycznie na sztywnych łapach z pustym spojrzeniem, wyciągnąłem ciało Porannej Zorzy z Cichej Nory i przeciągnąłem pod Omszoną Skałę, delikatnie kładąc je przed sobą. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że to się stało. Ona po prostu odeszła. Bez żadnej rozmowy, bez słowa, bez... Niczego. Nie wiedziałem dlaczego się na to zdecydowała i co ją do tego pchnęło; albo co spowodowało, że znalazłem jej zimne ciało w Cichej Norze. Czy Gwiezdni ją zabrali bo jej organizm nie wytrzymał? A może sama sobie w tym pomogła, co mógłby tłumaczyć mak? A raczej jego możliwe duże ilości? Nie chciałem wiedzieć, a jednak moje myśli same do tego uciekały. Złość i poczucie niesprawiedliwości mieszały się z ogromnym żalem i bólem. Nie wiedziałem jakim cudem stałem na łapach, które samoistnie zaprowadziły mnie na szczyt Omszonej Skały. Nie wiedziałem kiedy mój pysk się otworzył i zwołał klan pustym, donośnym "Niech cały Klan Rzeki zbierze się pod Omszoną Skałą!", zupełnie jakbym zwoływał ceremonię lub zwykłe zebranie, nie kolejny pogrzeb. Nie wiem również w którym momencie zeskoczyłem ze skały i wróciłem do ciała. Byłem otępiały. Czułem się jednocześnie pusty, jak i przepełniony emocjami. Chciałem krzyczeć, wrzeszczeć i błagać, by był to jedynie zły sen, a Gwiezdni płatali mi figle, ale moje gardło było zaciśnięte, a spojrzenie puste i zamglone, a jednak; przepełnione bólem. Czułem, jakby ktoś wyrwał mi kawał skóry i wypluł go przed moimi oczami, a ja byłem zbyt oszołomiony by zareagować. Gdybym stał obok, najpewniej bym siebie nie poznał. Czułem jakbym miał o sto księżyców więcej i najpewniej tak wyglądałem. Zmęczony, smutny, otępiały i stary, a jednak dziwnie kamienny i chłodny. Naprawdę chciałem by to był zły sen, chciałem usiąść obok samego siebie i ciepłym głosem pocieszyć, że wszystko jest dobrze, ale nie mogłem. Nie chciałem myśleć jak będą mnie teraz postrzegać inni, a myślałem. Chyba miałem to na ten moment gdzieś. Straciłem kolejnego kota; kota, który był mi bliski jak rodzina, a teraz był ledwo pustą skorupą, którą wyciągnąłem z legowiska, chociaż jeszcze wschód słońca temu, widziałem ją żywą i zdrową przed legowiskiem starszyzny.
— Robię się na to za stary, Różany Płatku... — wymamrotałem sam do siebie, zaciskając zęby i pochylając głowę tak, że oparłem brodę o bok zmarłej. — Niech chociaż tam będziesz szczęśliwa, proszę. — dodałem i przesunąłem nosem po jej futrze, a moim ciałem wstrząsnął niemy szloch. Kto będzie kolejny? Migocząca Iskra? Jej śmierci już nie przeżyje, serce mi wybuchnie na widok jej ciała! Mknący Nurt? Srebrna Łuska? Czarnostopy? Ryczący Niedźwiedź? Nie chciałem nawet myśleć o tym, że ich również przeżyje. Na co mi to? Wpatrywałem się pusto w przestrzeń oczekując aż zbiorą się inne koty, zbierając siły na jakąś przemowę, cokolwiek; jednak teraz miałem ochotę tylko na to by wstać i zaszyć się we własnym legowisku, a najlepiej z niego nie wychodzić. Kolejny kot...
Re: Pogrzeb Porannej Zorzy
Pon 12 Gru - 7:42
Sowia Gwiazda
Sowia Gwiazda
Grupa : Klan Rzeki
Płeć : kocur
Księżyce : 54 [V]
Matka : Dym [NPC] (*), Suchy Nos [NPC]
Ojciec : Maciek [NPC] (?), Czarnostopy [NPC]
Mistrz : Mknąca Gwiazda (*)
Wygląd : Bardzo wysoki, szczupły kocur, o długim, aksamitnym futrze. Jest ono czarne z przejaśnienaimi w okolicach szyi, boków, brzucha i na ogonie. Posiada też białe znaczena. Pokrywają one jego podbrudek, następnie ciągną się przez szyję, do końca brzucha. Na jego łapach widoczne są białe skarpetki, a między oczami dojrzeć można małą smugę bieli. Natomiast jego oczy mają złotą barwę. Charakterystyczną cechą w jego wyglądzie jest brak 2/3 lewego ucha.
Multikonta : Tęczowa Chmura [GK], Jałowcowa Łapa [KRz], Łabędź Szybujący nad Taflą Jeziora [PNK], Słonecznikowa Łapa [KW]
Liczba postów : 692
Przywódca
https://starlight.forumpolish.com/t1438-sowa#28126
Sowia Łapa akurat spędzał czas w swoim legowisku, gdy do jego uszu dotarło wołanie Krzywej Gwiazdy. Zdziwiło go to nieco. Mknący Nurt już mu powiedział, o jego zbliżającym się mianowaniu ale jednak wydawało mu się, że było za szybko na ceremonię. Czyżby ktoś znów coś przeskrobał i potrzebne było zebranie? A może... pogrzeb? Tylko czyj? Nie zamierzał jednak poprzestać na domysłach. Wstał i ruszył w stronę Omszonej Skały a tam... emerytowana medyczka leżała bezwładnie na ziemi. Kocur spojrzał na nią z lekkim żalem widocznym w oczach. Co prawda nie była mu bliskim kotem, a wręcz przez pewien czas Sowa był na nią zły za jej niekompetencje ale jednak... Była w klanie od zawsze. Odbudowała go. Tylko jaki był powód jej śmierci? Przez ostatnie dni nie wyglądała na chorą. Teraz jednak bardziej dymnego zmartwił widok przywódcy, który wyglądał, jakby zaraz miał dołączyć do kocicy na Srebrnej Skórce.
Z początku nieco się zawahał, jednak zdecydował się usiąść obok Krzywej Gwiazdy.
- Bardzo mi przykro, Krzywa Gwiazdo... - zaczął cicho, szukając odpowiednich słów. - Może cię to niezbyt pocieszy ale sądzę, że pomimo iż Poranna Zorza popełniła parę błędów, Klan Rzeki wiele jej zawdzięcza. Jestem pewny, że została należycie przywitana w Gwiezdnym Klanie. Na pewno będzie jej tam teraz dobrze - stwierdził w końcu, mając nadzieję, że staruszek nie odbierze źle jego słów i nieco go one pocieszą.

_________________

Polały się łzy me czyste, rzęsiste,
na me dzieciństwo sielskie, anielskie,
na moją młodość      gór i durną,
na mój wiek męski, wiek klęski;
Polały się łzy me  czyste, rzęsiste…


Re: Pogrzeb Porannej Zorzy
Pon 12 Gru - 12:07
Spadająca Łapa
Spadająca Łapa
Grupa : Klan Rzeki
Płeć : kocur
Księżyce : 7 księżycy [I]
Matka : Powracające Zimno [NPC]
Ojciec : Orli Krzyk [NPC]
Mistrz : Sowi Zmierzch
Wygląd : przeciętna budowa, zielone oczy, długowłosy, niebieski z bielą [krótkie skarpetki; plama między tylnymi łapami; plama między przednimi łapami; plama na piersi i podgardlu, wchodząca na lewą stronę pyszczka do lewego oka; kropka między brwiami]
Multikonta : Piórko
Autor avatara : https://instagram.com/fluffysilje/
Liczba postów : 73
Nieaktywny
https://starlight.forumpolish.com/t1623-lisc#36302
  Nie był pewien, po co przywódca ich woła, ale podobno część kotów ze starszyzny źle się czuła. Zwłaszcza jeden, który już tracił kontakt z rzeczywistością. Jak mu było? Orzeł... Orli Krzyk, chyba tak. W każdym razie zwabiony znanym zawołaniem młodzik za chwilę przystanął trochę bity z tropu, kiedy przy skale i Krzywym dostrzegł dawną medyczkę klanu. Przez moment nie był pewien, co o tym myśleć. Stan jej łapy się pogorszył? Podobno nie miała siły daleko chodzić, ale poza tym chyba niewiele jej było, nie? W każdym razie podszedł bliżej.
  Przywódca był przybity, obok niego siedział jeszcze inny kot i to na razie tyle. Chyba nie dziwił go ten widok, w końcu Poranna Zorza sporo sobie ostatnio nagrabiła, tylko... jakie to miało teraz znaczenie? Przyjdą popatrzą i pójdą? Jak z obcym mu terminatorem? Mogli karać za błędy żywych, ale żeby przenosić je na martwych, to się wydawało niesprawiedliwe. Dlatego też drobne łapki Liścia zaprowadziły go wreszcie pod samą Omszałą Skałę i do leżącego ciała. Przycupnął tuż obok i delikatnie trącił nosem czoło kocicy. Nie był pewien, co powinien powiedzieć, więc zostawił to milczącym pożegnaniem i odsunął się nieco, na moment przenosząc wzrok na pozostałych.
Re: Pogrzeb Porannej Zorzy
Pon 12 Gru - 16:24
Płotkowy Potok
Płotkowy Potok
Grupa : Klan Rzeki
Płeć : inna (zapach kocura)
Księżyce : 20 (luty)
Matka : Zakwitająca Jabłoń
Ojciec : Kijankowy Ogon
Mistrz : Śpiewający Raniuszek
Wygląd : Kot o smukłej budowie; futro jest krótkie i rude z ciemniejszymi pręgami, które widać na pysku, łapach i ogonie, za to wzdłuż grzbietu idzie jedna pręga, która zdaje się "wtapiać" w jaśniejszy kolor, im bliżej brzucha. Oczy ma jasnoniebieskie.
Multikonta : Zaćmione Słońce, Rozgwieżdżona Łapa, Zawilcowa Łapa
Autor avatara : kuroki fuminori
Liczba postów : 261
Wojownik
https://starlight.forumpolish.com/t1447-plotka#28357
Nie był to widok, którego spodziewał się, gdy wychodził z legowiska, słysząc głos Krzywej Gwiazdy. …Nie, żeby jakiś miot był teraz do mianowania, ale równie dobrze mogło to być mianowanie wojownika, przecież Śliwka ostatnio mu mówiła, że są już na wykończeniu z materiałem. Ale, zamiast tego… no tak. Martwe ciało. Klan Rzeki w normie. Przełknął z trudem ślinę; zdawałoby się, że powrót Ryczącego Niedźwiedzia jako pełnoprawnego medyka zastopowałby ten ciąg.
Wziął kilka niepewnych kroków do przodu, by z pewnym niedowierzaniem rozpoznać w ciele… Poranną Zorzę? To nie miało sensu; dlaczego ona? Nie miała na sobie rozrywających, drapieżniczych ran, nie wyglądała na poturbowaną, wyglądała jakby… zasnęła.
I miał wiele pomysłów. Ktoś miał serdecznie dosyć kocicy nawet po degradacji i postanowił się jej… po cichu pozbyć; jej niekompetencja brała się z choroby, która ostatecznie faktycznie ją zabiła; ona sama postanowiła odejść, uch? Może niektórzy pomyśleliby nawet, że Gwiezdni sami zabrali jej życie, chociaż to brzmiało aż zbyt ekstremalnie. Uszy Płotki powędrowały do tyłu. Życzył niegdyś jej tego zdegradowania, skoro sobie nie radziła… ale nie życzył jej, psia mać, śmierci.
Może ten żałosny ciąg śmierci w Klanie Rzeki musiał się skończyć z nią.
Wziął głęboki wdech i ruszył już nieco spokojniej do centrum obozu. Przysiadł, ale nie żegnał się z kocicą, bo nie miał dla niej żadnych głębszych słów… a i tak była martwa. Nie usłyszałaby żadnego z pożegnań, które mówili jej niektórzy dookoła. Hmph.

_________________

in a back alley dumpster, carelessly,
my childhood backpack was thrown away
since   when   did   i  get  into   the  habit
of worrying about my surroundings,

even as i smiled?

Re: Pogrzeb Porannej Zorzy
Pon 12 Gru - 16:43
Śpiewający Raniuszek
Śpiewający Raniuszek
Grupa : Klan Rzeki
Płeć : kotka
Księżyce : 20 ks
Matka : Dym [*]
Ojciec : Maciek
Mistrz : Migocząca Iskra
Wygląd : Niskiego wzrostu, czarna dymna szylkretka z bielą, o długiej puchatej sierści i na pewno nie prostych wąsach. Kremowe plamy objęły jej pysk, część łap, a ostrzejszy rudy osiedlił się również w małej ilości na plecach. Szarość natomiast, zagęściła się na szyi, brzuchu - przechodząca wyżej, na boki, oraz na ogonie. Biel obejmuje małą część pyska, przednią część szyi palce u przednich łap, oraz większą część tylnych. Posiada spłaszczony pyszczek i szaro-zielonkawe oczęta.
Multikonta : Pył, Żywica, Jarzębina[nkt], Jaśmin [*]
Liczba postów : 370
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t1300-raniuszek
Wołanie Krzywej Gwiazdy. Skoro przywódca zwoływał zebranie, to nie mogło się chyba stać nic związanego ze śmiercią? Śpiewka na tyle przyzwyczaiła się do zwoływania pogrzebów przez inne koty, że teraz po prostu nie widziała Gwiazdki w tej roli. A tu proszę, taka niespodzianka. Zamiast jakiegoś mianowania na wojowników, dojrzała martwe ciało... byłej medyczki. Czoło szylkretowej zmarszczyło się lekko, jakby w drgnięciu, a sama kotka w milczeniu, jak to zwykle miała w zwyczaju, usiadła sobie jakoś obok, nie za blisko nie za daleko, patrząc w jasną sierść, która teraz okalała sztywne ciało. Kotka nie widziała w tym zbytnio sensu. Co się stało? Przecież od łapy się nie umiera, ani od kilku słów jakiejś matki z kijem w zadzie, zarzucającej brak potrzebnych ziół w składziku, co w sumie było prawdą. Może sama sobie w tym pomogła w akcie desperacji? Wątpiła, by wypytanie o to Orlego Krzyku cokolwiek w sprawie zmieniło, patrząc na to, że starzec oprócz żerowania na reszcie klanu jedyne co to narzekał, spał i umierał. Chociaż w sumie czy Śpiewka postąpiłaby inaczej? Powolne czekanie na śmierć raczej nie było w jej stylu, szczególnie jeśli zostałaby pozbawiona ważnego dla niej stanowiska. Tak czy inaczej siedziała w ciszy, czekając najpewniej na zakończenie pogrzebu. Śmiesznie, że z trzech możliwych medyków uchował się tylko jeden.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Re: Pogrzeb Porannej Zorzy
Pon 12 Gru - 19:34
Re: Pogrzeb Porannej Zorzy
Pon 12 Gru - 20:25
Ryczący Niedźwiedź
Ryczący Niedźwiedź
Grupa : Klan Rzeki
Płeć : inna (zapach kotki)
Księżyce : 39 (VII)
Matka : Suchy Nos [npc]
Ojciec : Kruchy Pazur [npc]
Mistrz : Motyli Blask, Krzywa Gwiazda, Połyskująca Tafla
Wygląd : krótkowłosy, średniego wzrostu, czarny szylkret z rudymi plamami w tygrysie pręgi, zielone oczy z żółtą obwódką wokół tęczówki. Ma drobne białe znaczenia na przednich łapach.
Multikonta : Róg [pnk] Słoneczna Łapa [krz] || Zawilcowa Łąka, Ważkowa Łapa, Kukurydzowa Łapa [gk], Robak, Kasztan [pwł], Stokrotkowa Łapa [npc]
Autor avatara : Langlife816
Liczba postów : 790
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t1177-ryk#16920
Ryk wróciła do Klanu po wycieczce po nowe imię i można było się łudzić, że wszystko będzie fajnie... na parę dni. Głos zabrał Krzywa Gwiazda, który mógł równie dobrze zwoływać ceremonię na wojownika jakiegoś terminatora, ale to nie był ten przypadek, gdy ktoś miał być mianowany.
Trup. Właśnie on ukazał się oczom Ryczącego Niedźwiedzia. Nie byle jaki bo Porannej Zorzy. Widząc to, szylkretka spięła nos w wściekłym wręcz wyrazie pyska. O cholerę tutaj w ogóle chodziło? CO jej się stało niby? Czy nie tego ku*wa chciała, śmierdząc lenistwem w lecznicy? Być w straszyźnie? Nic nie robić i cuchnąć dalej narzekając na łapę? Ktoś ją zabił? Nie było widocznych ataku, ran, czy czegokolwiek. Wyglądała jak malutki aniołeczek, który zdechł ze starości. DOBRE MI SOBIE. Nie miała nawet 100 księżycy.
Słysząc żałosne, absurdalne słowa Ptaku, posłała jej wściekły wzrok. Co ona ku*wa pie*doli. To był POGRZEB DO CHUJA. Machnęła ogonem patrząc prosto w lica kocięcia.
- Idź do kociarni, jeśli nie umiesz zachowywać się jak należy na pogrzebie obrażając kogoś, kto właśnie zmarł, albo sama cię tam zaniosę.
Może i brzmiała ostro. Ale takiego zachowania nie dało się tolerować. Trzepnęła jeszcze z dwa razy kitą i zwróciła swój wzrok na Krzywą Gwiazdę. Bardziej interesowały ją inne kwestie niż bezczelność kociąt, które mogłaby zagryźć jednym ruchem szczęki.
- Co się wydarzyło? Czemu... ona nie żyje Krzywa Gwiazdo?
Zdawało się, że czuła jakiś zapach medykamentu. Nie miała go jednak na pewno w składziku. Możliwe, że była to trucizna. Kwiecista. Ale nie miała obejścia z trutkami. Krzywa Gwiazda powinien za to najlepiej wiedzieć co się stało. Nie dało się ukryć, że Ryk była... wściekła. Nie wiedziała jednak póki co na kogo. Czy na Poranną Zorzę, czy Krzywą Gwiazdę, Ptaka... a może na siebie. Ale była bardzo zła. Bardziej zdenerwowana niż smutna w tym momencie.

_________________
po stromych miotam się urwiskach,
złotówki mi kaleczą ręce,
czuję się jak najtańsza dz*wka,
jakby mi ktoś narzygał w serce.

sączą się noce i godziny,
prosto stąd do nieskończoności,
życie ruchome, koleiny
stoją na drodze do wieczności

Re: Pogrzeb Porannej Zorzy
Pon 12 Gru - 23:17
Trzcinowy Brzeg
Trzcinowy Brzeg
Grupa : Klan Rzeki
Płeć : kocur
Księżyce : 55 [III]
Matka : Suchy Nos
Ojciec : Kruchy Pazur
Mistrz : Migocząca Iskra
Wygląd : Praktycznie całkowicie rudy kocur o pręgowaniu klasycznym. Wokół oczek i pyszczka ma nieco jaśniejszą sierść. Jeśli chodzi o nierude miejsca, to są to: biała plamka na pyszczku koło noska, na brodzie łącząca się z tą na piersi, jedna między przednimi łapkami, druga między tylnymi, oraz na przednich łapach białe paluszki, a na tylnych znaczenia z tyłu do pięty, a z przodu nieco krótsze. Sierść krótka, oczy pomarańczowo-żółte.
Multikonta : Rwący Strumień, Zamglone Jezioro [KG]
Liczba postów : 294
Wojownik
https://starlight.forumpolish.com/t1267-trzcina
Przyszedł i Trzcinowa Łapa, niepewnie wystawiając najpierw pysk z legowiska terminatorów, a widząc, co się dzieje w centrum, niepewnie stawiając kroki do przodu. Trzymał się na razie na uboczu, nie będąc pewnym jak powinien do końca zareagować. Nie miał doświadczenia z pogrzebami, wiele udało mu się ominąć, przez co serce mu krwawiło, biorąc pod uwagę, że ominęło go ostatnie pożegnanie z Psem, czy Listkiem... ale tym razem był tu, na miejscu, wielkimi oczami przyglądając się Porannej Zorzy leżącej pod Omszoną Skałą.
Nagle znikąd pojawiła się Ptak, na której słowa omal się nie zapowietrzył, ale nim zdołał przetworzyć to, jak bezczelnie się odezwała na temat zmarłej medyczki, której wiele zawdzięczali, odparsknęła jej Rycząca Łapa. Na miękkich nieco łapach skierował się w stronę tej drugiej. Sam chętnie powiedziałby białej kotce, że nie tak powinno się mówić o kotach, które przeszły do Gwiezdnego Klanu, ale jak sama słusznie zauważyła kiedyś, był tchórzem. Śmierdzącym tchórzem, więc bał się tak po prostu do niej odezwać. A nie chciał do niej szeptać przy innych kotach.
Podszedł do siostry, stając obok niej. Nie był pewien, czy powinien ją pocieszyć, czy nie, czy życzyła sobie tego właśnie teraz, ale oparł się lekko barkiem o jej bark w niemym pokazaniu jej, że jak coś to jest obok. Nie spodziewał się po niej słabości. Była ostatnim kotem, po którym by się tego spodziewał, acz... na pewno musiało jej być z tym w jakiś sposób ciężko. Była jej mistrzynią, pomocą, ostoją, a nagle... została bez niczego, jako jedyny medyk.
Re: Pogrzeb Porannej Zorzy
Wto 13 Gru - 20:11
Nocna Łapa
Nocna Łapa
Grupa : Samotnicy
Płeć : inna (zapach kocura)
Księżyce : 15 / k. maja
Matka : powracające zimno / npc
Ojciec : orli krzyk* / npc
Mistrz : i małgorzata (suchy nos)
Wygląd : przeciętnej budowy wysoki kot z długowłosym, niebieskim futrem o pręgowaniu ticked i białymi plamami: na pysku po kości jarzmowe ze strzałką między brwiami, na kryzie i podbrzuszu oraz w formie nieregularnych skarpet na kończynach. przypływ ma trójkątny, dość wąski łeb z prostym stopem nosa, różowy nosek i zaokrąglone na czubku uszy z pędzelkami. oczy głęboko niebieskie o zielonkawym odcieniu, stopniowo zmieniające się do ciemnego brązu przy źrenicy.
Multikonta : rumianek (kw), ruta (s), wilk (pnk) / wawrzyn (m)
Autor avatara : phylg (flickr)
Liczba postów : 92
Terminator
https://starlight.forumpolish.com/t1626-przyplyw#36368
Nie po raz pierwszy zdarzyło się, że bawiąc się w najlepsze rozkojarzył go głos wołający spod Omszonej Skały — pokusa motywowana ciekawością kocięcia zawsze była karana widokiem martwego ciała.
Czemu przyszło mu się urodzić tutaj, w takim klanie?
Stanął, jak słup soli, zatrzymany w obserwacji sceny przed nim. Martwa Poranna Zorza, łkający Krzywa Gwiazda, Ptak, ha, najwyraźniej opętany gorzej od jego matki!, wygłaszający zdehumanizowane, desperackie tezy godne kota na skraju śmierci głodowej, aniżeli członka wspólnoty! Ryczący, już, Niedźwiedź wcieliła w jej fizjonomię ducha własnego imienia, przestrzeń wypełnił jej warkot… a Przypływ nie wiedział, co miał zrobić.
Gorzki, bijący wstyd zdawał się tworzyć błonę mu w przełyku. Dlaczego czuł się źle, przecież śmierć była częścią życia, nieprzyjemni osobnicy również; dlaczego więc Przypływ czuł parcie na oczy i to, jak mu się szklą?
Spowolnionym krokiem podszedł do futra, które było mu już bliskie w tego typu sytuacji; usiadła bowiem blisko znakomicie rudego futra Płotki i mruknął:
– Dlaczego wszystko jest tak…
Nie dała rady dokończyć. Zamilkła.

_________________
as black as the night can get, everything is safer now
there's always a way to forget once you learn to find a way how
in the blur of serenity
in the blur of serenity
where did everything get lost?
the flowers of naivete
buried in a layer of frost

Re: Pogrzeb Porannej Zorzy
Sro 14 Gru - 12:00
Spadająca Łapa
Spadająca Łapa
Grupa : Klan Rzeki
Płeć : kocur
Księżyce : 7 księżycy [I]
Matka : Powracające Zimno [NPC]
Ojciec : Orli Krzyk [NPC]
Mistrz : Sowi Zmierzch
Wygląd : przeciętna budowa, zielone oczy, długowłosy, niebieski z bielą [krótkie skarpetki; plama między tylnymi łapami; plama między przednimi łapami; plama na piersi i podgardlu, wchodząca na lewą stronę pyszczka do lewego oka; kropka między brwiami]
Multikonta : Piórko
Autor avatara : https://instagram.com/fluffysilje/
Liczba postów : 73
Nieaktywny
https://starlight.forumpolish.com/t1623-lisc#36302
  Przychodziły kolejne koty, w których natychmiast poznał Płotkową Łapę. Na jego widok uszka kociaka uniosły się nieco do przodu, ale nic nie mówił, odprowadził go tylko wzrokiem na miejsce, które rudzielec sobie wybrał. Przez moment zastanawiało go, co dokładnie wyraża pysk kocura. Przygnębienie? Obojętność? Coś pomiędzy? Nie pożegnał się z Zorzą, więc może bardziej to drugie.
  Kolejna kocica nie przykuła na dłużej jego uwagi, niewiele mieli ze sobą do czynienia, a za moment pojawiła się Ptak... Liść aż uniósł się nieznacznie, powoli do siadu, słysząc jej słowa. To... to miało sens, ale czy Zorza była nieprzydatna? Na swój sposób chyba tak, ale z drugiej strony... nie chciałby tego usłyszeć, gdyby się zestarzał. Może nie powinien tego robić.
  — Ptaś... — rzucił cicho i z wahaniem. Choć było to kocięce zdrobnienie, to lubił go używać nadal, brzmiało tak ciepło.
  A potem pojawiła się Rycząca Łapa, znaczy Niedźwiedź wraz ze swoją wściekłością. Nie dziwiło go to. W końcu Zorza była jej mentorką, nawet jeśli nienajlepszą, to nadal jej. Groźba szylkretki brzmiała konkretnie, a Liść poświęcił jeszcze moment na rozejrzenie się za Powracającym Zimnem. Z pewnością wkrótce się pojawi, jeśli nie odeszła daleko.
  Szary podszedł do ptaka, niejako odgradzając sobą od Niedźwiedzia i Gwiazdy, trącił ją nosem.
  — Chodź, posiedzimy razem — rzucił cicho do siostry, popychając ją łebkiem trochę na bok zgromadzonych, żeby ci stracili nią zainteresowanie. Jeśli biała dała się odciągnąć, to wybrał miejsce niedaleko Płotkowej Łapy.
  Nie bardzo zważał na inne koty, skupiając się na Ptaku i tym, żeby mu nie uciekła, aż zjawił się Przypływ. Szary obejrzał się za nim, stawiając uszy na ciche słowa i zaraz kładąc je z powrotem. Miał rację. Wszystko było tak... nie tak. Ale nie umiał odpowiedzieć na to pytanie, zerknął tylko na Ptaka, tak dla pewności, że ta nie walnie znowu niczego głupiego.
Re: Pogrzeb Porannej Zorzy
Sro 14 Gru - 13:51
Szprotkowa Łapa
Szprotkowa Łapa
Grupa : Klan Rzeki
Płeć : kotka
Księżyce : 7 [I]
Matka : Powracające Zimno
Ojciec : Orli Krzyk
Wygląd : Szprotka to kotka delikatnej i smukłej budowy, o długim, burym futrze pręgowanym klasycznie, z bielą na łapach, kryzie oraz pysku. Centrum okrągłego pyszczka koteczki stanowi parka niebieskich oczu, które z czasem przybiorą zielony odcień.
Multikonta : Możylinkowa Łapa
Liczba postów : 18
Nieaktywny
https://starlight.forumpolish.com/t1632-szprotka
A cóż to? Uszy Szprotki drgnęły lekko pod wpływem docierającego do nich wołania Krzywej Gwiazdy, a ona sama wzdrygnęła się podnosząc na proste łapy. Nim jednak całkowicie oderwała się od zabawy, której poświęciła ostatnie kilkanaście minut zdążyło minąć dobrych kilka chwil podczas których jakaś część klanu zebrała się już pod Omszoną Skałą. W końcu wynurzyła się z Gniazda, lecz widok który zastała nie był tym na który była przygotowana. Spodziewała się raczej... ceremonii, a nie leżącego pod skałą nieruchomego ciała. Bo przecież ostatnio był pogrzeb, to chyba teraz czas na ceremonię prawda..? No. Jak widać nie do końca było tak jak sobie to w głowie ułożyła. Jej pogodna mina momentalnie zrzedła i już nie była taka uchachana jak przed kilkoma sekundami. Mimo swojego delikatnego zmieszania postawiła te kilka kroków dalej, aby dołączyć do reszty zebranych. Nie wiedząc co więcej ze sobą zrobić po prostu zasiadła w bezruchu rozglądając się po innych, jakby niemo liczyła że ktoś najzwyczajniej w świecie powie jej co dalej ma się stać.
Re: Pogrzeb Porannej Zorzy
Nie 18 Gru - 14:53
Migocząca Iskra
Migocząca Iskra
Grupa : Klan Rzeki
Płeć : kotka
Księżyce : 77 (luty '23)
Matka : Leśna Ścieżka [npc] (*)
Ojciec : Lamparcie Gardło [npc] (*)
Mistrz : Wieczorna Mgła [npc] (*)
Partner : girlbossowanie
Wygląd : długie łapy, smukłe, atletyczne ciało; głowa w kształcie trójkątnego klina, prosty nos w jednej linii z czołem, duże, szeroko rozstawione uszy; krótka sierść, w większości jasnokremowa, a łapy, pysk, uszy i ogon czekoladowe; jaśniejszy czekoladowy nalot na grzbiecie i bokach; niebieskie oczy
Multikonta : Orzechowy Cień; Wieczorna Rosa; Echo
Liczba postów : 852
Nieaktywny
https://starlight.forumpolish.com/t682-iskra
Wchodzę do obozu… idealnie, zdaje się, na pogrzeb. Szybkie przeskanowanie wzrokiem otoczenia mówi mi wszystko, co muszę wiedzieć. Ach, Poranna Zorza. Bardzo, ku*wa, wygodnie z jej strony, umrzeć zaraz po tym, jak nie była w stanie się zdobyć na jakiekolwiek słowo wyjaśnienia czy przeprosiny, jak została zdegradowana, jak ktoś inny wytrenował jej terminatorkę. Wyprostowana, zostaję w bezruchu na uboczu obozu, czekając na słowa Krzywej Gwiazdy, licząc na to, że dowiem się więcej na temat tej nagłej śmierci.

_________________

you walk off wearin' your disguise
never give me something and


don't think twice

and I told you all the things I would do
but does it matter when you
chase after pleasure you can't have?

now look where you ended up at

Re: Pogrzeb Porannej Zorzy
Pon 19 Gru - 12:34
Krzywowąsy
Krzywowąsy
Grupa : Klan Rzeki
Płeć : kocur
Księżyce : 124 ks | lipiec
Matka : Jarzębina (NPC) [*] | Mokry Nos (NPC) [*]
Ojciec : Kaczor (NPC) [*]
Mistrz : Lepki Muł (NPC) [*]
Partner : Różany Płatek (NPC) [*]
Wygląd : wysoki; szczupły kot o delikatniejszej niż przeciętny kocur budowie ciała, aczkolwiek posiadający widocznie zarysowane mięśnie. Jego ciało pokryte jest w większości krótką, białą i kędzierzawą sierścią. Jedynie pomiędzy uszami (uszy również), ogonie czy pojedynczych miejscach na ciele (grzbiet, wewnętrzna strona przedniej prawej i tylnej łapy) widoczne są bure, tygrysio pręgowane plamy. Blizny ma na lewej łopatce, tylnej lewej łapie (ślad po ugryzieniu szczura) i lekko wyszczerbione ucho. Porusza się skocznym krokiem, czasem kuleje. [więcej w KP]
Multikonta : Wierzbowy Puch, Tafla, Szerszeniowa Łapa
Autor avatara : @enzo_und_remy
Liczba postów : 782
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t795-krzywowasy#7026
Koty zbierały się powoli, nawet bardzo powoli. Jednak czy byłem zaskoczony? Nie. Zdążyłem się już do tego przyzwyczaić jakkolwiek okropnie by to nie brzmiało. Zastygłem w bezruchu i dopiero słowa Sowiej Łapy, który do mnie podszedł, wyrwały mnie z letargu. Wzdrygnąłem się delikatnie i poruszyłem barkami, chcąc rozruszać boleśnie napięte mięśnie, które dopiero teraz poczułem. Westchnąłem, unosząc się nieco na łapach; ból pozostał taki sam pomimo wybudzenia, ale jednak obecność terminatora nieco mnie otrzeźwiła. Zerknąłem w jego stronę i posłałem słaby, smętny uśmiech, pogodnie mrugając w niemym "dziękuje", jednak nic nie odpowiedziałem, wracając spojrzeniem na futro Porannej Zorzy, mrużąc przy tym ślepia. Dlaczego odeszła akurat teraz? Co było tego powodem? Czy sama doprowadziła do tego, że Gwiezdny Klan zabrał ją tak szybko, a może wykończyło ją coś wewnętrznego? Intensywny zapach maku jaki czułem wokół niej w legowisku starszyzny nie dawał mi spokoju, ale jakoś nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że popełniła samo- Słucham? Jak tylko usłyszałem donośne, nieco piskliwe słowa, przeniosłem swoje spojrzenie na kociaka, który je z siebie wydobył. Młoda Ptak, której ślepia były utkwione prosto we mnie wypowiedziała coś, czego kompletnie się nie spodziewałem. Może to i dobrze? Więcej jedzenia dla... przydatnych? Skąd to kocię wzięło tak dziwaczne przekonania i to w tak młodym wieku? Wątpiłem, by Powracające Zimno wpajała swoim kociętom tak radykalny pogląd na klan. Zmarszczyłem brwi, wbijając karcące spojrzenie prosto w białą kotkę, jednak nim zdążyłem się odezwać, ubiegła mnie Ryczący Niedźwiedź, która upomniała kotkę i zadała mi pytanie. No tak, w końcu musiał nadejść czas na to. Odchrząknąłem cicho i wyprostowałem się, poruszając delikatnie łysawą końcówką ogona. Widziałem, że Liść starał się odsunąć swoją siostrę na bok, jednak to niewiele zmieniało. Zerknąłem po obecnych na pogrzebie i wyłapałem pomiędzy nimi sylwetkę Migoczącej Iskry i Śpiewającego Raniuszka, ale i Ćmiej Łapy z Suchym Nosem.
— Ptaku. — zwróciłem się do białej kotki surowym tonem. — Nie wiem skąd wziął ci się taki pogląd, jednak jest on błędny i mówienie czegoś takiego jest wyrazem ogromnego braku szacunku w stronę zmarłej, jak i wobec innych tu obecnych. — odparłem, przeskakując spojrzeniem na dwie wcześniej dostrzeżone kocice. — Świergoczący Raniuszku, Ćmia Łapo, zabierzcie stąd wszystkie kocięta i zaprowadźcie je do Gniazda. — mój głos był zdecydowany i twardy; skoro Ptak nie potrafiła się zachować, resztę pogrzebu spędzi w kociarni, a wraz z nią wszystkie inne obecne tu kocięta, bo doprawdy, nie chciałem kolejnych szopek. Gdy Raniuszek i Ćma uporały się z kociętami, ponownie odchrząknąłem i zerknąłem najpierw na Ryk, a przez głowę przechodziło mi wiele dziwnych myśli. Mówić prawdę czy skłamać? Obronić tym samym dumę Porannej Zorzy, czy powiedzieć to, co faktycznie sam wywnioskowałem? Poczułem rosnący ból w gardle. Co miałem zrobić?
— Gdy przyszedłem odwiedzić Orli Krzyk, Poranna Zorza była już martwa. — miauknąłem wyraźnie, by każdy z obecnych miał szansę mnie usłyszeć, chociaż głównie swoje spojrzenie kierowałem na Ryk. — Musiała odejść we śnie, towarzyszył jej silny zapach jakiegoś zioła, być może umyślnie lub nie, zażyła go zbyt wiele by ulżyć sobie w tylko sobie znanej chorobie. To jedyne co sam wywnioskowałem. — jeżeli kocica faktycznie popełniła samobójstwo, chciałbym wiedzieć dlaczego. Czy to przez łapę? Ból po degradacji? Zawód nad własną postawą, albo faktycznie chorowała, ale nikomu o tym nie powiedziała? Mimo chęci zrozumienia jej czynu, czułem złość; wybrała najwygodniejszą z opcji. Nawet nie próbowała ze mną porozmawiać, zrozumiałbym gdyby tylko mi cokolwiek powiedziała! Zacisnąłem lekko zęby i trzepnąłem uchem. — Cokolwiek było przyczyną jej śmierci, teraz nie jest ważne. Nie chce słyszeć żadnych, równie idiotycznych stwierdzeń co te wypowiedziane przez kocię. Teraz jest czas na żałobę. Pomimo wielu błędów, które Poranna Zorza popełniał, zasługuje na spokojny i godny pogrzeb. — huknąłem twardo, po czym jeszcze chwilę spędziłem przy ciele w kompletnej ciszy, a gdy przyszła na to pora; wraz z innymi chętnymi, zakopałem ciało kocicy w odpowiednim miejscu. To był koniec pewnego etapu, a jakiś kawałek mnie został zakopany wraz z ciałem Porannej Zorzy; niech to się już skończy.

/zt
Re: Pogrzeb Porannej Zorzy
Pon 19 Gru - 12:45
Spadająca Łapa
Spadająca Łapa
Grupa : Klan Rzeki
Płeć : kocur
Księżyce : 7 księżycy [I]
Matka : Powracające Zimno [NPC]
Ojciec : Orli Krzyk [NPC]
Mistrz : Sowi Zmierzch
Wygląd : przeciętna budowa, zielone oczy, długowłosy, niebieski z bielą [krótkie skarpetki; plama między tylnymi łapami; plama między przednimi łapami; plama na piersi i podgardlu, wchodząca na lewą stronę pyszczka do lewego oka; kropka między brwiami]
Multikonta : Piórko
Autor avatara : https://instagram.com/fluffysilje/
Liczba postów : 73
Nieaktywny
https://starlight.forumpolish.com/t1623-lisc#36302
  Udało mu się odciągnąć Ptaka z centrum pogrzebu i chyba uwagi... chyba, bo koty dalej obracały na nią łby i rzucały nieprzyjemne spojrzenia. Albo takie pełne szoku. Szaremu wcale się to nie podobało. Może i biała nie rzuciła najlepszego komentarza, ale Liść miał wrażenie, że są dwulicowe. Przecież same nie lubiły Zorzy, oskarżały ją o wiele, przypominały, że nie wykonuje obowiązków.
  Wbił wzrok w ziemię przed swoimi łapami, słuchając tego, co jeszcze mieli do powiedzenia. Nie było tego zbyt wiele. Nie o Zorzy, bo nie dziwiły go reprymendy w stronę Ptaka. A reszty... Właściwie to nigdy nie było wiele, chyba że pojawiały się jakieś problemy. No właśnie, jak i teraz. Problemy z żywymi, oczywiście, pogrzeby zawsze były ciche. Martwym nikt nie miał nic do powiedzenia.
  Po decyzji Krzywej Gwiazdy Liść po prostu wstał i trącił Ptaka nosem. Nie zamierzał czekać, jak ktoś go weźmie, nie był głuchy, nie miał zamiaru ciągnąć jakichś dodatkowych kłótni. Cokolwiek mieliby tu powiedzieć, pewnie się dowie później, albo i się nie dowie, jak zwykle. Przecież z kociakami się nie rozmawia na dorosłe tematy, oh, jak jego to czasem irytowało... W każdym razie, chude szare łapki szły uparcie za wzrokiem wbitym w ziemię, na pamięć wyrytą ścieżką do kociarni.

z.t.
Re: Pogrzeb Porannej Zorzy
Pon 19 Gru - 17:26
Śpiewający Raniuszek
Śpiewający Raniuszek
Grupa : Klan Rzeki
Płeć : kotka
Księżyce : 20 ks
Matka : Dym [*]
Ojciec : Maciek
Mistrz : Migocząca Iskra
Wygląd : Niskiego wzrostu, czarna dymna szylkretka z bielą, o długiej puchatej sierści i na pewno nie prostych wąsach. Kremowe plamy objęły jej pysk, część łap, a ostrzejszy rudy osiedlił się również w małej ilości na plecach. Szarość natomiast, zagęściła się na szyi, brzuchu - przechodząca wyżej, na boki, oraz na ogonie. Biel obejmuje małą część pyska, przednią część szyi palce u przednich łap, oraz większą część tylnych. Posiada spłaszczony pyszczek i szaro-zielonkawe oczęta.
Multikonta : Pył, Żywica, Jarzębina[nkt], Jaśmin [*]
Liczba postów : 370
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t1300-raniuszek
Zdawało się, że będzie to tak samo zwykły i nudny pogrzeb jak każdy inny, ale nie. Nie tym razem, bowiem wszystko to urozmaicił pewna mała osobowość. Raniuszek nawet nie musząc udawać zaskoczenia, patrzyła w stronę Ptak, po chwili unosząc na moment czoło. Jaka idiotka.
Nawet, jeśli Śpiewka zgadzała się ze słowami młodej, to na wszystkie gwiazdy, czy ona miała pszczoły zamiast mózgu, by powiedzieć to oficjalnie, przy wszystkich, głośno, i do tego NA POGRZEBIE. Jeszcze jakby to był jakiś losowy randomowy kot, typu.. hmm... Powiedzmy taki Orli Krzyk, który wprosił się od razu do starszyzny. Ale nie. To była była medyczka. Co prawda ostatnimi czasy jedyne co robiła to chyba leżała do góry brzuchem, ale jednak. Takich rzeczy, się głośno, nie mówi.
Po wypowiedzi Ryk spodziewała się więcej emocji, więc jedyne z czym pozostała, to lekki niedosyt, który nie trwał jednak długo. Co prawda nie naprawiła go Migocząca Iskra, po której też spodziewała się jakiejś odezwy, ale za to sam przywódca. Na dźwięk swojego imienia nastawiła sztywno uszy, czując jak w żołądku bulgota jej satysfakcja. Miała pełne prawo do wywalenia stąd tego jednego, konkretnego szczyla. O jak dobrze. Co prawda już wcześniej się zastanawiała czy to zrobić, jednak teraz miała pełne pozwolenie! Los jakby sam się do niej uśmiechnął. Może przy okazji uda jej się rzucić w stronę Zimna by pilnowała lepiej swoich pokrak? Bądź co bądź znów zebrało ich się tu całkiem sporo. Zerknęła kątem oka na jednego z kociąt, które zaczęło się posłusznie samo kierować tam, gdzie powinno, więc to jedno miała z głowy. Ale interesowało ją jeszcze jedno, konkretne. Podeszła do Ptaka i bezceremonialnie chwyciła ją za skórę na karku, ignorując przy tym jakiekolwiek możliwe protesty od strony kotki. Ciekawe czy jej ego na tym bardzo ucierpi. Ha! Miała nadzieję, że tak. Sprawdziła jeszcze jak tam sobie radzi Ćmia Łapa i jeśli nie było żadnych problemów z resztą kociąt, skierowała się w stronę Nory, rzucając przy tym wszystko mówiące spojrzenie w stronę Sowy. Na miejscu również bezceremonialnie odłożyła szczyla na mech, chociaż lepszym byłoby określenie: upuściła z bezpiecznej odległości. Tym bardziej bezpiecznej, że ona sama była karłem, więc za daleko to biała kulka polecieć nie mogła. Trudno było stwierdzić, czy kaszojady będą chciały jeszcze wybiegać czy nie, więc usiadła sobie na wejściu do kociarnii i dopiero kiedy ciało Porannej Zorzy zostało wyprowadzone, wstała z miejsca. Powinni mieć jakieś matki do pilnowania, albo krzewy kolczaste, bo nie miała ochoty latać za każdym napotkanym kocięciem, nie wiedzącym gdzie jego miejsce.

[zt]
The author of this message was banned from the forum - See the message
Re: Pogrzeb Porannej Zorzy
Pon 19 Gru - 20:19
Re: Pogrzeb Porannej Zorzy
Wto 20 Gru - 14:57
Płotkowy Potok
Płotkowy Potok
Grupa : Klan Rzeki
Płeć : inna (zapach kocura)
Księżyce : 20 (luty)
Matka : Zakwitająca Jabłoń
Ojciec : Kijankowy Ogon
Mistrz : Śpiewający Raniuszek
Wygląd : Kot o smukłej budowie; futro jest krótkie i rude z ciemniejszymi pręgami, które widać na pysku, łapach i ogonie, za to wzdłuż grzbietu idzie jedna pręga, która zdaje się "wtapiać" w jaśniejszy kolor, im bliżej brzucha. Oczy ma jasnoniebieskie.
Multikonta : Zaćmione Słońce, Rozgwieżdżona Łapa, Zawilcowa Łapa
Autor avatara : kuroki fuminori
Liczba postów : 261
Wojownik
https://starlight.forumpolish.com/t1447-plotka#28357
Ale chociaż problem zniknął, zdawałoby się, to Klan Rzeki nigdy nie zawodził go w byciu problematycznym. Nie rozumiał: naprawdę, nie rozumiał, czy właśnie tego uczyła Powracające Zimno swoich dzieci? Jeśli nie ona, to kto? Był świadomy, że umysł kocięcia działa inaczej, niż kota dorosłego, i z pewnych rzeczy może wynieść zbyt pochopne wnioski, ale przecież każde kocię powinno nauczone być podstaw jakiejś… empatii i kultury, a nie widać było tego po białej Ptak.
Więc Ryczący Niedźwiedź wzięła się za dyscyplinę, zanim mógł zrobić to ktokolwiek inny. Nie szczędziła w słowach, chociaż mówiła do jeszcze małego stworzonka, i rudy jednocześnie widział w tym coś szkodliwego i coś potrzebnego. Czemu? Kiedy skończyła się jego cierpliwość i wyrozumiałość, którą chciał wykazywać się przy rodzeństwie? Zniknęła przy Świetliku? …Dlaczego każdy kociak nie był jak on, jak Szepcik, jak Śliwka, jak Truskawka?
Może nie każdy, ale niektóre. Poddreptało do niego znajome, niebieskie futerko, ruszając się powoli, a gdy usiadło koło niego i nie dokończyło swojego uzasadnionego pytania, Płotka poczuł w gardle gulę.
Przypływ… — mruknął, nie myśląc o tym zbyt wiele, ale nie potrafił odpowiedzieć. Dlaczego wszystko jest takie zjebane, dlaczego nie mogą mieć normalniejszych księżyców - czy inne klany też miały takie problemy? Chciał powiedzieć kocurkowi, że będzie dobrze, że to przejdzie, by ten mógł spokojnie żyć i nie martwić się takimi głupotami, ale… co jeśli nie? Nie potrafił zebrać się na kłamstwo, nawet to zabarwione bielą; co jeśli będzie tylko gorzej? Powinien być oparciem, ale… przygryzł wargę. — nie wiem — mruknął zrezygnowany, swoim ogonem otulając jedynie Przypływ, chcąc dodać jakiejkolwiek otuchy.
Lecz zaraz po tym Krzywa Gwiazda nakazał, by wszystkie kocięta zostały zabrane do kociarni… i była to jak najbardziej decyzja słuszna i uzasadniona; chyba nie powinny na to patrzeć. Pacnął Przypływ nosem na pożegnanie.
We śnie… tak, jak myślał. Cóż, nieważne. Stało się. Odwrócił wzrok od centrum pogrzebu, a gdy ten skończył się, ruszył z wiewiórką do kociarni, by może posiłkiem i krótką rozmową, zabawą, poprawić humory Przypływowi i jego rodzeństwu.

zt

_________________

in a back alley dumpster, carelessly,
my childhood backpack was thrown away
since   when   did   i  get  into   the  habit
of worrying about my surroundings,

even as i smiled?

Re: Pogrzeb Porannej Zorzy
Wto 20 Gru - 20:45
Ryczący Niedźwiedź
Ryczący Niedźwiedź
Grupa : Klan Rzeki
Płeć : inna (zapach kotki)
Księżyce : 39 (VII)
Matka : Suchy Nos [npc]
Ojciec : Kruchy Pazur [npc]
Mistrz : Motyli Blask, Krzywa Gwiazda, Połyskująca Tafla
Wygląd : krótkowłosy, średniego wzrostu, czarny szylkret z rudymi plamami w tygrysie pręgi, zielone oczy z żółtą obwódką wokół tęczówki. Ma drobne białe znaczenia na przednich łapach.
Multikonta : Róg [pnk] Słoneczna Łapa [krz] || Zawilcowa Łąka, Ważkowa Łapa, Kukurydzowa Łapa [gk], Robak, Kasztan [pwł], Stokrotkowa Łapa [npc]
Autor avatara : Langlife816
Liczba postów : 790
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t1177-ryk#16920
Jaja jak berety można by powiedzieć co? No jasne. W końcu to Klan Rzeki. Jej ukochany Klan, który dał jej i rodzinie dach nad głową. Ale taki dziurawy jak sito. Żeby jej lało na łeb cały czas. Próbowała ochłonąć, ale pojąć nie potrafiła dlaczego kocię się tak zachowywało. Przecież Zimno nie jest aż taka by wpajać kociętom takie gówna. Absurd. Młodzież i dzieci miały w tym momencie mniej wyczucia i kultury od niej. Szokujące.
Krzywa Gwiazda również kazał zanieść kocięta do kociarni. No i ku*wa słusznie, od dawna nie powinno być na grzebaniu trupów. Chociaż myśli o tym ta, co na pogrzebie była jako kociak.
A, gdy dzieci były ciągnięte do Gniazda i piszczały jeszcze coś pod nosem, Krzywa Gwiazda raczył wytłumaczyć CO tutaj tak właściwie miało miejsce. Czyli się zatruła. Cóż za cudowna myśl pojawiła się w TEJ TĘPEJ, PUSTEJ GŁOWIE KOCICY, KTÓRĄ KIEDYŚ RYK PODZIWIAŁA. Cóż za żałosna myśl, że ten kot mógł być kiedyś jej autorytetem. Absolutna gorycz i rozczarowanie samą sobą. Nawet nie Zorzą. Miała w dupie Zorzę. Zacisnęła zęby powstrzymując parchnięcie. Porażka. Największa w jej życiu społecznym. Jakże mało barwnym życiu społecznym. Dopytała się Krzywej Gwiazdy, czy niczego z ziela nie pozostało w legowisku starszyzny, ale zostawiła to póki co w spokoju.
- Dobra nie ma co, idźmy ją już zakopany - powiedziała, gdy już każdy zdążył udać, że go to obchodzi, lub nie jeśli był Krzywą Gwiazdą, po czym dźwignęła ciało medyczki i wyszła zakopać je poza obozem z resztą. Legowisko starszyzny sprawdziła później, by pozbyć się ewentualnych śmieci po medykametach, którymi zatruła się parszywa, srebrna kocica. Jakby Orlik się otruł to essa, ale co jeśli ktoś inny by to znalazł? Finalnie okazało się, że z maku nic nie zostało.

_________________
po stromych miotam się urwiskach,
złotówki mi kaleczą ręce,
czuję się jak najtańsza dz*wka,
jakby mi ktoś narzygał w serce.

sączą się noce i godziny,
prosto stąd do nieskończoności,
życie ruchome, koleiny
stoją na drodze do wieczności

Re: Pogrzeb Porannej Zorzy
Wto 20 Gru - 21:13
Nocna Łapa
Nocna Łapa
Grupa : Samotnicy
Płeć : inna (zapach kocura)
Księżyce : 15 / k. maja
Matka : powracające zimno / npc
Ojciec : orli krzyk* / npc
Mistrz : i małgorzata (suchy nos)
Wygląd : przeciętnej budowy wysoki kot z długowłosym, niebieskim futrem o pręgowaniu ticked i białymi plamami: na pysku po kości jarzmowe ze strzałką między brwiami, na kryzie i podbrzuszu oraz w formie nieregularnych skarpet na kończynach. przypływ ma trójkątny, dość wąski łeb z prostym stopem nosa, różowy nosek i zaokrąglone na czubku uszy z pędzelkami. oczy głęboko niebieskie o zielonkawym odcieniu, stopniowo zmieniające się do ciemnego brązu przy źrenicy.
Multikonta : rumianek (kw), ruta (s), wilk (pnk) / wawrzyn (m)
Autor avatara : phylg (flickr)
Liczba postów : 92
Terminator
https://starlight.forumpolish.com/t1626-przyplyw#36368
Był zdezorientowany, cała rzeczywistość stała się przytłaczającym ciężarem i, w największym stopniu podczas jego ówczesnego życia, żałował własnej ciekawości i postawienia łapy na gruncie Łuski. Nie zarejestrował obecności jego rodzeństwa poza mechanicznym, urwanym spojrzeniem skierowanym nań z peryferyjnej wizji, a przechylił się ku ogonie Płotki, stopniowo wygładzając nerwy zszargane za dużą ilością bodźców na raz w pierwszych jego momentach na pogrzebie.
– To nie jest normalne – szepnął. – Że ciągle ktoś umiera, tak—tak—… nie.
Zgubił trop, gdy Krzywa Gwiazda nakazał wszystkim kociętom wracać tam, skąd przyszły… nawet, jeżeli nie zrobiły czegokolwiek odstręczającego? Wybornie. Na szczęście nie zdążył się zdenerwować, ugłaszczony przez gest Płotkowej Łapy, lecz gorzki posmak na języku pozostał.
Skrzywił się, gdy zobaczył zmierzające w jego stronę Śpiewający Raniuszek i Ćmią Łapę. Nie pójdzie z nimi, nie uwłaczy sobie w ten sposób godności…! Otarł się bokiem o rudego kocura, nim wyszedł przed szereg i ruszył do Gniazda.
Do momentu, aż Płotkowa Łapa nie zjawił się przy wejściu do legowisk, Przypływ cicho bawił się w samotności.

nmmt

_________________
as black as the night can get, everything is safer now
there's always a way to forget once you learn to find a way how
in the blur of serenity
in the blur of serenity
where did everything get lost?
the flowers of naivete
buried in a layer of frost

Re: Pogrzeb Porannej Zorzy
Pią 23 Gru - 14:36
Migocząca Iskra
Migocząca Iskra
Grupa : Klan Rzeki
Płeć : kotka
Księżyce : 77 (luty '23)
Matka : Leśna Ścieżka [npc] (*)
Ojciec : Lamparcie Gardło [npc] (*)
Mistrz : Wieczorna Mgła [npc] (*)
Partner : girlbossowanie
Wygląd : długie łapy, smukłe, atletyczne ciało; głowa w kształcie trójkątnego klina, prosty nos w jednej linii z czołem, duże, szeroko rozstawione uszy; krótka sierść, w większości jasnokremowa, a łapy, pysk, uszy i ogon czekoladowe; jaśniejszy czekoladowy nalot na grzbiecie i bokach; niebieskie oczy
Multikonta : Orzechowy Cień; Wieczorna Rosa; Echo
Liczba postów : 852
Nieaktywny
https://starlight.forumpolish.com/t682-iskra
Nie wiem, co działo się wcześniej, nim przyszłam, ale, wnioskując po słowach Krzywej Gwiazdy, kocię Powracającego Zimna popisało się jakimś wspaniałym poglądem. Nie interesuje mnie to za bardzo, bo nie byłam tego świadkiem i nie jestem w stanie sama wyciągnąć wniosków; interesuje mnie za to przyczyna śmierci kocicy. „Towarzyszył jej silny zapach jakiegoś zioła”… marszczę lekko brwi. O Porannej Zorzy można powiedzieć wiele, jej kompetencje w ostatnich czasach znacznie się pogorszyły, ale wiedza zapewne raczej nie – wykształcony medyk nigdy by nie zażył czegoś przypadkiem, albo błędnie.
Prawda jest taka, że Poranna Zorza tak obrzydziła mnie do siebie w ostatnich księżycach, że nie jestem w stanie jakkolwiek współczuć Krzywej Gwieździe utraty kocicy, którą z jakiegoś powodu uważał za sobie bliską. Jestem jednak ciekawa jednej rzeczy, więc po wypowiedzi kocura podchodzę do przywódcy i dotykam jego barku nosem w milczeniu. Odchodząc, pociągam lekko nosem.
Mak. Ona się po prostu zabiła. Nie „odeszła we śnie”, nie zażyła zbyt wiele, by „ulżyć sobie w tylko sobie znanej chorobie”. Ona zażyła zbyt wiele, by UMRZEĆ. Na własne życzenie, jak tchórz, jak wrzód na dupie Klanu Rzeki, który, gdy nie mógł bardziej zaszkodzić, po prostu postanowił zdezerterować.
Bardzo wymowne, nie powiem. Nie była w stanie się zdobyć na TYLE RZECZY, na wytrenowanie terminatora, na jakiekolwiek UŁOŻENIE tego terminatora, na zbieranie ziół, równe traktowanie wszystkich schorzeń, na przeprosiny, na przyznanie się do błędu; a na SAMOBÓJSTWO tak? Żałosne. Tchórzliwa śmierć godna kogoś tak beznadziejnego, kim stała się była medyczka. Kieruję się do wyjścia z obozu, a kiedy jestem poza zasięgiem wszystkich, mój pysk wykrzywia się w pogardliwym, a może i nawet szyderczym wyrazie.

zt

_________________

you walk off wearin' your disguise
never give me something and


don't think twice

and I told you all the things I would do
but does it matter when you
chase after pleasure you can't have?

now look where you ended up at

Re: Pogrzeb Porannej Zorzy
Sponsored content

Skocz do: