IndeksIndeks  SzukajSzukaj  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: 
Klan Gromu
 :: Tereny Klanu Gromu :: Ciemna Głusza :: Archiwum
Trening Zaćmionej ŁAPY
Nie 28 Kwi 2024, 22:31
Koźlorogi
Koźlorogi
Grupa : Klan Gromu
Płeć : kocur
Księżyce : 90 [IV]
Matka : Dębowy Liść[*]
Ojciec : Ciemna Stopa [*]
Mistrz : Rwący Strumień -> Rozżarzony Krok
Partner : Zaćmione Słońce <3
Wygląd : Krótkowłosy, chudy, wysoki, silny biały kocur z uszami, pyskiem, nogami i ogonem o barwie niebieskoszarej z ciemniejszymi prążkami i niebieskimi oczyma mający białe znaczenia na ogonie i łapach
Multikonta : Skwar [KRZ] | Pchla Łapa, Wrzeszcząca Łapa [GK] Sroka [Nkt]
Autor avatara : https://www.instagram.com/charlesthesiam/
Liczba postów : 653
Wojownik
https://starlight.forumpolish.com/t328-kozla-lapa
First topic message reminder :

Czy ktoś się spodziewał takiej sytuacji? Chyba mało kto. Sam Kozioł powątpiewał, że jego negocjacje coś wskórają. A tu proszę… Zaćmienie ponownie w klanie. I kogo to zasługa ha? No kogo! BYŁ EPICKI W TE KLOCKI! Ma się ten dar przekonywania cnie?
Koźlorogi miał jedną wielką radochę z tego wszystkiego. Nie dość, że miał satysfakcje z wygranej negocjacji to jeszcze… Zaćm teraz była ZAĆMIONĄ ŁAPĄ! Tak. Dobrze słyszycie. Kocica, która była tak wysoko nagle jest niżej od Kozła rangowo. Bardzo to pointa bawiło i zamierzał doceniać każdą sekundę tego faktu. To było takie piękne. Jednak każda moneta ma swoją drugą stronę prawda? Ta kwestia również. Teraz to Kozioł musiał NAWRACAĆ jaśnie byłą zastępczynie na lepsze tory. Nie miał bladego pojęcia jak to zrobi. Jak jeszcze nie będzie go słuchać to tym bardziej! Chociaż ich relacja zdecydowanie się różniła od tej, która była kiedyś. A przynajmniej tak Kozioł odczuwał. Ale tak czy siak nie należała ona do łatwych. Dlatego sam trening nie będzie również prosty. No ale Koźlorogi zawsze lubił wyzwania prawda? Teraz właśnie otrzymał kolejne.
Nastał kolejny dzień. Kozioł czuł się jak głupi terminator oczekujący z niecierpliwością pierwszego treningu. Dlatego też nie dał Zaćm długo czekać na siebie. Ba! Point wszedł z samego rana do legowiska terminatorów i ją ćwierkająco obudził. – DZIEŃ DOBEREK MOJA TERMINATORKO! – miauknął jej do ucha głośniej by faktycznie się obudziła. – Mam nadzieje, że dobrze spałaś bo właśnie dziś zaczynamy twoje nawracanie. Cudnie prawda? – poruszył zabawnie brwiami po czym uśmiechnął się szeroko.

_________________
Trening Zaćmionej ŁAPY - Page 5 GwW6Zz1

Re: Trening Zaćmionej ŁAPY
Sob 08 Cze 2024, 19:52
Zaćmione Słońce
Zaćmione Słońce
Grupa : Klan Gromu
Płeć : kotka
Księżyce : 76 księżyców [ lipiec '24 ]
Matka : dzika róża [ npc ]
Ojciec : puszczykowy lot [ npc ]
Mistrz : mewi krzyk
Partner : koźlorogi. fuuu
Wygląd : długowłosa, wysoka, umięśniona i ogólnie rzecz biorąc wielka. ma nieco dziecięcy pyszczek. czarny złoty pręgowany klasycznie. złote prawe oko, lewego brak. przez grzbiet biegnie głęboka blizna; na prawej nodze również, ale ta jest nieco mniejsza.
Multikonta : szakal [ pnk ], baranek [ s ], rozgwieżdżony płomień, jeżyna [ kg ]
Autor avatara : maddel
Liczba postów : 819
Wojownik
https://starlight.forumpolish.com/t955-zacmienie
To nie do końca tak, że jej zewnętrzne niezadowolenie było w pełni niezadowoleniem samym Koźlorogim. Jej emocje zawsze były dziwne i sprzeczne, a teraz, jak bardzo nie chciałaby przyznawać się do czegś takiego, tak zwyczajnie się… bała.
To nie był pierwszy raz, kiedy przeżywała coś takiego. To nie była jej pierwsza i niedoświadczona miłość - Zaćmienie siedziała kiedyś na gałęzi drzewa z kimś innym, kto również chciał jej przy sobie, komu postanowiła zaufać i nawet stonować swój nieprzyjemny temperament. I co?
I gówno. Oczywiście jej głowa wiedziała, że Koźlorogi to nie Złoty Okoń, że Koźlorogi nie zachowałby się w ten sam sposób, bo jego lojalność leżała głęboko w sercu Klanu Gromu, tak, jak jej własna. Że Koźlorogi to kot, który czasem mówił głupie rzeczy, ale dotrzymywał swoich słów. Niestety, jej emocjonalna strona niekoniecznie chciała w to wierzyć. Zdążyła już uznać, że każdy kocur jest taki sam i nie jest w stanie czuć tak, jak chciała tego Zaćmienie. Więc chcesz po prostu unikać tematu na zawsze? Świetnie, super, powinszować umiejętności rozwiązywania własnych problemów.
Ale ona nie była już zastępcą. Nigdy nie będzie. To nie tak, że wiążąc się z nią cokolwiek by zdobył. A jednak… ?

Zresztą… sama już odpowiedziała mu na jego pytanie. Sama prosiła go o coś. Mogła już chwilę temu zeskoczyć z tej gałęzi i sobie stąd pójść, a jednak… czuła, w jakimś stopniu czuła, że jeśli teraz zaprzepaści to okienko, tą szansę, to jedynie utrudni sobie dalsze funkcjonowanie. Życie. Jesteś taka głupia, wiem, tak łatwo cię do siebie przekonać?
W końcu głos rozsądku chciałby, żeby było to niemożliwe.

Objęcie… i pocałunek.

Koźlorogi nie zdążył jeszcze w pełni odsunąć swojego pyszczka od jej policzka, gdy ta nagle - najwyraźniej nie mogąc już wytrzymać jego nieśmiałości - z impetem rzuciła się w jego stronę, sprawiając, że oboje z niskiej gałęzi spadli w dół na leśne poszycie. Złota kocica przyszpiliła go do ziemi z ilością siły, która leżała na cienkiej granicy pomiędzy zwykłym sparingiem, a faktyczną chęcią zrobienia komuś krzywdy.
Nie wyglądało to jednak jak walka - sposób, w jaki nad nim tkwiła. Bardziej jak naprawdę agresywne objęcie.
Bardzo śmieszne — zaczęła, w końcu patrząc mu w oczy, — ale wolałabym, żebyś użył słów.

_________________
Trening Zaćmionej ŁAPY - Page 5 AeaNqFH
i am not a builder
i'm much better at blowing things down
i will join the wolf at my door
breathing out storms when she comes around

can it be easy for once?


Re: Trening Zaćmionej ŁAPY
Sob 08 Cze 2024, 23:03
Koźlorogi
Koźlorogi
Grupa : Klan Gromu
Płeć : kocur
Księżyce : 90 [IV]
Matka : Dębowy Liść[*]
Ojciec : Ciemna Stopa [*]
Mistrz : Rwący Strumień -> Rozżarzony Krok
Partner : Zaćmione Słońce <3
Wygląd : Krótkowłosy, chudy, wysoki, silny biały kocur z uszami, pyskiem, nogami i ogonem o barwie niebieskoszarej z ciemniejszymi prążkami i niebieskimi oczyma mający białe znaczenia na ogonie i łapach
Multikonta : Skwar [KRZ] | Pchla Łapa, Wrzeszcząca Łapa [GK] Sroka [Nkt]
Autor avatara : https://www.instagram.com/charlesthesiam/
Liczba postów : 653
Wojownik
https://starlight.forumpolish.com/t328-kozla-lapa
Czy miał coś teraz w głowie? Nie. Czy czuł się lepiej? Ciężko stwierdzić. Pewna jego cześć miała pewnego rodzaju radochę a druga jeszcze bardziej się denerwowała. Zaćmienie mogła różnie na to zareagować. Mogło być tak jak w tych typowych historyjkach miłosnych. Rzucić się na jego szyję i wyznać mu miłość! Mogła też mu przywalić w pysk.
Okazało się, że ani jedno ani drugie nie miało miejsca. Jedynie co się trochę zgadzało to to, że złocista się na niego rzuciła. ALE TO TAK ŻE WŁAŚNIE JEBNĄŁ Z IMPETEM NA ZIEMIE!
Wydał z siebie przyduszony krzyk gdy jego cały grzbiet oberwał.
Co jest ku*wa…
Mógł odebrać wcześniejsze sygnały. Przecież była zła!!!! Jednak to było jedyne co przyszło mu wtedy do głowy. Działał instynktownie.
Chyba miał chwilę mroczki przed oczyma bo chwilę mu zajęło, kiedy dostrzegł w pełnym wymiarze pysk Zaćm. Przygniotła go do ziemi jak jakiegoś samotnika, który ukradł jej kolacje.
Był w szoku i naprawdę nie wiedział jak to wszystko odebrać. Na pewno był trochę zły no bo… KTO NORMALNY ZRZUCA KOGOŚ Z GAŁĘZI PO TYM JAK SIĘ WYZNAŁO MU PO CZĘŚCI UCZUCIA???????!!!!
W końcu jaśnie pani raczyła się odezwać i jej słowa jeszcze bardziej zlagowały mu mózg.
– Śmieszne…..? – powtórzył bo nie pojmował. Jego czyn był śmieszny…..? Chciała by użył słow. Słów… Co.
I TYLKO DLATEGO MU TO ZROBIŁA?!
Jego brwi się zmarszczyły i z nerwów machnął ogonem. – Wiesz mogłem to zrobić NA gałęzi. – podkreślił jej to, że wcale nie podobały mu się obolałe plecy i tarzanie się w błocie. – Ta pozycja wcale mi nie ułatwia sprawy. – mruknął pod nosem po czym zaczął gadać dalej. Jakoś ta cała sytuacja rozwinęła mu język. - I czemu mnie tak zrzuciłaś?! Jeżeli chodzi o twoją przestrzeń osobistą to PRZEPRASZAM??? Ale jestem kocurem czynów a nie słów. Poza tym jak mam niby GADAĆ jak te nerwy mi mowę ODBIERAJĄ! – warknął trochę pod nosem. Trochę go denerwowało, że była teraz nad nim. Dodatkowo jej bliskość sprawiała, że czuł się jeszcze bardziej zestresowany.
– Ale skoro mam gadać to DOBRA! Tylko potem nie miej pretensji, że to nie ma ani składu ani ładu lub nie jest tak jak w tych miłosnych opowiastkach. – chciał żeby tak wyszło ale kocica jak zawsze musiała mu robić pod górkę.
– Żaden ze mnie romantyk. Jestem prostym kotem, który zawsze jedynie co chciał to zostać kimś. Nie ,,szkoliłem” się w tym jak być idealnym kocurem by ktoś mnie łaskawie zechciał. Dlatego nie wiem jak to wszystko działa. Dobry ze mnie wojownik ale zalotnik fatalny… – zaczął swój bardzo długi wywód. – Więc sobie wyobraź MNIE tępego kocura, który NAGLE na stare lata się zakochuje. Dodatkowo w kimś którego wręcz nienawidził przez dobre parę księżyców. – zaśmiał się ironicznie z samego siebie. – Myślałem, że oszalałem. No bo jak to? Ja? Przecież to niemożliwe. Dodatkowo ty? Czysty absurd i hipokryzja. - ponownie się zaczął śmiać bo tylko to mu teraz chyba zostało. – Bardzo długo odsuwałem swoje uczucia ale to nic nie dawało. Z każdym kolejnym pieprzonym dniem myślałem o tobie coraz bardziej. Mało co spałem, czułem się dziwnie a serce waliło mi jakbym miał zejść na zawał. To była niczym tortura z której… nie chciałem wyjść. – westchnął pod koniec. Zatrzymał się na chwilę by przełknąć swoją ślinę i nabrać kolejnej dawki powietrza.
– Ta tortura się coraz bardziej nasilała gdy lepiej Cię poznałem. Nie mogłem już znieść, tego że cały czas okłamuje siebie jak i Ciebie. Nie myśl jednak, że to wszystko co się ostatnio wydarzyło robiłem tylko ze względu na swoje uczucia. Nie. Od bardzo dawna widziałem w Ciebie bardzo cenną wojowniczkę i nie chciałem by kogoś takiego dotknęła niesprawiedliwość. Dlatego też tak zażarcie walczyłem o twój powrót. – japa mu się nie zamykała a krople deszczu, które spadały na ich dwoje wcale nie robiły mu teraz różnicy. Miał to po prostu już gdzieś.
– Nie pytaj mnie kiedy coś do Ciebie poczułem. Nie wiem tego. Od dawna mnie intrygowałaś a nawet gdy Cię nie było to chodziłem wkurzony. Wnerwiało mnie to, że nie wiedziałem gdzie jesteś. Nawet nie wiesz jak bardzo się o Ciebie bałem przy tej akcji ze zasranym ptakiem a potem jak mi ulżyło jak wyzdrowiałaś. Dlatego NIE WIEM. Wiem tylko to, że kiedy się do mnie po raz pierwszy szczerze uśmiechnęłaś to coś we mnie pękło. – cały czas patrzył się na nią ale szczerze ciężko było stwierdzić jakie emocje widniały na jego pysku. To była czysta mieszanka tych wszystkich księżyców, które razem przeżyli.
– Przyznaje, nienawidziłem Cię w pewnym momencie. Ale chyba ta nienawiść była najbardziej przez to, że niezależnie co robiłem to ty nie chciałaś się ze mną pogodzić. No i w pewnym momencie się poddałem, zwłaszcza gdy zostałaś zastępcą a potem zabroniłaś mi gadać ze Złotym Okoniem. – wrócił do przeszłości chociaż nie wiedział, czy to miało teraz jakiś sens.
– Potem znikłaś bez żadnego słowa a ja zrozumiałem, że cała ta nienawiść była bez sensu. Cała ta pogoń za władzą... To było gówno warte. No i ty się zmieniłaś. Przestałaś na mnie krzywo patrzeć i dałaś mi szansę? Ta cała nasza sytuacja jest POSRANA UGH…. – na chwilę spojrzał gdzieś w bok bo samo gadanie o przeszłości go drażniło.
– Nie potrafię tego sensownie wytłumaczyć. Zbyt dużo się wydarzyło w naszych życiach. – westchnął.
Spojrzał się na nią ponownie i uznał, że to czas żeby on przejął prowadzenie. Dlatego też gdy tylko wyczuł okazję, uwolnił się z uścisku kocicy i tym razem on ją przygniótł do ziemi. Jakoś miał teraz w nosie to, że miała bliznę na grzbiecie. Niech poczuje jego ból. Mocno ją trzymał by przypadkiem go z powrotem nie rzuciła do błota.
– A jednak pomimo tego całego gówna, które razem przeszliśmy… Czuje się najlepiej przy Tobie. Rozbawia mnie to jak się złościsz bo wtedy zadzierasz nosa. Lubię też Cię drażnić i obserwować to jak zareagujesz na moje słowa. Uważam, że twoje blizny są kozackie chociaż czasem się obwiniam, że nie zdołałem Ci oszczędzić tego cierpienia. No jesteś… niesamowita. – jego słowa powoli łagodniały a jego uścisk się poluzowywał.
– I jeżeli chcesz to usłyszeć to proszę… Tak, zakochałem się w Tobie Zaćm. Szalenie się zakochałem…. – odparł po czym puścił ją i stanął kilka kroków od niej. Krople deszczu spadały na jego futro a on przy tym płytko oddychał. Chyba jeszcze nigdy nie wyrzucił z siebie tyle słów i emocji.
– Jeżeli mnie dalej nienawidzisz to rozumiem. Jeżeli nie czujesz tego samego co ja to też rozumiem. Nie powiedziałem tego wszystkiego oczekując coś w zamian. Powiedziałem to wszystko głownie dlatego, że nie chciałem Cię okłamywać i być szczerym samym ze sobą. Zwłaszcza dlatego, że niedługo rozpoczniesz nowy etap w swoim życiu. – spojrzał się w bok i wreszcie zamilkł.

_________________
Trening Zaćmionej ŁAPY - Page 5 GwW6Zz1
Re: Trening Zaćmionej ŁAPY
Nie 09 Cze 2024, 00:32
Zaćmione Słońce
Zaćmione Słońce
Grupa : Klan Gromu
Płeć : kotka
Księżyce : 76 księżyców [ lipiec '24 ]
Matka : dzika róża [ npc ]
Ojciec : puszczykowy lot [ npc ]
Mistrz : mewi krzyk
Partner : koźlorogi. fuuu
Wygląd : długowłosa, wysoka, umięśniona i ogólnie rzecz biorąc wielka. ma nieco dziecięcy pyszczek. czarny złoty pręgowany klasycznie. złote prawe oko, lewego brak. przez grzbiet biegnie głęboka blizna; na prawej nodze również, ale ta jest nieco mniejsza.
Multikonta : szakal [ pnk ], baranek [ s ], rozgwieżdżony płomień, jeżyna [ kg ]
Autor avatara : maddel
Liczba postów : 819
Wojownik
https://starlight.forumpolish.com/t955-zacmienie
Niezadowolenie i protesty z jego strony były do przewidzenia - cóż, tak szczerze, to Zaćmienie nawet nie miała na myśli tego całego upadku, po prostu zapomniała, że nie byli obecnie w pełni na ziemi… niemniej jednak dodało to impaktu do tego ruchu, więc hej, same plusy. Ale ona w tym momencie w ogóle mało co myślała o takich rzeczach jak, na przykład, konsekwencje własnych akcji; gdy puściła smycz, jaką sama na sobie wiązała, operowała już na czystych uczuciach i instynktcie.
Koźlorogi widział ją grającą w berka na drzewie - mógł zobaczyć ją też i tak.

Na jego słowa uniosła jedynie głowę i pokręciła w bok nosem, wyglądając, jak gdyby ona nic takiego nie zrobiła i zgrywając niewiniątko. Ojoj, faktycznie, tragedia, trochę się poobijał - kilka siniaków dla wojownika było dobre dla zdrowotności.
No nie wiem, wymyśl coś — parsknęła, patrząc - jakby w niecierpliwości - w górę. Nerwy? Niech sobie pomyśli, jaka ona była teraz, i wcześniej, i w ogóle… zawsze zdenerwowana! Czy jej zachowanie sprzed chwili nie było wystarczające, by dodać mu odwagi? To zabrzmi pokracznie, ale według niej była dosyć jednoznaczna, skoro zamiast zrobić obrzydzoną twarz i uciec się na niego rzuciła!

Zaczęła słuchać. I… słuchać. I, zdawało się, że koniec tego kłania dziobem nie nadejdzie, a ona traciła cierpliwość.
Okej, wiedziała, że kazała mu użyć słów, ale… miała na myśli coś o wiele krótszego i bardziej bezpośredniego, nie całą możliwą historię ich relacji i esej na temat tego, dlaczego tak, a nie inaczej. Czasem miała ochotę mu przywalić - bo co on miał na myśli przez "dodatkowo ty?" wypowiedziane takim tonem?! Mimo wszystko… nie przerywała mu. Była w pewnym sensie ciekawa, jak daleko pójdzie to wyjaśnienie.
Czasem miała lekką ochotę się rozpłakać. Nie rozumiała, dlaczego, i oczywiście nie dawała tego po sobie poznać - zaciskała wtedy po prostu ząb na wardze. Kozioł mówił to w swój chaotyczny i głupi sposób… a przede wszystkim sposób szczery. Przeciwieństwo Złotego Okonia, można rzec.

Słuchając tego wszystkiego, owszem, opuściła nieco gardę. Nagle stając się tą przyszpiloną do ziemi, złota wydała z siebie krótki, cichy pisk zaskoczenia, by zaraz zmarszczyć brwi i lekko nadąć policzki, niezadowolona, że dała się zagrać w ten sposób, kiedy to ona miała być na górze i wyciągać z niego wszystkie te zawstydzające informacje! Nie rzucała się jednak, decydując się pozwolić mu tą chwilową wygraną. Nie spodziewała się tego ruchu, więc teraz musi zapłacić za to cenę.
A najwyżej tak zamierzała to racjonalizować, bo tak serio to zwyczajnie jej się tak nawet podobało.

O Gwiezdny Klanie, i nawet nie zamierzał jej powiedzieć tych dwóch słów normalnie, tylko używał słowa zakochałem. Ale, w każdym razie… powiedział to. I tyle, tak właściwie, jej wystarczyło… a ten dodał jeszcze, że wcale nie oczekuje od niej tego samego?
Nie? To było takie… dziwne. W dobrym sensie, ale dziwne; ostatnim razem została bezpośrednio spytana, czy zostanie czyjąś partnerką. Ten tutaj po prostu chciał jej to wszystko, w jej paskudnie długiej okazałości, powiedzieć… i nawet do końca tego wywodu nie miał czelności mówić cokolwiek o partnerstwie.
Zaćmienie przełknęła ślinę. Nawet nie zauważyła, kiedy zaczęło padać. Przez chwilę, przez ulotną chwilę, znów miała ochotę się zwyczajnie rozpłakać, ale w porę przyszedł do niej o wiele wygodniejszy stan myśli; wraz z narastającą ciszą rozumiała, że on naprawdę nie zamierzał mówić ani robić nic więcej.

Wdech, wydech. Westchnęła.
Koźlorogi. To było za dużo słów — zaczęła z obniżoną powieką; zawiedzona, ale nie zaskoczona. Nie sądziła, że ten kocur może być taki… niepewny!! Czy ona przypadkiem, przez te wszystkie ich kłótnie i rozmowy, wytresowała go aż za bardzo? Jej łapy zaczęły unosić się powoli, lecz pewnie w stronę jego szyi. Czy też nie powinnaś czegoś powiedzieć? …Wstydziła się! To nie pierwszy raz, gdy bawiła się w hipokrytkę. W końcu, objęła jego szyję kompletnie. — Ale niech ci będzie, — pociągnęła swoimi łapami w dół, przyciagając kocura jak najbliżej siebie, jak to było możliwe; schowała swój pysk w jego szyi, między łbem a barkiem. Tutaj, jej głos był tylko głośniejszy. — będziesz moim partnerem, i-i będziesz codziennie przynosić mi śniadanie do legowiska, i będziesz słuchać o wszystkim, co mnie wkurza, i-ii nigdy n-nie opuścisz mnie ani Klanu Gromu — jej słowa nie były prośbą; były stwierdzeniem, gdzie z każdym kolejnym ściskała Koźlorogiego jakby mocniej, za tym ostatnim pokazując nawet pazury - nie wbijały się, oczywiście, w skórę, jednak dotykały jej i dawały znać o swojej obecności.
W przypływie impulsu doszła do wniosku, że same słowa nie wystarczą. Powinna zatrzymać go przy sobie i czynem. (...)

lol

_________________
Trening Zaćmionej ŁAPY - Page 5 AeaNqFH
i am not a builder
i'm much better at blowing things down
i will join the wolf at my door
breathing out storms when she comes around

can it be easy for once?


Re: Trening Zaćmionej ŁAPY
Nie 09 Cze 2024, 12:29
Koźlorogi
Koźlorogi
Grupa : Klan Gromu
Płeć : kocur
Księżyce : 90 [IV]
Matka : Dębowy Liść[*]
Ojciec : Ciemna Stopa [*]
Mistrz : Rwący Strumień -> Rozżarzony Krok
Partner : Zaćmione Słońce <3
Wygląd : Krótkowłosy, chudy, wysoki, silny biały kocur z uszami, pyskiem, nogami i ogonem o barwie niebieskoszarej z ciemniejszymi prążkami i niebieskimi oczyma mający białe znaczenia na ogonie i łapach
Multikonta : Skwar [KRZ] | Pchla Łapa, Wrzeszcząca Łapa [GK] Sroka [Nkt]
Autor avatara : https://www.instagram.com/charlesthesiam/
Liczba postów : 653
Wojownik
https://starlight.forumpolish.com/t328-kozla-lapa
Stał tak oczekując tylko jakiegoś znaku od kocicy. Nastawiał się na najgorsze. Czekał aż go wyśmieje albo powie, że był głupi. No bo to wszystko było naprawdę głupie. Zakochać się po raz pierwszy dopiero teraz i jeszcze z kimś co miał naprawdę szaloną relację.  Jednak to właśnie czuł i nie miał zamiaru dłużej tego ukrywać. Nie mówienie o tym go wyniszczało i wolał przyjąć na klatę cokolwiek byleby nie ukrywać tego wieczność.
Nabierał głębszych wdechów by poczuć się trochę lepiej i dał swojej krtani chwile odpocząć. Nie był przyzwyczajony do takich przemówień ale uznał, że musiał to wszystko z siebie wykrztusić. Prawda była taka, że właśnie przez to wszystko byli tutaj. Te kłótnie… Ta walka… Zniknięcie Zaćmienia… To wszystko miało tak wielki wpływ na to co się działo tu i teraz. Kto wie jakby wyglądała ich przyszłość gdyby pewnego razu nie pokłócili się o bażanta. Czy byliby wcześniej kimś więcej? Dogadaliby się? Nie miał bladego pojęcia.
Gdy usłyszał pierwsze słowa swojej wybranki serca, Kozioł położył trochę po sobie uszy. Faktycznie się rozgadał… Czuł się teraz przez to niezręcznie. Może nie powinien WSZYSTKIEGO wyciągać na światło dzienne. Ajajaj…
Jego spojrzenie na chwilę powędrowało gdzieś w bok przez lekkie zawstydzenie.  Jednak gdy poczuł na swoich barkach, łapy Zaćm, jego głowa niczym błyskawica obróciła się w jej stronę. Oczy pointa się poszerzyły a oddech przyspieszył tępa.

Ale niech Ci będzie

Czemu zawsze musiała go trzymać w niepewności! Czy już wystarczająco się nie nacierpiał przez te ostatnie księżyce?
Ciągła go bardziej do siebie a on ponownie znalazł się nad nią. Nie protestował ani nic nie mówił. Patrzył się na jej pysk i czekał aż usłyszy coś co powie mu w jakiej jest sytuacji. Bo na razie to czuł się niczym zabawka w jej łapach.
Chyba brakuje słów na opisanie tego jak Koźlorogi wyglądał gdy Zaćmione Słońce, wtuliła mu się w szyje i mruknęła mu słowa, które chyba na zawsze wryją mu się w pamięć.  Córka Dzikiej Róży mogła poczuć mocne bicie serca wojownika. Patrzył się na nią jak na obrazek. Była tak blisko i mógł poczuć jej uzależniający zapach. Naciągnął się nim i chyba wtedy stracił jakąkolwiek kontrolę nad swoim ciałem. Chyba jeszcze nigdy nie pragnął czegoś tak bardzo swoim sercem.  Chciał ją mieć na zawsze.
– Mówisz i masz. – mruknął jej gardłowo do ucha po czym naparł na nią bardziej swoim ciałem. – Nie oddam Cię nikomu innemu… Nie oddam mojej partnerki…
Po tych słowach Koźlorogi zatonął w swoich emocjach i instynkcie.  Nie myślał o żadnych konsekwencjach lub o Klanie. Nic teraz się nie liczyło. Jedynie co go interesowało to sama złocista. Właśnie tu i teraz chciał jej pokazać jak bardzo musiał się kontrolować przez te wszystkie księżyce. Chciał by poczuła jak bardzo ją pragnął i kochał…

(…)

Nie wiadomo kiedy deszcz przestał padać ani też kiedy słońce wyszło za chmur. Point stracił kompletnie poczucie czasu.  Czuł się zdezorientowany ale w dobrym tego słowa znaczeniu.
Byli tam gdzie wcześniej. Pod drzewem. Leżeli, starając  się uspokoić swój oddech.
Koźlorogi na chwilę usiadł i w sumie nie do końca wiedział po co. Zaczął siebie oglądać. Wyglądał jak siedem nieszczęść. Potargane futro, czuł że robiły mu się siniaki w niektórych miejscach a nawet miał lekkie zadrapanie na plecach. To było dzikie. Jeszcze nigdy nie zachował się tak…… zwierzęco.
Sama Zaćmienie nie wyglądała lepiej bo cóż… Koźlorogi nie dawał jej fory w tym wszystkim.  Nawet nie wiedział ile to trwało…
Był w szoku gdy to się wszystko skończyło ale teraz… Nie mógł przestać się głupio uśmiechać.

Mam partnerkę… Może nie jestem takim słabym zalotnikiem… Heh. –pomyślał

Ponownie się położył obok swojej PARTNERKI i spojrzał się na nią jak na coś najpiękniejszego na świecie.  Pocałował ją w pysk chyba po raz, któryś po czym się od niej ciutkę odsunął. – Będziesz mnie musiała trzymać na dystans przy innych bo nie wiem czy mam wystarczająco samokontroli~ – zażartował.

_________________
Trening Zaćmionej ŁAPY - Page 5 GwW6Zz1
Re: Trening Zaćmionej ŁAPY
Nie 09 Cze 2024, 17:32
Zaćmione Słońce
Zaćmione Słońce
Grupa : Klan Gromu
Płeć : kotka
Księżyce : 76 księżyców [ lipiec '24 ]
Matka : dzika róża [ npc ]
Ojciec : puszczykowy lot [ npc ]
Mistrz : mewi krzyk
Partner : koźlorogi. fuuu
Wygląd : długowłosa, wysoka, umięśniona i ogólnie rzecz biorąc wielka. ma nieco dziecięcy pyszczek. czarny złoty pręgowany klasycznie. złote prawe oko, lewego brak. przez grzbiet biegnie głęboka blizna; na prawej nodze również, ale ta jest nieco mniejsza.
Multikonta : szakal [ pnk ], baranek [ s ], rozgwieżdżony płomień, jeżyna [ kg ]
Autor avatara : maddel
Liczba postów : 819
Wojownik
https://starlight.forumpolish.com/t955-zacmienie
Czuł się jak zabawka w jej łapach? Słusznie, tak powinien, przynajmniej w tym jednym momencie, w którym zamierzała wziąć to, co do niej należy. Ostatecznie, Zaćmienie nigdy nie nauczyła się, jak w pełni pozbywać się swoich emocji. Potrafiła je jedynie odraczać, chować w kąt, tłamsić, dopóki nie da im wszystkim upustu na raz.

Jej objęcia nie wyrażały jedynie miłości i pożądania. Była też zła i nienawistna, na niego, na siebie, na wszystkich, na świat; kładła pocałunki na jego szyi tylko po to, by zaraz zaprosić tam swoje zęby i wyrwać mu stamtąd kilka kłaków, jakby za karę; podobny los spotykał jego nie wiadomo co Gwiezdnym winne plecy i kark, czujące powierzchowne, ale nieprzyjemne pazury.

Bo to czuła. Nie potrafiła powiedzieć "kocham Koźlorogiego" jako antonim "nienawidzę Koźlorogiego"; to nawet nie tak, że te emocje targały nią na przemian - zamiast tego czuła je równo, jednocześnie, tak samo przytłaczająco silne, a nawet ze sobą splecione:

Nienawidziła Koźlorogiego, bo go kochała. Kochała Koźlorogiego, bo go nienawidziła.

Tylko on zrozumiałby to wszystko. Nie mogła tak po prostu dać mu istnieć jako dziwna niewiadoma po tym wszystkim; po tym, co dzisiaj usłyszała, po tym, co doświadczyła ostatnie księżyce. Gdzieś w samym środku tego wszystkiego jej jedno, pozostałe oko zaczęło się zwilzać; iskry drażniły jej oczodoły, podniebienie, gardło, a ona kryła swoje łzy w kroplach deszczu i futrze na jego kryzie. Znów je ugryzła. Za karę. Miał czelność doprowadzić ją do płaczu.

Była szczęśliwa. Była zła. Kochała. Była rozgoryczona i sfrustrowana, nawet nie wiedząc, czym. Chciała, żeby ten moment nigdy się nie kończył. Czy inne koty też były takie… głupie? Czuły swoje emocje w tak agresywny, przytłaczający sposób?

A on i tak po tym wszystkim potrafił patrzeć na nią w ten sposób. Jak gdyby była najpiękniejsza na świecie. Czasem nie sądziła, że jest to możliwe; nie tylko z powodu jej paskudnego temperamentu, ale też i wszystkich szram, które pokrywały jej ciało. Wiedziała, że blizny są wyznacznikiem siły… ale nie wyznacznikiem piękna.
Serce biło jej mocno w piersi, gdy wracały do niej resztki rozumu. Ona… naprawdę to wszystko zrobiła. Zachowała się, jak jakieś dzikie zwierzę… i nawet nie była w stanie stwierdzić, czy tego żałowała. To było przyjemne uczucie. Stracić nad sobą kontrolę. Czy to dlatego wszystkie te głupie, nierozsądne koty tak się zachowywały?
No właśnie. Kontrolę.
Mhm. Już się boję — zamruczała, przewracając się w taki sposób, by być bliżej kocura. Jej głowa bardzo upodobała sobie jego szyję.

Było w porządku. Wszystko było w porządku. Jej myśli jakby przycichły.
Nie była pewna, ile czasu minęło, zanim doszli do wniosku, że powinni wrócić do obozu. Gdzieś w połowie drogi zaczęła zdawać sobie też sprawę, że… jest szansa, że zamiast zostawać wojowniczką, to zostanie matką. Jej móżdżek potrzebował chwili, żeby to przemielić. Rzecz jasna, taka była jej… intencja… przynajmniej w jakimś stopniu, ale w pewnym momencie o tym chyba zapomniała.
Postanowiła nic nie mówić. Czas… czas pokaże. Ale wtedy wszyscy będą już wiedzieć! Gwiezdni, co za wstyd.

zt

_________________
Trening Zaćmionej ŁAPY - Page 5 AeaNqFH
i am not a builder
i'm much better at blowing things down
i will join the wolf at my door
breathing out storms when she comes around

can it be easy for once?


Re: Trening Zaćmionej ŁAPY
Sponsored content

Skocz do: