| :: Klan Rzeki :: Obóz Klanu Rzeki :: Omszona Skała | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 124 ks | lipiec
Matka : Jarzębina (NPC) [*] | Mokry Nos (NPC) [*]
Ojciec : Kaczor (NPC) [*]
Mistrz : Lepki Muł (NPC) [*]
Partner : Różany Płatek (NPC) [*]
Wygląd : wysoki; szczupły kot o delikatniejszej niż przeciętny kocur budowie ciała, aczkolwiek posiadający widocznie zarysowane mięśnie. Jego ciało pokryte jest w większości krótką, białą i kędzierzawą sierścią. Jedynie pomiędzy uszami (uszy również), ogonie czy pojedynczych miejscach na ciele (grzbiet, wewnętrzna strona przedniej prawej i tylnej łapy) widoczne są bure, tygrysio pręgowane plamy. Blizny ma na lewej łopatce, tylnej lewej łapie (ślad po ugryzieniu szczura) i lekko wyszczerbione ucho. Porusza się skocznym krokiem, czasem kuleje. [więcej w KP]
Multikonta : Wierzbowy Puch, Tafla, Szerszeniowa Łapa
Autor avatara : @enzo_und_remy
Liczba postów : 782
Gwiezdny Klan | First topic message reminder :
Nadszedł wyczekiwany przez niektórych moment; ceremonia! Po tym co doniosła mi Migocząca Iskra (poza gotowością Świergoczącej Łapy do mianowania), jaki i przez sytuację z Ryczącą Łapą i Rybią Łapą, nieco straciłem entuzjazm co do tej ceremonii, chociaż nie dawałem tego po sobie poznać. Miałem szczerą nadzieję, że wszystkie kocięta, a przynajmniej ich część, z młodszego miotu Jabłuszka stawi się na moje wołanie, podobnie jak i sama Świergocząca Łapa. Może chociaż teraz nie stanie się nic, co mogłoby wpędzić mnie szybciej do grobu! Z samego rana wysunąłem się z wnętrza Kosmatego Kamienia, powoli i leniwie przeciągając się w drodze na "szczyt" Omszonej Skały. Jednym susem znalazłem się na skale, wyciągnąłem się i donośnie zawołałem: — Niech cały Klan Rzeki zbierze się pod Omszoną Skałą na ceremonię! — i po tych słowach usiadłem, owijając biczowaty ogon wokół łap, przyglądając się spokojnie powoli zbierającym kotom. No, kto dzisiaj uzyska swoje nowe imię? |
|
| Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 25 [sierpień]
Matka : Migocząca Iskra (?)
Ojciec : Kruk [NPC] (*)
Mistrz : Migocząca Iskra
Partner : bardzo śmieszne
Wygląd : Wysoka, szczupła i smukła, o orientalnej budowie (głowa w kształcie trójkątnego klina, prosty nos w jednej linii z czołem i duże, szeroko rozstawione uszy). Ma krótkie, jednolite liliowe futerko i intensywnie pomarańczowe oczy.
Multikonta : Motyli Blask
Autor avatara : boru (art w podpisie)
Liczba postów : 248
Nieaktywny | Niedługo później pojawiają się mama, Brzask i Księżyc, więc im wszystkim Połysk posyła szerokie uśmiechy na powitanie, ale zaraz zwraca swoją uwagę ponownie w stronę swojej rozmówczyni, która jej się przedstawia i... och, hm, mówi tak poważnie i kulturalnie, że Połysk aż wydaje się to dziwne; w końcu są w tym samym wieku! Nie przeszkadza jej to jednak, a na pewno jest to lepsze niż niemiłe gadanie takiej Śpiewającej Łapy. – Aha! Jestem! Bzasku, Księzyca i Światełka, tak właściwie. A co? Znacie się z Bzaskiem? – pyta z zainteresowaniem. Ciekawe, co Brzask o niej myśli, jeśli się znają? Będzie musiała go później spytać. W końcu ciężko dobrze kogoś poznać w trakcie takiej ceremonii, jak czekają teraz na przemówienie Krzywego! O, a tym bardziej, że dosiadały się do nich inne koty. Po chwili podchodzi do nich kotka, którą Połysk kojarzy nieco lepiej, bo widziała ją częściej. Wydaje jej się nawet, że kojarzy jej imię? Hmm. Posyła jej lekki, powitalny uśmiech. – Ceść – mówi do niej i już chce pytać, czy dobrze kojarzy, jak się nazywa, ale zanim ma szansę to zrobić, uprzedza ją Truskawka. A, tak, Lisek! Kiwa głową i już myśli nad jakimś pytaniem do kotki, którą co prawda kojarzy, ale nigdy wcześniej nie rozmawiała z nią jakoś tak dłużej... ale wtedy Krzywy się odzywa i wywołuje, uch, Śpiewającą Łapę ze wszystkich kotów? No nieźle. To teraz z niemiłej i głupiej terminatorki będzie niemiła i głupia wojowniczka. Połysk patrzy, jak kocica wychodzi na środek, przysięga, a potem odwraca wzrok w stronę przywódcy, gdy ten nadaje jej nowe imię, Śpiewający Raniuszek, a potem zaczyna mianowanie kociąt terminatorami. Zaczyna od Lisek i... o, o! – Będzies tlenować z moją mamą! Ale fajnie – szepcze do niej, wychylając się zza Truskawki. Nie chce przeszkadzać w ceremonii, ale koniecznie musi się z nią podzielić tą nowiną. Ma nadzieję, że Lisek, czy też już Lisia Łapa, nie jest kolejnym z tych kotów, które mają pstro w głowie, żeby mama nie musiała mieć kolejnej takiej Śpiewającej Łapy, heh. O, no i Truskawka ma trenować z Mknącym Nurtem, czyli zastępcą. Też ciekawie, ale jego akurat Połysk nie zna. – Dobla, to ja was zostawię, zebyście pogadały z mistsami, czy co tam. Papa! – żegna się jeszcze grzecznie, a potem oddala się w stronę Księżyca i Brzasku. Mamy nie zaczepia. W końcu dostała terminatorkę. – Jak wlazenia? – pyta braci z lekkim uśmiechem na pyszczku. Trochę żałuje, że nie siedziała z nimi... ale z drugiej strony, poznała dwie inne kotki, a gdyby chcieli, to przecież oni mogliby się dosiąść do niej, więc chyba dobrze, że siedziała z Lisek i Truskawką. _________________ I GUESS TO YOU NOW I'M JUST A FACE IN THE CROWD confront all the pain like a gift under the t r e e oh please, I can't be who you need me to be I grind in the sunshine, grind in the rain SO REAL THAT I FEEL FAKE | last night i dreamt i still knew you |
|
| | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 97
Matka : Księżycowa Noc
Ojciec : Orli Cień
Mistrz : Lisi Ogon
Wygląd : Wysoki, niezbyt masywny, nieznacznie umięśniony. Lekki krok, łagodne spojrzenie i duże, pomarańczowe, ogniste wręcz oczy. Mały, czarny nos i dwukolorowa, krótka, szorstka sierść. Na dolnej partii ciała dominuje kolor biały, na górnej z kolei – niebieski. W ten sposób również podzielony jest pyszczek: po lewej stronie w oczy rzuca się niebieski, po prawej – biel. Kocur posiada dwie blizny po głębokim zadrapaniu przez samotnika: jedna znajduje się na jego prawym policzku, druga zaś na prawej łopatce. Posiada długie, splątane, białe wąsy i wiecznie czujne, wrażliwe na dźwięki uszy.
Liczba postów : 441
Gwiezdny Klan | Koty powoli się zbierały, z kolei Mknący Nurt odwzajemnił wszystkie przywitania. Kiwnął głową na powitanie Śpiewającej Łapie, Truskawce, Połysk (do której przy okazji się uśmiechnął z powodu jej uroczego „dzień dobry”) i Sowiej Łapie. Pewnie było mu przykro, że nie miał ceremonii z siostrą, no ale niestety, i tak przyjęli dosyć szybkie tempo. Jak na jego opóźnienie z powodu siedzenia w lecznicy, trzeba przyznać, że szło nieźle. Zastępca coś czuł, że następna ceremonia będzie właśnie Sowy. Koty zaczęły rozmawiać ze sobą, czego trochę im zazdrościł. Musiał przyznać, że siedzenie na górze było dosyć dziwne i dopóki nie było potrzeby, żeby tu siedział, wolał chyba na razie pozostać na dole, z resztą klanu. Wiedział, że istniała możliwość, że kiedyś będzie musiał tam być, no ale teraz nie było co o tym myśleć. Dlatego postanowił od następnej ceremonii wrócić na „swoje” miejsce. I w końcu zaczęła się właściwa część. Z żalem odnotował obecność jedynie trzech kociaków do mianowania. Wyglądało na to, że reszta mocno się pochorowała, nic tylko współczuć. Wiedział jakie to okropne i nikomu tego nie życzył, zwłaszcza nie kociętom, które powinny jeszcze korzystać z beztroskiego dzieciństwa. Śpiewający Raniuszek. Ładnie. No i był raniuszek z pierwszego miana. Fajnie. Skandował z klanem. Po czym Krzywa Gwiazda przeszedł do mianowania kociąt na terminatorów, a on dostał pod swoją opiekę dwójkę, w tym Truskawkę, z którą miał przyjemność rozmawiać. To miło, ucieszyło go to, i miał nadzieję, że ruda koteczka odwzajemniała entuzjazm. Z kolei jej brat, Bryza, został Słoną Łapą. No proszę, chyba przywódca lubił takie klimaty. Szkoda w takim razie, że Truskawka nie została Słodką Łapą! Słodka Truskawka nie brzmiałoby najgorzej, hmm. Po kończących słowach kędzierzawego, zastępca zeskoczył i w pierwszej kolejności skierował się do świeżo-mianowanej wojowniczki. – Gratulacje, Śpiewający Raniuszku – pogratulował tylko z uśmiechem, zanim nie podszedł do Truskawkowej Łapy i Słonej Łapy, którzy zapewne stali obok siebie ze względu na to, że zostali wywołani do mianowania. Uśmiechnął się do nich, wyciągając ku nim pyszczek, żeby styknąć się nosami na znak przypieczętowania ich nadchodzącej współpracy. Miał teraz nieco więcej na głowie, ale sam tego chciał i nie sądził, żeby jakkolwiek wpłynęło to na treningi. W dalszym ciągu zamierzał poświęcać dużo czasu Sowiej Łapie, który mógł wkrótce skończyć trening, ale również i swoim nowym terminatorom, którzy także zasługiwali na uwagę. – Gratulacje. Słona Łapo, spotkajmy się jutro o wschodzie słońca przed wyjściem z obozu, dobrze? Ciebie, Truskawkowa Łapo, znajdę jutro w porze górowania słońca – powiedział przyjaźnie, odczekując chwilę, gdyby mieli jakieś obiekcje, po czym pożegnał się uprzejmie i podszedł do Sowiej Łapy, żeby zaproponować mu powtórkę walki, coby nie marnować czasu. Zależnie od jego odpowiedzi albo wyszedł z nim z obozu, albo poszedł chwilę odpocząć po wcześniejszym patrolu.
zt |
| | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 66 [XI]
Matka : Dym [NPC] (*), Suchy Nos [NPC]
Ojciec : Maciek [NPC] (?), Czarnostopy [NPC] (*)
Mistrz : Mknąca Gwiazda (*)
Wygląd : Bardzo wysoki, szczupły kocur, o długim, aksamitnym futrze. Jest ono czarne z przejaśnienaimi w okolicach szyi, boków, brzucha i na ogonie. Posiada też białe znaczena. Pokrywają one jego podbrudek, następnie ciągną się przez szyję, do końca brzucha. Na jego łapach widoczne są białe skarpetki, a między oczami dojrzeć można małą smugę bieli. Natomiast jego oczy mają złotą barwę. Charakterystyczną cechą w jego wyglądzie jest brak 2/3 lewego ucha.
Multikonta : Tęczowa Chmura [GK], Jałowcowa Łapa [KRz], Łabędź Szybujący nad Taflą Jeziora [PNK], Słonecznikowa Łapa [KW]
Liczba postów : 949
Przywódca | Na szczęście dla Sowy, nie miał kiedy odpowiedzieć Ryczącej Łapie, bo Krzywa Gwiazda rozpoczął oficjalną część ceremonii. Ogon dymnego kocura smugnął smutno po ziemi, gdy widział ową scenę. Nadal bardzo żałował, że nie mógł być mianowany razem z siostrą. Z tego co zauważył nie było również kilku kociąt Zakwitającej Łapy i Kijankowej Łapy. Czyżby pochorowali się tak, jak on księżyce nazad? Już im współczuł tych zaległości w treningu, które teraz tak bardzo go męczyły. Razem z resztą klanu zaskandował nowe imię szylkretowej. Śpiewający Raniuszek. Co za powrót do korzeni! Nowi uczniowie też dostali, jego zdaniem, bardzo ładne imiona. I w dodatku dwójka z nich miała szkolić się pod okiem Mknącego Nurtu. Sowia Łapa miał tylko nadzieję, że to nie zmieni szybkości jego treningu. Kocur tylko czekał, aż siostra do niego podejdzie, by móc jej oficjalnie pogratulować. - Gratulacje awansu - miauknął trochę sztywno ale z lekkim uśmiechem na pysku. - Ale nie myśl, że na długo będziesz mieć ode mnie spokój, niedługo znów będę cię męczył moim gadaniem w legowisku wojowników - dodał po chwili pewnie, nieco zgryźliwie ale za razem po przyjacielsku. Wtem podszedł do nich również jego mistrz. Czyżby zastępca wyczuł, że Sowia Łapa chciał dogonić siostrę? Dlatego zaproponował teraz trening walki? Czy tak, czy nie, dymny od razu na to przystał i szybko pokiwał głową. Pożegnał się jeszcze tylko z siostrą i Ryczącą Łapą. Heh, terminatorka medyczki już nigdy nie dowie się co o niej (nie)mówili.
//zt _________________ When the seasons change You won't feel the same at all
Because summer will turn into fall Then you'll leave me, you're gone You don't need me at all |
| | Grupa : Płeć : inna (zapach kocura)
Księżyce : 7
Matka : Jabłuszko
Ojciec : Kijanka
Wygląd : Średniej wielkości, dobrze zbudowany kocur o obfitym, długim futrze. Ciało białe, z niebieskim nalotem na twarzy, nogach, ogonie i tylnej części. Duże, niebieskie oczy. Oprócz tego, pręgi na twarzy, nogach oraz lekko widoczne na grzbiecie. Skrócony do 1/4 długości ogon.
Liczba postów : 4
Terminator | Zaczęła się ceremonia mianowania na wojownika. Wykrzesiłem z siebie pełne skupienie - w końcu po pewnym czasie też mnie to spotka, więc przydałoby się zapamiętać jak to wygląda, a w skrajnym wypadku nawet przećwiczyć. Wytężyłem moje uszka, żeby usłyszeć wszystko jak najdokładniej. W końcu, jak to powiedział Krzywa Gwiazda, patrzeć się będa wszyscy przodkowie…ojej! To chyba sporo kotów. Po ogłoszeniu nowego imienia wojowniczki, oraz głośnym skandowaniu jej imienia, przyszedł w końcu czas na mnie. Z uśmiechem promieniejącym na pyszczku podszedłem bliżej, choć łapki lekko mi się trzęsły. Imię, które dostałem, dość mnie zaskoczyło, muszę przyznać. W sensie no, Truskawkowa łapa i Lisia łapa brzmi dość logicznie, a u mnie proszę, taka zmiana… Nie wiedziałem, co Słona łapa miało ze mną wspólnego, ale i tak brzmi fajnie! W dodatku miałem dzielić mentora z jedną z moich sióstr, co trochę podnosiło mnie na duchu. Każdy mentor byłby w porządku, jedynie żeby nie był tak straszny, jak inni starsi wojownicy wydają się być z daleka… Gdy przyszła jego kolej, dość gwałtownie machnął głową, by zetknąć swój nos z nosem mentora, przez co wyszło to bardziej jak uderzenie się, aniżeli styknięcie, tymi nosami. Eh… - Ta-ak, oczywiście! Już nie mogę się doczekać..! - Odrzekłem w stronę kocura. Gdy już sobie poszedł, po ówczesnym pożegnaniu się z nim zwróciłem się do siostry. - Jak fajnie, że mamy wspólnego… mentora, Truskawko. Wróć, Truskawkowa łapo! Dziwnie się będzie pszyzwyczaić. - Powiedziałem, oferując uśmiech. |
| | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 7
Matka : Zakwitająca Łapa
Ojciec : Kijankowa Łapa
Mistrz : Mknący Nurt
Wygląd : Rudy kocur, o krótkiej sierści i widocznych klasycznych pręgach. Ma dosyć masywną budową ciała. Jego oczy są złociste.
Multikonta : Bursztyn, Szpacza Łapa
Liczba postów : 23
Nieaktywny | Wyszedł z legowiska medyka dopiero chwilę temu i usiadł z tyłu zbiorowiska, nie wiedząc co sie dzieje tak do końca. Przez chwilę nie zajarzył, ze jego rodzeństwo jest wołane na środek. Jego rude futro było nieco zmierzwione, wzrok zielonych ślepi skoncentrowany przed sobą. Nagle trafiło go niczym grom z jasnego nieba. Chwila. Chwila. Jak to zakończoną. Chwila! - JESZCZE JA! Wrzasnął z tyłu, przepchał się przez nieznajome koty do przodu. Nie interesowało go nawet czy przypadkiem kogoś nie potrącił. Nie interesowało go, czy komuś nie nadepnął na ogon. Przepchnął się do swojego rodzeństwa i z lekką irytacją spojrzał na przywódcę. Jego klatka piersiowa unosiła sie i opadała w ciężkim oddechu. Ale uspokoił się i usiadł obok nich wlepiając w Krzywą Gwiazdę swoje spojrzenie. O co to to nie. Nie da się od tak pominąć! _________________ "You know that's not what the life of the Clans is like. The warrior code guides us through the dark times, the cold, and hunger. And the good times seem all the sweeter for it." - Whitestorm, 'Bluestar's Prophecy'. |
| | Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 77 (luty '23)
Matka : Leśna Ścieżka [npc] (*)
Ojciec : Lamparcie Gardło [npc] (*)
Mistrz : Wieczorna Mgła [npc] (*)
Partner : girlbossowanie
Wygląd : długie łapy, smukłe, atletyczne ciało; głowa w kształcie trójkątnego klina, prosty nos w jednej linii z czołem, duże, szeroko rozstawione uszy; krótka sierść, w większości jasnokremowa, a łapy, pysk, uszy i ogon czekoladowe; jaśniejszy czekoladowy nalot na grzbiecie i bokach; niebieskie oczy
Multikonta : Orzechowy Cień; Wieczorna Rosa; Echo
Liczba postów : 853
Nieaktywny | Nie interweniuję, kiedy Księżyc odzywa się do Krzywej Gwiazdy; nie widzę potrzeby, chociaż odczuwam lekką nutkę wstydu na pytanie, które zadał, a które jest nieco głupiutkie, wszak mój syn przecież doskonale wie, że nie ma żadnego miotu w kociarni pomiędzy mianowanymi dziś kociętami Jabłuszka, a nim i jego rodzeństwem, więc wypadałoby połączyć kropki, że następna ceremonia będzie ich… no ale może nie powinnam wymagać zbyt wiele po tak młodym kocięciu. Ku mojej radości, Rybia Łapa nie jest dziś mianowany, chociaż szczerze nie rozumiem, czemu ani Krzywa Gwiazda, ani tym bardziej Poranna Zorza, nie ogłosili publicznie niczego celem potępienia tego, co odpieprzyła Rycząca Łapa z Rybią Łapą, a także nie przyznali im jakichkolwiek kar. Marszczę lekko nos, jednak nie jestem taką idiotką, by zadać to pytanie teraz, tutaj, na głos… i nie chcę też aż tak robić na złość przywódcy, który jest po prostu poczciwym, nieco naiwnym staruszkiem, a ponadto kimś mi bliskim. Dostrzegam jednak jego wady i widzę w nim słabość, brak zdecydowania i twardej łapy, które wypadałoby mieć w takich sytuacjach. Niestety, otrzymałam nową terminatorkę. Uderzam lekko końcówką ogona o ziemię. Nie tak miało być, ale z drugiej strony – sama powiedziałam Krzywej Gwieździe, że Śpiewająca nie nadaje się na mistrzynię, Srebrna i Łoś nawet nie raczyły się zjawić na ceremonii, Czarnostopy sam miał łapy pełne roboty, zwłaszcza że wciąż, wprawdzie coraz rzadziej, mnie zastępował na treningach, Mknący Nurt właśnie otrzymał drugiego i trzeciego terminatora, i tak można by wymieniać… ach, cholera. Przelotnie gratuluję Śpiewającej awansu, po czym podchodzę do Lisiej Łapy i towarzystwa zgromadzonego w jej pobliżu. – Lisia Łapo, spotkamy się jutro w porze górowania słońca przy wyjściu z obozu – odzywam się, a w razie braku pytań czy protestów udaję się do kociarni.
zt?
_________________ |
you walk off wearin' your disguise never give me something and
don't think twice
and I told you all the things I would do but does it matter when you chase after pleasure you can't have? now look where you ended up at |
|
| | Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 57
Matka : Jabłuszko [npc, żyje]
Ojciec : Kijanka [npc, żyje]
Mistrz : Oop
Partner : Sen wieczny
Wygląd : Wysoka, duża kotka o krótkim ogonie. Posiada długie, puchate futro przyległe w miare do ciała, o rudej barwie z klasycznymi prążkami po bokach oraz bielą na pysku, paluszkach, kryzie, brzuchu i skarpetkach na tylnych łapach. Różowy nosek poduszeczki łap, wnętrze uszu. Uszy średnie, trójkątne, bez pędzelków. Złote, przysypiające oczy.
Multikonta : Mroźny Oddech, Krzykliwa Łapa, Nawałnica
Liczba postów : 348
Wojownik | Zanim wszystko się zaczęło, dowiedziałam się, że jednak miałam racje co do pokrewieństwa małej Połysk i Brzasku. W sumie ich imiona były tego samego tematu. Ciekawie, nie powiem. -Znamy. - Miauknęłam krótko i wprost. Nie wiem, czy byliśmy przyjaciółmi, lecz nie było od mej ostatniej rozmowy z kociakiem żadnego zgrzytu, czy kłótni. Chyba sie dogadywaliśmy. Czy z kociakami można mieć nieprzyjemne relacje? W sumie tak, lecz to nie był mój przypadek. Malutka przywitała się z mą siostrą, a ja wyprostowałam się nagle i znienacka, gdy głos Krzywej Gwiazdy rozszedł się głośno i donośnie po zebranych. Na początku odpowiadał coś bratu Połysku, czego nie przyszło mi usłyszeć. Huh. Widziałam jedynie to, jak ich pyski się poruszają, co przyprawiało mnie o dziwne uczucie. W tłumie przyuważyłam jednego z mych braci, Bryzę. Posłałam mu uśmiech. Zastanawiam się jednak chwilę, czemu się do nas nie przysiadł, lecz uszy kocięcia i kitka burej Lisek przypominają mi, że brat nie czuje sie być może najlepiej w większych grupach, po tak długim czasie w zielnicy klanu rzeki. Me uszy jednak ustały na pionowo, słysząc ważniejszą część ceremonii. Wybacz mały, czego byś nie powiedział Krzywej Gwieździe lub sie nie zapytał, wszyscy czekaliśmy na tą formalną część.
Śpiewający Raniuszek - ładne imię, dla dość urokliwej postaci, która dumnie wystąpiła przed zebrane koty i przysięgła przed oczami całego klanu. Me złote oczy zamrugały na jej kolorowe, piękne futerko, które kontrastowało z szarościami podłoża i ziemi z odwilżu. Wtedy uderzyło mnie to, że mi też przyjdzie to kiedyś zrobić, a teraz zakosztuje wstępu do takiego przysięgania. Przełknęłam lekko ślinę. Oho. Wyskandowałam ciszej imię nowej wojowniczki, bądź głośno. Nie wiedziałam, lecz czułam, że Krzywa Gwiazda wolał trzymać klanowe tradycje w żywotności, a mój głos wtopił się w ten grupy skandujących. Czarnostopy opowiadał mi o skandowaniu imienia nowo mianowanego woja, a ja zastanawiał się tylko nad sensem, lecz skoro Krzywa Gwiazda wzywał aż samych przodków....Oh niebiosa. To dopiero heca. Do....Do kogo Krzywa Gwiazda zawoła na naszym mianowaniu? Skoro nasi przodkowie....Nie. Nie powinnam myśleć tylko o swoich przodkach z krwi i kości, tak egoistycznie, chyba... Mój złoty wzrok zaszklił się lekko - Jabłuszko i Kijanka żyli, więc może oni będą mi przodkami na ceremonii, a po niej nam pogratulują, czy jakoś tak? To była miła myśl.
"Nasi najmłodsi". Te słowa sprawiły, że wyprostowałam się, a mój kikut zadrgał z niewyjaśnionych mi emocji. Przerażenie? Ekscytacja? Duma? Wzięłam głęboki wdech, a następnie skinęłam łbem Połyskowi, że na chwilę uciekam, lecz ona i jej rodzeństwo byli...Hm, ciekawymi przypadkami kociąt, więc pewno zrozumie me skinienie. Wyprostowałam swe kończyny, po czym wyszłam przed grupkę, czekając na swe rodzeństwo. Wyszliśmy wszyscy w trójkę, a Krzywa Gwiazda zaczął swe słowa, gdzie ja starałam się utrzymać swe pytania na wodzy. Swe uczucia, co do tego wszystkiego, lecz słowa Mknącego Nurtu z tamtejszej rozmowy dawały mi otuchy, a jego wzrok, chociaż patrzący na mnie dosłownie z góry, tak dawał mi spokoju dla ducha.
Najpierw padło imię lisek. Lisia Łapa - no, nie było większej zmiany, a jej mistrzynią została...Oho! Me uszka ustały, a ja spojrzałam się kątem oka po zebranych, szukając "kocicy większej, ale podobnej do Brzasku". Jednak szybko wracam do sensów - kotka nie podejdzie do mej siostry w trakcie słów przywódcy, no racja. Wydawało mi się, że się szanowali, skoro jej kocięta tak sobie zagadywały do lidera o dobrym sercu. Wtedy padło imię mego brata - Słona Łapa. Słona Bryza - utkwiło w mej głowie. Czy to właśnie planował Krzywa Gwiazda? Czy to może tylko pierwsza ma myśl nataczająca się mi na język, gdy słysze słowo Słona Łapa, a kocięce imię mego brata jakby je dopełnia samoistnie? Wypuściłam ciepłe powietrze i rozluźniłam z lekka łapy, lecz nadal stojąc wyprostowanie przed obliczem Krzywej Gwiazdy. Me imię padło ostatnie i już myślałam, że skoro istnieli już Słona, Gorzka, Kwaśna Łapa, to mi przyjdzie zostać Słodką Łapą, a tu proszę, nie było tak dużo zmian. W sumie cieszyło mnie to poniekąd. Wolałam nie zmieniać niektórych rzeczy. Moje oczy otworzyły się szerzej, a ja mlasnęłam w mej zamkniętej mordce. Oho. Mknący Nurt zostanie moim i Bryzy mentorem. Nie posyłałam uśmiechu, a tylko zastanawiałam się nad tą decyzją. Czy Mknący Nurt tego chciał? Nie chciałabym być dla niego...problemem, czy coś. Treningi mogą być wyczerpujące, czyż nie?
Chociaż wizja treningu z zastępcą była kusząca, a gdyby udało mi się go szybko skończyć, oboje byśmy zyskali. No cóż. No i koniec słów, a Krzywa Gwiazda ogłosił zakończenie naszej ceremonii. Wróciliśmy na miejsce, a już po chwili wszystko szybko się potoczyło. Najpierw słowa Połysk, na które się uśmiechnęłam do małej, a następnie jej odejście do rodzeństwa. Co za mały urwisek, ale uroczy w swej formie. Me złote oczy zwróciły się ku szaro-niebieskiej sylwetce, gdy ta zeskoczyła ze skały i swego miejsca, a ja w międzyczasie pogratulowałam Lisek. Kącik mega oka ujrzał, jak Mknący Nurt mówi coś co Śpiewającej Raniuszek, pewnie gratulacje, dopowiadam sobie, a kolejno kieruje swe kroki bliżej do mnie i Słonej Łapy. Bryza machnął łbem, co wyglądało trochę śmiesznie, lecz ja jako siostra musiałam sobie wytłumaczyć, że brat był już taki...Taki. Był sobą, a dopóki z nosa Mknącego Nurtu nie poleci krew, to było wszystko dobrze. Styknęłam się również nosami z mistrzem, przy czym zrobiłam to delikatniej, jakby nie wiedząc, czy do końca tak to ma być, czy mogę. Mknący Nurt odezwał się do mnie na końcu, a ja miauknęłam spokojnie. -Jutro, górowanie słońca. Rozumiem. - Musiałam spamiętać. Mknący Nurt mnie znajdzie, lecz ja pewno nie będe sie kryć, a po prostu będe chodzić gdzieś po obozie, o. Nie miałam zamiaru psuć nikomu nerwów na początek. Mknący Nurt pożegnał się, a ja skinęłam mu tylko łbem, a gdy Słona Łapa powiedział coś do mnie, ja załapałam i odwróciłam ku niemu swoją mordkę, trawiąc, co ten powiedział przez moment w ciszy. -O-oh. Racja....Słona Łapo. Heh. Może kiedyś przyjdzie nam wspólnie przećwiczyć walkę? Troche to...Ekscytujące, czyż nie? - Miauknęłam z uśmiechem do brata. -Oh, nie będziesz musiał. Nazwijmy to przywilejem rodzeństwa, czy coś, przecież znałeś mnie jako Truskawka od urodzenia. - Mrugnełam złotym okiem. Cóż. Mknący Nurt jako mój mistrz - ta wiadomość dawała mi mieszane emocje, lecz radość była jedną z nich. -Ide zająć nam jakieś miejsce w legowisku, koło rodziców lub Śliwki, co ty na to? - Cóż. Tęskniłam za nimi... Mój wzrok utkwił chwilę na wyjściu z grupki zebranych na kotce, która podeszła do Lisek. Była wysoka, o długich łapach i...Wyglądała jak Brzask, tylko z ciemniejszymi łatami tam, gdzie kocurek, o tym samym kolorze. Oh, to musiała być Migocząca Iskra. Była ładna i chodziła z taką gracją... Me futro nastroszyło się, a ja zostałam wyrwana z myśli, gdy usłyszałam krzyk. Rude futro, podobne do tego naszego ojca przemknęło wśród zebranych, a ja tylko opuściłam futro i czułam, jak zapadam się pod ziemie - przybiegł mój spóźnialski brat, Wiewiórka, a ja tylko poczułam, jak nie wiem, co zrobić. Uciec od wstydu? Czekać na to, czy Krzywa Gwiazda się zawróci i pogratulować bratu? Oddaliłam się w cień. lecz w mym polu widzenia nadal był rudy brat siędzący pod skałą. Dobra, pogratuluje mu. Jak nie imienia, to głupoty i spóźnialstwa. _________________ It's good to live e x p e n s i v e YOU know it, but my knees get weak intensively
When you give me k - kisses That's xxm o n e y xxhoney |
| | Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 3
Matka : Jabłuszko
Ojciec : Kijanka
Mistrz : -
Wygląd : Duża, niewybarwione, niebieskie oczy. Długa sierść o barwie burej ticked. Nieregularne, białe znaczenia na brzuchu, klatce piersiowej ( tu przypominają uproszczony wizerunek serca i wąski, rdzawy pas futerka rozdziela je od bieli w okolicach gardła ). Od bieli na gardle odbiega wąski jej pas w stronę pyska. Stamtąd biel sięga na pysk i wąską strzałką aż do czoła, jednak przerywa ją rdzawa plama sięgająca od żuchwy do części gardła, a także plamki po obu stronach wątrobianego nosa. Białe znaczenia pokrywają także jej łapy: na prawej przedniej łapie biel sięga niemalże do połowy łapy z przodu, z tyłu zaś ustępując niemalże czarnej plamie, na lewej przedniej biel pokrywa palce, stopę i w wewnętrznej części sięga nieco wyżej, natomiast na tylnych łapach kolor ten przykrywa palce i stopy, sięgając jedynie nieznacznie wyżej. Czarne poduszeczki łap, białe wibrysy.
Multikonta : Konwaliowa Łapa
Liczba postów : 47
Nieaktywny | - Mhmmm - odpowiedziała siostrze, pozwalając, by uśmiech zakwitł nieco w kącikach jej pyszczka. Dopiero po następnych słowach kotki zorientowała się, że kogoś przegapiła - ach, kociaka Migoczącej Iskry! - Och, muszę cię chyba przeprosić - powiedziała, sytuacja nie wyglądała jednak, jakby miała do siebie żal biorąc pod uwagę to, że jej pyszczek tym bardziej drżał teraz, powstrzymując się od śmiechu. - Zupełnie cię nie zauważyłam! To chyba te całe emocje zmiany imienia, miejsca spania i wyprowadzki od mamy! Kto, jak kto, ale Lisek lubiła spędzać czas z Kijanką i Jabłuszko, a teraz, uh, czekało ją legowisko terminatorów. Mogła założyć się, że połowa z nich chrapie! A co dopiero później, gdy będzie musiała dzielić miejsce spania z chmarą wojowników, wśród których, jak już ona sama też będzie wojowniczką, znajdą się pewnie jakieś stare, zgrzybiałe kocury. Obserwowała mianowanie Śpiewającej Łapy, trochę ciesząc się szczęście tamtej, ale jednak przede wszystkim to czekała na swoją własną kolej. Krzywy mianował ją jako pierwszą - ha, wyróżnienie! - i oddał pod nieistniejące skrzydła Migoczącej Iskry. Poczekała na koniec ceremonii, słuchając, komu trafiło się jej rodzeństwo - Mknącemu Nurtowi, też fajnie! Kocura kojarzyła z czasów, gdy była jeszcze kociakiem. - Ano - odpowiedziała synowi Migoczącej Iskry, uśmiechając się, a potem wysuwając czubek języka z pyska w głupkowatym wyrazie. Kiedy podeszła do niej pointka, to już nie była taka głupkowata oczywiście! Za to nieco jej się rozszerzyły oczęta, bo jej rozmówczyni była taka ładna, i długonoga, i w ogóle... chociaż, wiadomo, ona sama była ładniejsza! I wyglądała silniej, bo była duża i miała dużo futra, o. - Dobrze, Migocząca Iskro - odpowiedziała, uśmiechając się łagodnie. - Do zobaczenia na treningu. Może nie powinna była tak mówić? Ach, trudno, jej rozmówczyni najwyżej się trochę zdenerwuje. Mądra Lisek po szkodzie, czy coś. Porozmawiała jeszcze trochę z rodzeństwem, pogratulowała wszystkim mianowanym, a potem poszła pogawędzić z mamusią.
z/t |
| | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 124 ks | lipiec
Matka : Jarzębina (NPC) [*] | Mokry Nos (NPC) [*]
Ojciec : Kaczor (NPC) [*]
Mistrz : Lepki Muł (NPC) [*]
Partner : Różany Płatek (NPC) [*]
Wygląd : wysoki; szczupły kot o delikatniejszej niż przeciętny kocur budowie ciała, aczkolwiek posiadający widocznie zarysowane mięśnie. Jego ciało pokryte jest w większości krótką, białą i kędzierzawą sierścią. Jedynie pomiędzy uszami (uszy również), ogonie czy pojedynczych miejscach na ciele (grzbiet, wewnętrzna strona przedniej prawej i tylnej łapy) widoczne są bure, tygrysio pręgowane plamy. Blizny ma na lewej łopatce, tylnej lewej łapie (ślad po ugryzieniu szczura) i lekko wyszczerbione ucho. Porusza się skocznym krokiem, czasem kuleje. [więcej w KP]
Multikonta : Wierzbowy Puch, Tafla, Szerszeniowa Łapa
Autor avatara : @enzo_und_remy
Liczba postów : 782
Gwiezdny Klan | Chwile po tym jak zeskoczyłem ze skały, usłyszałem czyjś przytłumiony głosik, po chwili łącząc go z rudym kocurkiem a synem Kijankowej Łapy, Wiewiórką. Zamrugałem nieco zaskoczony, po czym uśmiechnąłem się do niego ciepło. Jak dobrze, że jednak udało mu się wyzdrowieć i opuścić lecznicę idealnie na ceremonie! — Oo, cieszę się, że jesteś tak chętny i gotowy do nauki, Wiewiórko. — zamruczałem wesoło. — A więc od teraz już jako Wiewiórcza Łapa rozpoczniesz swój trening pod okiem... — uniosłem wzrok, orientując się, że jedyna dwójka wojowników jaka przyszła na ceremonię zdążyła już odejść, pozostawiając jedynie Śpiewającego Raniuszka do dyspozycji. Eh! — Mknący Nurcie! — zawołałem nim kocur opuścił obóz i wesoło wskazałem na trzeciego terminatora, którym miał się zająć. Cóż, przez najbliższe ceremonie nie dostanie w łapy nowych nabytków, bo aż czwórka terminatorów, chyba wypełni lukę w jego dumie, spowodowaną chorobą. — Tak, będziesz się szkolił pod okiem Mknącego Nurtu. — i tu zwróciłem się bezpośrednio do Wiewiórki. Gdy nie miał żadnych pytań, pożegnałem go łagodnie i po chwili siedzenia, wróciłem do swojego legowiska.
/zt |
| | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 7
Matka : Zakwitająca Łapa
Ojciec : Kijankowa Łapa
Mistrz : Mknący Nurt
Wygląd : Rudy kocur, o krótkiej sierści i widocznych klasycznych pręgach. Ma dosyć masywną budową ciała. Jego oczy są złociste.
Multikonta : Bursztyn, Szpacza Łapa
Liczba postów : 23
Nieaktywny | Obejrzał się po słowach przywódcy. Skinął mu łbem na pożegnanie po czym wstał i szybkim truchtem podbiegł do Mknącego Nurtu. Stanął przed nim (kompletnie ignorując Truskawkę, siostra nawet nie raczyła się odezwać, jak z resztą wszyscy jak był chory. Co tam że pewnie medyk nie wpuszczał nikogo do legowiska dla bezpieczeństwa) i wyciągnął łeb by zetknąć się z nim nosem, tak jak powinien to zrobić. Futro miał zjeżone, ogon drgał mu z lekkiej irytacji. - Kiedy zaczynamy? Zapytał jednak spokojnym tonem by nie zachować się przed mentorem gburowato. Miał swoje cele i nie miał zamiaru pozwolić by cokolwiek albo ktokolwiek go spowalniał. Łapy aż świerzbiły go do pracy. _________________ "You know that's not what the life of the Clans is like. The warrior code guides us through the dark times, the cold, and hunger. And the good times seem all the sweeter for it." - Whitestorm, 'Bluestar's Prophecy'. |
| | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 97
Matka : Księżycowa Noc
Ojciec : Orli Cień
Mistrz : Lisi Ogon
Wygląd : Wysoki, niezbyt masywny, nieznacznie umięśniony. Lekki krok, łagodne spojrzenie i duże, pomarańczowe, ogniste wręcz oczy. Mały, czarny nos i dwukolorowa, krótka, szorstka sierść. Na dolnej partii ciała dominuje kolor biały, na górnej z kolei – niebieski. W ten sposób również podzielony jest pyszczek: po lewej stronie w oczy rzuca się niebieski, po prawej – biel. Kocur posiada dwie blizny po głębokim zadrapaniu przez samotnika: jedna znajduje się na jego prawym policzku, druga zaś na prawej łopatce. Posiada długie, splątane, białe wąsy i wiecznie czujne, wrażliwe na dźwięki uszy.
Liczba postów : 441
Gwiezdny Klan | Nim zdążył wyjść z Sowią Łapą z obozu na trening walki, usłyszał wołanie Krzywej Gwiazdy, który… postanowił dać mu kolejnego terminatora. Och? Przeprosił na moment dymnego terminatora i poprosił, żeby chwilę poczekał, a sam podszedł nieco bliżej, żeby przywitać się z Wiewiórczą Łapą i styknąć z nim nosem. Zjeżone futro i drżący ogon rudego kocurka nie prezentowały się najlepiej, ale zastępca postanowił na razie to zignorować, przynajmniej częściowo, choć zapamiętał sobie, żeby przyglądać się dobrze zachowaniu Wiewiórki. Być może były to emocje związane z ceremonią, ale nie pasowało mu coś w zjeżonym, rudym futrze. I jeszcze brak jakiegokolwiek przywitania, a bezpośrednie pytanie o porę pierwszego treningu… Mknący Nurt miał wrażenie, że będzie miał do czynienia z temperamentnym terminatorem. – Spotkajmy się dzisiaj przy wyjściu z obozu o zmierzchu – odpowiedział po krótkiej chwili, którą spożytkował na przemyślenie tego. Niestety, taka liczba terminatorów oznaczała również mniej miejsca na grafiku, a jutrzejszy dzień zarezerwował już dla reszty terminatorów. Mógł znaleźć dzisiaj nieco czasu dla Wiewiórczej Łapy, który widocznie palił się do pracy, teraz jednak… pożegnawszy się z terminatorem wrócił do Sowiej Łapy, żeby mogli pójść na ten trening walki.
zt? |
| | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 7
Matka : Zakwitająca Łapa
Ojciec : Kijankowa Łapa
Mistrz : Mknący Nurt
Wygląd : Rudy kocur, o krótkiej sierści i widocznych klasycznych pręgach. Ma dosyć masywną budową ciała. Jego oczy są złociste.
Multikonta : Bursztyn, Szpacza Łapa
Liczba postów : 23
Nieaktywny | Mknący Nurt wiele jeszcze o tym młodym kocie nie wiedział. Prawdopodobnie nadmiar emocji sprawił, że nie zachował się wobec swojego mentora odpowiednio. Chciał pokazać, że mimo choroby jest chętny do pracy i wręcz się do niej pali. A że nie wyszło to już całkowicie inna sprawa. Kiwnął głową mentorowi kiedy ten powiedział o miejscu i czasie spotkania po czym sam oddalił się na chwilę odpoczynku. Przyda mu się przed tym co go czeka.
/zt _________________ "You know that's not what the life of the Clans is like. The warrior code guides us through the dark times, the cold, and hunger. And the good times seem all the sweeter for it." - Whitestorm, 'Bluestar's Prophecy'. |
| | Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 20 ks
Matka : Dym [*]
Ojciec : Maciek
Mistrz : Migocząca Iskra
Wygląd : Niskiego wzrostu, czarna dymna szylkretka z bielą, o długiej puchatej sierści i na pewno nie prostych wąsach. Kremowe plamy objęły jej pysk, część łap, a ostrzejszy rudy osiedlił się również w małej ilości na plecach. Szarość natomiast, zagęściła się na szyi, brzuchu - przechodząca wyżej, na boki, oraz na ogonie. Biel obejmuje małą część pyska, przednią część szyi palce u przednich łap, oraz większą część tylnych. Posiada spłaszczony pyszczek i szaro-zielonkawe oczęta.
Multikonta : Pył, Żywica, Jarzębina[nkt], Jaśmin [*]
Liczba postów : 370
Gwiezdny Klan | Z dumą słyszała nowe imię w uszach, chociaż miała co do niego pewne wątpliwości. Miała się cieszyć z powrotu do członu nadanego przez samotników, zaakceptować swoje pochodzenie czy jednak starać się je wyprzeć i zatrzeć? Chwilowy mętlik w głowie nie wpłynął jednak na jej postawę i ogólną mowę ciała. Nie spieszyła się jakoś z zejściem z powrotem do Sowy. Zrobiła to dopiero, kiedy uznała, że już nic tam po niej. I hm, nie dostała nikogo na ucznia. Niby się spodziewała, że na zbyt dużo to liczyć nie może, ale huh, Mknący nie dostał zbyt dużo? Zerknęła kątem oka na zastępcę. Oby to nie wpłynęło na trening Sowy! A skoro o Sówce mowa, ten jeszcze jej pogratulował. - Ohoh, czekam - Rzekła w odpowiedzi na słowa dymnego. Jeszcze tylko krótkie, przelotne spojrzenie w stronę Ryk. Może niektórzy też się doczekają mianowania w tym czasie. Chociaż Śpiewka nie miała teraz specjalnie okazji do mówienia Ryk, że się ślimaczy z treningiem, no bo, to jednak ziółka. Czasowo schodzi inaczej. A na pewno byłoby zabawniej, gdyby terminatorka medyczki szkoliła się na wojownika. Pod koniec, kiedy chciała jeszcze zająć się swoimi rzeczami, podczas odchodzenia, ruch wywołał jakiś rudzielec, który to się spóźnił najwyraźniej na własną cerkę czy coś. Huh, co za sierota. Ignorując resztkę z zamieszaniem, z wysoko uniesionym ogonem skierowała się do legowiska uczniów, a potem do wojowników. Musiała sobie znaleźć wygodne miejsce.
[zt] |
| | | |
| |