| :: Klan Gromu :: Obóz Klanu Gromu :: Brzegi :: Legowiska | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 66 [październik]
Matka : Roztrzaskana Tafla
Ojciec : Kruk [*]
Mistrz : Tęczowa Chmura [*]
Partner : Jeżynowy Cierń [*], Pszczeli Pył
Wygląd : Bardzo wysoki, długołapy, o szczupłej budowie. Okryty długim, zawsze wyczyszczonym, smolistoczarnym, niespłowiałym futrem, pod którym wyraźnie zarysowują się mięśnie. Na rozmówców spogląda skośnymi, zielonymi oczami w kształcie migdałów. Trójkątna, szczupła głowa, stosunkowo długie uszy zakończone pędzelkami, wydatne kości policzkowe, czarny nos i czarne wibrysy.
Liczba postów : 1973
Przywódca | Obok Wzburzonej Wody, która płynie przez środek Gronowego obozu, wyrasta drzewo, w którym mieści się między innymi Wiewiórcza Dziupla. W wyższych jego partiach, pomiędzy rozwidleniem, znajduje się opuszczone gniazdo czarnego bociana, które osunęło się tu z wyższych partii drzewa w sposób, który umożliwia wejście do jego wnętrza. To właśnie w nim Konwalia upatrzył swoje ulubione miejsce do obserwacji; przebywa tu dość często, choć oficjalnie zamierza uczynić gniazdo swoim legowiskiem już po mianowaniu na wojownika. _________________ Elegant maniac. |
| | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 66 [październik]
Matka : Roztrzaskana Tafla
Ojciec : Kruk [*]
Mistrz : Tęczowa Chmura [*]
Partner : Jeżynowy Cierń [*], Pszczeli Pył
Wygląd : Bardzo wysoki, długołapy, o szczupłej budowie. Okryty długim, zawsze wyczyszczonym, smolistoczarnym, niespłowiałym futrem, pod którym wyraźnie zarysowują się mięśnie. Na rozmówców spogląda skośnymi, zielonymi oczami w kształcie migdałów. Trójkątna, szczupła głowa, stosunkowo długie uszy zakończone pędzelkami, wydatne kości policzkowe, czarny nos i czarne wibrysy.
Liczba postów : 1973
Przywódca | Pomimo, że zbliżał się wieczór, było zbyt wcześnie, by udał się na spoczynek. Chłodna pogoda zachęcała go zdecydowanie do udania się do legowiska terminatorów, uznał jednak, że nie jest mu na tyle zimno, by nie mógł wspiąć się na rosnące w obozie drzewo i przyjrzeć się z bliska bocianiemu gniazdu, które osunęło się w dół z wyższych partii drzewa. Wielokrotnie trenował już wspinaczkę podczas treningu i poza nim, do celu dotarł więc z łatwością, następnie zaś usadowił się w pozostawionym już dawno gnieździe, by następnie spojrzeć w dół, na obóz Klanu Gromu. Jak podejrzewał, widok, jaki roztaczał się poniżej, sprawiał, że gniazdo stanowiło doskonały punkt Obserwacyjny, nie wątpił również, że byłby w stanie uczynić je swoim legowiskiem. Ułożył się wygodnie, by sprawdzić, czy będzie ono odpowiednie do tego celu, po czym kontynuował swoje obserwacje... do momentu, w którym powieki osłaniające zielone ślepia kocura stały się niebezpiecznie ciężkie. Upewniając się, że miejsce, w którym się znalazł jest odpowiednio stabilne i na tyle głębokie, by z niego nie wypadł, ułożył się ponownie, pozwalając sobie odpłynąć w sen.
/ Konwalia Senior _________________ Elegant maniac. |
| | Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 30 w chwili śmierci
Matka : Sarnia Skórka [NPC] (?)
Ojciec : Wilk [NPC] (?)
Mistrz : Mroźny Poranek [NPC]
Wygląd : Dobrze zbudowana kocica o wzroście trochę wyższym od przeciętnego. Ma długie, czarno-rude futro; na większych rudych plamach widać cętki. Posiada również białe znaczenia na palcach prawej przedniej i tylnej łapy, brzuchu, klatce piersiowej, pyszczku i końcówce ogona, wszystkie o niezbyt dużej powierzchni. Jej oczy są ciemnozłote, a wąsy zabawnie poskręcane.
Multikonta : Motyla Łapa
Liczba postów : 166
Gwiezdny Klan | Jak to jest być Gwiezdnym, dobrze? Zdaniem Konwaliowej Ścieżki... niestety nie za dobrze. A szczególnie wtedy, kiedy patrzy się, jak twój brat łamie serce twojej dobrej przyjaciółki, ignoruje swoje dzieci, żeby ostatecznie zdradzić całą swoją rodzinę z jakąś kotką z klanu Rzeki i zniknąć, a ty nic nie możesz z tym zrobić. Heh. Konwaliową Ścieżkę nie jeden raz korciło, żeby osobiście przyjść do Kruka i wbić mu coś do tego zakutego łba, kiedy patrzyła, co wyprawiał względem Trzask, swoich kociąt, a nawet swojego klanu, ale nigdy tego nie zrobiła, bo... bo chyba aż do ostatniej chwili łudziła się, że Kruczy Cień się zmieni. Że podejmie jakąś dobrą decyzję, że może, skoro już nie był przywódcą, znowu skupi się na tym, co było ważne. Przeliczyła się. Wszystko stało się aż nazbyt jasne, kiedy postanowił po prostu odejść i zostawić za sobą wszystko, co dla Konwalii za życia było drogie, a dla niego samego – chyba nigdy nie. Zawsze wiedziała, że zobowiązania nie były mocną stroną Kruka, ale że aż tak? Chyba po raz pierwszy czuła względem jakiegoś członka rodziny czysty zawód. A poza tym – żal. Żałowała, że nie było jej tam na dole; że nie mogła wspierać Trzask, nie mogła być obecna w życiu kociąt swojego brata, nie mogła jakoś zadośćuczynić swoim bliskim tego, co zrobił. Mleko się rozlało, a Konwaliowa Ścieżka była martwa i nie mogła jakkolwiek na nich wpłynąć. Chyba że... Po prawdzie od dawna nie tylko sam Kruk był powodem jej zmartwień, ale i to, co częściowo działo się przez niego: zachowanie jego kociąt, teraz już prawie dorosłych. Uczucia, które w nich wzbudzał swoim zachowaniem i przykładem, z biegiem księżyców coraz bardziej wzbudzały jej niepokój i obawiała się, do czego mogły doprowadzić w kombinacji z dość paskudnie ambitnymi charakterkami jego dzieci, poza tym, co już było ewidentne: że Trzask czuła się przez nich oceniana i nawet nie szukała w nich wsparcia po zdradzie, której doświadczyła, i że ich myśli oscylowały wokół zdrady Kruka wobec klanu i rewanżu za nią. W pewnym sensie... obawiała się, że w swojej pogoni za tym, żeby nie być jak Kruk, skończą, popełniając podobne błędy, oddalając się od wartości, które naprawdę się liczyły, a do tego jeszcze bardziej raniąc Roztrzaskaną Taflę, która wystarczająco się już nacierpiała. Szczególnie jej uwagę zwróciła ostatnio rozmowa Konwaliowej Łapy z Zamgloną Łapą o tym, że mogliby zorganizować wyprawę po Kruka... i stwierdziła, że tu miarka trochę się przebrała. Że to wszystko zmierzało w dość niebezpieczną stronę i jeśli dalej się tak potoczy, to koty takie jak Konwalia czy Jezioro zostaną w pełni zaślepione swoimi ambicjami ścigania Kruczego Cienia za błędy i chęcią pozbawienia życia kota, który owszem, popełnił błędy, może niewybaczalne dla niektórych, ale przynajmniej zdaniem Konwalii nie takie, za które adekwatną karą byłaby śmierć. A szczególnie martwiła się Konwaliową Łapą, bo choć dzielili imię, to miała wrażenie, że byli wręcz przeciwieństwami... i o ile absolutnie nie uważała się za idealną czy wzór do naśladowania, to nie podobało jej się to, w jaki sposób byli przeciwieństwami. Że Konwalia gonił za wysokimi rangami, uważając zadośćuczynienie za Kruka za swoje przeznaczenie i wywyższając się w tym ponad rodzeństwo, że wychodził z takimi inicjatywami, jak ta wyprawa i cały czas niby to przejmował się Trzask, a jednocześnie próbował wyciągać od niej informacje i... generalnie wydawał jej się chyba najbardziej zawistny, a to, jej zdaniem, nie była dobra droga. Chciała spróbować jakoś na to wpłynąć, jeśli jeszcze mogła. Porozmawiać z nim, może dać mu na to wszystko inną perspektywę... i spróbować przekonać, że to nie była droga. Konwaliowa Łapa zasnął, a kiedy po chwili otworzył oczy, nie znajdował się już w miejscu, w którym zasypiał, tylko w kociarni klanu Gromu. Leżał zwinięty na mchu po środku Gęstego Buszu... który wydawał się jednak jakiś podejrzanie duży, zupełnie jakby Konwalia obserwował go z perspektywy kociaka w wieku maksymalnie dwóch księżyców, a nie dorosłego kota. Była noc, ale w kociarni było nienaturalnie jasno, jakby blask gwiazd znajdował się znacznie bliżej niej, niż nocne niebo. Jeśli Konwalia spojrzał w stronę wejścia do Gęstego Buszu, szybko zorientował się, jakie było tego źródło. Na wejściu do kociarni stała bowiem kocica, którą mógł kojarzyć tylko z opowieści: dość wysoka, długowłosa, czarno-ruda szylkretka o przyjaznym wyrazie pyska, ciemnozłotych oczach i poskręcanych wąsach... a jej futro poprzetykane było błyszczącymi gwiazdami, zupełnie jakby było z nich utkane. Wyglądała na młodszą niż w wieku, w którym umarła; bardziej jak rówieśniczka Konwaliowej Łapy, a nie dorosła wojowniczka z ponad trzydziestoma księżycami na karku. Niemniej, była to Konwaliowa Ścieżka we własnej osobie. Ot, po prostu w nieco młodszej i bardziej beztroskiej wersji, takiej, jaka była na starych terenach, kiedy Kawka żyła, Kruk nie był przywódcą ani zastępcą, Trzmiela Gwiazda nie miał wobec niego wygórowanych wymagań ani nic w tym stylu. Stojąc w progu, przeciągnęła się lekko i mimowolnie uśmiechnęła się do Konwalii Junior. Owszem, może była tu dlatego, że się martwiła... ale wciąż przychodziła na pogawędkę ze swoim bratankiem, prawda? Mogła sobie chyba pozwolić na trochę rodzinnej atmosfery. – Zawsze myślałam, że na nasze pierwsze spotkanie będę, no wiesz. Żywa – zagadnęła z lekkim rozbawieniem i poruszyła wąsami. – Cześć. Niedługo będziesz wojownikiem, nie? Gratulacje – rzuciła, jednocześnie wchodząc do Gęstego Buszu. Usiadła po tym zaraz przed Konwaliową Łapą, owijając łapy ogonem i wpatrując się w niego oczekująco. _________________ if I were still alive, I’d sing just one last time a song I never sang for you, but now I have to try it's just a bit embarrassing, but you need to hear it through it would be nice if you could listen to this song I made for youit would be nice if this song could one day reach you
Ostatnio zmieniony przez Konwaliowa Ścieżka dnia Pią 05 Sie 2022, 15:03, w całości zmieniany 1 raz |
| | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 66 [październik]
Matka : Roztrzaskana Tafla
Ojciec : Kruk [*]
Mistrz : Tęczowa Chmura [*]
Partner : Jeżynowy Cierń [*], Pszczeli Pył
Wygląd : Bardzo wysoki, długołapy, o szczupłej budowie. Okryty długim, zawsze wyczyszczonym, smolistoczarnym, niespłowiałym futrem, pod którym wyraźnie zarysowują się mięśnie. Na rozmówców spogląda skośnymi, zielonymi oczami w kształcie migdałów. Trójkątna, szczupła głowa, stosunkowo długie uszy zakończone pędzelkami, wydatne kości policzkowe, czarny nos i czarne wibrysy.
Liczba postów : 1973
Przywódca | Niedawno jeszcze, podczas treningu, gdy Tęczowa opowiadała mu o Gwiezdnych, czarnofutry uznał, że, jeśli faktycznie jego przeznaczeniem jest być gromowym przywódcą, sam z pewnością takowego w bliższej lub dalszej przyszłości spotka, nie spodziewał się jednakże, że będzie to przyszłość tak nieodległa. Gdy otworzył oczy, znalazł się w miejscu zupełnie innym niż to, w którym zasnął. Gęsty busz wokół niego wydawał się ogromny, a oświetlające otoczenie światło gwiazd zdawało się być nienaturalnie jasne. Była też, oczywiście, Gwiezdna. We własnej osobie, utkana z gwiezdnego pyłu i światła. Oczywiście, wstał natychmiast, wzrok zielonych oczu kierując na postać szylkretki, której nigdy wcześniej nie spotkał... i która swoimi słowami potwierdziła jego podejrzenia dotyczące faktu, że było to ich pierwsze spotkanie. A więc Gwiezdni, zdawało się, istnieli. Dowód, którego potrzebował, by uwierzyć w ich obecność bez żadnych towarzyszących temu wątpliwości pojawił się tak, jak podejrzewał, że się mu objawi. - Dziękuję - odpowiedział po kilku uderzeniach serca, wciąż dość zaskoczony sytuacją, w której się znalazł. - Żywię nadzieję, że, skoro mi gratulujesz, nasze spotkanie nie jest rozmową dwóch nieżywych już kotów? Końcówki jego pyska zadrżały, niby w rozbawieniu, wolał jednak mieć pewność, że nie jest to dzień, w którym dołączał do mieszkańców Srebrnej Skórki i że faktycznie jest to jedynie wizyta. - Oglądałaś mnie ze Srebrnej Skórki, mi jednak nie dane było poznać twojego imienia. Kim jesteś? - spytał się ostatecznie, żywiąc nadzieję, że jego pytanie nie zostanie uznane za przejaw braku szacunku czy też kultury. Pytań było dużo, lecz nieznajoma-znajoma z pewnością nie mogła być tym zdziwiona, jeśli obserwowała go wcześniej, był wszak od zawsze kotem łaknącym wiedzy i ciekawym świata. Chciał też, oczywiście, wiedzieć, w jakiej sytuacji właściwie się znalazł - niecodziennie odwiedzały go we śnie utkane z gwiazd panny. _________________ Elegant maniac. |
| | Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 30 w chwili śmierci
Matka : Sarnia Skórka [NPC] (?)
Ojciec : Wilk [NPC] (?)
Mistrz : Mroźny Poranek [NPC]
Wygląd : Dobrze zbudowana kocica o wzroście trochę wyższym od przeciętnego. Ma długie, czarno-rude futro; na większych rudych plamach widać cętki. Posiada również białe znaczenia na palcach prawej przedniej i tylnej łapy, brzuchu, klatce piersiowej, pyszczku i końcówce ogona, wszystkie o niezbyt dużej powierzchni. Jej oczy są ciemnozłote, a wąsy zabawnie poskręcane.
Multikonta : Motyla Łapa
Liczba postów : 166
Gwiezdny Klan | Obserwowała Konwaliową Łapę z figlarną ciekawością, jakby zastanawiała się, jak na to wszystko zareaguje. Kiedy się odezwał, zaśmiała się lekko, ale mimo wszystko poważnie odpowiedziała na jego pytanie, kręcąc lekko głową. – Nie, to tylko sen. To znaczy, nie taki zwykły, ale spoko, za jakiś czas obudzisz się tam, gdzie zasnąłeś. – Co jak co, ale na Konwalię Junior czas jeszcze nie nadszedł... i miała nadzieję, że przez długi czas nie nadejdzie, podobnie jak na Lwią Łapę, Okopconą Łapę, Wronią Łapę i Zamgloną Łapę. Nie chciała widzieć swoich bratanków na Srebrnej Skórce szybciej niż za parędziesiąt księżyców i miała wielką nadzieję, że mimo pewnych obaw wiele jeszcze osiągną. Słysząc kolejne pytanie Konwalii, uniosła lekko brwi. Och, no tak. Miało sens, że jej nigdy nie widział, ale z drugiej strony miała trochę nadzieję, że się domyśli. Ech, nie mogła go winić za to, że jej nie poznawał. Jeśli już, to... – No wiesz, Kruk może nie był zbyt rodzinny, ale że nawet wam nie powiedział, jak wyglądam? – spytała, jednak jej głos był lekki i wskazywał na to, że wcale nie była z tego powodu jakoś oburzona. Miała wiele powodów, żeby gniewać się na brata, ale tym razem wyjątkowo żartowała. – A może to przez to, że Srebrna Skórka mnie odmłodziła... hm. No, teraz się pewnie domyślasz. Konwaliowa Ścieżka, ale mów mi Konwalia – przedstawiła się, szczerząc zęby w lekkim uśmiechu. Chwila na powitania i zapoznanie się ze sobą? A, czemu by nie. Miała cały czas na Srebrnej Skórce, heh. _________________ if I were still alive, I’d sing just one last time a song I never sang for you, but now I have to try it's just a bit embarrassing, but you need to hear it through it would be nice if you could listen to this song I made for youit would be nice if this song could one day reach you |
| | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 66 [październik]
Matka : Roztrzaskana Tafla
Ojciec : Kruk [*]
Mistrz : Tęczowa Chmura [*]
Partner : Jeżynowy Cierń [*], Pszczeli Pył
Wygląd : Bardzo wysoki, długołapy, o szczupłej budowie. Okryty długim, zawsze wyczyszczonym, smolistoczarnym, niespłowiałym futrem, pod którym wyraźnie zarysowują się mięśnie. Na rozmówców spogląda skośnymi, zielonymi oczami w kształcie migdałów. Trójkątna, szczupła głowa, stosunkowo długie uszy zakończone pędzelkami, wydatne kości policzkowe, czarny nos i czarne wibrysy.
Liczba postów : 1973
Przywódca | - Rozumiem - odpowiedział kotce. Musiał przyznać, że słowa, które wypowiedziała, były dla niego komfortowe - nie osiągnął jeszcze wszystkiego, co osiągnąć chciał... i wolałby nie opuszczać swojej rodziny. Odebranie Roztrzaskanej kolejnego jej członka w obecnej sytuacji byłoby wyjątkowo okrutne wobec niej. Odejście Kruka było wystarczającym dla niej ciężarem, przynajmniej w opinii jej zielonookiego syna. - Nie rozmawialiśmy zbyt często - odpowiedział zgodnie z prawdą, poważniejąc na kilka uderzeń serca, choć, przez nastrój jego rozmówczyni w dalszym ciągu konwersacja utrzymywała się w dość żartobliwym tonie. Nie było to dla niego typowe - pomimo sporadycznych zadrżeń kącików pyska w swoich kontaktach z innymi był przeważnie kotem poważnym. - Konwalia i Konwalia, cóż za spotkanie - odpowiedział kotce - A więc to ty jesteś ciotką, po której otrzymałem imię; ja również wolę używać krótszej jego formy - dodał ostatecznie. Odnosił wrażenie, że znacznie różni się od swojej imienniczki, choć, oczywiście, znał ją na tyle krótko, że mógł być w błędzie. Zaciekawiła go kwestia dotycząca odmłodzenia. Czy on sam również objawiał się będzie w przyszłości jako ktoś jeszcze niedoświadczony życiem? Osobiście z pewnością wolałby, by wszystkie blizny świadczące o jego przejściach będących przecież częścią jego osobowości pozostały razem z nich. - Skoro więc nadal jestem żywy, przyszłaś do mnie w związku z odejściem Kruka, czy z innego powodu? - spytał się kotki, lustrując uważnie jej utkaną z gwiazd sylwetkę. Musiał przyznać, że pierwsza z Konwalii była nader urodziwa; teraz, gdy o tym myślał, mógł już wcześniej domyślić się, że jest blisko spokrewniona z nim i członkami jego rodziny. - Nie naraziłem się, mam nadzieję, Gwiezdnemu Klanowi? I... czy mógłbym zadać ci kilka pytań? Konwalia, jak zawsze, łaknął wiedzy - tak było również i w tym wypadku. Pragnął dowiedzieć się, jak wygląda życie na Srebrnej Skórce, spytać się, czy jej mieszkańcy widzą wszystko, czy jedynie te sytuacje, którym akurat się przyglądają, zapytać się, czy posiada jakieś informacje na temat odejścia Kruka i czy Gwiezdni mogą jedynie obserwować, czy też może słyszą również myśli żywych, na których spoglądają. I był to, niestety dla szylkretki, o ile się oczywiście zgodzi, dopiero początek. _________________ Elegant maniac. |
| | Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 30 w chwili śmierci
Matka : Sarnia Skórka [NPC] (?)
Ojciec : Wilk [NPC] (?)
Mistrz : Mroźny Poranek [NPC]
Wygląd : Dobrze zbudowana kocica o wzroście trochę wyższym od przeciętnego. Ma długie, czarno-rude futro; na większych rudych plamach widać cętki. Posiada również białe znaczenia na palcach prawej przedniej i tylnej łapy, brzuchu, klatce piersiowej, pyszczku i końcówce ogona, wszystkie o niezbyt dużej powierzchni. Jej oczy są ciemnozłote, a wąsy zabawnie poskręcane.
Multikonta : Motyla Łapa
Liczba postów : 166
Gwiezdny Klan | Skinęła głową w milczeniu i nieco bardziej poważnie na stwierdzenie, że Konwalia i Kruk za często nie rozmawiali. Bądź co bądź, Kruczemu Cieniowi wiele brakowało do bycia dobrym ojcem... a właściwie ojcem tak w ogóle, biorąc pod uwagę, jak często był obecny w życiu swoich kociąt – czyli prawie nigdy. Niemniej, utrzymywanie rozmowy w takim poważnym tonie byłoby nie w jej stylu, dlatego zaraz wróciła do swojego normalnego, luźnego manieryzmu. – Hehe, tak właśnie myślałam. Jest krócej i poręczniej, nie? – stwierdziła, a jej oczy zalśniły w rozbawieniu. Lubiła swoje wojownicze imię, ale wypowiadanie całego Konwaliowa Ścieżka dłużej trwało, no i znowu nadawało jej jakiś poważniejszy ton, a tego starała się raczej unikać. Wolała dla każdego być po prostu Konwalią. Sobą. – Mmm... poniekąd tak – przyznała. Odejście Kruka było jednym z katalizatorów, choć tak naprawdę Konwalia zawsze miała swoje obawy i rwała się do tego, żeby jakoś zainterweniować... Ech. Na następne z pytań bratanka pokręciła lekko głową. – Nie, to raczej moja sprawa, prywatna. A pytania, hm, jasne, ale jak wiesz, nie przyszłam tu tylko na pogawędki, dlatego zacznijmy od biznesu, hm? – stwierdziła, po czym na krótką chwilę zamilkła i spojrzeniem przejechała po okolicy, jakby próbując zebrać myśli. Było dużo rzeczy, które chciała mu powiedzieć, ale od czego tak właściwie powinna zacząć? – Przyszłam, bo się martwię, że to wszystko zmierza w... niebezpieczną stronę. Po tym, co narobił mój brat, to chyba nic dziwnego, nie? Martwię się o Trzask, twoje rodzeństwo, wasze relacje... o ciebie. Ale po kolei: słyszałam niedawno twoją rozmowę z Zamgloną Łapą, o... wyprawie po Kruka – zaczęła, po czym przekrzywiła lekko głowę. – Czemu tak naprawdę chcesz go szukać? – spytała w końcu. Słyszała, co powiedział Zamglonej Łapie i wyciągnęła z tego swoje wnioski, rzecz jasna... ale chciała to usłyszeć bezpośrednio od Konwalii. _________________ if I were still alive, I’d sing just one last time a song I never sang for you, but now I have to try it's just a bit embarrassing, but you need to hear it through it would be nice if you could listen to this song I made for youit would be nice if this song could one day reach you |
| | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 66 [październik]
Matka : Roztrzaskana Tafla
Ojciec : Kruk [*]
Mistrz : Tęczowa Chmura [*]
Partner : Jeżynowy Cierń [*], Pszczeli Pył
Wygląd : Bardzo wysoki, długołapy, o szczupłej budowie. Okryty długim, zawsze wyczyszczonym, smolistoczarnym, niespłowiałym futrem, pod którym wyraźnie zarysowują się mięśnie. Na rozmówców spogląda skośnymi, zielonymi oczami w kształcie migdałów. Trójkątna, szczupła głowa, stosunkowo długie uszy zakończone pędzelkami, wydatne kości policzkowe, czarny nos i czarne wibrysy.
Liczba postów : 1973
Przywódca | W odpowiedzi na słowa swojej imienniczki skinął głową, uznając, że jej opinia nie potrzebuje większego potwierdzenia. - Oczywiście - odpowiedział szylkretce, poważniejąc. Okazywało się więc, że kotka miała konkretny powód, by do niego przyjść i że był on związany z częścią pytań, które chciał jej zadać. - Owszem - nie dziwił się, że kotka obawiała się o jego matkę; on sam również niepokoił się stanem, w jaki mogła się znaleźć po odejściu żoltookiego. Już wcześniej, gdy Kruk przebywał jeszcze w obozie, stanu psychicznego pręgowanej nie można było nazwać idealnym. Teraz nie zdziwiłby się, gdyby uległ on pogorszeniu. Następne pytanie kotki zdziwiło go - czyżby to jego plany dotyczące zaproponowania Rozżarzonemu wyprawy nie podobały się przodkom? Milczał przez kilka uderzeń serca, próbując odnaleźć prawdziwą odpowiedź na pytanie kotki, nie było to jednak dla niego rzeczą łatwą. Nigdy nie był osobnikiem, któremu bezproblemowo przychodziło zgłębianie własnych emocji i uczuć. - Chciałbym dowiedzieć się, dlaczego odszedł - odpowiedział ostatecznie - i upewnić się, że nie ma zamiarów, by wracać. Jego zachowanie unieszczęśliwiało matkę i część mojego rodzeństwa - podał następny powód. Nie chciał, by Roztrzaskana ponownie cierpiała w ułudzie tego, że Kruk poświęci jej odpowiednią ilość uwagi, tak, jak na to zasługiwała. - Choć, oczywiście, nie mam pewności, czy mój wuj przystałby na te propozycję - Osobiście zdawało mu się, że właśnie z tych powodów chciał odnaleźć żółtookiego. Zamglona proponowała także wyprawę nieoficjalną, on sam jednak zdecydowanie wolałby, by odbyła się ona pod patronatem przywódcy Klanu. Pytanie kotki odpowiadało na jedno z jego mniej istotnych pytań - zmarli faktycznie obserwowali żywych. - Skoro jednak tu jesteś, możliwe, że możesz rozwiać moje wątpliwości. Dlaczego Kruk opuścił moją matkę i nasz klan? _________________ Elegant maniac. |
| | Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 30 w chwili śmierci
Matka : Sarnia Skórka [NPC] (?)
Ojciec : Wilk [NPC] (?)
Mistrz : Mroźny Poranek [NPC]
Wygląd : Dobrze zbudowana kocica o wzroście trochę wyższym od przeciętnego. Ma długie, czarno-rude futro; na większych rudych plamach widać cętki. Posiada również białe znaczenia na palcach prawej przedniej i tylnej łapy, brzuchu, klatce piersiowej, pyszczku i końcówce ogona, wszystkie o niezbyt dużej powierzchni. Jej oczy są ciemnozłote, a wąsy zabawnie poskręcane.
Multikonta : Motyla Łapa
Liczba postów : 166
Gwiezdny Klan | Słuchała odpowiedzi Konwalii ze spokojnym wyrazem pyszczka, ale gdzieś w głębi zastanawiała się, czy to wszystko. Czy to dlatego Konwaliowa Łapa chciał przekonywać Żara, że Kruk mógłby być zagrożeniem? Czy musiałby organizować oficjalną wyprawę, gdyby chodziło tylko o wyciągnięcie z Kruczego Cienia informacji? I w jaki sposób chciałby się, hmm, upewnić? Konwaliowa Ścieżka widziała, że kiedy Mewi Krzyk, Cichy Poranek, Sokole Skrzydło i Zaćmione Słońce szły szukać Puszczykowego Lotu, nie wahały się za bardzo przed opcją użycia siły... i obawiała się, że połączenie pełnych goryczy wobec swojego ojca dzieci Kruczego Cienia z taką wyprawą mogło być radioaktywnym połączeniem. Ugryzła się jednak w język, nie chcąc niczego insynuować. Zamiast tego tylko westchnęła cicho, kiedy Konwalia zadał jej pytanie, a jej spojrzenie pociemniało. – Dlaczego? Z kaprysu, tak jak robił większość rzeczy w swoim życiu – powiedziała i skrzywiła się, a końcówka jej ogona trzepnęła o ziemię w irytacji. – Kruk... nigdy nie był najlepszy w zobowiązania, ale kiedyś się... starał. Wiesz, on nigdy nie chciał być zastępcą, a tym bardziej przywódcą, nie był tym typem kota, którego interesowałyby ważne rangi i w ogóle. Był lekkoduchem i cenił sobie swoją wolność i czas, wcale nie prosił się o to, żeby czymkolwiek przewodzić, ale kiedy nasz dziadek Trzmiel wybrał go zastępcą, nie chciał go zawieść. Więc próbował. Był zastępcą aż do jego śmierci, a potem został przywódcą, nawet jeśli nigdy tego nie chciał i nie lubił, i widziałam to na każdym kroku, kiedy żyłam... i kiedy umarłam też. Mm, powiedziałam, że większość rzeczy robił z kaprysu, ale zaczęłam trochę na opak. Jeśli chcesz wiedzieć, co myślę... to myślę, że nigdy nie powinien był zostawać przywódcą ani zastępcą, a jego rezygnacja była jego jedyną dobrą decyzją od, ugh, co najmniej dziesiątek księżyców. Przywódca, który nie chce przewodzić klanem i nie potrafi do tego przywyknąć, nie robi nic dobrego, ani dla klanu, ani dla siebie samego – mruknęła i zamilkła na chwilę, a potem pokręciła lekko głową. – Ale zrezygnował za późno. Chyba się wypalił. I może nawet nie winiłabym go o nudę, zmęczenie i odejście z klanu po tym wszystkim... gdyby nie to, że w międzyczasie postanowił wykorzystać Trzask i założyć z nią rodzinę, wykorzystać też was. – Tu jej głos stał się cięższy, gorzki i przepełniony goryczą. To było coś, czego nie potrafiła Krukowi wybaczyć... i nie wiedziała, czy da radę, nawet jeśli po wielu księżycach spotkają się na Srebrnej Skórce. – On... czuł coś do Trzask, przynajmniej kiedyś, to znaczy, na pewno się nią interesował... ale wątpię, żeby kiedykolwiek to była taka prawdziwa miłość, a na pewno nie taka, jaką Trzask czuła do niego. I żeby nie wiedział, że nie będzie w stanie się zobowiązywać, że bycie partnerem i rodzicem nigdy nie były czymś dla niego, tak, jak przywództwo, że go to przerośnie. Zgodził się, bo miał taką zachciankę... i wycofał się, bo miał taką zachciankę, a przynajmniej tak to widzę. I postanowił być samolubną kupą lisiego łajna, która przez cały ten czas w ogóle nie myślała o dobrze Trzask ani waszym, zamiast tego uciekając, kiedy miała dość – prychnęła. O ile na samym początku mówiła o Kruku z jakimś żalem, teraz ten żal został już zupełnie zastąpiony przez zwykłą złość, wyczuwalną w każdym słowie. Nim kontynuowała, wzięła głębszy wdech dla uspokojenia i spojrzała Konwalii prosto w oczy. – W każdym razie... Przyszłam między innymi po to, żeby ci powiedzieć, że rozumiem, co czujesz i mam szczerą nadzieję, że życie da mu za to wszystko nauczkę. Ale widzisz, ta wyprawa, hm, jakby to powiedzieć... no, nie bardzo ma sens – rzuciła w końcu wprost i wzruszyła lekko barkami. – Zaczynając od wyprawy na Puszczyka, twojej inspiracji, to też był kaprys Kruka. Nie wiem, czy faktycznie słyszał coś o tym, gdzie Puszczyk się włóczył, ale nawet jeśli – Krukowi nigdy nie zależało na tym, żeby go znaleźć i raczej dobrze wiedział, że Puszczykowy Lot nic nie kombinuje. Powiedział o tym wtedy Żarowi, żeby mieć wymówkę, żeby go wyciągnąć w nocy z legowiska, zamiast powiedzieć mu wprost, że chce zrezygnować z bycia przywódcą, bo, jak wszyscy dobrze wiemy, Kruk był wręcz wspaniały w komunikację – stwierdziła ironicznie i przewróciła oczami, zanim zaczęła mówić dalej. – No, ale Żar potraktował to poważnie, w sumie mu się nie dziwię, jakbym była nowym przywódcą, takim, co faktycznie chce nim być, to też bym pewnie chciała robić wszystko, co mogę, nawet zajmować się takim głupkiem jak Puszczyk. Tylko, wiesz... nawet gdyby Puszczykowy Lot tam serio był, to ta wyprawa wyruszyła za późno i nie było już po nim żadnych śladów. A o Kruku nie wiecie nawet, gdzie polazł, nie macie żadnych wskazówek, minęło już sporo czasu od jego odejścia... no i zapewniam cię, że kto jak kto, ale jemu to się raczej nie spieszy do wracania tu po wszystkim, co nawywijał. – Bądź co bądź, Kruk mógł być na wiele względów w pewien sposób głupi, ale nie można mu było odmówić inteligencji. Na pewno doskonale wiedział, że w klanie Gromu miał już, lekko mówiąc, przesrane i nawet gdyby zmienił magicznie zdanie, nie miałby do czego wracać. A wątpliwe, żeby kiedykolwiek zmienił zdanie, heh. – A druga sprawa jest taka, że... wiem, że troszczysz się o swoją rodzinę i zależy ci na tym, żeby naprawić błędy Kruka, ale mam czasem wrażenie, że skupiasz się nie na tych błędach – powiedziała, a jej wąsy drgnęły w lekkim rozbawieniu, trochę jakby była matką, pouczającą niesfornego kociaka. – Wiesz, Konwalio, nie ma nic złego w tym, żeby mieć ambicje, żeby być przywódcą czy zastępcą. Jesteś rozsądnym, ambitnym kotem, do tego ciężko pracujesz i szybko się uczysz... więc kto wie, może któregoś dnia mógłbyś zostać Konwaliową Gwiazdą i faktycznie zrobić znacznie lepszą robotę niż Kruk. Ale jeśli naprawdę chcesz być lepszym kotem od niego, to nie powinieneś z tym polegać na byciu przywódcą... czy nawet byciu lepszym ojcem i partnerem w przyszłości, bo to twoje własne życie, decyzje i chęci, nie jego, a w naprawianiu błędów nie chodzi o to, żeby pokazać, że zrobiłbyś lepiej. Zamiast tego skup się na tym, co możesz zrobić dla siebie i swojej rodziny teraz, a to... na pewno nie jest wywyższanie się nad swoje rodzeństwo z tym, że jesteś bardziej odpowiedni i bardziej przeznaczony do bycia przywódcą, wypytywanie Trzask o informacje, kiedy potrzebuje wsparcia albo pielęgnowanie w sobie złości i goryczy. To znaczy, absolutnie nie mówię, że masz cokolwiek Krukowi wybaczać, bo na to sobie nie zasłużył, ale gonienie za nim, żeby mu nagadać... albo i więcej, to też nie droga. – Obserwowała go przez całe życie, podobnie jak jego rodzeństwo. Widziała, co robił, podobnie jak widziała, co robiły inne kocięta Kruka i Trzask... i o ile nie tylko Konwalia miał swoje za uszami, nie tylko on, chociażby, sprawiał, że Trzask czuła się oceniana, to jednak jemu najbardziej chciała powiedzieć, co o tym wszystkim myślała. I szczerze liczyła na to, że weźmie to sobie do serca. _________________ if I were still alive, I’d sing just one last time a song I never sang for you, but now I have to try it's just a bit embarrassing, but you need to hear it through it would be nice if you could listen to this song I made for youit would be nice if this song could one day reach you |
| | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 66 [październik]
Matka : Roztrzaskana Tafla
Ojciec : Kruk [*]
Mistrz : Tęczowa Chmura [*]
Partner : Jeżynowy Cierń [*], Pszczeli Pył
Wygląd : Bardzo wysoki, długołapy, o szczupłej budowie. Okryty długim, zawsze wyczyszczonym, smolistoczarnym, niespłowiałym futrem, pod którym wyraźnie zarysowują się mięśnie. Na rozmówców spogląda skośnymi, zielonymi oczami w kształcie migdałów. Trójkątna, szczupła głowa, stosunkowo długie uszy zakończone pędzelkami, wydatne kości policzkowe, czarny nos i czarne wibrysy.
Liczba postów : 1973
Przywódca | Wiedza była dla Konwalii istotna, podobnie, jak istotnym elementem jego życia był Kruk, choć do tego, oczywiście by się nie przyznał. Postępowanie żoltookiego, niestety, stanowiło podwaliny jego osobowości i decyzji, jakie podejmował. Monologu szylkretki częściowo wybraniającego ojca Lwiej Łapy wysłuchał uważnie, choć, osobiście nie uważał wpływu Trzmiela za słuszny argument w kwestii podjęcia się przez Kruka roli, do której nie czuł się kotem odpowiednim. Gdyby posiadał jakikolwiek rozsądek i przyzwoitość, to, pomimo rodzinnych koneksji, odmówiłby objęcia stanowiska zastępcy, aby mógł na nie wstąpić osobnik bardziej od niego kompetentny. - Rozumiem - odpowiedział po kilku uderzeniach serca przepełnionych ciszą - potrzebował ich do przemyślenia słów kotki, jednocześnie skupiając się na następnych. - Masz na myśli kwestie, które poruszyłaś, czy Kruk dopuścił się jeszcze czegoś? - spytał się po chwili namysłu. Szylkretka mogła całkowicie rozwiać jego wątpliwości i ciekawość, jako, że, jak już mówiła, obserwowała poczynania Kruka. On sam krótki okres czasu przed zaginięciem tamtego naradzał się z siostrą w celu dokładnej obserwacji poczynań żoltookiego, okazało się jednak, że w realizacji swojego pomysłu nie byli wystarczająco prędcy. - Ty, natomiast, wiesz, gdzie poszedł - odpowiedział jej, przez chwilę mrużąc zielone ślepia. - Skoro jednak uważasz, że nie wróci, zaufam twojej opinii, jednakże... żywię nadzieję i nie wątpię, będziesz obserwować jego poczynania. Zdawało się, że Gwiezdni nie byli przychylni jego pomysłowi dotyczącego wyprawy, on zaś nie znajdował się w pozycji, w której mógłby sprzeciwić się ich woli. To, z pewnością, nie pomogłoby mu w zostaniu przywódcą. - Podejrzewam natomiast, że, skoro obserwujecie nas wszystkich... wiesz może, dlaczego Gołąbek i Kopeć przestały pojawiać się w obozie? - spytał się szylkretki. Jeśli istniała osobniczka posiadająca odpowiedzi na nurtujące nią kwestie, była nią właśnie jego imienniczka. - Postaram się - odpowiedział na sugestię kotki dotyczącej koncentrowaniu się na błędach. Uwagę o wywyższaniu się natomiast postanowił zignorować - gdy miała miejsce przywoływana przez szylkretkę sytuacja, był na tyle młody, by nie posiadać nawet dwuczłonowego miana. _________________ Elegant maniac. |
| | Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 30 w chwili śmierci
Matka : Sarnia Skórka [NPC] (?)
Ojciec : Wilk [NPC] (?)
Mistrz : Mroźny Poranek [NPC]
Wygląd : Dobrze zbudowana kocica o wzroście trochę wyższym od przeciętnego. Ma długie, czarno-rude futro; na większych rudych plamach widać cętki. Posiada również białe znaczenia na palcach prawej przedniej i tylnej łapy, brzuchu, klatce piersiowej, pyszczku i końcówce ogona, wszystkie o niezbyt dużej powierzchni. Jej oczy są ciemnozłote, a wąsy zabawnie poskręcane.
Multikonta : Motyla Łapa
Liczba postów : 166
Gwiezdny Klan | Czego Kruk się nie dopuścił, przemknęło jej przez myśl, ale ugryzła się w język, zanim to powiedziała. Może gdyby Trzask nie zauważyła wtedy Kruka z tą kocicą z Rzeki, to powiedziałaby teraz Konwalii o tym, czego doświadczyła ze Srebrnej Skórki... ale szanowała wolę swojej przyjaciółki i skoro ta nikomu nie mówiła, to Konwalia sama nie zamierzała mówić na ten temat ani słowa. – To, o czym mówiłam, ale jakbym dokładnie się zastanowiła, co robił, kiedy żyliśmy oboje, to pewnie jeszcze by się coś znalazło. Ale, heh, trochę czasu od tego minęło – stwierdziła i wzruszyła lekko barkami. Ile to już? Ponad dwie obiegi pór? Może bliżej trzech? Ach, sama nie była pewna. Powiada się, że szczęśliwi czasu nie liczą... a kiedy Konwaliowa Ścieżka nie musiała patrzeć na to, co odwalał Kruczy Cień i w jakim stanie była jego rodzina, Konwalii żyło się w zasadzie całkiem dobrze. – Mm... To nie takie proste. Widzisz, nie mam oczu dookoła głowy, a Kruk się włóczy – odpowiedziała i wzruszyła barkami. Czasami znajdował się gdzieś, gdzie Konwalia akurat z łatwością mogła go ze Srebrnej Skórki dostrzec, innym razem oddalał się zupełnie od terenów klanów i wtedy był właściwie poza zasięgiem jej wzroku. Szczerze? Miała ciekawsze i ważniejsze rzeczy do roboty, niż ciągłe śledzenie wzrokiem kogoś, kto tak ją wkurzył i tak zranił jej najbliższych! – Aha. Jakby zachciało mu się czegoś śmiesznego, to dostanie piorunem pod łapy – oświadczyła. Już ona się o to postara, hehe. – Z tych samych powodów, co wiele innych młodych kotów, niestety. Wiesz, jak to jest. Wyjdzie się z obozu na trochę za dużo, trochę za daleko... albo się gubi, albo spotyka drapieżniki i się przed nimi ucieka. Ale żyją. Nie wiem, gdzie teraz są dokładnie, tak jak nie zawsze wiem, gdzie jest Kruk, ale daleko im do trafienia na Srebrną Skórkę – powiedziała uspokajająco. Wierzyła, że Kopeć i Gołąbek sobie poradzą i nawet jeśli nie dadzą rady wrócić do klanu Gromu albo z jakiegoś powodu zdecydują się nie, to gdzieś tam znajdą szczęście. Na pewno nie uciekały celowo od problemów jak niektórzy. – No, ja mam nadzieję! O, i jeszcze jedno, rozluźnij się od czasu do czasu, co? Żebyś za wcześnie nie zesztywniał jak dziadek Trzmiel, a on to jest sztywny i dosłownie, i w przenośni – ostatnie zdanie dodała konspiracyjnym szeptem i puściła przy tym do niego oczko. – A teraz jakie tam miałeś pytania, hm? Zobaczymy, na co ci będę mogła odpowiedzieć, zanim będę musiała iść – powiedziała. _________________ if I were still alive, I’d sing just one last time a song I never sang for you, but now I have to try it's just a bit embarrassing, but you need to hear it through it would be nice if you could listen to this song I made for youit would be nice if this song could one day reach you |
| | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 66 [październik]
Matka : Roztrzaskana Tafla
Ojciec : Kruk [*]
Mistrz : Tęczowa Chmura [*]
Partner : Jeżynowy Cierń [*], Pszczeli Pył
Wygląd : Bardzo wysoki, długołapy, o szczupłej budowie. Okryty długim, zawsze wyczyszczonym, smolistoczarnym, niespłowiałym futrem, pod którym wyraźnie zarysowują się mięśnie. Na rozmówców spogląda skośnymi, zielonymi oczami w kształcie migdałów. Trójkątna, szczupła głowa, stosunkowo długie uszy zakończone pędzelkami, wydatne kości policzkowe, czarny nos i czarne wibrysy.
Liczba postów : 1973
Przywódca | Jeśli jego rozmówczyni mówiła prawdę - przez myśl przeszło mu pytanie dotyczące tego, czy Gwiezdni mogli kłamać w dobrej wierze - to był już poinformowany o wszystkich przewinieniach ojca Lwiej Łapy. Prawdą było, że nie chciał rezygnować z organizowania wyprawy, ostatecznie jednak nie chciał uniemożliwiać sobie zrealizowania innych planów, które posiadał. - Jeśli odpowiednio wycelujesz, może nie mieć już możliwości powrotu - odpowiedział, pozwalając sobie, by kąciki jego pyska zadrżały w najbliższej imitacji rozbawienia, do jakiej był zdolny. - Nie wiesz jednak, co konkretnie skłoniło je lub zmusiło do opuszczenia obozu? - ze swoimi siostrami zawsze wiązał pewne nadzieje. Wiedział, że Gołąbek nigdy nie była osobniczką ambitną, sądził jednak że kiedyś, być może, zostanie wojowniczką lub matką. Żywił również nadzieję, że Kopeć przezwycięży w przyszłości związane z jej osobowością mankamenty w postaci strachu i braku pewności siebie. W przeciwieństwie do Jezioro utrzymywał kontakt z obiema tymi siostrami, nawet, jeśli w przypadku drugiej z nich niekoniecznie prawidłowo wyrażał swe intencje. - Tego nie mogę obiecać - odpowiedział na sugestię swojej imienniczki. Osobiście nie przeszkadzało mu rzekome podobieństwo do Trzmielej Gwiazdy, choć, oczywiście, preferował pozostanie żywym podobieństwem. Po raz kolejny okazywało się więc, że jego wola nie odpowiadała woli Gwiezdnych. - Mam wiele pytań, które wynikają przede wszystkim z ciekawości - odpowiedział po kilku uderzeniach serca przepełnionych milczeniem; pomimo, że zazwyczaj słowa, które wypowiadał, wypowiadał cicho, obecnie mówił je jeszcze ciszej. - Skoro musisz iść, to, rozumiem, ilość czasu, którą Gwiezdny może poświęcić na nawiedzenie żywego kota jest ograniczona. Czym konkretnie i na jak długo? - zaczął. Z nutą zdziwienia stwierdził, że osobiście preferowałby zaspokojenie tych aspektów swojej ciekawości na początku, nie zaś na końcu ich rozmowy, gdy w jego głowie kłębiło się wiele związanych z odbytą z szylkretką rozmową przemyśleń. - Czy Gwiezdni mogą kłamać w dobrej wierze, pomimo, że uzyskane od nich iformacje mają wpływ na świat żywych? Jak wygląda "życie" na srebrnej skórce? Dokąd sięga wasz wzrok? - podejrzewał, że nie mogli obserwować żywych cały czas - i czy są jakieś ograniczenia dotyczące spoglądania na świat żywych, czy ograniczają was jedynie dotyczące obserwacji chęci? _________________ Elegant maniac. |
| | Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 30 w chwili śmierci
Matka : Sarnia Skórka [NPC] (?)
Ojciec : Wilk [NPC] (?)
Mistrz : Mroźny Poranek [NPC]
Wygląd : Dobrze zbudowana kocica o wzroście trochę wyższym od przeciętnego. Ma długie, czarno-rude futro; na większych rudych plamach widać cętki. Posiada również białe znaczenia na palcach prawej przedniej i tylnej łapy, brzuchu, klatce piersiowej, pyszczku i końcówce ogona, wszystkie o niezbyt dużej powierzchni. Jej oczy są ciemnozłote, a wąsy zabawnie poskręcane.
Multikonta : Motyla Łapa
Liczba postów : 166
Gwiezdny Klan | – Kto wie, kto wie... to, jak bym celowała, zależy od tego, czego by próbował – mruknęła tajemniczo i wciąż z pewnym zrozumieniem. No, tym razem to nawet nie mogła mieć za złe bratankowi takiego czarnego humoru, bo sama czasem chętnie strzeliłaby w Kruka piorunem, widząc, co on tam wyprawiał... ale wiedziała, że jakby przyszło co do czego, to nie byłaby w stanie zrobić więcej, niż trochę go postraszyć. Nie potrafiła zupełnie się nie przejmować tym, że był członkiem jej rodziny, mimo wszystko. – Niestety nie. Ze Srebrnej Skórki widać dużo, ale nie potrafię czytać w myślach i nie mam oczu dookoła głowy – przyznała i westchnęła lekko. Sama chciałaby wiedzieć, jak to dokładnie było z Kopeć i Gołąbek... ale jej wzrok i uszy sięgały tak daleko, jak tylko mogły, a to było za daleko. – Jak tam sobie wolisz, ale wiesz. Humor jest na tyle ważny, że niektórzy przywódcy otrzymują go w darze od Gwiezdnych – wspomniała jako ciekawostkę. Konwalia miał całe życie przed sobą, a Konwaliowa Ścieżka czasem miała wrażenie, że już zachowywał się, jakby miał z dziewięćdziesiąt księżyców. Nie zamierzała na niego naciskać za bardzo, ale niech sobie to chociaż weźmie do serca, no! Był jeszcze młodym dzieciakiem, wcale nie musiał się tak zachowywać cały czas. – Na jak długo... trudno stwierdzić, nie? Czas jest dziwny i jeszcze dziwniej mija. Inaczej tu, inaczej tam u was... W każdym razie, hm, jakbyśmy się zagadali, to jeszcze byś się obudził za dwa wschody słońca, czy coś. A poza tym, hej, to może wyglądać, jakbym miała teraz mnóstwo czasu, bo jestem martwa i te sprawy, ale na Srebrnej Skórce też mam życie! Gdybym tutaj za dużo przesiedziała, to jeszcze by się okazało, że w międzyczasie Kawka zdążyła powyrywać dziadkowi Trzmielowi wszystkie wąsy... i to tak beze mnie! – stwierdziła i puściła do niego oczko. Zaraz jednak trochę spoważniała, zdając sobie sprawę z tego, że Konwalia to pewnie w ogóle nie wiedział, o kim mówiła. – Nie wiem, czy rodzice mówili ci kiedyś o Kawczej Łapie, bo umarła bardzo dawno temu, ale to siostra moja i Kruka – wyjaśniła więc szybko. – A co, myślisz, że jak trafiamy do Gwiezdnego Klanu, to nagle stajemy się jakimiś zaklętymi mędrcami, którym od kłamania powypadają wszystkie zęby, czy coś? – parsknęła cicho i pokręciła lekko głową. – Gwiezdni to przede wszystkim koty, Konwalio. Nie żadni wielcy, mistyczni przodkowie, tylko zwykłe koty. To znaczy, dobra, może nie do końca zwykłe, bo możemy do was gadać w snach, rzucać piorunami, zsyłać jakieś śmieszne wizje i takie tam, ale wiesz, o co chodzi. Tak jak byliśmy kotami przed śmiercią, tak jesteśmy kotami teraz... więc każdy, kto tu jest, ma inną moralność, inne zachcianki, inne cele i tak dalej. Gdyby ktoś chciał kłamać, to mógłby nawet nie w dobrej wierze, ale to wszystko zależy od kota – stwierdziła i wzruszyła barkami. Korciło ją podpytać, czy podejrzewał ją o kłamstwa... ale gadała już wystarczająco długo, a poza tym Konwalia chyba nie był typem, z którym na spokojnie mogła się droczyć z tym swoim syndromem dziadka Trzmiela, ech! – Jeśli chodzi o życie na Srebrnej Skórce... są rzeczy, których będziesz musiał dowiedzieć się sam, jak tu trafisz. Ale na ogół jest podobne do takiego zwykłego życia, tylko wiesz, bez obowiązków, rang, struktury klanu i tak dalej. Mamy spore towarzystwo, z którym można sobie pogadać, pohasać po Srebrnej Skórce, och, no i oczywiście jest też część z obserwowaniem żyjących, rozmawianiem z nimi i w ogóle, tak, jak my teraz. Ale to trochę skomplikowane i trudne do opisania, jak się tego nie doświadczyło. Kiedyś się przekonasz. Oby jak najpóźniej! – powiedziała. – Nasz wzrok... hm, powiedzmy po prostu, że podąża za wami, za klanami, to znaczy. A ograniczenia... no, jak mówiłam, nie mam oczu dookoła głowy i nie mogę być we wszystkich miejscach naraz! Jak ktoś sobie polezie daleko od tych terenów, cholera wie, gdzie, to raczej trudno byłoby kogoś takiego obserwować, niezależnie od chęci – rzuciła na koniec nieco enigmatycznie, a potem przeciągnęła się lekko. – No dobra, straaaasznie się nagadałam, a ty powinieneś się niedługo budzić, więc chyba będę lecieć. Trzymajcie się tam w tym Gromie. Miło było poznać! – oświadczyła beztrosko i zrobiła krok w stronę Konwalii, żeby wyciągnąć się trochę na łapach (w końcu nie należała do najwyższych kotów, a była tu w swojej odmłodzonej formie!) i dotknąć nosem jego czoła. – To cześć! – pożegnała się w tym samym czasie, a kiedy Konwalia mrugnął, Srebrnej Skórki już przed nim nie było. Zamiast tego znalazł się z powrotem w świecie żywych... pewnie z wieloma przemyśleniami w głowie!
/zt _________________ if I were still alive, I’d sing just one last time a song I never sang for you, but now I have to try it's just a bit embarrassing, but you need to hear it through it would be nice if you could listen to this song I made for youit would be nice if this song could one day reach you |
| | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 66 [październik]
Matka : Roztrzaskana Tafla
Ojciec : Kruk [*]
Mistrz : Tęczowa Chmura [*]
Partner : Jeżynowy Cierń [*], Pszczeli Pył
Wygląd : Bardzo wysoki, długołapy, o szczupłej budowie. Okryty długim, zawsze wyczyszczonym, smolistoczarnym, niespłowiałym futrem, pod którym wyraźnie zarysowują się mięśnie. Na rozmówców spogląda skośnymi, zielonymi oczami w kształcie migdałów. Trójkątna, szczupła głowa, stosunkowo długie uszy zakończone pędzelkami, wydatne kości policzkowe, czarny nos i czarne wibrysy.
Liczba postów : 1973
Przywódca | *** Był chłodny poranek zwiastujący nastanie Pory Nagich Drzew w niedalekiej przyszłości. Konwaliowy Sen zasiadł pod liściastą gałęzią, obserwując budzący się do życia klan. Oszroniona trawa błyszczała w promieniach wschodzącego słońca, malując na sierści i źrenicach zielonookiego kocura wielobarwne rozbłyski, zupełnie, jakby on sam był jedynie gwiezdnym, który zszedł na ziemię, by spoglądać na żyjących klanowiczów. Konwaliowy Sen nie był jednak całkowicie zbliżony do posągowej postaci - pomimo swojej zwyczajowej majestatyczności jego myśli pochłaniała sytuacja znacznie od majestatu odbiegająca, zielonooki, poza obserwacją, zajmował swój czas poranną pielęgnacją futra. [Płomień]
_________________ Elegant maniac. |
| | Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 35 (lipiec)
Matka : Sobota
Ojciec : Barwne Niebo
Mistrz : Grzmiące Gardło
Wygląd : Przeciętnego rozmiaru kotka o długim, w pełni białym futrze i jasnoniebieskich oczach. Ma trzy blizny: mniejsze, na nosie i czole, oraz o wiele większą, przechodzącą przez większość jej prawej strony tułowia.
Multikonta : Baranek (S), Zaćmione Słońce, Jeżyna (KG), Kryształ (KRz) | Szakal (PWŁ), Pliszkowy Dziób (GK)
Autor avatara : Tatjana Parrish
Liczba postów : 412
Wojownik | — EJ — rozlega się mój, jeszcze dosyć piskliwy, głos — CO TAK LIŻESZ TO FUTLO? — pytam bez większego namysłu, gapiąc się na czarny, wysoki kształt przede mną. Kot, tyle to wiem. Co on, taty nie ma? Mnie zawsze liże tata, albo ma- Tęcza. To chyba trochę żałosne, że on robi to sam… i pewnie piekielnie niewygodne, no bo jak ja miałabym się dostać językiem do mojego zadka? Szczególnie, gdybym była taka wielka jak ten czarny przede mną? Właściwie to pojawiłam się tu chwilę temu, gdy wyszłam z legowiska. Trochę sobie dreptałam, bo nie mogłam spać, ale nikogo prawie w tym obozie nie było, żeby pogadać, tylko ten samoliżący się kocur. Mrużę oczy. Jakoś mi dziś zimniej… _________________ i am a shadow of the past, the shadow of a boy, a boy who couldn't last; they said "son, don't change", and i keep hoping they don't see how much i have a feeling's not a thing you own,
but it can be lost i just want to go home 'cause home's where the heart is and when i departed, i might've abandoned them both
|
| | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 66 [październik]
Matka : Roztrzaskana Tafla
Ojciec : Kruk [*]
Mistrz : Tęczowa Chmura [*]
Partner : Jeżynowy Cierń [*], Pszczeli Pył
Wygląd : Bardzo wysoki, długołapy, o szczupłej budowie. Okryty długim, zawsze wyczyszczonym, smolistoczarnym, niespłowiałym futrem, pod którym wyraźnie zarysowują się mięśnie. Na rozmówców spogląda skośnymi, zielonymi oczami w kształcie migdałów. Trójkątna, szczupła głowa, stosunkowo długie uszy zakończone pędzelkami, wydatne kości policzkowe, czarny nos i czarne wibrysy.
Liczba postów : 1973
Przywódca | Kocur zaprzestał przesuwania językiem po swym futrze, na uderzenie serca zamierając w bezruchu. Gdy wspomniany czas upłynął, czarnofutry niespiesznie uniósł głowę, by następnie skierować wzrok na okryte sierścią barwą przypominającą śnieg kocię. - Czynię to, by utrzymać je w czystości - oznajmił, obserwując, jak pierwszy tego obiegu pór płatek śniegu dryfuje i tańczy pośród powietrznych prądów. Już wkrótce dołączyły do niego kolejne fragmenty puszystej pierzyny, która wkrótce okryć miała podłoże swym chłodnym kobiercem. - Gdy staniesz się starsza, i ty zapewne musiała będziesz dbać o swą okrywę włosową osobiście. Bez pomocy swej matki. _________________ Elegant maniac. |
| | Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 35 (lipiec)
Matka : Sobota
Ojciec : Barwne Niebo
Mistrz : Grzmiące Gardło
Wygląd : Przeciętnego rozmiaru kotka o długim, w pełni białym futrze i jasnoniebieskich oczach. Ma trzy blizny: mniejsze, na nosie i czole, oraz o wiele większą, przechodzącą przez większość jej prawej strony tułowia.
Multikonta : Baranek (S), Zaćmione Słońce, Jeżyna (KG), Kryształ (KRz) | Szakal (PWŁ), Pliszkowy Dziób (GK)
Autor avatara : Tatjana Parrish
Liczba postów : 412
Wojownik | — aha — palę bez namysłu, jak zazwyczaj, bo odpowiedź była, um… taka trochę dziwna. Znaczy, niby zrozumiałam, co ma na myśli, ale przecie nikt normalny tak nie mówi, tak… poważnie! A jak gada dalej, to jest tylko gorzej! Ja bym tak nie mogła, przecież to strasznie męczące, nawet bym nie wpadła, że takie słowa i połączenia słów istnieją, a tak w ogóle to — Jak gadasz w ten sposób to brzmisz stlasznie GŁUPIOOOOO — ryczę niczym obelgę słowo, — czym jest ok…kywa wosowa. I mnie tam czyści tata, ne wiem jak ciebie — nie lubiłam tego, że mówił w ten sposób. Tak trochę jakby celowo chciał, żebym go nie zrozumiała. Jakoś tata, i Tęcza, i Łapcia, i Cierń nie mówiły w ten sposób. _________________ i am a shadow of the past, the shadow of a boy, a boy who couldn't last; they said "son, don't change", and i keep hoping they don't see how much i have a feeling's not a thing you own,
but it can be lost i just want to go home 'cause home's where the heart is and when i departed, i might've abandoned them both
|
| | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 66 [październik]
Matka : Roztrzaskana Tafla
Ojciec : Kruk [*]
Mistrz : Tęczowa Chmura [*]
Partner : Jeżynowy Cierń [*], Pszczeli Pył
Wygląd : Bardzo wysoki, długołapy, o szczupłej budowie. Okryty długim, zawsze wyczyszczonym, smolistoczarnym, niespłowiałym futrem, pod którym wyraźnie zarysowują się mięśnie. Na rozmówców spogląda skośnymi, zielonymi oczami w kształcie migdałów. Trójkątna, szczupła głowa, stosunkowo długie uszy zakończone pędzelkami, wydatne kości policzkowe, czarny nos i czarne wibrysy.
Liczba postów : 1973
Przywódca | Niestety, zielonooki nie zamierzał przyjmować do siebie uwag ze strony kogoś tak młodego, słusznie uznając, że umysł jego rozmówczyni nie jest wystarczająco rozwinięty, by pozostawać zdolnym do racjonalnej oceny otaczającej go rzeczywistości. Zignorował słowa białofutrej, zamiast tego koncentrując się na następnych wypowiedzianych przez nią słowach. - Okrywa włosowa to inne określenie dla sierści, włosia, które porasta kocie ciało - odpowiedział jej. - Zdaje się, że nie zostaliśmy sobie przedstawieni. Jestem Konwaliowy Sen; jak się zwiesz? Zmrużył oczy w odpowiedzi na wypowiedziane przez kotkę stwierdzenie, jako, że z posiadanych przez niego informacji ojciec miotu Barwnej Łapy pozostawał nieznany. - Jak już mówiłem, wiek dorosły oznacza samodzielne dbanie o higienę, ja ten wiek zaś osiągnąłem - odpowiedział. - Jak zwie się twój ojciec? _________________ Elegant maniac. |
| | Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 35 (lipiec)
Matka : Sobota
Ojciec : Barwne Niebo
Mistrz : Grzmiące Gardło
Wygląd : Przeciętnego rozmiaru kotka o długim, w pełni białym futrze i jasnoniebieskich oczach. Ma trzy blizny: mniejsze, na nosie i czole, oraz o wiele większą, przechodzącą przez większość jej prawej strony tułowia.
Multikonta : Baranek (S), Zaćmione Słońce, Jeżyna (KG), Kryształ (KRz) | Szakal (PWŁ), Pliszkowy Dziób (GK)
Autor avatara : Tatjana Parrish
Liczba postów : 412
Wojownik | — …Że futro — palę, mrużąc oczy. — Skolo wiesz że włosywa okowa czy cokolwiek tam to futlo, to po co mówisz to zamiast po plostu futlo? Bezsensu — parskam w zupełnym niezrozumieniu czarnego kocura przede mną - co, czuł się lepiej, jak tak gadał? No kurde, niech sobie każdy gada, jak chce, ale żeby inni ich zrozumieli, a nie! Biorę głęboki wdech. — NO JAK TO JAK, PŁOMIEŃ!! P-Ło-O-Mi-III-E-ŃŃŃ — recytuję z dumą, oburzona tym, że nie zna mojego imienia! Przecież muszę być w Klanie mega popularna, jestem bardzo super… a jego imię to tam, umm, sprawa mniej ważna, bo nawet brzmiało jakoś dziwnie. Kowaliowy Sen? Czemu sen miałby być kowaliowy? Czym jest kowaliowy? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi. — A so to kowaliowy? — Aha — niespecjalnie mnie obchodzi, co powiedział, skoro nie rozumiem. Szczególnie, że on w ogóle mówił dziwne rzeczy… i nawet nie wiedział, jak nazywa się mój tata? — Ty mieszkasz w ogóle ze mną w tym klanie, jak nawet nie wiesz, kim jestem i kto jest moim tatą?? Mój tata to Balwna Łapa!! _________________ i am a shadow of the past, the shadow of a boy, a boy who couldn't last; they said "son, don't change", and i keep hoping they don't see how much i have a feeling's not a thing you own,
but it can be lost i just want to go home 'cause home's where the heart is and when i departed, i might've abandoned them both
|
| | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 66 [październik]
Matka : Roztrzaskana Tafla
Ojciec : Kruk [*]
Mistrz : Tęczowa Chmura [*]
Partner : Jeżynowy Cierń [*], Pszczeli Pył
Wygląd : Bardzo wysoki, długołapy, o szczupłej budowie. Okryty długim, zawsze wyczyszczonym, smolistoczarnym, niespłowiałym futrem, pod którym wyraźnie zarysowują się mięśnie. Na rozmówców spogląda skośnymi, zielonymi oczami w kształcie migdałów. Trójkątna, szczupła głowa, stosunkowo długie uszy zakończone pędzelkami, wydatne kości policzkowe, czarny nos i czarne wibrysy.
Liczba postów : 1973
Przywódca | - Ponieważ preferuję używanie tego określenia - odparł ostatecznie, zachowując kamienny wyraz pyska. Wiedział, że białofutre kocię nie posiadało jeszcze w pełni rozwiniętego umysłu, nie przywiązywał zatem wagi do wypowiadanych przez nie słów. - Konwalia to roślina o białych kwiatach, którą dostrzec można u schyłku Pory Nowych Liści - wytłumaczył niebieskookiej, która istotnie posiadała niewielką wiedzę o świecie. - A jednak to kotki zdolne są do rodzenia kociąt; są matkami, nie ojcami - odparł. Barwna Łapa przekazywał swoim kociętom niezgodne z naturą wartości, z którymi Konwaliowy Sen nie posiadał możliwości się zgodzić. Terminator nie był odpowiednim kotem do sprawowania władzy rodzicielskiej nad będącymi przyszłością klanu gromu kociętami i zielonooki wiedział, że jego obowiązkiem jest na zaistniałą sytuację zareagować. - Wybacz, Płomień. Wzywają mnie obowiązki - rzekł, by następnie wstać i oddalić się w bliżej nieokreślonym kierunku. [z/t] _________________ Elegant maniac. |
| | | |
| |