Malinowe Chaszcze - wschód

- Nie ma powodu do pośpiechu - Kotka kiwnęła głową, cóż. Ona też miała jakieś tam nadzieje, ale wszystko się okaże. Na powtórzenie słowa przez Wronią Łapę nieco zmarszczyła nos.
- Smukła, wysoka. Ogólnie taka.... dostojna. W porównaniu do innych kotów na pewno się wybija - Rzekła, czując jakieś wewnętrzne zirytowanie po opisie swojej mentorki, którego jednak nie miała zamiaru pokazywać - Chociaż też przy okazji specyficzna, nie mam pojęcia z czyjego brzucha by mogła wyjść - Dodała, z podobnego wyglądu kojarząc tylko Krzywego. Zaraz. To... może są spokrewnieni? Chociaż, czy wtedy nie miałaby podobnego futerka do przywódcy? HM. Potem nad tym pomyśli.
- Lepiej dla ciebie. Chociaż, zawsze możesz poprosić o zmianę mistrza, jakby się twój nie wywiązywał. Chyba, że nie możesz przez jakąś zasadę?

Smukła, wysoka, dostojna - i co w tym specjalnego? Nie był to opis, jaki w praktyce wybijał się ponad inne znane Wronie koty. Oczywiście, może dlatego że nawet nie wiedział jak ją sobie wyobrazić. W jego głowie mistrzyni Śpiewającej była... cóż. Zwykłym, wyrośniętym burkiem, o być może nieco dumniejszym spojrzeniu niż byle inny kot. Nic wielkiego, nic co zachwyca.
- Chętnie ją kiedyś poznam. Z ciekawości, co to za dziwadło chodzi wam po Klanie. Skoro nawet jej nie umiesz z nikim połączyć... Może po prostu przyszła jak była mała i Krzywa Gwiazda jej nie wyrzucił, a ją przyjął? W końcu kocięcia... nie wypada chyba wyrzucać na zgnity pysk - rzucił jej krótkie spojrzenie. Nie, aby coś, ale on fizycznie nie potrafiłby po prostu zrobić czegoś takiego bezbronnemu dzieciakowi. Jasna sprawa, nie takiemu co już jest ponad wiek terminatorski... ale takie kocię-kocię, co ledwo człapie? Nie chciałby mieć jego krwi na swoich łapach. Na jej pytanie, wzruszył ramionami. - Chcę ja nauczyć go jak powinien się zachowywać. Jeśli mu pomogę, inni terminatorzy nie będą mieli braków i problemów na treningach. Jestem jego pierwszym, więc może się nieco gubić. Irytujące, ale... rozumiesz. Wypada mu dać jakąś szansę.
Więc zasada była - nie mógł ze względu na swoje sumienie.

_________________
Malinowe Chaszcze - wschód - Page 3 Podpisnowy

- Ta, ostatnio w klanie aż na zbyt tych kociąt potrzebujących opieki. Ostatnio przyszły jakieś dwa. Śmierdzące, brzydkie szczury. Teraz przynajmniej jakoś lepiej wyglądają, ale nadal ich zachowanie pozostawia wiele do życzenia - Miauknęła, myśląc o dwóch szczawiach których szczerze to mało rozróżniała. Niby już byli nieco dłużej w klanie i przynajmniej im się imiona pozmieniały, ale nadal niczym wrzód na ogonie. No, i ona sama była przygarnięta. Ale ona to ona. To co innego.
- Jak szlachetnie - Odparła w połowie ironicznie w połowie z żartem. - Według mnie powinien sam się ogarnąć w tym temacie. A nauka innych terminatorów to też nie twoja sprawa. Ale skoro wolisz się z tym użerać - Mentalne wzruszenie barkami. Cóż, to już nie jej problem. Zatrzymała się po chwili, dostrzegając, że przeszli już spory kawałek drogi, a do obozu musi jeszcze wrócić.
- I na tym chyba nasza wycieczka się skończyła - Rzekła, rozglądając się dookoła. - Dziękuję za towarzystwo, jednak moje łapy zaczynają marznąć. Chyba, że masz jeszcze coś ciekawego do powiedzenia?

- Aaa, więc jednak coś ciekawego się działo w waszym Klanie. Nie przypominam sobie, aby do nas w ostatnim czasie trafiały kocięta... - o ile kiedykolwiek jakiekolwiek przyjęto. Na dobrą sprawę, nikt nie wyglądał ani trochę tak, jakby w ogóle z klanu nie pochodził. - Mam nadzieję, że ich zachowanie się z czasem poprawi.
Na jej komentarz jedynie skinął głową, uśmiechając się tym samym do siebie. Owszem, nauka terminatorów nie była jego sprawą, ale jeśli nie on - kto będzie zwracał na coś takiego uwagę? Nie słyszał nigdy żadnej reprymendy ze strony Przywódcy czy Zastępcy, jakoby ci nie widzieli problemu. Czarny czuł się zobowiązany bycia tym, który pomoże i mistrzowi, i innym którzy wpadną mu w łapy.
- Mmm... Nie, niespecjalnie. Uważaj w drodze dokądkolwiek idziesz - machnął głową. Szybki, miły spacer. - Do, być może, zobaczenia za jakiś czas, Śpiewająca Łapo. Powodzenia z treningiem.
Na tym, faktycznie, zakończył temat i jeśli go nie zatrzymywała, odszedł w swoją stronę.

//zt? Malinowe Chaszcze - wschód - Page 3 2921075861

Malinowe Chaszcze - wschód - Page 3 2921075861

_________________
Malinowe Chaszcze - wschód - Page 3 Podpisnowy

- Nie powiedziałabym, to raczej coś powszechnego. Można wręcz powiedzieć, że nudnego. I cóż, dobrze dla was, wszyscy jesteście tam od pokoleń. I uwierz, również mam taką nadzieję - Narzekanie na klan było fajne, ale Śpiewka na chwilę po wypowiedzeniu tych słów zacisnęła wargi. Shit, zagalopowała się. W końcu do rzeki należała, więc powinna jej raczej przynosić co najlepsze, a nie narzekać.
- Dziękuję. I wzajemnie - Odprowadziła jeszcze czarnego wzrokiem, a gdy ten oddalił się na odpowiednią odległość, sama zawróciła, kierując się do obozu.

[zt]

Składzik trzeba było uzupełniać nie? Zioła same się nie znajdą, tak więc Ryk postanowiła wyjść pierwszy raz sama na poszukiwanie medykamentów. Miała już wystarczającą na to wiedzę w jej mniemaniu, tak więc udała się do Malinowych Chaszczy by tam rozpocząć poszukiwania. Fajnie byłoby znaleźć pajęczynę w jej mniemaniu, bo nie mieli jej wiele, a była ona podstawą przy tamowaniu ran. Ale generalnie chciała dzisiaj trochę poeksperymentować. Może z nudów trochę też, ale no. Upgrade składzika był sto lat temu, trzeba to zmienić. Tak więc rozglądała się i węszyła za medykamentami.
//Mg

_________________

po stromych miotam się urwiskach,
złotówki mi kaleczą ręce,

czuję się jak najtańsza dz*wka,
jakby mi ktoś narzygał w serce.

sączą się noce i godziny,
prosto stąd do nieskończoności,
życie ruchome, koleiny

stoją na drodze do wieczności

» Teren: brzeg lasu

Otóż to, Rycząca Łapa miała rację – zioła same się nie znajdą, a lepiej nie dopuścić do tego, żeby w klanie Rzeki zabrakło medykamentów na jakieś choroby... tak jak tych na gorączkę, na przykład, heh. I być może sam Gwiezdny Klan postanowił wynagrodzić niezbyt doświadczoną terminatorkę medyka za jej próby, bo szybko dostrzegła coś, co mogło przykuć jej uwagę: byliny o szczeciniasto owłosionych, słabo rozgałęziających się łodygach. Liście rośliny wyrastały na ogonkach, były długie i dość szerokie, z koloru zielone, a do tego z charakterystycznymi, jaśniejszymi plamkami. W dodatku Ryk mogła dostrzec rurkowate, w większości czerwonofioletowe kwiaty. Czy wiedziała, co to takiego?

Ryk: P: 3 | S: 32 | Z: 15 | Sz: 10 | O: 15 | HP: 135 | W: 105 | MP: 1
» Cechy: psi węch; twarda skóra
» Umiejętności: brak

_________________

gubi myśli, słońce kończy bieg
już nie starcza tchu i potrzebuje snu
chyba położę się tu, obok ciebie

gwiazdy widać,
księżyc podniósł się

jak kometa na niebie miga nam świat
żyjemy tak mało lat i trochę ciebie mi brak
trochę ciebie mi brak, trochę ciebie mi...

O no i jakaś roślina była. Ryk szybciutko do niej podeszła i zaczęła analizować to co widzi. Miodunka. Tak przynajmniej obstawiała na ten moment. Nie była jeszcze jakimś ultra specem od tego. W każdym bądź razie tak sobie to na razie zakodowała w głowie i zaczęła zbierać. Delikatnie od samej ziemi zaczęła odgryzać gałązki. Najbardziej uważała na liście, bo one były lecznicze.

_________________

po stromych miotam się urwiskach,
złotówki mi kaleczą ręce,

czuję się jak najtańsza dz*wka,
jakby mi ktoś narzygał w serce.

sączą się noce i godziny,
prosto stąd do nieskończoności,
życie ruchome, koleiny

stoją na drodze do wieczności

I nie dość, że szybko znalazła medykament, to jeszcze musiało jej dopisać szczęście nowicjusza, bo na zerwanych przez nią gałązkach znalazło się aż osiem listków zdatnych do leczenia. Może nie była to nie wiadomo jaka liczba, ale jak na kota, który dopiero co zaczynał swoją przygodę ze zbieraniem ziół, tak naprawdę – znakomity wynik.

Ryk: P: 3 | S: 32 | Z: 15 | Sz: 10 | O: 15 | HP: 135 | W: 105 | MP: 1
» Cechy: psi węch; twarda skóra
» Umiejętności: brak
» Zdobyte MPD: +5 (miodunka)
» Zebrane medykamenty: +8 liści miodunki

_________________

gubi myśli, słońce kończy bieg
już nie starcza tchu i potrzebuje snu
chyba położę się tu, obok ciebie

gwiazdy widać,
księżyc podniósł się

jak kometa na niebie miga nam świat
żyjemy tak mało lat i trochę ciebie mi brak
trochę ciebie mi brak, trochę ciebie mi...

No i essa. Ryk podobał się taki początek zbiorów. Całkiem sympatyczny nie da się ukryć. Poszukała jakiegoś większego liścia w okolicy, żeby móc przenosić nim miodziunie i jak już się zabrała z pakunkiem to ruszyła poszukać kolejnych medykamentów. Z wielkim, diabelskim bananem na krzywej mordzie.

_________________

po stromych miotam się urwiskach,
złotówki mi kaleczą ręce,

czuję się jak najtańsza dz*wka,
jakby mi ktoś narzygał w serce.

sączą się noce i godziny,
prosto stąd do nieskończoności,
życie ruchome, koleiny

stoją na drodze do wieczności

Szczęście jej nie opuszczało. Wkrótce znalazła kolejną rzecz, która mogła jej się spodobać, choć nie do końca było to zioło. Chodziło bowiem o mysz, która siedziała sobie w trawie nieopodal i była zajęta własnymi sprawami, dzięki czemu Ryk mogła podejść ją z zaskoczenia i złapać... to znaczy, o ile wiedziała, jak.

Ryk: P: 3 | S: 32 | Z: 15 | Sz: 10 | O: 15 | HP: 135 | W: 105 | MP: 1
» Cechy: psi węch; twarda skóra
» Umiejętności: brak
» Zdobyte MPD: +5 (miodunka)
» Zebrane medykamenty: +8 liści miodunki

_________________

gubi myśli, słońce kończy bieg
już nie starcza tchu i potrzebuje snu
chyba położę się tu, obok ciebie

gwiazdy widać,
księżyc podniósł się

jak kometa na niebie miga nam świat
żyjemy tak mało lat i trochę ciebie mi brak
trochę ciebie mi brak, trochę ciebie mi...

Aha. Mysz. No, ta, mysia żółć nie? Szkoda tylko, że ta mysz taka, wyjątkowo żywa. I w ogóle. Ryk nawet nie zamierzała udawać, że wie jak ją złapać. Schowała swoje zioła w krzakach, żeby były bezpieczne i... zaczęła szarżować na piszczka. O tak o. Po prostu. Żeby dorwać tą mysz i ją utrzeć na dżem w łapach.

_________________

po stromych miotam się urwiskach,
złotówki mi kaleczą ręce,

czuję się jak najtańsza dz*wka,
jakby mi ktoś narzygał w serce.

sączą się noce i godziny,
prosto stąd do nieskończoności,
życie ruchome, koleiny

stoją na drodze do wieczności

Gdy tylko Ryk zaczęła biec w stronę myszy, ta zaczęła uciekać, ale gryzoń miał znacznie krótsze łapy niż terminatorka medyka i, co tu dużo mówić, nie zdążył przebiec za daleko. Rycząca Łapa prędko go dogoniła i zabiła.

Ryk: P: 3 | S: 32 | Z: 15 | Sz: 10 | O: 15 | HP: 135 | W: 105-7=98/105 | MP: 1
» Cechy: psi węch; twarda skóra
» Umiejętności: brak
» Zdobyte PD: +5 (mysz)
» Zdobyte MPD: +5 (miodunka)
» Zebrane medykamenty: +8 liści miodunki

_________________

gubi myśli, słońce kończy bieg
już nie starcza tchu i potrzebuje snu
chyba położę się tu, obok ciebie

gwiazdy widać,
księżyc podniósł się

jak kometa na niebie miga nam świat
żyjemy tak mało lat i trochę ciebie mi brak
trochę ciebie mi brak, trochę ciebie mi...

No i mysz padła jak długa i można było przejść do medycznej roboty. W sumie to Ryk nie przypuszczała, że polowanie jest takie łatwe. Wzięła sobie kawałek mchu z drzewa nieopodal, po czym położyła go obok myszy. Następnie wyciągnęła pazur i z niemałą satysfakcją rozcięła martwemu piszczkowi brzuch, żeby na mech rozlała się żółć. I chyba będzie po woli się zbierać na dzisiaj, bo wbiła drugi mp.

_________________

po stromych miotam się urwiskach,
złotówki mi kaleczą ręce,

czuję się jak najtańsza dz*wka,
jakby mi ktoś narzygał w serce.

sączą się noce i godziny,
prosto stąd do nieskończoności,
życie ruchome, koleiny

stoją na drodze do wieczności

Z tym medykamentem nie poszło jej aż tak dobrze, jak z poprzednim, ale wciąż mogła być z siebie zadowolona: zebrała trzy uncje mysiej żółci.

Ryk: P: 3 | S: 32 | Z: 15 | Sz: 10 | O: 15 | HP: 133/135 | W: 98/105 | MP: 1
» Cechy: psi węch; twarda skóra
» Umiejętności: brak
» Zdobyte PD: +5 (mysz)
» Zdobyte MPD: +10 (miodunka, mysia żółć)
» Zebrane medykamenty: +8 liści miodunki, +3 uncje mysiej żółci

/odjęłam 2 hp za tę potężną walkę ze świetlkiem

_________________

gubi myśli, słońce kończy bieg
już nie starcza tchu i potrzebuje snu
chyba położę się tu, obok ciebie

gwiazdy widać,
księżyc podniósł się

jak kometa na niebie miga nam świat
żyjemy tak mało lat i trochę ciebie mi brak
trochę ciebie mi brak, trochę ciebie mi...

Ryk zadowolona ze swoich zbiorów zakopała mysz bo uznała, że taka w żółci jej się nie przyda, ani nikomu się nie przyda, po czym poszła zgarnąć swoje medykamenty. Pochwyciła ostrożnie mech w pysk, tak żeby się nie ubrudzić żółcią oraz wzięła zawiniątko z miodunką i wróciła do obozu.

***

Wróciła do Malinowych Chaszczy parę dni później. Uznała, że poszło jej ostatnio całkiem spektakularnie i chce to powtórzyć. Ba, chce zebrać więcej rzeczy. Nie dało się ukryć, że ich składzik wyglądał marnie. Zdała sobie z tego sprawę między innymi gdy leczyła Trzcinową Łapę, gdzie nie miała zbytnio do wyboru co dać mu na ból brzucha. Ból brzucha psia mać. No ale tak, poszła sobie do Malinowych Chaszczy i poczęła szukać medykamentów.

_________________

po stromych miotam się urwiskach,
złotówki mi kaleczą ręce,

czuję się jak najtańsza dz*wka,
jakby mi ktoś narzygał w serce.

sączą się noce i godziny,
prosto stąd do nieskończoności,
życie ruchome, koleiny

stoją na drodze do wieczności

» Teren: brzeg lasu

Minęła jedynie chwila, zanim w oczy Ryczącej Łapy mogła się rzucić pewna charakterystyczna roślina: wysoka, wyższa od Ryk, na prześwitującej, żółtozielonej łodydze. Na dole nie posiadała liści, natomiast te na górze posiadały długi ogonek liściowy. Były o kształcie jajowato-eliptycznym, u nasady ucięte, a na brzegach piłkowane. Czy miała jakiś pomysł, co to mogło być?

Ryk: P: 3 | S: 32 | Z: 15 | Sz: 10 | O: 15 | HP: 133/135 | W: 98/105 | MP: 2
» Cechy: psi węch; twarda skóra
» Umiejętności: zielarstwo: poziom 1
» Wykorzystane próby wyszukiwania konkretnych medykamentów: 0/1

_________________

gubi myśli, słońce kończy bieg
już nie starcza tchu i potrzebuje snu
chyba położę się tu, obok ciebie

gwiazdy widać,
księżyc podniósł się

jak kometa na niebie miga nam świat
żyjemy tak mało lat i trochę ciebie mi brak
trochę ciebie mi brak, trochę ciebie mi...

Niecierpek. Na pewno to był on. Była zadowolona z tego, że nie miała większego problemu z rozpoznawaniem roślin poza obozem. Nigdy w końcu finalnie nie robiła tego z Poranną Zorzą. A kiedyś musiała zacząć. Jak nie na samą łapę w tej sytuacji to jak inaczej. Podeszła do medykamentu i delikatnie zaczęła zbierać liście nacierpka.

_________________

po stromych miotam się urwiskach,
złotówki mi kaleczą ręce,

czuję się jak najtańsza dz*wka,
jakby mi ktoś narzygał w serce.

sączą się noce i godziny,
prosto stąd do nieskończoności,
życie ruchome, koleiny

stoją na drodze do wieczności

A i owszem, niecierpek, i to taki w całkiem ładnej kondycji. Ryczącej Łapie udało się zebrać pięć liści tego medykamentu. Nieźle.

Ryk: P: 3 | S: 32 | Z: 15 | Sz: 10 | O: 15 | HP: 133/135 | W: 98/105 | MP: 2
» Cechy: psi węch; twarda skóra
» Umiejętności: zielarstwo: poziom 1
» Wykorzystane próby wyszukiwania konkretnych medykamentów: 0/1
» Zdobyte punkty umiejętności: zielarstwo +2
» Zdobyte MPD: +10 (niecierpek)
» Zebrane medykamenty: +5 liści niecierpka

_________________

gubi myśli, słońce kończy bieg
już nie starcza tchu i potrzebuje snu
chyba położę się tu, obok ciebie

gwiazdy widać,
księżyc podniósł się

jak kometa na niebie miga nam świat
żyjemy tak mało lat i trochę ciebie mi brak
trochę ciebie mi brak, trochę ciebie mi...

Swoje pięć listków zawinęła następnie w taki większy, który spadł z drzewa nieopodal. Zaczęła iść przed siebie szukając kolejnych medykamentów. Dźwigała ze sobą nacierpek, bo nieprzepadała za myślą, żeby go gdzieś zostawić. Był JEJ. Nie chce, żeby ktoś jej go ukradł. Albo coś ukradło.

_________________

po stromych miotam się urwiskach,
złotówki mi kaleczą ręce,

czuję się jak najtańsza dz*wka,
jakby mi ktoś narzygał w serce.

sączą się noce i godziny,
prosto stąd do nieskończoności,
życie ruchome, koleiny

stoją na drodze do wieczności

Starlight