- Ale? - spytałem natychmiastowo przekrzywiając głowę, jakby chcąc natychmiastowego wyjaśnienia wobec czego Skwar ma obiekcje. - Kiedy zwiedzisz okolice jak nie teraz? Jak jesteśmy jeszcze terminatorami. Nie przysięgaliśmy niczego, i zawsze można wrócić... chyba. Mój przywódca wydaje się spoko gościem, więc u mnie nie byłoby problemu. A jaki jest ten, eee... Sowia Gwiazda! Sowia Gwiazda, tak? - zaproponowałem jakiś tam wstępny plan kremowemu. Jedynie zginiemy. Ale co to za życie tak codziennie patrolować granice i nie wiedzieć co jest za nimi? Chce wrócić chociaż na chwile do miasta, tam gdzie byłem kiedyś. Sprawdzić jak się mają dwunogi po pożarze, i poznać koty spoza klanu! To zawsze jakieś nowe doświadczenie!

Na pysku Skwara malowało się jedno wielkie zakłopotanie. Miał tyle myśli! Jak miał to sobie wszystko poukładać? A co dopiero podjąć jakakolwiek decyzję!
Powoli powrócił wzrokiem na swojego kumpla. Bardzo chciał mu powiedzieć szczere "tak" ale nie potrafił. Bardzo był zżyty z rodziną. Dodatkowo nie wiadomo ile by im zajeła ta podróż. A co jak Wysoki chciał odejść na zawsze? Co wtedy?
- Moi rodzice... bardzo przeżywali utratę mojego rodzeństwa. Kiedyś było nas multum a teraz... zaledwie garstka. Boję się, że złamie im serce odchodząc. - wytłumaczył Wysokiemu po czym ciągnął dalej. - Tak, Sowia Gwiazda. - potwierdził. - Jest moim przyszywanym bratem tak po prawdzie. Chociaż nie znam go za dobrze, to wydaje mi się być wyrozumiały. A przynajmniej mi się tak zdaje... - machnął nerwowo ogonem po czym westchnął. - Też pozostaje kwestia tego, że kompletnie nie umiem walczyć a polowania dopiero zacząłem się uczyć. No i nie zapowiada się na to by Kozi Klif szybko mnie tego nauczyła. - powiedział przyjacielowi kolejny powód, który go trapił. - Jest to dla mnie trudne... Zawsze chciałem zobaczyć co jest tam dalej. Przeżyć przygodę by potem opowiadać ją innym. Tylko czy moja rodzina i klan to zrozumieją... - znowu posmutniał. - Nie chce by widzieli mnie jako zdrajcę.

- To powiedz im że wrócisz za no nie wiem chociaż pół księżyca, zleci im się zobaczysz. - próbowałem przekonać Skwara błagalnym wzrokiem. Może było to samolubne, nigdy raczej nie starałem się wpłynąć na czyjeś wybory tak bardzo jak teraz, ale chciałem zwiedzać... z kimś.
- Skwar... trochę czasu minęło i no... ja cię nauczę szybciej niż ktokolwiek inny. Mi brakuje tylko wspinaczki... a tego możemy nauczyć się razem na błędach, nie? - podszedłem do kocura na długość myszy wpatrując mu się w oczy.- Będzie się robić coraz cieplej. Może wtedy się spotkamy i podejmiesz decyzje, hm? - zaproponowałem. - Klan się ucieszy jak wrócisz wytrenowany po tak krótkim czasie, mówię ci. - uśmiechnąłem się i jeśli Skwar chciał pogadać o czymś luźniejszym to porozmawiałem i pożegnałem się by wrócić do ciasnego obozu.

/zt?

Patrzył się tak na Wysokiego w milczeniu. Słuchał wszystkiego co mówił ale nic nie odpowiedział. Zbyt wiele miał teraz myśli w głowie. Nie potrafiłby zostawić rodzinę bez słowa ale czy jak im powie to zaakceptują to? Bał się to powiedzieć rodzicom. Byli już starsi i zwyczajnie nie chciał dokładać im zmartwień.
Kiwnął głową do orientala na zgodę. Przemyśli sprawę i da mu wkrótce odpowiedź.
Po tym wszystkim jeszcze chwilę pogadali i wrócili do swoich klanów.

/ z.t