Westchnął cicho lekkim śmiechem, posyłając Terminatorowi pogodny uśmieszek. Na spokojnie, mimo wszystko pytanie nie było takie łatwe. Trzeba było na pewno chwilę pogłówkować, aby zgadnąć, jaka jest prawidłowa odpowiedź.
- W takim razie wyręczę Cię. - Miauknął. - Podczas milczącego czuwania Wojownik pilnuje Obozu, jak i ma czas na przemyślenie wszystkiego i zrozumienie, jaka odpowiedzialność się wiąże z Rangą Wojownika. - Wyjaśnił, po czym machnął lekko uchem na słowa Miłka.
- Bo nie byłem. - Miauknął krótko, wzruszając ramionami. - Jestem jeszcze młodym Wojownikiem, więc to na pewno kwestia czasu. Ale jak dotąd nie byłem. - Dodał po chwili, uśmiechając się od ucha do ucha i drepcząc dalej. Nie robił sobie nic z tego, że nie był na Zgromadzeniu. Jak był młodszy, to bardzo chciał na nie iść... Ale teraz entuzjazm trochę opadł. W końcu przed nim jeszcze całe życie! Na pewno prędzej czy później na Zgromadzenie pójdzie, nie?
- Dalej. Tutaj są Piszczące Trawy. - Zakomunikował mu, gdy opuścili Szarotkową Łączkę i zmierzali w kierunku Ciepłych Skałek.

— Ah jasne! To ma sens — Przyznał mentorowi rację. On by chyba sam nie wytrzymał całą noc bez piśnięcia jednego choćby słówka!
— Zabierzesz mnie wtedy ze sobą dobra? Pójdziemy razem, też bym chciał strasznie na nie przyjść! — Mruknął entuzjastycznie. Słyszał o nich całkiem sporo, ale przecież to nie to samo co bycie na nich. Z pewnością musi być tam dużo kotów, tak dużo że Miłek zgubi się jak kociak we mgle. I pozna jakiś innych uczniów. Będzie naprawdę super. Oby tylko Golcowa Gwiazda pozwoliła mu pójść na następny raz. Poprosi ją o to kiedy tylko zobaczą się w obozie.
— Dlaczego się tak nazywają? —

Przytaknął lekko łbem na słowa Miłka, po czym skupił się na jego kolejnej wypowiedzi.
- Ja akurat nie wybieram, kto idzie na Zgromadzenie. To zależy od Przywódcy Klanu, w naszym przypadku od Golcowej Gwiazdy. Więc nie mogę obiecać, że na następne pójdziemy obaj. - Wytłumaczył kocurkowi. Ah, On też bardzo by chciał pójść na jedno. Ale na razie ma ważniejsze sprawy na głowie, takie jak Terminatorzy, obowiązki, wcaleniepartnerkatojestrelacjazKrówką, i tym podobne rzeczy. - "Wojownik nie może zostać zastępcą, dopóki nie wytrenował choć jednego terminatora." To następny punkt w Kodeksie. - Miauknął, po czym zabrał się za odpowiedź na pytanie kocura.
- Od pisków. W trawie mieszka dużo gryzoni, a dużo gryzoni oznacza dużo pisków. A dużo pisków, oznacza Piszczące Trawy. - Wyjaśnił z lekkim śmiechem, kierując się w stronę Ciepłych Skałek.

— To akurat jestem ci na łapę — zauważył kocur spoglądając na Kiełkujące Ziarno. Chciałby jak najszybciej skończyć szkolenie, a potem wyszkolić i swojego terminatora! A wtedy dostanie łatwy stołek zastępcy. Chyba że to buras będzie pierwszy.
— Jestem głodny przez ciebie, gdybym umiał polować właśnie bym zajadał się jedną z tych piszczących myszy. — Jęknął, poruszając niechętnie wąsami. — Jak wrócę mogę zjeść? W końcu miałem o to pytać — Spytał pręgusa. Już coraz lepiej kojarzył wcześniej przedstawione mu zasady kodeksu wojownika. Chciał teraz popisać się faktem że je wszystkie zapamiętał. No i przy okazji był głodny, więc jakiś posiłek po powrocie mu się należał.

- W jakim sensie? - Miauknął lekko zdziwiony. Jest mu na łapę? Niby czemu?
Na słowa Złocistej Łapy prychnął lekko śmiechem, kręcąc łbem w rozbawieniu. No nie, będzie Cię trzymał w Klanie głodnego dopóki się nie nauczysz polować i nie padniesz z głodu przy pierwszej próbie złapania zdobyczy, wiesz?
- Oczywiście, jak wrócisz będziesz mógł zjeść. - Odparł rozbawiony, po czym rozejrzał się dookoła. Dotarli do kolejnego miejsca. - To są Ciepłe Skałki. A przed nami, jak skręcimy, jest Skraj Lasu. A skręcimy dlatego, że tu jest już Granica. - Wyjaśnił szybko, po czym dał chwilę Złocistej Łapie, aby mógł się dookoła rozejrzeć, lub nie. A kiedy już to zrobił, ruszyli dalej.
- "Zastępca zostaje przywódcą Klanu, gdy ten umiera lub rezygnuje z rangi." Może wiesz lub może nie wiesz, kiedy Golcowa Gwiazda była jeszcze Wojowniczką, Golcowym Śpiewem, Rangę Zastępcy obejmował Skrzące Niebo. Zmarł On przed śmiercią Niedźwiedziej Gwiazdy, więc mój ojciec musiał wybrać nowego Zastępcę, a jego wybór padł właśnie na Golcowy Śpiew. I a propos wybierania nowego Zastępcy. "Po śmierci lub rezygnacji zastępcy, nowy zastępca musi zostać wybrany przed górowaniem księżyca." - Zafundował Terminatorowi krótką historyjkę, w którą udało mu się wpleść dwa punkty Kodeksu. Haha!

— Jak mnie wytrenujesz będziesz mógł przecież zostać zastępcą co nie? — Mruknął jakby w całe to nie byle ważne. Czyżby Kiełkujące Ziarno nigdy o czymś takim nie marzył? Nie poznał kociaka w kociarni który miałby inne plany na życie! No może on sam, jakoś się nie integrował. I nikt nie pytał go o to czy chce zostać przywódcą jak dorośnie. Ale to nie było teraz ważne. Uśmiechnął się kiedy dostał zezwolenie na posiłek, co jeśli byłby nie miły dla swojego mentora? Zagłodziłby go na śmierć! Zapamięta to sobie, może i jego uczeń będzie zbyt wygadany. A wtedy nie pozwoli mu nawet się napić.
— A więc jesteś synem Niedźwiedziej Gwiazdy?! Ale ekstra! —

Westchnął cicho. Już omawiał ten temat z Trującą Łapą... Dlaczego jego Terminatorzy myślą, że nadaje się On na Zastępcę? Na Gwiezdny Klan... No tak, On zawsze wiedział, że Tonące Słońce to idealny kandydat na Zastępcę, a później na Przywódcę, ale... To nie znaczy, że i On się do tego nadaje.
- Teoretycznie tak, ale w Klanie jest o wiele więcej doświadczonych ode mnie Wojowników, którzy są lepszym wyborem na Zastępcę niż ja. - Wytłumaczył.
- Ta... To nie wiedziałeś? Na pewno Ty i Twoje rodzeństwo byliście już w Klanie kiedy Niedźwiedzia Gwiazda był Przywódcą. - Miauknął lekko zdziwiony. No... Dobra, nie każdy kot przecież wiedział, które koty są synami i córką poprzedniego Przywódcy. A na pewno nie te młodsze od nich, co dopiero te, które dopiero niedawno się urodziły.
- "Zgromadzenie wszystkich Klanów odbywa się w czasie pełni księżyca co 6 księżyców i w jego noc trwa rozejm. W tym czasie klany nie mogą ze sobą walczyć." Zapamiętaj to. Właśnie, całkiem niedługo powinno się odbyć kolejne Zgromadzenie, więc może zostaniesz wybrany. - Miauknął, kładąc nacisk na słowo ,,może". Nie chciał robić Terminatorowi zbytniej nadziei, bo wciąż była minimalna szansa, że nie zostanie wybrany...
- Skraj Lasu. - Miauknął szybko, gdy wkroczyli między drzewa, które stopniowo zaczynały gęstnieć. A za moment Cieniste Korony, tam to w ogóle jest dużo drzew!

— E tam, ja tam wierzę że ci się uda. tonące słońce na pewno cię doceni. — Mruknął przekręcając oczyma. Podniósł wyżej jedną brew, nie interesował się bardziej życiem klanowym będąc mniejszym kocurem. Niedźwiedzią Gwiazdę kojarzył fakt, ale nie jego syna.
— masz jeszcze jakieś rodzeństwo? Pewnie ci trochę przykro nie? Że twój tata został zastąpiony kimś nowym. Ja też nie mam ojca nie, jakoś mało mi przykro. Nie znałem go w ogóle. — Wzruszył ramionami, jakby to nie był problem. Nie czuł specjalnego żalu do rodziców kiedy go zostawili. Tak widocznie musiało być. Z resztą, nawet ich nie znał!
— Daleko jeszcze Kiełkujące Ziarno? Z każdym krokiem robię się Jeszcze bardziej głodny. —

- Ale to nie zmienia faktu, że jest o wiele więcej nadających się na tą Rangę kotów niż ja. Poza tym - nawet jeśli miałbym szansę na zostanie Zastępcą - Tonące Słońce musiałby zastąpić Golcową Gwiazdę albo sam zrezygnować z Rangi. A według mnie, Golcowa Gwiazda i Tonące Słońce powinni długo jeszcze pozostać na swoich Rangach, nadają się. - Wymiauczał, wzruszając lekko ramionami.
- Mam. Dwóch braci i siostrę. Było nas trochę więcej, ale reszta zniknęła. - Odpowiedział ze smutnym westchnięciem, odchylając lekko uszy w tył. Zostali tylko On, Orzechowy Cień, Motyla Łapa oraz Świergocząca Łapa. Kasztanowa Łapa całkiem niedawno zniknął, a Migdałek, Pszczółka i Echo... Zniknęli znacznie wcześniej. Ciekawe, gdzie teraz są... Czy w ogóle żyją... Oby tak, oby też wrócili prędzej czy później do domu. - Nie tyle co przez to, że został zastąpiony, a przez to, że nie żyje... Brakuje mi go, to fakt, ale staram się żyć pełnią życia. Bo... Tego raczej by chciał. - Miauknął, ale po chwili szybko potrząsnął łbem. Już za bardzo odbiegli od tematu.
- Jeszcze trochę. Jesteśmy już na Cienistych Koronach. - Miauknął, po czym wziął się za kolejny punkt Kodeksu. - "Granice klanu muszą być sprawdzane i oznaczane każdego dnia. Przegoń każdego przekraczającego je kota." Dlatego musisz znać Granice. Jak będziesz na jakimś patrolu i zobaczysz, że jakiś Samotnik jest na naszych Terenach, należy go przegonić. - Wyjaśnił.

— Mój też może nie żyć, z resztą. Nawet nie kojarzę jego imienia. To dziwnie nie? Zostawiłbyś tak kociaki w obcym klanie? Czasami mam wrażenie że takie życie nie jest mi pisane. A raczej przy matce daleko od klanów. — Mruknął cicho drążąc dalej temat. Może wojownik cokolwiek o nich wiedział? Może, pozwoli mu się dowiedzieć więcej? Chociaż, nie obchodzi go to. Zostanie lojalnym wojownikiem klanu wichru i tyle. Żadne samotnicze ścieżki go nie interesują!
— Nie używając siły, a słów. Dopiero potem mam go zaatakować tak? — Mruknął ocierając się o drzewo, w końcu zaznaczył swój teren. A może pachnie za mało wichrowo aby samotnik tędy nie przeszedł?

- Cóż, ja nie mogę Ci nic o nim powiedzieć, nawet nie poznałem Twojej matki, co dopiero ojca. - Przyznał, lekko kiwając łbem na boki. Co miał poradzić, ojciec Złocistej Łapy zachował się nieodpowiedzialnie, zostawiając matkę Terminatora samą z kociętami. Przynajmniej Miłek i jego rodzeństwo wychowywali się w Klanie od pierwszych księżyców, więc nie musieli się martwić Samotniczą przeszłością jak i ojcem.
- Dokładnie. - Przytaknął łbem, zadowolony z odpowiedzi Terminatora. Nie lubił od razu używać siły do takich sporów, miał nadzieję, że jego Terminatorzy również będą najpierw próbować Samotników odpędzić pokojowo, a dopiero później z użyciem pazurów i kłów.
- Mechowisko. - Miauknął, gdy drzewa zaczynały się rozrzedzać. - A tam jest Podnóże Gór.

— Podnóże gór? Można wejść na tą górę? — Spytał zaciekawiony zadzierając łeb w poszukiwaniu szytu wcześniej wspomnianej góry. Kocur słyszał już kiedyś o tych górach, czasami mówiono w żłobku o mieszkających na górze niedzwiedziach. Całkiem zazdrościł im, podobno były wielkie i puchate.
— Już powiedziałeś mi wszystko o kodeksie? — Miauknął pociesznie. Może to były już wszystkie zasady które musiał umieć? Liczył na to, jednak nie narzekając na dużą ilość nauki. Chociaż powrót do obozu brzmiał kusząco. A jeszcze bardziej posiłek wśród kolegów z legowiska.

Zastrzygł lekko uchem, gdy usłyszał pytanie Miłka.
- Nie sądzę. To bardzo niebezpieczne i zapewne niemożliwe, aby się wspiąć na sam szczyt. - Miauknął, lekko marszcząc czoło. Oj, miał nadzieję, że Złocista Łapa nie wpadnie na pomysł, aby spróbować się wspiąć na górę Sokolich Szczytów. Nawet gdyby udałoby mu się wspiąć na wyższy odcinek, utratą równowagi i spadnięcie z takiej wysokości gwarantowałoby natychmiastową śmierć na miejscu.
- Jeszcze nie, ale to już końcówka. Są jeszcze: "Wojownik nie może opuścić kocięcia w bólu lub niebezpieczeństwie, nawet jeśli jest to kocię z innego Klanu.". Pamiętaj to, jeśli kiedykolwiek zobaczysz kocię, któremu zagraża niebezpieczeństwo, niezależnie czy jest z naszego Klanu czy nie, musisz mu pomóc, jasne? Później mamy jeszcze ,,Słowo Przywódcy jest prawem". Jednak pamiętaj, że każdy kot się myli, więc czasami trzeba przymknąć na tą zasadę oko. Ale w normalnych sytuacjach nigdy nie wolno kwestionować decyzji Przywódcy.

— Pytałem z ciekawości — Mruknął słysząc odpowiedź kocura. Nie interesowało go takie wchodzenie, pewnie na górze i tak nic nie było. Poruszył niespokojnie uchem słuchając kodeksu.
— Dobrze, będę się starał pomóc każdemu kociakowi w potrzebie — Odparł na kolejne słowa mentora. Ten wspominał o kociakach i pomocy im. A potem na temat przywódcy. Racja, nie będzie kwestionował słów Golcowej Gwiazdy. Ani żadnej kolejnej. W końcu jak powiedział Kiełkujące Ziarno każdys się myli. Z pewnością i Miłkowi się czasem zdarzało coś przekręcić.

Przytaknął lekko łbem. Wierzył Miłkowi na słowo, że pytał tylko z ciekawości i nie miał zamiaru wybierać się na wycieczkę w góry. W tym przypadku NA góry.
- Bardzo dobrze. W takim razie dalej. "Honorowy wojownik nie musi zabijać innych, by wygrać swoje bitwy, chyba że jest to konieczne dla obrony własnej lub jeśli są to koty wyjęte spod Kodeksu Wojownika". Wiesz, jakie koty są owymi ,,wyjętymi spod Kodeksu Wojownika"? - Zadał pytanie, po czym ich oczom ukazało się wejście do Obozu. Kiełek machnął zachęcająco ogonem, aby Miłek wszedł do niego pierwszy, a kiedy wrócili na polanę Obozu, zatrzymał się, aby jeszcze omówić dwa ostatnie punkty.
- "Wojownik odrzuca wygodne życie pieszczoszka". Pieszczoszek to taki Samotnik, tyle że jest dokarmiany przez dwunogów. Chyba nie muszę wyjaśniać, dlaczego jest taka zasada. Bycie pieszczoszkiem jest prawie takie samo jak bycie lojalnym nie Klanowi, a dwunogom! - Miauknął z lekkim oburzeniem, jednak po chwili już potrząsnął lekko łbem. - I ostatni punkt. "Każdy Klan ma prawo być dumnym i niezależnym, ale w ciężkich czasach klany muszą zapomnieć o granicach i walczyć ramię w ramię, aby chronić siebie nawzajem. Każdy klan musi pomagać innym, aby żaden z nich nie upadł." - Gdy już to wyjaśnił, spojrzał ze spokojem na Miłka.
- Muszą Cię już boleć łapy. Idź coś zjeść i odpocząć, nazajutrz spotykamy się przy wejściu do Obozu o wschodzie słońca. Jak na razie będziemy powtarzać to, czego Cię dzisiaj nauczyłem. - Wymiauczał, po czym, jeśli Terminator nie miał żadnych pytań, ruszył w stronę Zielonych Zarośli.

//jeśli Miłek nie będzie miał pytań, możesz zacząć nowy dzień.

— Medycy, oni mają słów własny kodeks — Mruknął zadowolony z własnej odpowiedzi. Wiedział o tym doskone, od jednego z chorych kociaków który słyszał od innych chorych który usłyszał od jeszcze innego kota. — Nie lubię tych pieszczoszków — odparł z lekkim obrzydzeniem na pysku. Oriental jakoś nie chciał spotykać kotów lojalnych dwunogom! Słysząc jak się okazało ostatnie zasade przytaknął łbem. Nie chciał pytać o tamte poległe klany. Widocznie nikt im nie pomógł. Czy wtedy wszyscy złamali kodeks wojownika? Nie ważne.
— Dziękuję Kiełkujące Ziarno. Mam nadzieję, że jutro doczekam się polowania. Będę punktualnie. — Miauknął uradowany, odchodząc szybkim krokiem do stosu.  Miał rację, to był męczący dzień.

/Nowy dzien yol

Miłek następnego dnia, wypoczęty i pełen energii podszedł do wejścia z obozu. Usiadł i poprawił ostatnimi liźnięcami swoją białą kryzę i złotymi oczyma wypatrywał mentora. Był lekko podekscytowany, mając nadzieję, że zaczną dziś coś innego niż nudne powtarzanie kodeksu. Mogliby zawalczyć albo nauczyć się polować. No w sensie, Kiełek mógłby nauczyć Miłka. Nikt by nie narzekał.

- A zabiłbyś Medyka, kota, który jest jednym z najważniejszych w całym Klanie, nawet w obronie własnej? - Zapytał retorycznie, po czym pokręcił łbem. - Nie, są to Samotnicy, Pieszczoszki oraz zdrajcy. To są koty wyjęte spod Kodeksu. - Wytłumaczył Miłkowki, już rzucając pomimo uszu ostatniego jego zdania. Według Kiełka zależało to bardziej od charakteru danego kota niżeli od tego, skąd je, czy może go lubić czy nie. Ale rozumiał go, On też nie potrafił wyobrazić sobie, żeby ktokolwiek był dokarmiany przez Dwunogi.
- Nie ma sprawy, do zobaczenia.



- Gotowy? - Miauknął Kiełkujące Ziarno, kiedy wyłonił się z Zielonych Zarośli i przystanął przy Terminatorze. - Chodź, pójdziemy do Rysiego Gąszczu, a w międzyczasie powiesz mi, czy wiesz cokolwiek o walce. - Miauknął. On sam nieszczególnie przepadał za walką, ale nie mógł przecież ominąć jej podczas Treningu. Do tego już wcześniej zaproponował i Miłkowi i Kwitce, że mogą pójść wszyscy razem na naukę polowania. Tak więc najpierw musiał przerobić walkę na wypadek, gdyby któregokolwiek z jego Terminatorów coś zaatakuje. A musiał się upewnić, że będą wtedy przygotowani do obrony i będzie mógł im pomóc na czas.

Widząc mentora jego uszy się postawiły a skupienie wróciło do umysłu kocura skupiając się oczywiście na burym mentorze. Szli do rysiego gąszczu,,,. I będą walczyć! Wyśmienicie, to bardzo cieszyło Orientala. Wreszcie zrobią coś porządnego.
— No o walce to nie wiele wiem szczerze, idea jest taka aby zranić drugiego kota? Czy coś. — Mruknął w zastanowieniu. Nigdy nie walczył, ale dobrze było by spróbować tylko jak się nauczy.

Kiełek zastrzygł lekko uszyma. Idea, aby zranić drugiego kota... Ten to chyba zawsze będzie taki dosłowny, czyż nie.
- Tak, ale nie w każdej walce musisz kogoś jakoś niesamowicie zranić, miej to na uwadze. Ogólnie chodziło mi bardziej czy znasz jakiekolwiek zasady, typu słabe punkty, w które należy celować czy sposoby na ułatwienie sobie walki. Zacznijmy może od zasad z kodeksu, związanych właśnie z walką. - Wymiauczał w odpowiedzi, po czym lekko odchrząknął i zaczął wymieniać wszystkie punkty, robiąc oczywiście przerwy, aby Terminator się nie pogubił.
- "Broń swojego Klanu, nawet kosztem swojego życia. Możesz zawierać przyjaźnie z kotami spoza Klanu, ale musisz pozostać lojalny wobec swojego Klanu, gdy spotkasz się w bitwie z przyjacielem.", "Granice klanu muszą być sprawdzane i oznaczane każdego dnia. Przegoń każdego przekraczającego je kota.", "Honorowy wojownik nie musi zabijać innych, by wygrać swoje bitwy, chyba że jest to konieczne dla obrony własnej lub jeśli są to koty wyjęte spod Kodeksu Wojownika."

— Ah, to nie. Chętnie posłucham. — Miauknął lekko zażenowany własną głupotą a konkretniej nie uwagą. Chyba nie znalazł z kocurem jeszcze wspólnego języka. Miał nadzieję w końcu to nadejdzie i nie będzie tak często powodowało zażenowania w odczuciu Miłka.
Liczył, że ten przejdzie no do... Objaśniania słabych punktów. Jakichś tajnych ruchów które znają tylko wichrowi wojownicy. Jednak znów usłyszał o kodeksie. Przestawał już go lubić.
— D-dobrze. Pokażesz mi te, no wiesz słabe punkty? I jak je wykorzystać. — Zasugerował mentorowi podnosząc wyżej kącik pyska w pokrzepiającym, skrytym uśmiechu. Nie chciał się narzucać na tryb i jakiś plan nauczania Kiełkującego Ziarno. Tylko dowiedzieć się rzeczy dla niego w jakiś sposób istotnych. Przynajmniej tak chciał aby zostało to odebrane. Liczył, że bury zrozumie...