IndeksIndeks  SzukajSzukaj  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: 
Plemię Niedźwiedzich Kłów
 :: Obóz Plemienia :: Strzeliste Skały
Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana
Sob 09 Wrz 2023, 15:07
Światło Gwiazd
Światło Gwiazd
Grupa : Gwiezdny Klan
Płeć : kocur
Księżyce : nieskończone
Matka : srebrna skórka
Ojciec : gwiezdny pył
Wygląd : utkany z gwiazd
Multikonta : administracja
Liczba postów : 1890
Administracja
https://starlight.forumpolish.com
Wieszcz Szepczących Kamieni




Stan zdrowia Roga od samego początku napawał go lekkim zmartwieniem, ale w życiu nie spodziewał się, że to tak eskaluje… i że któregoś dnia po prostu wejdzie do lecznicy, by znaleźć go martwego. Na początku po prostu wpatrywał się w nieruchome ciało kocura, z którym wiązał tak wielkie nadzieje, martwo, nie rozumiejąc w ogóle, jak do tego doszło, jak znalazł się w tym miejscu, czemu to się stało. Ach, no tak. Wiedział doskonale, czemu. Po raz kolejny jego umiejętności zawiodły. Był beznadziejnym uzdrowicielem i zabił nawet własnego Nowicjusza.
Nie miał nawet już siły płakać. Nie miał siły na złość, zawód, niechęć, zemstę na przodkach, nienawiść do siebie samego. Nie miał siły na zastanawianie się, co poszło nie tak, dlaczego leczenie nie działało, czy mógł coś zrobić inaczej, czy ktoś inny by go uratował. Nie miał siły na nic. Wiedząc, że Róg miał… skomplikowaną relację z matką i nie był najbliżej ze swoim rodzeństwem, postanowił nie wołać żadnego z członków rodziny, tylko sam się zajął przygotowaniem jego ciała do pogrzebu. Mechanicznymi ruchami oczyścił je i natarł wonnymi ziołami, po czym zaniósł je na środek jaskini.
Niech całe Plemię Niedźwiedzich Kłów zbierze się przy Strzelistych Skałach.
Na jego pysku nie było widać absolutnie nic. Pustka wypełniała również jego wnętrze, serce i umysł.
Prawda była taka, że Wieszcz już nie chciał żyć, a przynajmniej nie jako Wieszcz Szepczących Kamieni. Miał dość.
Prawda była taka, że jego życie byłoby o wiele prostsze, gdyby był po prostu, od samego początku i na zawsze, Wiatrem Gwiżdżącym Pośród Skał. Zwykłym członkiem Plemienia. Za młodu nie musiałby się użerać z naciskającym na niego ojcem, któremu nigdy nic nie pasowało, a potem nie musiałby w młodym wieku zostawać Wieszczem, gdy ten zmarł. Nie musiałby się mierzyć z niekończącą się presją i odpowiedzialnością, która go przerażała. Nie musiałby obserwować, jak jego próby leczenia kotów, gdy ma to największe znaczenie, spełzają na niczym; jak Robak i Księżyc – kocięta jego przyjaciół, a do tego partnerzy jego własnych kociąt! – umierają. Z jego winy.
Prawda była taka, że to stanowisko mu wszystko zabrało, a nic nie dało. Mógłby po prostu… wypełniać swoje proste obowiązki, polować, cieszyć się swoim życiem z Gałązką, a jego kocięta również miałyby w życiu lepiej, łatwiej. Może Wiatr nigdy by nie była taka, jaka była, gdyby nie jego stanowisko… może wciąż by żyła, podobnie jak Robak? Może Żywica i Niedźwiedź byłyby bardziej obecne duchem i ciałem, bardziej uczestniczyłyby w życiu rodziny, zamiast snuć się przodkowie wiedzą gdzie? Może dałby radę pomóc Płatkowi, bardziej się skupić na jego trudnościach, okazać mu więcej wsparcia – zapobiec jego śmierci? Może byłby w stanie wesprzeć Jerzyka, pomóc mu w znalezieniu więzi z resztą Plemienia, nim ten nie zniknął? Może Jaskółka i Jarzmianka by nie zaginęli? Może po prostu w jego relacjach z innymi byłoby o wiele mniej dystansu, jaki zdawał się wprowadzać między nich sam fakt, że był Wieszczem, a nie członkiem Plemienia jak każdy inny? Wreszcie nie musiałby bezradnie patrzeć, jak choroba zabiera Roga, kocura, tak młodego, z którym zdążył się bardzo zżyć… i w którym widział przyszłość Plemienia. Dzisiaj ta przyszłość musiała zostać pogrzebana, a on po raz kolejny musiał zmierzyć się z tym niemożliwym wyborem – kto zostanie jego Nowicjuszem i pokieruje Plemieniem?
Prawda była taka, że najchętniej nie wybierałby nikogo. Nikt w jego oczach nie mógł zastąpić Roga… i nikogo tak naprawdę w tej roli nie widział, nawet już pomijając to, że nie był w stanie nie porównywać innych do swojego zmarłego Nowicjusza. Nie miał ochoty znowu przechodzić przez ten proces selekcji i wyboru, nie miał ochoty znowu się tłumaczyć ze swoich decyzji i mierzyć się z czyimiś wątpliwościami czy ukrytymi pretensjami, bo przecież ktoś bardziej na to zasługiwał niż kot, którego ostatecznie wybrał, bo przecież bycie Wieszczem to taki wielki, ku*wa, zaszczyt, ha tfu.
Wreszcie prawda była taka, że tym momencie najchętniej by po prostu zdechł, zostawiając całe Plemię na pastwę losu, bo tak naprawdę już nie miał siły na to, by dalej go tenże los obchodził. Obrzydzało go to wszystko i… już by go nawet nie obeszło, gdyby cała grupa po prostu przestała istnieć, a każdy poszedł swoją drogą. Może wtedy byliby wszyscy szczęśliwsi.
Dlatego miał zamiar wybrać na swojego następcę kogokolwiek, byle tylko był kot, który w końcu weźmie od niego ten cały pie*dolnik i będzie sam się użerać z tym wszystkim. Niech ktoś inny patrzy, jak koty umierają. Niech ktoś inny podejmuje sobie decyzje, rozwiązuje durne konflikty, albo z rozmysłem i ostrożnie całymi księżycami wybiera swojego następcę.
Re: Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana
Sob 09 Wrz 2023, 16:00
Wieszcz Promieni Słońca
Wieszcz Promieni Słońca
Pełne imię : Wieszcz Promieni Słońca (Potężny Dąb Stawiający Opór Burzy)
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : kocur
Księżyce : 36 [IV]
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Pajęczyna Pokryta Poranną Rosą (NPC)
Ojciec : Jakiś samotniczy przegryw (Kopcuch NPC)
Mistrz : Jaszczurka Owinięta wokół Kamienia (NPC), Wieszcz Szepczących Kamieni (NPC)
Partner : Promyk Słońca Przebijający Chmury
Wygląd : Duży, wręcz ogromny kocur o umięśnionej budowie i silnych łapach. Jego ciało pokrywa długie, wypielęgnowane, bursztynowe futro z rozjaśnieniami po bokach głowy, na piersi, brzuchu i końcówkach łap oraz ciemnymi klasycznymi pręgami. Ogon zakończony czarną kitą. Trójkątna głowa o dosyć prostym profilu i sterczących uszach ze spiczastymi pędzelkami. Nos i obszar wokół niego są ciemne, niemal czarne. Oczy oliwkowe, opanowane.
Multikonta : Pszczeli Pył, Ogień (KG), Żyto (S) | Księżyc (PWŁ)
Autor avatara : Ja
Liczba postów : 603
Wieszcz Promieni Słońca
https://starlight.forumpolish.com/t1643-dab-potezny-dab-stawiajacy-opor-burzy
Dąb był jednym z tych kotów, kto jako pierwszy usłyszał wołanie Wieszcza... i kotem, który jako pierwszy zjawił się na pogrzeb. Dla łowcy pogrzeby nie były niczym nadzwyczajnym, w końcu te zdarzały się już od czasów, kiedy był kocięciem. Śmierć swoich własnych współplemieńców była dla niego równie codzienna, co śmierć zwierzyny. Cykl życia, selekcja naturalna i przodkowie wiedzą co jeszcze. Mimo to Dąb nie spodziewał się ujrzeć... Roga. Dlaczego... Dlaczego on? Owszem, już wcześniej miał styczność ze stratą własnego rodzeństwa, jednak do tej pory były to zaginięcia, a nie faktyczna śmierć tutaj, w plemieniu. No i pewnym szokiem dla niego było to, że to właśnie sam następca Wieszcza dzisiaj odszedł. Oczywiście, miał świadomość, że ten ostatnio był chorowity, ale był pewien, że jego brat jakoś z tego wyjdzie. A jednak...
Dąb osłupiał na chwilę, patrząc na ciało Roga z niemałym zaskoczeniem na pysku. Następnie zbliżył się do niego powoli, ostrożnie i ułożył się przy nim, muskając go pyskiem z taką delikatnością, jakby jego ciało miało się rozpaść od nieostrożnego dotyku. Kocur nie mógł uwierzyć, co się właśnie stało. Może i czuł wcześniej lekką zazdrość, ale nie uważał, żeby ich relacja była jakoś napięta, a już tym bardziej nie życzył sobie jego śmierci. Róg dalej był i będzie dla niego bratem, jednym z niewielu członków rodziny, jacy u niego pozostali, jeśli mówić o jego linii. Nie chciał się z nim rozstawać, a przynajmniej nie tak wcześnie. Mieli przecież tyle życia przed sobą. Z drugiej strony... może to i dobrze, że to teraz się stało. W końcu co gdyby już był Wieszczem? Kto wtedy by leczył plemię? O ile dałoby się znaleźć jakiegoś tymczasowego przywódcę, to z leczeniami byłoby znacznie ciężej, ponieważ nikt w plemieniu nie miał dostępu do wiedzy medycznej.
Leżał cicho i nieruchomo. Zdawałoby się, że w jego wnętrzu panowała pustka, lecz w rzeczywistości kręciły w nim się różne myśli, w szczególności pytania. Zastanawiał się, czemu Wieszcz nie zawołał go do przygotowań ciała własnego bliskiego. Zastanawiał się, co teraz czuł Wieszcz. Widział po nim pustkę i nic więcej. Żadnej goryczy, żadnych rozważań, żadnych chęci... nic. Niepokojące nic. A jeszcze bardziej martwiło go kolejne i chyba najważniejsze pytanie - kto będzie nowym następcą? W końcu żałoba kiedyś minie, a ktoś plemieniem będzie musiał przewodzić. Sądząc po marnym, zmęczonym wyglądzie Wieszcza, pewnie nikt. Możliwe, że ten w ogóle nie chciał już pełnić tej funkcji i... cóż, rozumiał go. Na razie jednak postanowił do niego nie podchodzić, tylko skupić się na swoim bracie. W końcu to ostatni raz, kiedy go widzi.
Żegnaj, Rogu. Niech twoja droga do Lśniącego Szlaku będzie dobra... Niech będzie dobra... – mruknął do niego z ciężkim żalem, wciąż nie ruszając się z miejsca.

_________________
Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana Pixel-sun1v2-f2u-by-itwoi-dageaf5
You'll remember me, when the west wind moves
Upon the fields of barley
You'll forget the sun in his jealous sky
As we walk in fields of gold...

Many years have passed since those summer days
Among the f i e l d s of barley
You can tell the s u n in his jealous sky

When we walked in fields of gold...
Re: Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana
Sob 09 Wrz 2023, 22:51
Łabędź
Łabędź
Pełne imię : Łabędź Szybujący nad Taflą Jeziora
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : kocur
Księżyce : 27 [IV]
Znak Przodków : Sarna
Matka : Jeż Skryty w Liściach [NPC]
Ojciec : Czosnek Rosnący Dziko w Wąwozie [NPC]
Mistrz : Potężny Dąb Stawiający Opór Burzy
Wygląd : Średniego wzrostu | szczupły | długie rozstrzepane futro | wiekszość ciała biało-kremowa z wyjątkiem uszu, pyska, łap i ogona, które są czarne, posiada małą ilością białych znaczeń (na przednich łapach paluszki, na tylnych całe stopy, ciapka rozlewająca się od lewego policzka do podbródka) | czarny nos | lodowo-niebieskie oczy
Multikonta : Tęczowa Chmura [KG], Sowi Zmierzch [KRz], Jałowcowa Łapa [Krz]
Liczba postów : 198
Łowca
https://starlight.forumpolish.com/t1810-labedz-szybujacy-nad-tafla-jeziora#46607
Łabędź w odróżnieniu od większości plemienia, nie miał zbyt dużego doświadczenia z pogrzebami. Jedyne truchło jakie kiedykolwiek widział to te gdy polował i potem na stosie ze zwierzyną. Szczerze mówiąc jedyne co przymusiło go do podejścia bliżej, gdy usłyszał wołanie Wieszcza to sam widok ciała, czyli w sumie czysta ciekawość.
Tak jak pewnie dla wszystkich śmierć ucznia przywódcy była dla niego zaskoczeniem. No bo czy skoro nie był uczniem samego uzdrowiciela to czy tym bardziej nie powinien się już uodpornić na ewentualne choroby oraz otrzymać najlepsze leczenie? No cóż, najwyraźniej jego śmierć oznaczała, że był słaby i nie nadawał się do roli wieszcza. Ciekawe tylko, kogo teraz Wieszcz postanowi wybrać na następcę? Sądząc po tym, że wyglądał jak sucha, pusta kłoda to raczej nie będzie to zbyt przemyślany wybór, jeśli postanowi wybrać nowego następcę jeszcze dziś. No to ciekawie zapowiadała się przyszłość plemienia.
Point nie zamierzał specjalnie angażować się w to wydarzenie. Usiadł gdzieś z tyłu na tyle blisko, by po prostu wszystko widzieć i obserwował. Nie pofatygował się by w jakikolwiek sposób pocieszyć swojego mistrza. No bo co niby miał mu powiedzieć? Nie czuł się z nim na tyle blisko by być do takich rzeczy zobowiązany.

_________________
Father, father, unforgiveable
This is my house, you made it personal
It's always trouble when they go too far

Nobody mess with my familia

Re: Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana
Nie 10 Wrz 2023, 12:34
Echo
Echo
Pełne imię : Senne Echo Szepczącego Strumienia
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : kocur
Księżyce : 32 [luty]
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Pajęczyna Pokryta Poranną Rosą [npc]
Ojciec : Kopcuch [npc]
Mistrz : -
Partner : -
Wygląd : rosły, barczysty; długie futro, w większości czarne, ze srebrzystym brzuchem, bokami, kryzą i dolną częścią ogona, najciemniejsze są łapy, grzbiet, głowa i uszy; uszy zakończone pędzelkami; mocny pysk i broda; oczy żółte
Multikonta : orzechowy cień, i inni.
Liczba postów : 369
Plemię Wiecznych Łowów
https://starlight.forumpolish.com/t1640-echo-senne-echo-szepczacego-strumienia#36970
Zapach wonnych ziół roznosi się po obozie jeszcze zanim Wieszcz Szepczących Kamieni zwoła całe Plemię na pogrzeb; nos kocura, odpoczywającego akurat w jakimś zacisznym kącie, marszczy się, a jego powieki unoszą. Po przeciągnięciu się i usłyszeniu głosu Wieszcza, Echo podnosi się wreszcie i kieruje swoje kroki na środek Niedźwiedziej Groty.
Jego oczy się rozszerzają, nos marszczy, a futro najeża na widok ciała swojego brata… jedynego z rodzeństwa, z którym utrzymywał jakikolwiek kontakt. Wiedział, że choruje, ale że jest to aż tak poważne… z tego sobie nie zdawał sprawy.
Nie nazwałby Roga swoim przyjacielem. Nie darzył go nawet braterską miłością. Jednak… był z nim bliżej, niż z jakimkolwiek kotem w Plemieniu, to pewne. Wciąż uważał go za brata, a to więcej, niż w przypadku innych kociąt Pajęczyny. Napięte mięśnie sprawiają, że nie jest w stanie się ruszyć; zaciśnięte zęby sprawiają, że aż czuje lekki posmak krwi w pysku, kiedy przegryza delikatną śluzówkę. Jego brat… martwy. To koniec.
Po chwili pierwszego szoku i nagłej gonitwy myśli, która nigdy mu się nie zdarzała, Echo nienawistnym spojrzeniem obdarza Wieszcza. Od jego narodzin w Plemieniu regularnie odbywają się pogrzeby, a teraz… ich „przywódca” zabił kolejnego. Tym razem: jego brata. Ha, jak by tego było mało: własnego Nowicjusza, który być może w końcu wyciągnąłby całe Plemię z tego bagna, w jakie wprowadził ich obecny Wieszcz.
Co jeszcze go w ogóle trzyma? Chociaż może lepszym pytaniem jest: kiedy się wreszcie skończą rządy tego nieudacznika, żeby w Plemieniu faktycznie dało się żyć…? By zmienił się Wieszcz, potrzebny jest nowy następca. Ciekawe, ku*wa, kto.
Nie jest na razie w stanie podejść do ciała Roga. Nie może się ruszyć… i nawet nie chce. Nie chce, by to stało się namacalną rzeczywistością. Zresztą, przy ciele się uwalił Dąb, a Echo chciałby pobyć z martwym bratem… sam.

_________________



i got too  good at
fighting chemicals
and dodging arrows
i was
asking for

wading through the fog
a
nd then it disappeared
naked when i'm here


and why should i deny what's all at once
so crystal clear?

Re: Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana
Nie 10 Wrz 2023, 18:43
Wieszcz Blasku Księżyca
Wieszcz Blasku Księżyca
Pełne imię : Wieszcz Blasku Księżyca (Cicha Mysz Czyhająca w Gęstwinie)
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : kotka
Księżyce : 27 [IV]
Znak Przodków : Sarna
Matka : Jeż Skryty w Liściach
Ojciec : Czosnek Rosnący Dziko w Wąwozie
Mistrz : Promyk Słońca Przebijający Chmury | Wieszcz Szepczących Kamieni
Partner : kto z miłości jeszcze nie umarł nie potrafi żyć
Wygląd : Długowłosa, bura kotka z czarnymi klasycznymi pręgami. Oczy ma zielone, spiczaste uszy z czarnymi pędzelkami, na brodzie ma białe futerko, które przechodzi przez jej kołnierz, a później też przez cały brzuch - aż po ogon. Białe futro ma także na wszystkich czterech łapach, które kończy się zaraz nad linią jej palców. Ogon ma długi o kolorze ciemnym, niemal czarnym, sierść na nim jest puszysta i kotka bardzo o niego dba.
Multikonta : Pająk, Bluszcz
Autor avatara : gawek
Liczba postów : 324
Wieszcz Blasku Księżyca
https://starlight.forumpolish.com/t1866-cicha-mysz-czyhajaca-w-gestwinie#48632
Mysz od samego rana szukała sobie rzeczy do robienia, w końcu jako nowicjusz musiała się spełniać w 110% i być przykładnym kotem, robić nawet więcej niż powinna.
Na wezwanie Wieszcza pojawiła się dostatecznie szybko, chociaż nie była jeszcze na pogrzebie. Słyszała, że się odbywały, ale wcześniej nie miała odwagi przyjść, coś ją powstrzymywało. Teraz, jako nowicjusz, nie mogła opuścić żadnych ceremonii. Nie mogła sobie na to pozwolić.
To jednak czyje ciało zobaczyła, wstrząsnęło nią. Róg, z którym osobiście się nie znała, ale który miał zostać następnym wieszczem. Brat Dębu i Echa... Przeniosła spojrzenie na czarnego kota. Nie mogła sobie wyobrazić co teraz myśli. Wyglądał na spiętego, postawiła krok w jego stronę, jednak szybko cofnęła łapę. Nie była pewna, czy kocur chciałby towarzystwa.
Gdyby była kotem bez uczuć, pewnie by uznała, że to jest jej szansa, w końcu nowicjusz Wieszcza właśnie leżał martwy, ale nie mogła sobie pozwolić na takie myślenie. To była strata, duża strata.
Spojrzała na wieszcza, albo raczej to, co wyglądało jak on, ale było puste w środku. Nie rozumiała. Jak on mógł poddawać się w takiej chwili? Tak, okazywanie słabości było czymś naturalnym, ale to... to nawet nie było to. Zmarszczyła nos w niezadowoleniu, ale zaraz jej pysk przybrał neutralny wyraz. Skłoniła głowę, by okazać szacunek zmarłemu i wzięła głębszy oddech, może nieco bardziej słyszalny od reszty. Bo skoro wieszcz teraz tak wyglądał, to co ich wszystkich czeka...

_________________
Gorzka wódka, gorzka wódka
Niech mnie ktoś zabije
Gorzka wódka, gorzka wódka
Chyba już n i e ż y j ę

Niech mnie ktoś pochowa
W białej sukni sobie z b l e d n ę
Pan młodą nie zosta

N I G D Y NIĄ NIE BĘDĘ

Re: Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana
Pon 11 Wrz 2023, 18:17
Promyk
Promyk
Pełne imię : Promyk Słońca Przebijający Chmury
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : kotka
Księżyce : 49 (kwiecień)
Znak Przodków : Sarna
Matka : Jeż Skryty w Liściach [NPC]
Ojciec : Czosnek Rosnący Dziko w Wąwozie [NPC]
Mistrz : Robak [*], Tafla [*]
Partner : Wieszcz Promieni Słońca
Wygląd : Promyk to czarna szylkretka. Ma białe znaczenia na nosie, szczęce, lewej części pyska, klatce piersiowej, brzuchu, palcach i stopach przednich łap oraz na tylnych łapach (tu sięgają one do stawów skokowych). Czarne i rude łaty mieszają się ze sobą na większości powierzchni ciała. Ma również większą rudą plamę na prawym policzku, podłużną rudą plamkę na czole i rude plamki na lewej, zarówno przedniej, jak i tylnej łapie. Obie prawe łapy są całe czarne. Klasyczne pręgi na rudych odmiankach. Jej lśniące w słońcu futro jest długie i gęste, przez co trochę ją pogrubia. Sylwetka umiarkowanie umięśniona i dobrze odżywiona. Z początku będzie dość niską koteczką, jednak z czasem jej wzrost dojdzie do rozmiarów średniej wielkości kota. W szaroniebieskich oczach, które z czasem zmienią swą barwę na zieloną, często można dostrzec wesołe iskierki.
Multikonta : Bocian [nkt], Lisia Łapa [KW], Złotko [KR]
Liczba postów : 491
Łowca
https://starlight.forumpolish.com/t1355-promyk#24189
Całun śmierci znów zawisnął nad plemienną grotą, gdyż zmarł kolejny członek Plemienia Niedźwiedzich Kłów. Tym razem padło na Roga, ucznia samego Wieszcza i rodzonego brata mego ukochanego Dęba. Jak to jest, że Plemię Wiecznych Łowów wzywa do siebie nawet młode i pełne wigoru dusze? Nowicjusz miał przecież przed sobą jeszcze całe życie, a tymczasem jego puste, zimne ciało leży sobie nieruchomo na środku obozu, przystrojone ten ostatni raz na drogę ku naszym przodkom...Siadając w tłumie żałobników, na którego składali się już Łabędź, Echo i Mysz, rzuciłam spojrzenie na sklepienie groty, które zasłaniało widok na znajdujące się za nim niebo. Gdzieś tam byli Robak, Księżyc i Tafla, której pogrzeb z powodu choroby mnie ominął... Skupiając znów swój wzrok na smutnej scenie i żałośnie wyglądającym Wieszczu, dostrzegłam, że jedynym, który odważył się bliżej podejść do martwego kota był właśnie Dąb. Był strasznie przygnębiony śmiercią brata, nie mogłam więc pozwolić, aby samotnie przeżywał żałobę. Zbliżyłam się do niego, przysiadając się obok, a swą łapą objęłam jego grzbiet.
- Naprawdę mi przykro, kochanie. - nie wiedziałam, co jeszcze mogę powiedzieć komuś, kto właśnie stracił rodzonego brata. Moje rodzeństwo z miotu zostało jedynie uznane za zaginione, choć kto wie - pewnie już dawno Bóbr, Kasztan i Krupa wędrują po tej drugiej stronie...

_________________

walking on sunshine
walking on sunshine

xxxi feel alive, i feel a love
-ˏˋ i feel a love that's really real ˊˎ-
i'm walking on sunshine, whoa-oh-oh
and don't it feel

good?


Re: Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana
Pon 11 Wrz 2023, 20:27
Renifer
Renifer
Pełne imię : Renifer Pędzący przez Śnieżne Zaspy
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : kocur
Księżyce : 83 (XII)
Znak Przodków : Lis
Matka : Lekki Podmuch Wiatru Poruszający Liśćmi [NPC] [*]
Ojciec : Potężny Nurt Bystrego Strumienia [NPC]
Mistrz : Łoś Gnający przez Bór [NPC] [*], Pąk Zakwitający na Bratkowej Łące
Wygląd : Duży, masywny kocur o długim, jednolicie białym futrze i czekoladowych oczach. Posiada białe pędzelki na uszach, różowy nos i różowe opuszki łap, a także puchate łapcie. Na tylnej stronie głowy posiada bliznę po drapnięciu pazurami przez jastrzębia. Na obu bokach posiada po dwie blizny na bokach - dwie na lewym, dwie na prawym, dość szerokie i poszarpane, częściowo ukryte pod długim futrem.
Multikonta : Kozia Łapa [KR], Rozżarzona Gwiazda [KG] || Poranna Zorza [GK]
Autor avatara : polar_coons
Liczba postów : 194
Plemię Wiecznych Łowów
https://starlight.forumpolish.com/t712-renifer-pedzacy-przez-sniezne-zaspy#5369
Usłyszałem głos Wieszcza. Nie zwiastował on raczej nic dobrego, dlatego... Długo zwlekałem z wyjściem z legowiska. Nie byłem pewny, czy naprawdę moja obecność byłaby niezbędna. W końcu... Od zawsze uważałem, że pogrzeby są przede wszystkim dla rodziny i dla bliskich osoby, która zmarła. To czas na ich pożegnanie z kotem, który zawitał w Plemieniu Wiecznych Łowów. Jednak podniosłem się, otrzepując sierść z pozostałości mchu, kierując się w stronę Strzelistych Skał. Ostatnie, co się spodziewałem zobaczyć, to ciało przyszłego Wieszcza. Przyszłości plemienia, która teraz leżała w bezruchu. Spojrzałem po kotach, na Wieszcza, który musiał pogrzebać swojego jedynego nowicjusza, na zrozpaczonych członków rodziny... Po czym usiadłem gdzieś z boku. Nie chciałem przeszkadzać najbliższym w opłakiwaniu zmarłego. Przeniosłem jedynie wzrok na Wieszcza. Czułem jedynie smutek... I współczucie. Wieszcz mi wiele pomógł w trakcie życia, jednak teraz widział jedynie pustą skorupę, z której już uleciało życie. Większość obecnych kotów nie znała Wieszcza wcześniej, ale... Kiedyś zdecydowanie był inny. Nawet, jak nie znałem go tak dobrze, to zmiana była bardzo zauważalna.
Re: Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana
Wto 12 Wrz 2023, 14:21
Niedźwiedź
Niedźwiedź
Pełne imię : Niedźwiedź Wędrujący przez Las
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : inna (zapach kotki)
Księżyce : 58
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Gałązka targana przez wiatr
Ojciec : Wieszcz Szepczących Kamieni(Bio samotniczy przegryw wasyl)
Mistrz : Zbyt dużo jak na raz
Partner : Księżyc na niebie
Wygląd : Średniego wzrostu koteczka o okrągło-kwadratowych kabarytach. Krótkie futro, miękkie w dotyku. Na okrągłej głowie widnieją zielone oczy i lekko okrągłe, zwyczajne uszyska.
Kocica prezentuje na swym futrze głównie ciepłe barwy, gdyż są nimi czekoladowy brąz, beżowy, kremowy, a także rudy wraz z bielą.
Kasztanowe, pstrokate rudym kolorem łaty na mordce, ogonie, łapach i rozlanej linii tułowia towarzyszy bardziej wyróżniająca się jasno-ruda łata na drugiej stronie mordki kotki. Rude plamy posiadają na sobie nikły zarys tygrysich pręg.
Białe paluszki, podbrudek, końcówka ogona i kropeczka pod ciemnym nosem.
Multikonta : Truskawkowa Łapa
Liczba postów : 206
Strażnik [NPC]
https://starlight.forumpolish.com/t839-niedzwiedz-wedrujacy-przez-las
Głos Wieszca, a brak miotów do mianowania - nic innego, jak pogrzeb.


Serce miśki wiedziało, że to pewno nie żywica, ani nikt bliski. W teorii byli jeszcze za młodzi, przynajmniej na śmierć naturalną.

Tylko....Kto, skoro to głos ojca?
Niedźwiedź wróciło z patrolu terenów, a słysząc głos ojca trybiki zapaliły się, by się pojawić, pokazać. Dawno nie było na żadnej plemiennej aferze, a więc wybór był prosty.

Zielony wzrok zobaczył dość osobliwe zgromadzenie i specyficzne koty - Dęba, Echo i całą ferajne jakoś z nimi zaangażowaną. Niedźwiedzica mruknęła pod nosem.
Czyżby Pajęczyna?
Nie. Te niewdzięczne smarki by się pewno nie zjawiły. Niedźwiedź jednak nie mógłby mieć im tego za złe.
Sepia była wten wściekła na siebie.

Czarne futro, a jakże spokojna we wiecznym śnie sylwetka.
Nowicjusz ojca.

Wzięła głęboki wdech, siadając gdzieś z boku, po stronie wieszcza.
Nie było blisko z Rogiem, ba, rodzina, rodzeństwo już tu było, a zwołanie przez ojca... było srogą rzeczywistością.
Posłało ojcu zwykły wzrok żalu. Nadzieje jakie pokładał w czarnego dymnego zmarły wraz z nim.
Nie chciało nawet myśleć o konsekwencjach.

_________________
Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana Dzwiedz
Re: Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana
Pią 15 Wrz 2023, 19:50
Wieszcz Promieni Słońca
Wieszcz Promieni Słońca
Pełne imię : Wieszcz Promieni Słońca (Potężny Dąb Stawiający Opór Burzy)
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : kocur
Księżyce : 36 [IV]
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Pajęczyna Pokryta Poranną Rosą (NPC)
Ojciec : Jakiś samotniczy przegryw (Kopcuch NPC)
Mistrz : Jaszczurka Owinięta wokół Kamienia (NPC), Wieszcz Szepczących Kamieni (NPC)
Partner : Promyk Słońca Przebijający Chmury
Wygląd : Duży, wręcz ogromny kocur o umięśnionej budowie i silnych łapach. Jego ciało pokrywa długie, wypielęgnowane, bursztynowe futro z rozjaśnieniami po bokach głowy, na piersi, brzuchu i końcówkach łap oraz ciemnymi klasycznymi pręgami. Ogon zakończony czarną kitą. Trójkątna głowa o dosyć prostym profilu i sterczących uszach ze spiczastymi pędzelkami. Nos i obszar wokół niego są ciemne, niemal czarne. Oczy oliwkowe, opanowane.
Multikonta : Pszczeli Pył, Ogień (KG), Żyto (S) | Księżyc (PWŁ)
Autor avatara : Ja
Liczba postów : 603
Wieszcz Promieni Słońca
https://starlight.forumpolish.com/t1643-dab-potezny-dab-stawiajacy-opor-burzy
Dąb początkowo nie reagował na nic, nawet na przybycie swojej własnej partnerki. Dalej leżał, jak gdyby nigdy nic. Jakby był oderwany od rzeczywistości. Nie stracił możliwości odbierania bodźców, więc tak naprawdę wiedział, co się wokół niego działo. Słyszał kroki zbierających się kotów, słyszał słowa współczucia Promyk, jednak cały jego umysł był skoncentrowany na Rogu. Jego własny brat, jedyna nadzieja Wieszcza i przyszłość całego plemienia... Odszedł. Teraz nie pozostało już niczego z dawnego syna Pajęczyny, poza zimnym ciałem.
Po chwili w końcu zaczął wracać na ziemię. Już pomodlił się o udaną drogę Roga do Plemienia Wiecznych Łowów. Co prawda tego pożegnania wciąż było mu mało, na razie postanowił na tym zakończyć, by zrobić miejsce pozostałym członkom rodziny. Łowca powoli wstał, westchnął i w milczeniu musnął delikatnie ciałem Promyk, zachęcając ją, by się odsunęli od nieżyjącego już kocura i usiedli gdzieś z boku.

_________________
Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana Pixel-sun1v2-f2u-by-itwoi-dageaf5
You'll remember me, when the west wind moves
Upon the fields of barley
You'll forget the sun in his jealous sky
As we walk in fields of gold...

Many years have passed since those summer days
Among the f i e l d s of barley
You can tell the s u n in his jealous sky

When we walked in fields of gold...
Re: Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana
Sob 16 Wrz 2023, 21:30
Żywica
Żywica
Pełne imię : Żywica w Której Zatonął Blask Słońca
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : kotka
Księżyce : 56 ks
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Gałązka Targana Przez Wiatr
Ojciec : Wieszcz Szepczących Kamieni (Wasyl)
Mistrz : Huragan Szumiący w Koronach Drzew
Partner : Wszyscy, pls kochajcie mnie
Wygląd : Krótkowłosa o gęstej czekoladowo-szylkretowej sierści, dobrze zbudowana kotka o średnim wzroście i złotych oczach.

Multikonta : Pył, Jaśminv2, Śpiewka[GK], Jarzębina[NKT], Jaśmin [GK]
Autor avatara : Ja
Liczba postów : 513
Strażnik
https://starlight.forumpolish.com/t1067-zywica
Oh, doskonale wiedziała, co oznacza wołanie Wieszcza i już nawet nie kryła się z niechęcią z nim związaną. Zawsze wtedy coś się działo, i zazwyczaj oznaczało śmierć. Ah well. Kto tym razem? Jakieś z nowicjuszy które poszło sobie pozwiedzać tereny? Umierający we śnie? Umierający przez drapieżnika, czy może choroba i niegojąca się rana? Niemniej kiedy dotarła smętnie na miejsce i rzuciła okiem na przyczynę zwołania... poczuła złość. Już nawet nie było szoku, po prostu nieme ,,aha, kolejny", które pojawiło się w jej środku. Kiedy chociaż jedna rzecz wydawała się w końcu układać, znowu musiało się coś zawalić. Oczywiście, że obiecujący zastępca musiał umrzeć. W końcu gdyby nie jedno nieszczęście na pół roku, to plemię straciłoby swój "czar~". Powędrowała wzrokiem po zgromadzonych, a gdy jej oczy dostrzegły znajomą sepię siedzącą obok ojca, właśnie tam skierowała swoje łapy. Usiadła ciężko i owinęła łapy ogonem. Czuła się źle. Ojciec teraz będzie miał na głowie wybranie nowego zastępcy, który miałby zastąpić obiecujące dziecko Pajęczyny, po taśmie porażek zwanej jako ,,jego własny miot". Popatrzyła na szylkreta niemrawo. Chyba nie miała ochoty zgadywać, kto pójdzie na szkolenie jako następny.
Re: Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana
Nie 17 Wrz 2023, 16:57
Promyk
Promyk
Pełne imię : Promyk Słońca Przebijający Chmury
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : kotka
Księżyce : 49 (kwiecień)
Znak Przodków : Sarna
Matka : Jeż Skryty w Liściach [NPC]
Ojciec : Czosnek Rosnący Dziko w Wąwozie [NPC]
Mistrz : Robak [*], Tafla [*]
Partner : Wieszcz Promieni Słońca
Wygląd : Promyk to czarna szylkretka. Ma białe znaczenia na nosie, szczęce, lewej części pyska, klatce piersiowej, brzuchu, palcach i stopach przednich łap oraz na tylnych łapach (tu sięgają one do stawów skokowych). Czarne i rude łaty mieszają się ze sobą na większości powierzchni ciała. Ma również większą rudą plamę na prawym policzku, podłużną rudą plamkę na czole i rude plamki na lewej, zarówno przedniej, jak i tylnej łapie. Obie prawe łapy są całe czarne. Klasyczne pręgi na rudych odmiankach. Jej lśniące w słońcu futro jest długie i gęste, przez co trochę ją pogrubia. Sylwetka umiarkowanie umięśniona i dobrze odżywiona. Z początku będzie dość niską koteczką, jednak z czasem jej wzrost dojdzie do rozmiarów średniej wielkości kota. W szaroniebieskich oczach, które z czasem zmienią swą barwę na zieloną, często można dostrzec wesołe iskierki.
Multikonta : Bocian [nkt], Lisia Łapa [KW], Złotko [KR]
Liczba postów : 491
Łowca
https://starlight.forumpolish.com/t1355-promyk#24189
Zostałam przy Dębie, dopóki ten nie dał mi znać, że jest już gotowy, aby dać Rogowi odejść w spokoju. Pomodliłam się w myślach za duszę zmarłego, życząc mu bezpiecznej podróży do Plemienia Wiecznych Łowów, po czym wraz ze swym ukochanym siadłam wśród zebranego tłumu żałobników. Zauważyłam, że w międzyczasie zdążyli do nas dołączyć jeszcze Renifer, Niedźwiedź i Żywica. Na takich właśnie zebraniach aż rzucało się w oczy to, jak nieliczną grupę stanowiło Plemię Niedźwiedzich Kłów. Zwłaszcza wśród łowców brakowało łap do pracy. Jeszcze trochę potrwa, nim kolejne pokolenia dołączą do mnie i Dęba, a żłobek jak na razie stał całkiem pusty i nie wiadomo, kiedy ponownie się zapełni. Smutna to wizja, lecz niestety prawdziwa...

_________________

walking on sunshine
walking on sunshine

xxxi feel alive, i feel a love
-ˏˋ i feel a love that's really real ˊˎ-
i'm walking on sunshine, whoa-oh-oh
and don't it feel

good?


Re: Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana
Nie 17 Wrz 2023, 18:41
Światło Gwiazd
Światło Gwiazd
Grupa : Gwiezdny Klan
Płeć : kocur
Księżyce : nieskończone
Matka : srebrna skórka
Ojciec : gwiezdny pył
Wygląd : utkany z gwiazd
Multikonta : administracja
Liczba postów : 1890
Administracja
https://starlight.forumpolish.com
Wieszcz Szepczących Kamieni




Nie patrzy na inne koty; jego pusty wzrok jest zawieszony gdzieś w przestrzeni, szukając czegoś, czego tam nie ma. Zdaje się nie zauważać Dęba – przypadającego do ciała brata, przeciwko któremu występował w rozmowie z Wieszczem, gdy wybrał go na swego następcę. Zdaje się nie zauważać obserwującego Łabędzia, zastygniętego w bezruchu Echa, posyłającej mu krótkie spojrzenie Myszy, pocieszającą Dęba Promyk, rozglądającego się Renifera, siadającej w pobliżu Niedźwiedź, jak i Żywicy. Zdaje się nie zauważać zszokowanego, ale jednocześnie: oskarżającego spojrzenia Pajęczyny, współczującego dotyku Gałązki na swoim futrze, smutnych spojrzeń Zająca i Mżawki, którzy znali stratę równie dobrze, co on, lekko kpiącego wyrazu pyska Jaszczurki, i innych kotów.
Kto… chce uczyć się na przyszłego Wieszcza Szepczących Kamieni? – pyta wreszcie głośno.
Re: Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana
Nie 17 Wrz 2023, 19:13
Wieszcz Promieni Słońca
Wieszcz Promieni Słońca
Pełne imię : Wieszcz Promieni Słońca (Potężny Dąb Stawiający Opór Burzy)
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : kocur
Księżyce : 36 [IV]
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Pajęczyna Pokryta Poranną Rosą (NPC)
Ojciec : Jakiś samotniczy przegryw (Kopcuch NPC)
Mistrz : Jaszczurka Owinięta wokół Kamienia (NPC), Wieszcz Szepczących Kamieni (NPC)
Partner : Promyk Słońca Przebijający Chmury
Wygląd : Duży, wręcz ogromny kocur o umięśnionej budowie i silnych łapach. Jego ciało pokrywa długie, wypielęgnowane, bursztynowe futro z rozjaśnieniami po bokach głowy, na piersi, brzuchu i końcówkach łap oraz ciemnymi klasycznymi pręgami. Ogon zakończony czarną kitą. Trójkątna głowa o dosyć prostym profilu i sterczących uszach ze spiczastymi pędzelkami. Nos i obszar wokół niego są ciemne, niemal czarne. Oczy oliwkowe, opanowane.
Multikonta : Pszczeli Pył, Ogień (KG), Żyto (S) | Księżyc (PWŁ)
Autor avatara : Ja
Liczba postów : 603
Wieszcz Promieni Słońca
https://starlight.forumpolish.com/t1643-dab-potezny-dab-stawiajacy-opor-burzy
Łowca siedzi przez chwilę w milczeniu, wciąż z lekkim przygnębieniem patrząc na ciało nieżyjącego brata. Nagle Wieszcz się odzywa. Dąb zamrugał parę razy, gdy usłyszał jego pytanie. Czy... Czy on na serio teraz pytał, kto chce zostać przyszłym Wieszczem? Brzmiało, jak absurd, ale sądząc po marnym, zrezygnowanym wyglądzie uzdrowiciela, to było na poważnie.
Dąb przez chwilę siedzi i zastanawia się. Pamiętał, jak bardzo tego pragnął. Do tego stopnia, że z pełną powagą próbował namówić Wieszcza do zmiany zdania. Kiedyś chciał być na miejscu Roga i teraz, gdy miał taką okazję... wahał się. Gdzieś z tyłu głowy siedziała obawa przed tym, jak na niego spojrzy plemię. Czy jeśli teraz wystąpi, to zachowa się tak, jakby od zawsze czekał, aż jego własny brat zdechnie? Z drugiej strony... Wciąż chciał to zrobić. Chciał dokonać tego, czego nie mógł jego brat, ani obecny Wieszcz. Chciał, żeby w plemieniu w końcu żyło się dobrze. Żeby najważniejszy kot plemienia nie wyglądał, jak cień samego siebie, żeby współplemieńcy przestali ginąć z jego własnych łap, żeby jego grupa wreszcie stała się silna. Wkrótce Dąb bierze głęboki wdech, ciężko wstaje i robi krok w przód.
Ja – oznajmia głośno i wyraźnie. Chociaż w jego oczach nadal było widać żal związany z utratą brata, to jednocześnie pojawił się na nich błysk determinacji, nadziei. Chęć dokończenia ścieżki Roga, spełnienie tego, co chciał jego brat, chęć poprowadzenia plemienia na jasną przyszłość. Miał pewną wątpliwość, że Wieszcz tego nie przyjmie ze względu na tamtą rozmowę tuż po wybraniu następcy, dlatego nie spodziewał się po nim akceptacji. Miał już ułożone własne życie, więc spokojnie to przeżyje. Nie mniej, jakaś nadzieja była. Tym bardziej, że wszystkich był chyba najlepszym kandydatem. Spokojny, rozsądny, a do tego ukończył już trening, więc Wieszcz nie będzie musiał marnować czasu na przerobienie części materiału, jak polowanie, walka czy omawianie teorii. A czas był szczególny kluczowy w wieku, w jakim obecnie znajdował się szylkretowy kocur.

_________________
Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana Pixel-sun1v2-f2u-by-itwoi-dageaf5
You'll remember me, when the west wind moves
Upon the fields of barley
You'll forget the sun in his jealous sky
As we walk in fields of gold...

Many years have passed since those summer days
Among the f i e l d s of barley
You can tell the s u n in his jealous sky

When we walked in fields of gold...
Re: Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana
Nie 17 Wrz 2023, 19:26
Wieszcz Blasku Księżyca
Wieszcz Blasku Księżyca
Pełne imię : Wieszcz Blasku Księżyca (Cicha Mysz Czyhająca w Gęstwinie)
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : kotka
Księżyce : 27 [IV]
Znak Przodków : Sarna
Matka : Jeż Skryty w Liściach
Ojciec : Czosnek Rosnący Dziko w Wąwozie
Mistrz : Promyk Słońca Przebijający Chmury | Wieszcz Szepczących Kamieni
Partner : kto z miłości jeszcze nie umarł nie potrafi żyć
Wygląd : Długowłosa, bura kotka z czarnymi klasycznymi pręgami. Oczy ma zielone, spiczaste uszy z czarnymi pędzelkami, na brodzie ma białe futerko, które przechodzi przez jej kołnierz, a później też przez cały brzuch - aż po ogon. Białe futro ma także na wszystkich czterech łapach, które kończy się zaraz nad linią jej palców. Ogon ma długi o kolorze ciemnym, niemal czarnym, sierść na nim jest puszysta i kotka bardzo o niego dba.
Multikonta : Pająk, Bluszcz
Autor avatara : gawek
Liczba postów : 324
Wieszcz Blasku Księżyca
https://starlight.forumpolish.com/t1866-cicha-mysz-czyhajaca-w-gestwinie#48632
Widziała zachowanie kotów, przyglądała się każdemu po trochę, aż jej spojrzenie padło na Promyk i Dęba. Przypomniała jej się rozmowa z Echem i aż nią wzdrygnęło, kiedy faktycznie jej siostra cały czas przebywała tak blisko kocura. Nie skrzywiła się jednak i nie dała po sobie poznać lekkiego obrzydzenia, zamiast tego swój wzrok znów skierowała ku wieszczowi.
Jego pytanie, to co powiedział, było tym na co czekała. Od kociaka wiedziała, że jest stworzona do wyższych celów. To było to, o czym marzyła. I chociaż przez ostatnie księżyce odpuszczała, chciała pogodzić się ze swoim losem, to właśnie wtedy Plemię Wiecznych Łowów daje jej znak. Czy te wszystkie chwile, w których wątpiła, były tylko testem? Już chciała się podnieść, ale wtedy usłyszała głos Dęba. W tamtej chwili przypomniała jej się rozmowa z czarnym kocurem. Czemu cały czas wracała do chwil z nim myślami? Tego nie wiedziała, ale zastanawiała się, czy kocur też się zgłosi. Przeniosła na chwilę na niego spojrzenie, ale zaraz po tym wzięła głębszy oddech. To było jej przeznaczenie albo ostatnie utwierdzenie w przekonaniu, żeby nie interweniować w przeznaczenie. Jeśli teraz nie wyjdzie, to będzie znak, żeby trzymać się tego, co zostało jej przeznaczone. Podniosła się.
- I ja - wybrzmiała pewnym siebie tonem i zrobiła kilka kroków w przód. Może brakowało jej treningów, może i była młoda, ale teraz albo nigdy. Miała jedynie nadzieję, że Echo nie będzie mieć jej tego za złe.

_________________
Gorzka wódka, gorzka wódka
Niech mnie ktoś zabije
Gorzka wódka, gorzka wódka
Chyba już n i e ż y j ę

Niech mnie ktoś pochowa
W białej sukni sobie z b l e d n ę
Pan młodą nie zosta

N I G D Y NIĄ NIE BĘDĘ

Re: Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana
Nie 17 Wrz 2023, 19:48
Echo
Echo
Pełne imię : Senne Echo Szepczącego Strumienia
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : kocur
Księżyce : 32 [luty]
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Pajęczyna Pokryta Poranną Rosą [npc]
Ojciec : Kopcuch [npc]
Mistrz : -
Partner : -
Wygląd : rosły, barczysty; długie futro, w większości czarne, ze srebrzystym brzuchem, bokami, kryzą i dolną częścią ogona, najciemniejsze są łapy, grzbiet, głowa i uszy; uszy zakończone pędzelkami; mocny pysk i broda; oczy żółte
Multikonta : orzechowy cień, i inni.
Liczba postów : 369
Plemię Wiecznych Łowów
https://starlight.forumpolish.com/t1640-echo-senne-echo-szepczacego-strumienia#36970
Mało do niego dociera. Kiedy Dąb w końcu odsuwa się od ciała jego brata, jest w stanie zrobić tylko kilka kroków, aż znowu nie zastyga. Ma potworny mętlik w głowie i nieświadomie zębami dalej rani wnętrze swojego pyska, do tego stopnia, że przez leciutko rozchyloną mordkę ścieka ledwo widoczna na ciemnym tle strużka krwi. Dopiero to jest go w stanie oprzytomnić i wreszcie podchodzi do ciała brata, żeby dotknąć jego czoła własnym. Nie znosi dotyku, nie znosi naruszania swojej przestrzeni, ale… to co innego. To ostatnia okazja.
Nie jest w stanie życzyć mu pomyślnych łowów, bo… zwyczajnie nie chce, żeby był w Plemieniu Wiecznych Łowów, tylko tutaj. Ale oczywiście, jego własny mistrz musiał nawalić. Znowu i znowu, przecież nie zasłużyli na kogoś kompetentnego w roli lidera i uzdrowiciela. Kilka łez wypływa z jego oczu, ginie w ciemnej sierści.
Podnosi gwałtownie głowę, słysząc Wieszcza. TERAZ mu się zachciało pytać, kto jest tym w ogóle zainteresowany? TERAZ chce dać równe szanse wszystkim, poza jakąś wybraną grupą? A poza tym… pyta o to na pogrzebie Roga? Nie może, ku*wa, chociaż go pogrzebać?
Fala niepohamowanej złości roztacza się po jego wnętrzu, kiedy jako pierwszy odzywa się Dąb, a zaraz po nim – Mysz. O ile tej drugiej nic nie łączy z Rogiem, a sam Echo ma do niej bardzo trudny do określenia stosunek, który sprawia, że nawet nie umie powiedzieć, czy uważa ją za dobrą kandydatkę, a już na pewno nie teraz, o tyle ten pierwszy… zwyczajnie to, że Dąb się zgłosił, i to od razu, jako pierwszy, bo przecież trzeba wykorzystać śmierć własnego brata, żeby się podlizać Wieszczowi i osiągnąć swój cel, który zaszczepiła mu mamusia, wprawia Echo niemalże w furię. Odsuwa się powoli od zwłok swojego brata, żeby spojrzeć na Dęba oskarżycielsko.
Oczywiście. Przed chwilą się rozklejałeś nad jego ciałem, ale tak naprawdę nawet nie poczekasz, aż twój własny brat zostanie pogrzebany. To po co w ogóle udawać, że cię obchodzi jego śmierć? – syczy głośno, a na jego zębach widać ślady krwi. Nawet nie zamierza ukrywać swojej opinii, nie teraz, kiedy Dąb wykorzystuje pierwszą okazję do tego, by zająć miejsce Roga. – W takim razie ja również jestem chętny – mówi, wlepiając spojrzenie w Wieszcza.
I nie robi to z takich pobudek, jak kiedyś. Nie dla dobra Plemienia, bo już utracił w nie wiarę. Nie z ambicji, bo już ją pogrzebał. Nie z głęboko zakorzenionego poczucia, że mu się to należy, bo już oddzielił to od rzeczywistości, w której przyszło mu żyć. Nie dla siebie. A już na pewno nie dla Wieszcza.
Teraz robi to na złość Dębowi, żeby udaremnić mu zostanie przyszłym Wieszczem. Na złość Pajęczynie, na złość swojemu durnemu rodzeństwu, na złość swojemu ojcu samotnikowi, na złość przodkom, którzy jasno dali mu już do zrozumienia, że to nie jest jego przeznaczenie. Teraz robi to z nienawiści do obecnego Wieszcza, nieudacznika, niekompetentnego durnia, który nie potrafi nawet leczyć, nie wspominając o rządzeniu. To przez niego Plemię umiera, to przez niego są słabi, to przez niego są niczym sucha gałązka, krucha, wiotka, którą złamie byle podmuch wiatru.

_________________



i got too  good at
fighting chemicals
and dodging arrows
i was
asking for

wading through the fog
a
nd then it disappeared
naked when i'm here


and why should i deny what's all at once
so crystal clear?

Re: Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana
Nie 17 Wrz 2023, 20:23
Niedźwiedź
Niedźwiedź
Pełne imię : Niedźwiedź Wędrujący przez Las
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : inna (zapach kotki)
Księżyce : 58
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Gałązka targana przez wiatr
Ojciec : Wieszcz Szepczących Kamieni(Bio samotniczy przegryw wasyl)
Mistrz : Zbyt dużo jak na raz
Partner : Księżyc na niebie
Wygląd : Średniego wzrostu koteczka o okrągło-kwadratowych kabarytach. Krótkie futro, miękkie w dotyku. Na okrągłej głowie widnieją zielone oczy i lekko okrągłe, zwyczajne uszyska.
Kocica prezentuje na swym futrze głównie ciepłe barwy, gdyż są nimi czekoladowy brąz, beżowy, kremowy, a także rudy wraz z bielą.
Kasztanowe, pstrokate rudym kolorem łaty na mordce, ogonie, łapach i rozlanej linii tułowia towarzyszy bardziej wyróżniająca się jasno-ruda łata na drugiej stronie mordki kotki. Rude plamy posiadają na sobie nikły zarys tygrysich pręg.
Białe paluszki, podbrudek, końcówka ogona i kropeczka pod ciemnym nosem.
Multikonta : Truskawkowa Łapa
Liczba postów : 206
Strażnik [NPC]
https://starlight.forumpolish.com/t839-niedzwiedz-wedrujacy-przez-las
Nie dociera do niego ta cisza.
Ta cholerna cisza, którą przerwały słowa ojca.
W mózgu Niedźwiedzicy zapala się czerwone światło - złość, która ukrywała się pod jego futrem. Przetarł ogonem o bok Żywicy, posyłając jej spojrzenie. Musiały wziąć sprawy w swe łapy.
Ta bezczynność ojca. Ta wiara, a raczej jej brak. Te nieposzanowanie tradycji, które skończyło się śmiercią pół-plemiennego kocięcia.
Te słowa.


Niedźwiedź przypomina sobie Jaskółkę - pełnego życia, ambicji, iskry, by przejąć po ojcu rangę, by plemie było dumne z och rodziny, ich miotu, ich tradycji.
Tradycją było, że wieszcz wybiera na sukcesora swe własne kocie, a co w tej chwili robił szylkretowy kocur?
Miał wszystko w kuprze. Był zdesperowany. Był zmęczony. Był jak skorupka jajka, bez niczego w środku.

Niedźwiedzi wyraz pyska nie zmienia się, pozostaje kamienny, zimny, wlepiający się z zmarszczeniem brwi w ojca.
Jedyne co robi, to bierze głęboki wdech.
Ojciec też był kotem.  Tylko kotem.
Kotem, który mógł się złamać jak gałązka na wietrze.

Wten głosy plemienia. Wzrok Niedźwiedzia pozostaje pełny żalu na ojcu, lecz w środku, w swych myślach?
Sepia pluje. Odchodzi i nie wraca już do groty. Szczególnie, gdy odzywają się to kocięta Pajęczyny. Te, które przyprawiały go o drgawki, gdyby miał żyć pod władzą któregokolwiek z nich. Już jedno zdechło. Dalej im mało?
Wten odzywa się kocie, bure, dobrze zbudowane. Lecz jakże młode i niedoświadczone życiem. Mianowane pod własną młodą siostrą.

Niedźwiedź podchodzi powoli do ojca, ociera się o jego bok własnym. Siedzi w grobowej ciszy, chcąc wspomóc ojca. Jakkolwiek, o ile kocur w ogóle był w stanie to poczuć.

-Ojcze. - Przerywa ciszę, w tle słysząc oskarżenia Echa do Dęba. Szepcze w jego kierunku, by nie słyszano jego słów w publice.
-Pogrzebmy wpierw młodziana. On... - Zielony wzrok wbił się w obce, dymne futro. -Zasługuje na spokojny pochówek. Czyż nie?- Spojrzało się na zebranych. Szczególnie na rodzeństwo denata. Przekłócało się jak zwykłe kocięta.


Pną mu się przekleństwa na język, lecz po swych słowach dodaje szybko. Szepcze do szylkretowego kocura.
-Zbierz chętnych, lecz podejmij decyzje na zimno. Nie...nie tutaj. Nie nad ciałem. - warga sepii drży. Nie lubiło tego rodzeństwa, lecz chociaż z szacunku dla tego, czego się uczył niebieskooki, niech decyzja zapadnie po namyśle. Nie na szybkiego.
-Nie, gdy serce twe otwarte świeżą raną.


Samo nie miało już szans, lecz ojciec....Musiał kogoś posłuchać. Chociaż raz. Nie mieć wszystkiego na barkach.
Znów, wzrok wbił się w okruch, jakim był Róg.
Biedna Pajęczyna, z punktu widzenia matki. Żadna matka nie powinna przeżyć swych dzieci.

_________________
Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana Dzwiedz
Re: Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana
Nie 17 Wrz 2023, 21:29
Łabędź
Łabędź
Pełne imię : Łabędź Szybujący nad Taflą Jeziora
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : kocur
Księżyce : 27 [IV]
Znak Przodków : Sarna
Matka : Jeż Skryty w Liściach [NPC]
Ojciec : Czosnek Rosnący Dziko w Wąwozie [NPC]
Mistrz : Potężny Dąb Stawiający Opór Burzy
Wygląd : Średniego wzrostu | szczupły | długie rozstrzepane futro | wiekszość ciała biało-kremowa z wyjątkiem uszu, pyska, łap i ogona, które są czarne, posiada małą ilością białych znaczeń (na przednich łapach paluszki, na tylnych całe stopy, ciapka rozlewająca się od lewego policzka do podbródka) | czarny nos | lodowo-niebieskie oczy
Multikonta : Tęczowa Chmura [KG], Sowi Zmierzch [KRz], Jałowcowa Łapa [Krz]
Liczba postów : 198
Łowca
https://starlight.forumpolish.com/t1810-labedz-szybujacy-nad-tafla-jeziora#46607
Młody point obserwował jak wokół całego wydarzenia zbiera się coraz więcej kotów. Przez pewien moment nawet miał ochotę się wycofać dyskretnie, ale jednak był ciekawy, czy Wieszcz postanowi coś powiedzieć w temacie śmierci swojego nowicjusza. Ale... oho, nie tego się spodziewał. Tak po prostu? Kto chce być wieszczem? Był aż tak zdesperowany? Kto w ogóle wybrał go na uzdrowiciela? Nic dziwnego, że plemię było w tak słabym stanie w jakim było. Ale czy Łabędź był przez to zły? Oburzony? Nie. Raczej zainteresowany. Był szczerze ciekaw reakcji plemienia i tego, kto postanowi się zgłosić. On sam niezbyt był zainteresowany tą rangą. Za dużo ograniczeń, za dużo obowiązków i za dużo użerania się z kotami, których nie lubił. Nie zdziwił się jednak, gdy zgłosił się jego mistrz. Nie pałał do niego jakąś wielką sympatią, ale musiał przyznać, że łowca był odpowiedzialny i był dobrym łowcą. Najpewniej by się nadawał poza tym, że miał kij w dupie. Był też ciekaw, czy jego żal po stracie brata nadal był obecny, czy może był teraz skrycie podekscytowany możliwością wkroczenia na jego miejsce.
Potem jeszcze zgłosiła się jego siostra. Też jakoś bardzo go to nie zaskoczyło. Wiedział, że była ambitna.
Zdziwił się jednak, gdy głos zabrał Echo. No, no, z takim wieszczem mogłoby być ciekawie, to musiał przyznać. Dyskretnie zerknął w stronę znajomego, ciemnego kocura. Chciał tylko zrobić na złość Dębowi, czy może rzeczywiście chciał zostać wieszczem?
Nowicjuszowi cudem udało się powstrzymać uśmieszek na pysku, gdy obserwował zaistniałą sytuację, najwyraźniej czerpiąc jakąś pokręconą przyjemność z całej tej chaotycznej sytuacji. Zachował więc ciszę, obserwując wszystko z boku, przenosząc lodowe oczy na starucha nazywającego się ich wieszczem, ciekaw jaką decyzję podejmie w związku z tyloma chętnymi na to stanowisko. A może stwierdzi, że ma to w dupie i postanowi, że cała trójka będzie wieszczem?

_________________
Father, father, unforgiveable
This is my house, you made it personal
It's always trouble when they go too far

Nobody mess with my familia

Re: Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana
Nie 17 Wrz 2023, 21:40
Światło Gwiazd
Światło Gwiazd
Grupa : Gwiezdny Klan
Płeć : kocur
Księżyce : nieskończone
Matka : srebrna skórka
Ojciec : gwiezdny pył
Wygląd : utkany z gwiazd
Multikonta : administracja
Liczba postów : 1890
Administracja
https://starlight.forumpolish.com
Wieszcz Szepczących Kamieni




Ma ochotę gorzko się zaśmiać, kiedy jako pierwszy odzywa się Dąb. No bo przecież kto inny. Jego brat gryzł ziemię, jeszcze nie został nawet wyniesiony z obozu, ale to przecież żaden problem. W końcu można w końcu zająć jego miejsce, więc co z tego, że odbyło się to kosztem jego śmierci, prawda? Doskonale pamięta, jak ten, wówczas świeżo mianowany na Nowicjusza… kociak niemalże, zaślepiony własną ambicją i emocjami, wyciągający pochopne wnioski, był pierwszy i jedyny, by twierdzić mu w pysk – na podstawie dziwnych, naciąganych, czarno-białych przesłanek – że jego brat nie jest wyrozumiały, nie jest pewny siebie, nie będzie w stanie leczyć, podejmować decyzji, że zawiedzie, że przyniesie Plemieniu szkody, i tak dalej… a potem nagle broniący się, że tylko się dzieli spostrzeżeniami, że nie próbuje go do Roga zniechęcić. Ale dobrze. Skoro to wszystko zarzucał Rogowi, to samego siebie zapewne uważał za przeciwieństwo, czyż nie? Czy teraz dalej tak jest? Czy kieruje się on spełnieniem chorych ambicji swojej matki, czy jest w tym pierwiastek czegoś więcej – faktycznej chęci przysłużenia się Plemieniu?
Mało oczekiwanym zwrotem wypadków jest jednak zgłoszenie się Myszy. Nie zna jej, bo leczenia nie tworzą najlepszych okoliczności do rozmów; wie tylko tyle, co powiedziała mu kiedyś Jeż – że, przynajmniej jak była młodsza, chciała zostać Wieszczem. Cóż za absurdalne słowa: chcieć zostać Wieszczem. Po co? Po co w ogóle tego chcieć? Po co się w ten sposób wyrzekać siebie… z własnej woli? Mysz jest młoda, niedoświadczona, mało osadzona w Plemieniu przez choroby, jakie nękały ją całą młodość. Co tak naprawdę wie o kotach, którymi chciałaby rządzić? Co tak naprawdę wie o stanowisku, o którym marzy; czy jest świadoma, że zapewne skończy jak on, jeśli nie będzie wystarczająco silna? Czy jest w ogóle w stanie to dźwignąć? A on… czy powinien znowu popełnić błąd, znowu wybrać kogoś tak młodego, zrujnować mu życie tą straszną rolą… i wreszcie być może tego życia go pozbawić, gdy zachoruje?
I zaraz Echo, po kłujących, wściekłych, pełnych pretensji słowach w stronę Dęba, zgłaszający znienacka swoją kandydaturę. Jakie on ma w ogóle pobudki? Sam zaprzepaścił swoje szanse, kiedy Wieszcz brał pod uwagę część jego rodzeństwa – po wyznaniu swojej matki na temat ich pochodzenia obraził się na wszystko i wszystkich, Wieszcz nie mógł go złapać, żeby go wybadać jako potencjalnego kandydata, a ostatecznie przypieczętował swój los, kiedy nawet nie przyszedł na własną ceremonię. Dlaczego zgłasza się teraz? Czy faktycznie mu zależy, czy po prostu ma problem z tym, że Wieszczem mógłby być Dąb… albo Mysz? A może po prostu chce się go pozbyć po tym, jak… jak… jak zabił jego brata, jedynego, którego akceptował? Ale czy ktoś taki jak on – arogancki, egoistyczny, wiecznie niezadowolony, czasem wręcz otwarcie wrogi, surowy – byłby lepszym Wieszczem, niż on sam? Ale to jest może to, czego tak naprawdę potrzebuje Plemię: ktoś równie okropny, co jego ojciec, pod którego rządami grupa miała się dobrze?
Jednak wszystkie pytania i wątpliwości co do kotów zgłaszających swoje kandydatury nagle się w nim wyciszają, gdy sobie uświadamia, że… nawet go to za bardzo nie obchodzi. Już nawet nie ma większego znaczenia, kto się zgłasza i z jakimi intencjami. To już… nie będzie jego problem. Wybierze jednego kota, nauczy go, co trzeba, i… i to będzie koniec. Wolność. A z Plemieniem niech się dzieje, co dziać się ma.
Kocur jest już tak zobojętniały na wszystko, że nie reaguje na pierwsze słowa Echa, chociaż zapewne powinien. To, że widzi w nich prawdę, nawet jeśli sam by jej na głos nie wyraził, to tylko niewielka cząstka powodów jego milczenia. Głównie bowiem chodzi o to, że ta część, która kazała mu reagować, łagodzić takie sytuacje, dbać o dobrą atmosferę i tak dalej… chyba umarła razem z jego Nowicjuszem. Niech się kłócą. Niech się drą nad ciałem swojego brata. To przodkowie i pobratymcy ich osądzą, a nie on.
Dotyk Niedźwiedź go otrzeźwia, na chwilę – co widać w zaskoczonym lekko wyrazie pyska – wyrywa go z tej pustki. Jednak w tym samym momencie pojawia się w nim chłód. Odsuwa się od swojego kocięcia, kiedy to próbuje się o niego otrzeć. Nie chce teraz udawać, że są taką świetną, bliską rodziną. Wieszcz jest doskonale świadom swojej słabości, swojej głupoty, swojego braku kompetencji – do tego stopnia, że nie potrzebuje być akurat teraz, w tym momencie, nad ciałem swojego Nowicjusza, uważany za durne kocię przez swoją własną córkę, która go teraz poucza, mimo iż nie wie, jakie są jego zamiary. Gdzieś w środku boli go to, że Niedźwiedź nie mówiła nic w innych sytuacjach, gdy było mu ciężko, tylko odzywa się teraz, bardziej tak naprawdę, w jego odczuciu, dbając o martwego Roga, niż o niego, i z góry zakładając jego plany, zamiast go spytać, ale… teraz to nie ma znaczenia, prawda?
Świetna rada. Tylko czy ja w ogóle powiedziałem, że zamierzam podejmować decyzję teraz?pyta ją cicho, głosem tak zdławionym z emocji, że aż lodowatym. W normalnym stanie nigdy by nie odezwał się do kogokolwiek, a szczególnie swojego kociaka, w tak ironiczny, zimny sposób, ale… cóż. Nic nie jest normalne. Ma krew własnego Nowicjusza na łapach. Ma na sumieniu kolejne życie młodego kota. Co już mu szkodzi?
Jeżeli ktoś jeszcze jest chętny, niech zgłosi się po pogrzebie, dzisiaj lub w ciągu najbliższych dni. Decyzję podejmę wkrótcemówi więc głośno twardym tonem, żeby ma pewno nikt więcej nie miał co do tego wątpliwości. Może jest durny, ale nie aż tak.
Niech Plemię Wiecznych Łowów przyjmie Roga na Lśniący Szlakodzywa się po krótkiej chwili. Teraz przez jego głos przebija się ogromny ból. – Ja… – Głos mu się łamie, bo nie znajduje słów. – …zajmijmy się pogrzebem – mówi w końcu ciszej. Pogrzeb przebiega standardowo; wraz z bliskimi Roga zamierza wynieść ciało poza obóz. Tam – znaleźć odpowiednie miejsce, wykopać dół, zgodnie z tradycją – która dla Wieszcza jest automatyczna – umieścić wraz z ciałem zwierzynę, i je zakopać. Następnie grób powinien zostać udekorowany kwiatami i kamieniami.

zt
Re: Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana
Wto 19 Wrz 2023, 19:45
Wieszcz Promieni Słońca
Wieszcz Promieni Słońca
Pełne imię : Wieszcz Promieni Słońca (Potężny Dąb Stawiający Opór Burzy)
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : kocur
Księżyce : 36 [IV]
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Pajęczyna Pokryta Poranną Rosą (NPC)
Ojciec : Jakiś samotniczy przegryw (Kopcuch NPC)
Mistrz : Jaszczurka Owinięta wokół Kamienia (NPC), Wieszcz Szepczących Kamieni (NPC)
Partner : Promyk Słońca Przebijający Chmury
Wygląd : Duży, wręcz ogromny kocur o umięśnionej budowie i silnych łapach. Jego ciało pokrywa długie, wypielęgnowane, bursztynowe futro z rozjaśnieniami po bokach głowy, na piersi, brzuchu i końcówkach łap oraz ciemnymi klasycznymi pręgami. Ogon zakończony czarną kitą. Trójkątna głowa o dosyć prostym profilu i sterczących uszach ze spiczastymi pędzelkami. Nos i obszar wokół niego są ciemne, niemal czarne. Oczy oliwkowe, opanowane.
Multikonta : Pszczeli Pył, Ogień (KG), Żyto (S) | Księżyc (PWŁ)
Autor avatara : Ja
Liczba postów : 603
Wieszcz Promieni Słońca
https://starlight.forumpolish.com/t1643-dab-potezny-dab-stawiajacy-opor-burzy
Oczywiście, nie mogło się obyć bez innych chętnych i Dąb zdawał sobie z tego sprawę. Zaraz po nim zgłosiła się Mysz, co zapowiadało się interesująco. Nie sądził, że ta dość cicha i spokojna nowicjuszka zechce kandydować na tak wymagającą i ambitną rangę. Nie miał jednak nic przeciwko. Może i była młodsza, ale mogła mieć spory potencjał, więc jej rządy chętnie by wspierał.
Co dla niego nie było ani trochę zaskakujące, to pretensje Echa w jego stronę. Nie bardzo się tym przyjął, chociaż trochę dziwne były rzeczy, których się czepiał jego brat. "Nawet nie poczekasz, aż twój brat zostanie pogrzebany" Nie bardzo rozumiał, co złego w tym, że postanowił odpowiedzieć teraz na to pytanie, zamiast niepotrzebnie przemilczeć i dopiero potem się zgłosić. Nie widział też, by jego zgłoszenie na Wieszcza jakoś wykluczało przeżywanie śmierci bliskiego. Posłał Echu krótkie, lekko zmieszane spojrzenie, który później jego pysk przybrał w neutralny wyraz.
Jeśli chcesz, to możemy o tym porozmawiać po pogrzebie. – mruknął do Echa tak, by tylko on usłyszał. Nie chciał się z nim kłócić, tym bardziej teraz, gdy plemię zmagało się z taką stratą. Nie na pogrzebie swojego brata. Widział, że ten był zdenerwowany i pewnie wszystkie te słowa, w tym również zgłoszenie swojej kandydatury, wypowiedział jedynie ze swojej złości.
Po chwili ponownie spogląda na Wieszcza, tym razem szepczącego coś do swojej córki. Ten niecodzienny, niepokojąco chłodny ton jawnie sugerował stan, w jakim obecnie się znajdował lider plemienia. Potem mówi parę słów na temat wyboru nowego następcy, po czym życzy swojemu byłemu nowicjuszowi przyjęcia na Lśniący Szlak.
Niech Plemię Wiecznych Łowów przyjmie Roga na Lśniący Szlak... – powtarza za nim cicho, znowu spoglądając na nieżyjącego nowicjusza. Szkoda mu go było, ale nic już nie mógł z nim zrobić, poza zapewnieniem mu spokojnego pochówku. Westchnął, ocierając się lekko o Promyk, a następnie dając jej znać, że musi iść.
Pomógł w wynoszeniu jego ciała poza obóz i zakopywaniu w wybranym przez rodzinę miejscu. W czasie grzebania ciała to Dąb postanowił przynieść jego ostatni posiłek, który był dorodnym królikiem. W końcu droga do Lśniącego Szlaku była długa, więc lepiej, żeby Róg się porządnie nasycił. Po zakopaniu ciała dołożył do kopca parę kamieni na ostateczne pożegnanie. Wszystko to robił w kompletnym milczeniu. Później jeszcze przez jakiś czas siedział samotnie przy tym miejscu, zastanawiając się nad tym, jak będzie wyglądać plemię bez Roga.

//zt

_________________
Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana Pixel-sun1v2-f2u-by-itwoi-dageaf5
You'll remember me, when the west wind moves
Upon the fields of barley
You'll forget the sun in his jealous sky
As we walk in fields of gold...

Many years have passed since those summer days
Among the f i e l d s of barley
You can tell the s u n in his jealous sky

When we walked in fields of gold...
Re: Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana
Wto 19 Wrz 2023, 20:39
Wieszcz Blasku Księżyca
Wieszcz Blasku Księżyca
Pełne imię : Wieszcz Blasku Księżyca (Cicha Mysz Czyhająca w Gęstwinie)
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : kotka
Księżyce : 27 [IV]
Znak Przodków : Sarna
Matka : Jeż Skryty w Liściach
Ojciec : Czosnek Rosnący Dziko w Wąwozie
Mistrz : Promyk Słońca Przebijający Chmury | Wieszcz Szepczących Kamieni
Partner : kto z miłości jeszcze nie umarł nie potrafi żyć
Wygląd : Długowłosa, bura kotka z czarnymi klasycznymi pręgami. Oczy ma zielone, spiczaste uszy z czarnymi pędzelkami, na brodzie ma białe futerko, które przechodzi przez jej kołnierz, a później też przez cały brzuch - aż po ogon. Białe futro ma także na wszystkich czterech łapach, które kończy się zaraz nad linią jej palców. Ogon ma długi o kolorze ciemnym, niemal czarnym, sierść na nim jest puszysta i kotka bardzo o niego dba.
Multikonta : Pająk, Bluszcz
Autor avatara : gawek
Liczba postów : 324
Wieszcz Blasku Księżyca
https://starlight.forumpolish.com/t1866-cicha-mysz-czyhajaca-w-gestwinie#48632
Mysz jedna wiedziała, ile jest gotowa poświęcić, a w zasadzie nawet ona nie do końca zdawała sobie z tego sprawy. Tchórz z imienia, jednak występując przed wieszcza, nie była bardziej pewna siebie. Nie bardzo zwracała uwagę co dzieje się między Echem a Dębem, choć na słowa tego pierwszego nieco wybiła się z rytmu. Nie mogła sobie jednak zaprzątać teraz tym głowy, cel był jeden i wyraźniejszy niż przez wszystkie księżyce jej życia. Teraz Czosnek mógł zobaczyć co to znaczy ambicja, co to znaczy być stworzonym do wyższych celów. Uśmiechnęła się pod nosem delikatnie, by zaraz usłyszeć, że decyzja wkrótce zostanie podjęta.
Nie zdziwiło jej to, przecież wieszcz nie może ot, tak odpowiedzieć na zgłoszenie trzech kotów. To wymaga przemyśleń, ucieszyło ją to, choć widziała, w jakim stanie jest ich przywódca. Nie była pewna czy właśnie w ten sposób Jeż i Czosnek o nim opowiadali. Zdecydowanie wiele się w nim zmieniło i Mysz w jakiś sposób to rozumiała, sama ciągle się zmieniała i dorastała. Wzięła głębszy oddech, by uspokoić szalejący umysł.
Dalej była przy pogrzebie i pożyczyła Rogowi tego, co wieszcz, obserwowała i była cicho, spokojna. Po zakończeniu odeszła dość szybkim krokiem, coraz więcej myśli kłębiło się w jej głowie, choć już myślała, że wszystkie je poukładała.

z/t

_________________
Gorzka wódka, gorzka wódka
Niech mnie ktoś zabije
Gorzka wódka, gorzka wódka
Chyba już n i e ż y j ę

Niech mnie ktoś pochowa
W białej sukni sobie z b l e d n ę
Pan młodą nie zosta

N I G D Y NIĄ NIE BĘDĘ

Re: Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana
Sponsored content

Skocz do: