IndeksIndeks  SzukajSzukaj  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: 
Plemię Niedźwiedzich Kłów
 :: Obóz Plemienia :: Strzeliste Skały
Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana
Sob 09 Wrz 2023, 15:07
Światło Gwiazd
Światło Gwiazd
Grupa : Gwiezdny Klan
Płeć : kocur
Księżyce : nieskończone
Matka : srebrna skórka
Ojciec : gwiezdny pył
Wygląd : utkany z gwiazd
Multikonta : administracja
Liczba postów : 1915
Administracja
https://starlight.forumpolish.com
First topic message reminder :

Wieszcz Szepczących Kamieni




Stan zdrowia Roga od samego początku napawał go lekkim zmartwieniem, ale w życiu nie spodziewał się, że to tak eskaluje… i że któregoś dnia po prostu wejdzie do lecznicy, by znaleźć go martwego. Na początku po prostu wpatrywał się w nieruchome ciało kocura, z którym wiązał tak wielkie nadzieje, martwo, nie rozumiejąc w ogóle, jak do tego doszło, jak znalazł się w tym miejscu, czemu to się stało. Ach, no tak. Wiedział doskonale, czemu. Po raz kolejny jego umiejętności zawiodły. Był beznadziejnym uzdrowicielem i zabił nawet własnego Nowicjusza.
Nie miał nawet już siły płakać. Nie miał siły na złość, zawód, niechęć, zemstę na przodkach, nienawiść do siebie samego. Nie miał siły na zastanawianie się, co poszło nie tak, dlaczego leczenie nie działało, czy mógł coś zrobić inaczej, czy ktoś inny by go uratował. Nie miał siły na nic. Wiedząc, że Róg miał… skomplikowaną relację z matką i nie był najbliżej ze swoim rodzeństwem, postanowił nie wołać żadnego z członków rodziny, tylko sam się zajął przygotowaniem jego ciała do pogrzebu. Mechanicznymi ruchami oczyścił je i natarł wonnymi ziołami, po czym zaniósł je na środek jaskini.
Niech całe Plemię Niedźwiedzich Kłów zbierze się przy Strzelistych Skałach.
Na jego pysku nie było widać absolutnie nic. Pustka wypełniała również jego wnętrze, serce i umysł.
Prawda była taka, że Wieszcz już nie chciał żyć, a przynajmniej nie jako Wieszcz Szepczących Kamieni. Miał dość.
Prawda była taka, że jego życie byłoby o wiele prostsze, gdyby był po prostu, od samego początku i na zawsze, Wiatrem Gwiżdżącym Pośród Skał. Zwykłym członkiem Plemienia. Za młodu nie musiałby się użerać z naciskającym na niego ojcem, któremu nigdy nic nie pasowało, a potem nie musiałby w młodym wieku zostawać Wieszczem, gdy ten zmarł. Nie musiałby się mierzyć z niekończącą się presją i odpowiedzialnością, która go przerażała. Nie musiałby obserwować, jak jego próby leczenia kotów, gdy ma to największe znaczenie, spełzają na niczym; jak Robak i Księżyc – kocięta jego przyjaciół, a do tego partnerzy jego własnych kociąt! – umierają. Z jego winy.
Prawda była taka, że to stanowisko mu wszystko zabrało, a nic nie dało. Mógłby po prostu… wypełniać swoje proste obowiązki, polować, cieszyć się swoim życiem z Gałązką, a jego kocięta również miałyby w życiu lepiej, łatwiej. Może Wiatr nigdy by nie była taka, jaka była, gdyby nie jego stanowisko… może wciąż by żyła, podobnie jak Robak? Może Żywica i Niedźwiedź byłyby bardziej obecne duchem i ciałem, bardziej uczestniczyłyby w życiu rodziny, zamiast snuć się przodkowie wiedzą gdzie? Może dałby radę pomóc Płatkowi, bardziej się skupić na jego trudnościach, okazać mu więcej wsparcia – zapobiec jego śmierci? Może byłby w stanie wesprzeć Jerzyka, pomóc mu w znalezieniu więzi z resztą Plemienia, nim ten nie zniknął? Może Jaskółka i Jarzmianka by nie zaginęli? Może po prostu w jego relacjach z innymi byłoby o wiele mniej dystansu, jaki zdawał się wprowadzać między nich sam fakt, że był Wieszczem, a nie członkiem Plemienia jak każdy inny? Wreszcie nie musiałby bezradnie patrzeć, jak choroba zabiera Roga, kocura, tak młodego, z którym zdążył się bardzo zżyć… i w którym widział przyszłość Plemienia. Dzisiaj ta przyszłość musiała zostać pogrzebana, a on po raz kolejny musiał zmierzyć się z tym niemożliwym wyborem – kto zostanie jego Nowicjuszem i pokieruje Plemieniem?
Prawda była taka, że najchętniej nie wybierałby nikogo. Nikt w jego oczach nie mógł zastąpić Roga… i nikogo tak naprawdę w tej roli nie widział, nawet już pomijając to, że nie był w stanie nie porównywać innych do swojego zmarłego Nowicjusza. Nie miał ochoty znowu przechodzić przez ten proces selekcji i wyboru, nie miał ochoty znowu się tłumaczyć ze swoich decyzji i mierzyć się z czyimiś wątpliwościami czy ukrytymi pretensjami, bo przecież ktoś bardziej na to zasługiwał niż kot, którego ostatecznie wybrał, bo przecież bycie Wieszczem to taki wielki, ku*wa, zaszczyt, ha tfu.
Wreszcie prawda była taka, że tym momencie najchętniej by po prostu zdechł, zostawiając całe Plemię na pastwę losu, bo tak naprawdę już nie miał siły na to, by dalej go tenże los obchodził. Obrzydzało go to wszystko i… już by go nawet nie obeszło, gdyby cała grupa po prostu przestała istnieć, a każdy poszedł swoją drogą. Może wtedy byliby wszyscy szczęśliwsi.
Dlatego miał zamiar wybrać na swojego następcę kogokolwiek, byle tylko był kot, który w końcu weźmie od niego ten cały pie*dolnik i będzie sam się użerać z tym wszystkim. Niech ktoś inny patrzy, jak koty umierają. Niech ktoś inny podejmuje sobie decyzje, rozwiązuje durne konflikty, albo z rozmysłem i ostrożnie całymi księżycami wybiera swojego następcę.

Re: Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana
Sro 20 Wrz 2023, 18:13
Promyk
Promyk
Pełne imię : Promyk Słońca Przebijający Chmury
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : kotka
Księżyce : 51 (maj)
Znak Przodków : Sarna
Matka : Jeż Skryty w Liściach [NPC]
Ojciec : Czosnek Rosnący Dziko w Wąwozie [NPC]
Mistrz : Robak [*], Tafla [*]
Partner : Wieszcz Promieni Słońca
Wygląd : Promyk to czarna szylkretka. Ma białe znaczenia na nosie, szczęce, lewej części pyska, klatce piersiowej, brzuchu, palcach i stopach przednich łap oraz na tylnych łapach (tu sięgają one do stawów skokowych). Czarne i rude łaty mieszają się ze sobą na większości powierzchni ciała. Ma również większą rudą plamę na prawym policzku, podłużną rudą plamkę na czole i rude plamki na lewej, zarówno przedniej, jak i tylnej łapie. Obie prawe łapy są całe czarne. Klasyczne pręgi na rudych odmiankach. Jej lśniące w słońcu futro jest długie i gęste, przez co trochę ją pogrubia. Sylwetka umiarkowanie umięśniona i dobrze odżywiona. Z początku będzie dość niską koteczką, jednak z czasem jej wzrost dojdzie do rozmiarów średniej wielkości kota. W szaroniebieskich oczach, które z czasem zmienią swą barwę na zieloną, często można dostrzec wesołe iskierki.
Multikonta : Bocian [nkt], Lisia Łapa [KW], Złotko [KR]
Liczba postów : 514
Łowca
https://starlight.forumpolish.com/t1355-promyk#24189
Ten cały pogrzeb to chyba jakiś żart i do tego nieśmieszny. Najpierw dziwne pytanie Wieszcza o to, kto chce zostać jego uczniem, a zaraz po nim bezdotykowa walka o stanowisko przyszłego lidera Plemienia Niedźwiedzich Kłów nad wciąż jeszcze ciepłym ciałem Roga. Wiedziałam, że zarówno Dąb, jak i Mysz pragnęli od dawna tej roli, ale że też Echo podzielał ich ambicje? Tego się nie spodziewałam. Wnioskując jednak po słowach, jakimi zwrócił się do mego ukochanego, mógł się zgłosić jedynie po to, by zrobić na złość rodzonemu bratu. Jedynie Niedźwiedź wydawała się mieć wśród nas zdrowy rozsądek, próbując szeptem nakłonić swego ojca do odłożenia całej sprawy na później. Łabędź tymczasem obserwował całą sytuację, nie odzywając się ani słowem. Z kolei ja nie mogłam tego zostawić tak bez swojego komentarza.
- Uspokójcie się wszyscy! Czyście powariowali, rozmawiając o takich sprawach na pogrzebie jednego z nas? Ty. - odparłam, zwracając się bezpośrednio do siostry. - Wybij to sobie z głowy, młoda. Jesteś moją nowicjuszką i nie pozwolę na to, żebyś skończyła jak Róg. - miauknęłam ze złością w swoim głosie. Mysz była zbyt krucha i delikatna, by wziąć na swe barki taki ciężar odpowiedzialności za innych i do końca życia musieć go dźwigać. Dąb, jako ten starszy i bardziej doświadczony kocur, był oczywiście znacznie lepszym wyborem, choć i co do niego miałam pewne obawy, gdyż był moim partnerem od niedawna i nie chciałam go tak szybko tracić. Nie wiedziałam jednak, co mam myśleć o Echo, skoro nie znałam go jakoś blisko, a on sam zgłosił się pod wpływem chwili i decyzji Dęba. Uch, sama zapewne bym się zgłosiła, gdyby nie to, że nigdy w całym swoim życiu nie widziałam się na miejscu uzdrowiciela Plemienia Niedźwiedzich Kłów. Ale podobno właśnie ci, których nie ciągnie do władzy, najlepiej się do niej nadają, bo przy nich przynajmniej nie istnieje ryzyko, że uderzy im ona do głowy i będę pragnąć jej jeszcze więcej. Resztę ceremonii pogrzebowej przesiedziałam, cała w nerwach, wiercąc się jakbym usiadła na grzbiecie jeża. Oczywiście, w pewnym jej momencie posłałam swe modły za duszę zmarłego do Plemienia Wiecznych Łowów, bo tak nakazywała tradycja i kocia godność, lecz szybko zmyłam się stamtąd, gdy Wieszcz oficjalnie ogłosił jej koniec.

[zt]

_________________

walking on sunshine
walking on sunshine

xxxi feel alive, i feel a love
-ˏˋ i feel a love that's really real ˊˎ-
i'm walking on sunshine, whoa-oh-oh
and don't it feel

good?


Re: Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana
Sro 20 Wrz 2023, 20:49
Echo
Echo
Pełne imię : Senne Echo Szepczącego Strumienia
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : kocur
Księżyce : 32 [luty]
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Pajęczyna Pokryta Poranną Rosą [npc]
Ojciec : Kopcuch [npc]
Mistrz : -
Partner : -
Wygląd : rosły, barczysty; długie futro, w większości czarne, ze srebrzystym brzuchem, bokami, kryzą i dolną częścią ogona, najciemniejsze są łapy, grzbiet, głowa i uszy; uszy zakończone pędzelkami; mocny pysk i broda; oczy żółte
Multikonta : orzechowy cień, i inni.
Liczba postów : 369
Plemię Wiecznych Łowów
https://starlight.forumpolish.com/t1640-echo-senne-echo-szepczacego-strumienia#36970
Ma w nosie, co pomyślą inni o jego kandydaturze. Skoro Dąb ma być brany pod uwagę, to po prostu uważa, że on tym bardziej, nawet jeśli w ogóle mu już na tym nie zależy. Wolałby sam zacisnąć zęby i na siłę odbudować w sobie dawne ambicje, marzenia i cele, by Plemię miało się jak najlepiej, niż patrzeć, jak to marnieje jeszcze bardziej pod władzą tego… kota. Ma jednak nadzieję, że Wieszczowi zostało choć trochę rozumu w tym durnym łbie i przejrzy on Dęba na wylot, a zdecyduje się kogoś innego. Nawet… nawet na Mysz.
Na słowa Dęba nic nie mówi, jedynie wydaje z siebie bardzo ciche parsknięcie. Teraz nie ma odwagi przyznać mu racji? W porządku. Za to słowa jego pożal się przodkowie partnerki wprawiają go znowu w złość. Za kogo ona w ogóle się ma, żeby mówić to Myszy? Ach. Pewnie jej chodzi o ograniczenie konkurencji dla swojego Dębusia; prawda jest taka, że KAŻDY ryzykuje śmiercią z każdą chorobą czy raną, jaka go spotka, tak długo, jak obecny Wieszcz odpowiada za ich zdrowie, więc gdyby naprawdę się o nią martwiła z powodu, który wymówiła na głos, to przecież to samo powiedziałaby to temu swojemu frajerowi. Bez zawahania podchodzi do Promyk, zamierzając jej wygarnąć, co o tym myśli, ale tym razem nie wciągając w to całego Plemienia, jak zrobiła to ona.
Najpierw nas pouczasz, pytasz, czyśmy powariowali, po czym robisz coś takiego? Zdecyduj się może – odzywa się do niej cicho z niedowierzaniem w głosie. – To jej decyzja, a nie twoja. To, że mierzy wyżej, niż ty, to akurat coś dobrego, więc nie podcinaj jej skrzydeł… zwłaszcza, że jakoś swojemu partnerowi nie zabraniasz zgłaszania się z tego powodu – mówi, świdrując szylkretkę zimnym spojrzeniem. Niech nie zniża jej do swojego poziomu, kiedy Mysz jest od niej o wiele lepsza, nawet teraz, jako Nowicjuszka. Obrzydliwe.
Odchodzi od niej zaraz po tej wypowiedzi, nie zamierza bowiem z nią dyskutować. Chce tylko, by wiedziała, jak żałosne jest to, co robi. Wraz z Wieszczem wynosi ciało z Niedźwiedziej Groty i bierze udział w całej reszcie pogrzebu, a po wszystkim… cóż, chętnie by posiedział nad grobem, gdyby nie to, że oczywiście Dąb znowu musiał być pierwszy w zagarnianiu wszystkiego dla siebie. Wraca tam po paru godzinach, by wspominać swojego jedynego brata… a nawet, by się po prostu wypłakać. Ze złości na świat, na Wieszcza, na całe Plemię, z frustracji, i zwykłego niedowierzania w jego śmierć.

zt

_________________



i got too  good at
fighting chemicals
and dodging arrows
i was
asking for

wading through the fog
a
nd then it disappeared
naked when i'm here


and why should i deny what's all at once
so crystal clear?

Re: Pogrzeb Ukruszonego Roga Czarnego Barana
Sponsored content

Skocz do: