Sroka! A to miłe zaskoczenie, myślał że nie znajdzie niczego poza ziółkami. Nie narzekał, to też się Klanowiczom przyda. Ugiął się na łapach, zrównując ogon i głowę z linią grzbietu. Pilnując, by nie zrobić hałasu, zaczął się zbliżać w stronę celu. Wciągnięty brzuch na pewno pomagał z tym, by nie szeleścił trawą... asekuracyjnie też spoglądał pod łapy, by nie kopnąć żadnego kamyka czy czegoś innego. Było to nieco trudnym zadaniem, zważając na to że przy okazji pilnował aby był niepostrzegalny dla ptaszka - krył się za przeszkodami, co jakiś czas przystawał w miejscu... aż nagle, będąc blisko - hyc! Najpierw miał zamiar złamać skrzydła sroce, a potem ukręcić kark.

Ryk ryjówką nie zamierzał pogardzić. Ugiął łapy, przeniósł ciężar na tylne kończyny i zaczął kroczyć pod wiatr w stronę zwierzęcia. Uważał by na nic nie nadepnąć i zachowywał absolutną ciszę. Chciał podejść jak najbliżej, by potem skoczyć na piszczka i go zabić.

Ach, wiatr... nie szkodzi, nie miał zamiaru odpuszczać, skoro cel nadal był w zasięgu łap. Spiął się, by zaraz wystartować za sroką. Może akurat uda mu się jeszcze do niej dosięgnąć? Gdyby tak było, ponownie, wpierw złamałby jej skrzydła, a potem ukręcił kark.

Wku*wiające zwierzę. Ale co innego mu pozostawało niż gonić za nim. Nie chciał tak szybko odpuszczać sobie tej ryjówki. Zaczął za nią biec z nadzieją, że ją dogoni i będzie mógł ją zabić.

Ach... nic nie szkodzi. Popatrzył za odlatującym ptakiem, jedynie uśmiechając się pod nosem. Nie nakarmi Klanu, ale sroka może nakarmi swoje potomstwo, czy też zwyczajnie - wróci do siebie żywa. Obie te opcje były mu jak najbardziej odpowiednie. Wyruszył teraz w dalszą podróż, z zamiarem znalezienia czegokolwiek - zwierzyny czy kolejnych ziół.

Denerwujące gówno. Ryjówka już zdążyła go zdenerwować ale Medyk tak łatwo się nie poddawał. Nie da mu za wygraną. Biegnie za piszczkiem dalej, chcąc go dogonić i zagryźć.

No i w końcu udało mu się wykończyć tą ryjówkę. Zakopał ją na później i poszedł szukać dalej ziół.

Na drodze medyka znalazła się mięta. Był bardzo zadowolony z tego powodu. Już dzisiaj raz ją zbierał, ale był bardzo zadowolony, że mógł zebrać jej jeszcze więcej. Bez zawahania zabrał się więc za zbieranie liści mięty, a gdy skończył zwinął je w pakunek w jakimś uschniętym liściu z drzewa i schował wśród krzewów nieopodal. Ruszył dalej szukać ziół.

Wrzos? Znowu? Wow. Ale kim był by wybrzydzać. Każde zioło było warte uwagi. Najwyżej później z przepychu zacznie je wyrzucać. Lepsze to niż taki średnio napchany składzik jak ten w Klanie Rzeki. Podszedł do krzewu i zaczął zrywać delikatnie liście i kwiaty wrzosu. Później zamierzał je zawinąć w jakiś uschły liść, schować i ruszyć dalej szukać ziół.

Dmuchnął mocno czując jak muska go coś w pysk. Ale nie był pod wrażeniem tego, że jakiś liść przeleciał mu przed nosem. Szedł dalej szukając ziół.

Ryk nie był zainteresowany kolejnym polowaniem. Warknął tylko pod nosem zniesmaczony i zdecydował, że da sobie już na dzisiaj spokój z ziołami. Wrócił się po swoje wcześniej zebrane medykamenty i skierował się do obozu.
/zt