| :: Plemię Niedźwiedzich Kłów :: Tereny Plemienia :: Ślimacze Drzewa :: Archiwum | Pełne imię : Tafla Jeziora Zmącona przez Płatek Śniegu
Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 90 ks | czerwiec
Znak Przodków : Sarna
Matka : Lekki Podmuch Wiatru Poruszający Liśćmi [NPC] [*]
Ojciec : Potężny Nurt Bystrego Strumienia [NPC]
Mistrz : Kaczka Lecąca nad Lasem [NPC]
Partner : Królik Kicający ku Kwiecistej Kniei [*]
Wygląd : Czarny colorpoint z dużą ilością bieli. Poza tym wysoka, atletyczna, smukła i urodziwa kotka poryta długim, białym futrem. Na jej mordce i wszystkich łapach widać ciemno-czekoladowe plamki które im wyżej się znajdują, tym są jaśniejsze. Ma ciemny ogon płynnie przechodzący w coraz ciemniejszy kolor, blado-niebieskie, duże oczy, subtelny pyszczek, nakrapiany nos i porusza się powabnym krokiem.
Multikonta : Wierzbowy Puch, Szerszeniowa Łapa, Krzywa Gwiazda
Autor avatara : @hippo_le_gato_
Liczba postów : 587
Plemię Wiecznych Łowów | Odkąd na ceremonii Tafla usłyszała o niepokojącym zachowaniu Wiatr, swojej dawnej wychowanki, nie sądziła, że ta zrobi coś bardziej głupiego; no i proszę, pomyliła się. Oj bardzo pomyliła. Gdy pewnego dnia została poproszona wraz z Królikiem do legowiska Wieszcza na rozmowę, kompletnie nie spodziewała się tego co miała usłyszeć. Sytuacja na treningu ze Szczytem, sprawa znaków, odklejone od rzeczywistości zachowanie Wiatr i to, że mimo wielu prób nic, a nic do niej nie docierało. Zupełnie jakby wyciągała tylko to co chciała słyszeć ze słów Wieszcza, sprawiając, że zamiast zmierzać ku rozwiązaniu; tylko się cofała i to na własne życzenie. Nie wiedziała co przerażało ją bardziej - to, że Wiatr była zdolna do tak okropnych słów w kierunku własnego ojca i najbardziej szanowanego kota w całym Plemieniu czy, o Przodkowie, wizja, jaka została jej zesłana. Wizja, która sprawiła, że jej samej zjeżyła się sierść na grzbiecie, a przecież to nie ona ją dostała. Chociaż niewątpliwie najbardziej ciśnienie podniosła jej sprawa z treningu; kłótnia o znaki i fakt, że Szczyt, podniósł na kocicę łapę. Była zawiedziona tą dwójką i żałowała, że oddała trening Wiatr w przypływie słabości. Czuła, że powinna jednak zagryźć zęby i kontynuować jej szkolenie i jak najszybciej omówić z nią zagadnienie Znaków Przodków. Tak, jak robiła to z każdym innym nowicjuszem. Bo teraz było to. I chociaż jej racjonalna strona wiedziała, że mimo wszystko nie miała zbyt wielkiego wpływu na zachowanie Wiatr, odebrała je jako personalną porażkę. Zwrócenie się do nich o pomoc było ostatecznością; Wieszcz był widocznie zmęczony zachowaniem córki i jak przyznał, nawet on sam nie wiedział co dalej robić. Dodatkowo powiadomił ich, że nie będzie zły w momencie w którym i oni nie przemówią młodej kocicy do rozsądku. Nie było to zachęcające, ale... Cóż, Tafla musiała przyznać, że to wszystko brzmiało naprawdę poważnie i niepokojąco. Sam fakt, że Wiatr otrzymała wizję był niepokojący. Skoro same Plemię Wiecznych Łowców postanowiło zainterweniować, było poważnie. O wiele poważniej niż przy głupocie i lekkomyślnym występku Księżyc, która naprawdę żałowała i szybko rozpoczęła pracę nad odbudową zachwianej reputacji i zaufania w oczach wuja oraz reszty plemienia. A Wiatr? Ona brnęła w zaparte raniąc wszystkich dookoła w tym samą siebie. Dlaczego? Po co? Tego Tafla nie mogła zrozumieć. Chociaż... może częściowo rozumiała? Może gdzieś w środku znała tą okropną, toksyczną ambicję pchającą ku zatraceniu? Po rozmowie z Wieszczem (i okazaniu mu takiej ilości wsparcia jakiej wymagała sytuacja i tyle na ile wypadało) oznajmiła Królikowi, że to ona zajmie się powiadomieniem Wiatr o miejscu i czasie ich spotkania, wcześniej ustalając z nim szczegóły. Osobiście chciała zgarnąć Wiatr jak najszybciej, jednakże liliowa kocica się pochorowała, a przez to jej trening sporo się opóźnił. Jednak jak tylko dostała informacje od Wieszcza o tym, że kotka wyzdrowiała, złapała ją w obozie i umówiła z nią na spotkanie w Ślimaczych Drzewach z samego rana, nawet nie przyjmując odmowy. Poinformowała nawet kotkę, że jeżeli się nie zjawi, poniesie za to surowe konsekwencje. Ta wyrozumiała i ciepła strona Tafli którą Wiatr mogła pamiętać z treningu, zniknęła. Przed liliową kocicą stanęła wtedy zimna i poważna kocica, która nie miała najmniejszej ochoty na gierki czy foszki ze strony Wiatr. Dzień przed umówionym treningiem, Tafla kiepsko spała, a gdy przyszedł czas, obudziła Królika, który spał tuż obok niej w ich, hm, wspólnym legowisku i po szybkim posiłku opuścili jaskinie. — Nadal nie mogę uwierzyć, że Wiatr mogła mówić takie bzdury o Znakach Przodków i o wszystkim innym! Że mimo ponad 20 księżyców zachowuje się jak uparty, ślepy list broniący jakiejś padliny, że odnosiła się z takim brakiem szacunku do Wieszcza i własnego ojca, który chciał jej tylko przemówić do rozsądku. Skąd ona to wszystko wzięła? Znaczy, poniekąd rozumiem, ale naprawdę miałam nadzieje, że pośród młodszego pokolenia nie ma już tych krzywdzących stereotypów. Nie dziwie się, że Wieszczowi puściły nerwy, mi też puściły, a przecież tylko słuchałam relacji z tych rozmów, UGH! — odparła ze słyszalnym oburzeniem, gdy u boku Królika zmierzała ku Ślimaczym Drzewom. Była widocznie spięta i rozemocjonowana, jej puchaty ogon bujał się z boku na bok, a uszy łowczyni były cofnięte. Temat Znaków Przodków był dla Tafli od zawsze bardzo emocjonalny; i chociaż naprawdę, ale to naprawdę starała się zachowywać profesjonalnie, przed Królikiem nie kryła swojej złości i bezsilności. — Doprawdy, po niej się tego najmniej spodziewałam. — dodała już spokojniej gdy wyrzuciła z siebie to, co musiała. Gdy dotarli na miejsce, usiadła i wyprostowała się, rozglądając za Wiatr. Dla jej własnego dobra nie powinna się spóźnić. Sama łowczyni wzięła głębszy wdech by nieco się uspokoić i wymamrotała pod nosem. — Czuje, że to będzie ciężki trening, Królik. |
| | Pełne imię : Królik Kicający ku Kwiecistej Kniei
Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 87 w chwili śmierci
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Chmura Sunąca po Szarym Niebie [NPC] [*]
Ojciec : Gołębie Pióro Niesione przez Wiatr [NPC] [*]
Mistrz : Jastrząb Przelatujący nad Iglastymi Drzewami [NPC] [*]
Partner : Tafla Jeziora Zmącona przez Płatek Śniegu [*]
Wygląd : Wysoki, dobrze zbudowany, długowłosy srebrno-cieniowany kocur o niebieskich oczach. Białe znaczenia pokrywają część jego pyska, kryzę, klatkę piersiową i brzuch, a także mniej więcej połowę przednich łap i całe tylne oraz spód ogona... a raczej tego, co z niego zostało. Ma oderwaną większą część ogona oraz liczne blizny na ciele: dwie na grzbiecie, z tyłu i na środku, po szponach drapieżnych ptaków, skrzyżowane ze sobą podłużne ślady pazurów na prawej przedniej łapie oraz mały, przecinający pyszczek po lewej stronie ślad po zadrapaniu.
Multikonta : Motyli Blask, Skowronkowy Trel, Połyskująca Łapa
Autor avatara : Chabrowy Powiew (avatar), Pliszkowy Dziób (podpis)
Liczba postów : 554
Plemię Wiecznych Łowów | Wyglądało na to, że on i Tafla zostali jakąś ostateczną parą karnych mistrzów; najpierw mieli "przyjemność" rozwiązywać problem z Księżyc, teraz została im powierzona Wiatr... tyle że sprawa Wiatr była chyba jeszcze gorsza i mniej przyjemna niż sprawa Księżyc, bo jej zachowanie było koszmarne na niejeden sposób, a wiele, koszmarne do tego stopnia, że interweniowali sami przodkowie, że nie wytrzymał z nią Szczyt, a do tego... sam Wieszcz zdawał się, w pewnym sensie, poddać. Powiedział, że jemu zmiana zdania nowicjuszki wydawała się niemożliwa, a analizując w myślach jej zachowanie i to wszystko, co nagadała i narobiła, Królik sam zastanawiał się, jak można było w ogóle rozmawiać z kotem, który był aż tak uparty i zupełnie ślepy na wszystkie możliwe znaki. Już wcześniej sądził, że Wiatr jest głupia, kiedy Wieszcz wydawał to ogłoszenie o klanach na ceremonii, no i kiedy z nią rozmawiał, a teraz? Teraz zastanawiał się, czy to tylko głupota, czy cynizm... czy oba. Jednak nawet jeśli sprawa była poważniejsza, bo w przeciwieństwie do Księżyc Wiatr zdawała się w ogóle nie uczyć na swoich błędach, to Królik podchodził do tego znacznie spokojniej. Był wściekły, że Wiatr dopuszczała się takich rzeczy, ale nie dotyczyły go bezpośrednio, więc był w stanie się od nich zdystansować i spojrzeć na nie z chłodną krwią. Bardziej martwił się o Taflę i to, jak na nią to wszystko wpłynie, bo temat Znaków Przodków i stereotypów, a już szczególnie stereotypów o sarnach, był jej wręcz zbyt bliski. Pewnie dlatego Wieszcz znowu postawił na ich dwójkę, a nie na nią samą, tak, jak to było z nim i z Księżyc? Zamierzał robić, co tylko mógł, żeby w razie czego jakoś ją wspierać... ale tym razem to była jej kolej, żeby prowadzić, bo na pewno miała więcej do powiedzenia. To ona wyznaczyła więc termin, a kiedy w końcu wyzdrowienie Wiatr umożliwiło im przeprowadzenie treningu, to również ona obudziła go o poranku, żeby mogli skierować się na trening wspólnie. Po szybkim posiłku byli już w drodze i Królika ani trochę nie dziwiło, że kiedy kierowali się na miejsce spotkania, Tafla zdawała się spięta i sfrustrowana. On sam czuł się podobnie, ale był w stanie kontrolować się lepiej niż wtedy, kiedy trenowali Księżyc, na szczęście. Zanim się odezwał, krótko trącił ucho łowczyni nosem, chcąc jej, hm, dodać otuchy? – Póki co młodsze pokolenie wykazuje się głównie lekkomyślnością, więc nawet mnie to nie dziwi. Ale żeby musieli interweniować aż Wieczni Łowcy, a do niej dalej nic nie docierało... To coś więcej niż ślepota – stwierdził, odwołując się do jej słów o "upartym ślepym lisie". Wiatr zachowywała się, jakby nie chciała, żeby cokolwiek do niej dotarło, a to, cóż, prowadziło go prosto do jego poprzednich rozważań – głupota czy cynizm? Powstrzymując westchnięcie, usiadł koło Tafli i zaczął wyczekiwać na nowicjuszkę, licząc na to, że będzie miała w sobie chociaż tyle przyzwoitości, żeby stawić się na czas. – Prawda. Ale damy radę – powiedział równie cicho, ale pewnie. Czy dadzą radę zmienić zdanie Wiatr? Tego nie sposób wiedzieć, ale przebrnąć przez dzień treningu? Bez wątpienia. _________________ | I will not hurt like this forever I'm responding to the call while there's speakers in the outfield blasting out my favorite song I will not play this out discreetly it is real and unashamed I am human now and terrified but want it all the same
'cause I wanna overcome and try to love someone
|
|
| | Pełne imię : Wiatr Niosący Cichą Piosnkę
Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 36
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Gałązka Targana przez Wiatr [NPC]
Ojciec : Wieszcz Szepczących Kamieni [NPC]
Mistrz : Taflokrólik
Partner : ...
Wygląd : Raczej mała kotka o puszystym, wiecznie czystym liliowym futerku z mocniejszymi plamami koloru przy pyszczku, uszach, łapach na zadzie i ogonie. Ma dość zebraną budowę, z długimi, silnymi łapami. Dość intensywnie zielone oczy.
Multikonta : Lilia [KR]
Autor avatara : Magnus Lögdberg
Liczba postów : 387
Plemię Wiecznych Łowów | Ostatnie księżyce były... chciałaby powiedzieć, że chwilą wytchnienia od, tak szybko, pędzącego życia, aczkolwiek było zgoła inaczej. Pozostawiona ze swoimi własnymi myślami nie wiedziała już co było wytworem jej wyobraźni, a co prawdą. Męczenie się z chorobą z resztą też nie pomagało. A co dopiero świadomość tego co czeka ją po tym jak, i jeśli, już z tej choroby wyjdzie. Bo Wieszcz już wcześniej poinformował córkę o zmianie w jej treningach. Zmianach, na które ona nie była gotowa. Mówiąc szczerze nie wiedziała czy w ogóle będzie w stanie spojrzeć któremukolwiek z jej mentorów w oczy. Jeszcze w legowisku chorych przeszła już każdy możliwy scenariusz tego jak ten trening może pójść i tylko w jednym z nich kończył się on dla niej w miarę dobrze. Mimo to nie spodziewała się, że będzie aż tak źle. A raczej spodziewała się, tylko nie chciała w to wierzyć. Jednak, słysząc zimny, nie przyjmujący odmowy głos Tafli, nie umiała powstrzymać dreszczy, które przeszły przez jej grzbiet. Czy naprawdę to wszystko było konieczne? Już miała to gdzieś, mogła być do końca życia nowicjuszką. Oby tylko nie musieć przychodzić na ten trening. A jednak przyszła. Bijąc się z myślami o najzwyczajniejszej w świecie ucieczce, Wiatr skierowała swoje kroki w stronę Ślimaczych Drzew, nawet na chwilę przed ustalonym czasem. Jej pusty wzrok był przez całą drogę wbity w własne łapy i nie podniosła go nawet, kiedy finalnie pojawiła się przed swoimi nowymi mistrzami. Może jeśli dostatecznie się wyłączy. Może jeśli po prostu zostanie w własnym świecie i będzie tylko potakiwać. Może wtedy to wszystko minie szybciej. W końcu nie mogła mieć jakiejkolwiek swojej opinii, gdyż ostatnio wychodziło na jaw, że każde jej zdanie o otaczającym ją świecie jest złe i nie na miejscu. Po prostu będzie się zgadzać i milczeć. Tak będzie najłatwiej. Finalnie podniosła wzrok na siedzące przed nią koty. Nawet gdyby nie obiecała sobie milczenia, nie wiedziałaby co powiedzieć. Patrzyła tylko na nich pustym wzrokiem czekając na jakąkolwiek reakcję. Złość, rozczarowanie, cokolwiek. Cokolwiek co mogłoby wywołać u niej jakąkolwiek reakcję. Cokolwiek czym mogłaby zająć na dłuższą chwilę myśli i móc odciąć się od wszystkiego innego. _________________ if i always do what i’m told i’ll be bitter at fifty years old i wasted my youth WASTED MY TIME wasted my worry on thexlittlexthings |
| | Pełne imię : Tafla Jeziora Zmącona przez Płatek Śniegu
Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 90 ks | czerwiec
Znak Przodków : Sarna
Matka : Lekki Podmuch Wiatru Poruszający Liśćmi [NPC] [*]
Ojciec : Potężny Nurt Bystrego Strumienia [NPC]
Mistrz : Kaczka Lecąca nad Lasem [NPC]
Partner : Królik Kicający ku Kwiecistej Kniei [*]
Wygląd : Czarny colorpoint z dużą ilością bieli. Poza tym wysoka, atletyczna, smukła i urodziwa kotka poryta długim, białym futrem. Na jej mordce i wszystkich łapach widać ciemno-czekoladowe plamki które im wyżej się znajdują, tym są jaśniejsze. Ma ciemny ogon płynnie przechodzący w coraz ciemniejszy kolor, blado-niebieskie, duże oczy, subtelny pyszczek, nakrapiany nos i porusza się powabnym krokiem.
Multikonta : Wierzbowy Puch, Szerszeniowa Łapa, Krzywa Gwiazda
Autor avatara : @hippo_le_gato_
Liczba postów : 587
Plemię Wiecznych Łowów | Kocica mrugnęła wdzięcznie w stronę Królika, gdy ten trącił ją w ucho. Nieco się uspokoiła po jego słowach, chociaż w swoim własnym wnętrzu, w dalszym ciągu była rozemocjonowana i to w najgorszym tego słowa znaczeniu. Wyprostowała się i cierpliwie oczekiwała aż Wiatr zjawi się w Ślimaczych Drzewach, co o dziwo; nie trwało zbyt długo. Już otwierała mordkę by przywitać nowicjuszkę, gdy ta po prostu usiadła przed nimi z opuszczonym wzrokiem, a nawet gdy go podniosła, nie odezwała się słowem. W tym momencie, Tafla poczuła, jak jej frustracja sięga samych Wiecznych Łowców. Końcówka jej ogona drgnęła nieznacznie, a sama zmarszczyła brwi. Od liliowej kotki bił strach, ale i w jakimś stopniu obojętność? Może bardziej zniechęcenie? Zobojętnienie? Łowczyni nie była w stanie stwierdzić co dokładnie kierowało Wiatr, jednak żadna z tych "emocji" jej się nie podobała. — Wieszcz nie wspominał nic o tym, że urwał ci język i nie możesz się nawet kulturalnie przywitać, Wiatr. — odparła chłodno, karcąc już dorosłą kotkę za brak... eh, podstawowego wychowania? Rozumiała, że ta się najpewniej stresowała i obawiała tego treningu, bo co innego mogła czuć w momencie w którym jej własny ojciec stracił do niej cierpliwość i oddał w łapy dwójki kotów, z czego jednym byłą jej dawna mistrzyni jawnie nią zawiedziona, ale nie rozumiała, dlaczego ta nawet się nie odezwała, nie przywitała. Westchnęła krótko i zerknęła dyskretnie w stronę Królika, jakby zbierając siły na swoje dalsze słowa. — W każdym razie. Chce, abyś była świadoma, że Wieszcz przekazał nam wszystko o twoim zachowaniu, sytuacji ze Szczytem oraz całą treść wizji, którą zesłało ci Plemię Wiecznych Łowców. Nim przejdziemy do faktycznego treningu, zajmiemy się sprawą twojego zachowania i radzę, abyś się odzywała. Zaczniemy od znaków przodków. — kontynuowała, głosem zdystansowanym, chociaż nie tak chłodnym jak uderzenie serca temu. — Powiedz nam wszystko co o nich wiesz, jak je postrzegasz i dlaczego. Powiedz nam również o tym, jak postrzegasz sarnę w swojej wizji. — mruknęła, przymrużając ślepia i wbijając ostrze spojrzenie prosto w kocicę. Nie zamierzała owijać w bawełnę i niepotrzebnie odwlekać tego, co było jej zdaniem najważniejsze. Dopóki Wiatr nie wybije sobie z głowy krzywdzących stereotypów o znakach, nie ruszy dalej. Jeżeli zachowuje się w ten sposób bo przodkowie przedstawili ją jako sarnę i teraz czuje się z tego powodu okropnie i głupio, Tafla nie ręczy za siebie. |
| | Pełne imię : Królik Kicający ku Kwiecistej Kniei
Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 87 w chwili śmierci
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Chmura Sunąca po Szarym Niebie [NPC] [*]
Ojciec : Gołębie Pióro Niesione przez Wiatr [NPC] [*]
Mistrz : Jastrząb Przelatujący nad Iglastymi Drzewami [NPC] [*]
Partner : Tafla Jeziora Zmącona przez Płatek Śniegu [*]
Wygląd : Wysoki, dobrze zbudowany, długowłosy srebrno-cieniowany kocur o niebieskich oczach. Białe znaczenia pokrywają część jego pyska, kryzę, klatkę piersiową i brzuch, a także mniej więcej połowę przednich łap i całe tylne oraz spód ogona... a raczej tego, co z niego zostało. Ma oderwaną większą część ogona oraz liczne blizny na ciele: dwie na grzbiecie, z tyłu i na środku, po szponach drapieżnych ptaków, skrzyżowane ze sobą podłużne ślady pazurów na prawej przedniej łapie oraz mały, przecinający pyszczek po lewej stronie ślad po zadrapaniu.
Multikonta : Motyli Blask, Skowronkowy Trel, Połyskująca Łapa
Autor avatara : Chabrowy Powiew (avatar), Pliszkowy Dziób (podpis)
Liczba postów : 554
Plemię Wiecznych Łowów | Czekali, aż Wiatr się stawiła... i to stawiła się w taki sposób, że najwyraźniej nawet nie śmiała nic powiedzieć. Aha, no tak, zrozumiałe. Czyli nie dość, że jej logika robiła wyraźne fikołki i nowicjuszka zepsuła, hm, właściwie prawie wszystko, co mogła zepsuć, to jeszcze teraz nie zamierzała się nawet z nimi przywitać. W porządku. Królik powstrzymał chęć westchnięcia i już otwierał pysk, żeby ją skarcić, kiedy Tafla go ubiegła. Przytaknął lekko na jej słowa. – A nawet gdyby urwał ci język, wciąż masz głowę – dodał jeszcze. O ile był jeszcze w stanie zrozumieć nieodzywanie się, bo sam nie lubił używać słów więcej, niż było to konieczne, to za oburzające uważał fakt, że nie była skłonna nawet do jakiegoś kiwnięcia im głową. Dla niego taka reakcja byłaby wręcz automatyczna. Ugh. Naprawdę, co było nie tak z tymi młodszymi kotami w Plemieniu? Dalej przekazał pałeczkę Tafli, nie odzywając się już więcej i pozwalając jej prowadzić trening, skoro i tak nie miał nic do wtrącenia... ale przez cały czas uważnie obserwował Wiatr, gotowy w razie czego wybić jej jakieś głupoty z głowy. Jego oczy były lekko przymrużone, a wyraz pyska poza tym, że chłodny i obojętny – nieco sceptyczny. Ciekawe, czy będzie miała w ogóle odwagę powiedzieć prawdę, czy będzie jej unikać tak jak prostego powitania. _________________ | I will not hurt like this forever I'm responding to the call while there's speakers in the outfield blasting out my favorite song I will not play this out discreetly it is real and unashamed I am human now and terrified but want it all the same
'cause I wanna overcome and try to love someone
|
|
| | Pełne imię : Wiatr Niosący Cichą Piosnkę
Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 36
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Gałązka Targana przez Wiatr [NPC]
Ojciec : Wieszcz Szepczących Kamieni [NPC]
Mistrz : Taflokrólik
Partner : ...
Wygląd : Raczej mała kotka o puszystym, wiecznie czystym liliowym futerku z mocniejszymi plamami koloru przy pyszczku, uszach, łapach na zadzie i ogonie. Ma dość zebraną budowę, z długimi, silnymi łapami. Dość intensywnie zielone oczy.
Multikonta : Lilia [KR]
Autor avatara : Magnus Lögdberg
Liczba postów : 387
Plemię Wiecznych Łowów | Nie lubiła przyznawać się do jakichkolwiek „słabych” emocji, jak to ona miała zwyczaj mówić. A jednak tym razem nie umiała ukryć, nawet przed samą sobą, jak bardzo się stresowała. Najwyraźniej tak bardzo, że nawet zapomniała się przywitać. Już otwierała pyszczek żeby przeprosić albo dopowiedzieć szybkie powitanie, aczkolwiek czuła jakby jej gardło zacisnęło się. Przełknęła ślinę, starając się jakkolwiek uspokoić oddech. Oparła łapę na wystającym kamieniu, starając się zająć bólem aniżeli zżerającym ją od środka uczuciem. O dziwo, pomogło. Czując przepływ bólu przez łapę udało jej się skupić na nim i chociaż przez chwilę odświeżyć umysł. - Pszepraszam. - chciała jeszcze coś dopowiedzieć, jakkolwiek się wytłumaczyć, ale sobie odpuściła. Nic jej to nie da. Już i tak ma za dużo do wytłumaczenia. I rzeczywiście miała. Już po chwili Tafla zaczęła mówić, a jej słowa sprawiły, że przez ciało Wiatr przeszedł dreszcz. Od czasu snu zesłanego przez Przodków, starała się nie myśleć o znakach. Wyrzucić z głowy fakt, że takie coś w ogóle istniało. A teraz musiała o tym mówić. - Nie- nie postrzegam. - bąknęła, nijak nie umiejąc ubrać w słowa tego co rzeczywiście myśli. - Znaki… są. Nie wiem po co nadal ich uszyfamy skoro są nieaktulane- ugryzła się w język zanim zdołała powiedzieć cokolwiek więcej. Nie chciała się jeszcze bardziej narażać. Jej opinie nie były ważne. - Tradycja… I tyle. - spuściła wzrok, starając się znaleźć kamień, który przez ten czas już zdążył się gdzieś odtoczyć. A ona czuła jakby zaraz miała wybuchnąć od nadmiaru emocji. Szczególnie mówiąc o swojej wizji. Jak miała postrzegać sarnę? Jak miała opisać to co czuła? Czuła się słaba. Przerażona. Samotna. Ale nie mogła tego powiedzieć. Tafla nie była żadną z tych rzeczy. A była sarną. - Sarna- ona była mną. Byłam sobą. Nic się nie smieniło. - nie wiedziała czy to co mówi miało jakikolwiek sens. Ale czy musiało? Dla niej nie będzie go miało. Nie dopóki jej myśli opuszczają jej głowę, gdyż wtedy nie tworzyły sensu. _________________ if i always do what i’m told i’ll be bitter at fifty years old i wasted my youth WASTED MY TIME wasted my worry on thexlittlexthings |
| | Pełne imię : Tafla Jeziora Zmącona przez Płatek Śniegu
Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 90 ks | czerwiec
Znak Przodków : Sarna
Matka : Lekki Podmuch Wiatru Poruszający Liśćmi [NPC] [*]
Ojciec : Potężny Nurt Bystrego Strumienia [NPC]
Mistrz : Kaczka Lecąca nad Lasem [NPC]
Partner : Królik Kicający ku Kwiecistej Kniei [*]
Wygląd : Czarny colorpoint z dużą ilością bieli. Poza tym wysoka, atletyczna, smukła i urodziwa kotka poryta długim, białym futrem. Na jej mordce i wszystkich łapach widać ciemno-czekoladowe plamki które im wyżej się znajdują, tym są jaśniejsze. Ma ciemny ogon płynnie przechodzący w coraz ciemniejszy kolor, blado-niebieskie, duże oczy, subtelny pyszczek, nakrapiany nos i porusza się powabnym krokiem.
Multikonta : Wierzbowy Puch, Szerszeniowa Łapa, Krzywa Gwiazda
Autor avatara : @hippo_le_gato_
Liczba postów : 587
Plemię Wiecznych Łowów | — Obie wiemy, że to kłamstwo. — odparła, praktycznie natychmiast po drugiej odpowiedzi Wiatr, wcześniej kwitując jej przeprosiny krótkim, jednak już łagodniejszym skinieniem łba. Nie mogła się powstrzymać, gdyż kotka zaczęła przeczyć samej sobie. Z jednej strony nie miała (podobno) zdania na temat znaków przodków, nie miała żadnych poglądów co do nich, a jednak - miała pewne zastrzeżenia co do ich istnienia, skoro rzekomo nikt z nich nie korzysta. Brwi łowczyni lekko opadły, a pomiędzy nimi pojawiła się zmarszczka, jawnie wskazująca na poirytowanie pointki. Gdzie zniknął ten charakter Wiatr o którym wspominał Wieszcz? Czyżby kotce znudziło się walczyć z każdym o wszystko, a może po prostu zaczęło ją to męczyć już wcześniej i teraz po prostu nie potrafiła jak każdy normalny kot przeprosić i ruszyć dalej? Na co jej zaprzeczanie, milczenie i brnięcie dalej w coś, co ewidentnie jej doskwierało i tylko pogarszało jej sytuację? Tafla naprawdę nie mogła pojąć czym kieruje się liliowa kotka, a to... dodatkowo ją denerwowało. Widziała w niej tyle sprzecznych emocji, które uchodziły z niej w najgorszy sposób. Kłótnia z Wieszczem, trening ze Szczytem... Wiatr doprowadzała się do ruiny, ciągnąc za sobą niczemu winne koty, które obrywały rykoszetem przez jej działania. — Znaki nie powstały po to by być aktualne, Wiatr. To nie jest byle jaka tradycja, to ważna część Plemienie, chociaż wiele kotów zapomina, że Znaki Przodków nie są wyznacznikiem tego jaki kot ma być, bo przypadło mu się urodzić w taką, a nie inną porę. Kota kształtują jego czyny, jego charakter, postępowania, a nie znak. Znaki Przodków mogą być drogowskazem, ale i piętnem, gdy staną się argumentem do wybielenia głoszonych krzywdzących stereotypów. — mówiła twardo, nie chcąc nawet myśleć, czy to co powiedziała teraz Wiatr było próbą stłamszenia własnych poglądów na rzecz "łagodniejszego" traktowania, czy kotka naprawdę zaczęła tak myśleć. Jeżeli to pierwsze... to jeszcze długa droga przed nimi. — Rozwiązaniem twoich obecnych problemów nie jest potakiwanie i powtarzanie po kimś jego własnych opinii, tylko próba zrozumienia skąd bierze się taki a nie inny pogląd, oraz próba zmiany tego, co ewidentnie pojęłaś źle. — miauknęła, a jej głos... zaczął nieco mięknąć, chociaż jej spojrzenie było tak samo lodowate jak pare uderzeń serca temu. — Chyba nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak krzywdzące mogą być twoje poglądy i słowa, które wyrzuciłaś w stronę Szczytu na treningu, czy te które mówiłaś w stronę Wieszcza. Liczyłam, że po tak długim czasie w jakim zmagasz się z tym wszystkim, odpuścisz i dasz sobie pomóc, ale najwyraźniej łagodne słówka na ciebie nie działają. Pozwól więc, że opowiem ci o kotce, którą możesz się stać jeżeli nie przejrzysz na oczy. — mruknęła, prostując się i uderzając kudłatym ogonem o ziemię, po czym z jej pyska wyszły słowa wypowiedziane lodowatym, wręcz nienawistnym głosem. — Lekkim Podmuchu Wiatru Poruszającym Liśćmi, mojej matce. |
| | Pełne imię : Królik Kicający ku Kwiecistej Kniei
Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 87 w chwili śmierci
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Chmura Sunąca po Szarym Niebie [NPC] [*]
Ojciec : Gołębie Pióro Niesione przez Wiatr [NPC] [*]
Mistrz : Jastrząb Przelatujący nad Iglastymi Drzewami [NPC] [*]
Partner : Tafla Jeziora Zmącona przez Płatek Śniegu [*]
Wygląd : Wysoki, dobrze zbudowany, długowłosy srebrno-cieniowany kocur o niebieskich oczach. Białe znaczenia pokrywają część jego pyska, kryzę, klatkę piersiową i brzuch, a także mniej więcej połowę przednich łap i całe tylne oraz spód ogona... a raczej tego, co z niego zostało. Ma oderwaną większą część ogona oraz liczne blizny na ciele: dwie na grzbiecie, z tyłu i na środku, po szponach drapieżnych ptaków, skrzyżowane ze sobą podłużne ślady pazurów na prawej przedniej łapie oraz mały, przecinający pyszczek po lewej stronie ślad po zadrapaniu.
Multikonta : Motyli Blask, Skowronkowy Trel, Połyskująca Łapa
Autor avatara : Chabrowy Powiew (avatar), Pliszkowy Dziób (podpis)
Liczba postów : 554
Plemię Wiecznych Łowów | Najwyraźniej miała w sobie wystarczająco rozsądku, żeby przeprosić... ale nie na tyle, żeby odpowiadać na pytania szczerze. Ewidentnie mówiła po prostu to, co chcieli usłyszeć, zamiast jakoś się zreflektować nad swoimi poglądami i sytuacją, która przez to zaszła na treningu ze Szczytem. No cóż. Dobrze, że i on, i Tafla nie zamierzali łatwo odpuszczać. Dał łowczyni mówić, nie wtrącając się i tylko co jakiś czas kiwając głową na znak zgody... dopóki nie powiedziała o swojej matce. Słysząc imię Lekki Podmuch Wiatru Poruszający Liśćmi, Królik obrócił lekko głowę w stronę kocicy, posyłając jej kontrolne spojrzenie. Nie odzywał się jednak, nawet jeśli na końcu języka wisiało mu pytanie "czy to na pewno dobry pomysł?". Wiedział, że skoro zdecydowała się o tym mówić, to musiała czuć się gotowa... ale wciąż nie mógł się wyzbyć obrazu Tafli płaczącej, kiedy opowiadała o swojej matce jemu. Uch. Miał nadzieję, że łowczyni nie przeceniała swoich sił i tego, jak wieloma elementami swojego życia chciała się dzielić. Wrócił wzrokiem na Wiatr. W dalszym ciągu nic nie mówił, ale jego spojrzenie zdawało się robić to za niego: nie zamierzał znosić jakichś jęków, protestów, czy innego unikania tematu. Skoro Tafla powiedziała A, to trzeba było też powiedzieć B... a miał wrażenie, że skoro nic do tej pory na Wiatr nie działało, to może i dobrze, że wytaczali ciężkie działa. _________________ | I will not hurt like this forever I'm responding to the call while there's speakers in the outfield blasting out my favorite song I will not play this out discreetly it is real and unashamed I am human now and terrified but want it all the same
'cause I wanna overcome and try to love someone
|
|
| | Pełne imię : Wiatr Niosący Cichą Piosnkę
Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 36
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Gałązka Targana przez Wiatr [NPC]
Ojciec : Wieszcz Szepczących Kamieni [NPC]
Mistrz : Taflokrólik
Partner : ...
Wygląd : Raczej mała kotka o puszystym, wiecznie czystym liliowym futerku z mocniejszymi plamami koloru przy pyszczku, uszach, łapach na zadzie i ogonie. Ma dość zebraną budowę, z długimi, silnymi łapami. Dość intensywnie zielone oczy.
Multikonta : Lilia [KR]
Autor avatara : Magnus Lögdberg
Liczba postów : 387
Plemię Wiecznych Łowów | Widziała poirytowanie Tafli aczkolwiek nijak nie umiała dojść do jego źródła. Czyżby znowu powiedziała coś złego? Przecież to właśnie tego wszyscy od niej oczekiwali. Żeby odrzuciła tradycję i wolę przodków. Nawet oni sami mają co do tego zastrzeżenia. Dlatego też nie odzywała się podczas kolejnego monologu kotki odnośnie znaczenia znaków. Może i zgadzała się z nią w pewnych względach, jednak nadal tego nie rozumiała. Po co miałoby istnieć coś co i tak nic nie znaczy? Nie miała jednak siły ani chęci zadać tego pytania. Może kiedyś jeszcze uda jej się ten temat poruszyć, albo samej znaleźć na niego odpowiedź. Słuchała więc tylko kolejnych słów, starając się je sobie wbić do głowy mimo jakiegokolwiek braku zrozumienia. Oczami wyobraźni już widziała jak wstaje i odchodzi z treningu i może o tym wszystkim zapomnieć i wyjść oczyścić umysł. Może pójdzie na polowanie? Chociaż w taką pogodę zwierzyna będzie raczej marna. Sam spacer natomiast nie do końca ją zadowalał. Zastrzygła uszami, kiedy usłyszała imię wypowiedziane przez łowczynię. Jej wzrok wystrzelił z podłoża i szybko skierował się na obydwu nowych mentorów. Nie umiała ukryć zainteresowania, jednocześnie przeplecionego z dozą jakiegoś strachu. Sposób w jaki Tafla wypowiedziała imię nieznajomej, nie brzmiał zbyt... przyjaźnie. A tym bardziej nie jak sposób w jaki ktoś zwracał się do swojej rodzicielki. Jej wzrok szybko przeniósł się na sylwetkę srebrnego strażnika, jednak i jego reakcja tylko ją przestraszyła. Jak źle było? Przełknęła nerwowo ślinę. Nie pomagał fakt, że wspomniana kotka również miała taki sam człon imienia jak Wiatr. Czyżby to był znak? Czy nieznajoma mogła mieć z nią więcej wspólnego niż Wiatr sądziła? _________________ if i always do what i’m told i’ll be bitter at fifty years old i wasted my youth WASTED MY TIME wasted my worry on thexlittlexthings |
| | Pełne imię : Tafla Jeziora Zmącona przez Płatek Śniegu
Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 90 ks | czerwiec
Znak Przodków : Sarna
Matka : Lekki Podmuch Wiatru Poruszający Liśćmi [NPC] [*]
Ojciec : Potężny Nurt Bystrego Strumienia [NPC]
Mistrz : Kaczka Lecąca nad Lasem [NPC]
Partner : Królik Kicający ku Kwiecistej Kniei [*]
Wygląd : Czarny colorpoint z dużą ilością bieli. Poza tym wysoka, atletyczna, smukła i urodziwa kotka poryta długim, białym futrem. Na jej mordce i wszystkich łapach widać ciemno-czekoladowe plamki które im wyżej się znajdują, tym są jaśniejsze. Ma ciemny ogon płynnie przechodzący w coraz ciemniejszy kolor, blado-niebieskie, duże oczy, subtelny pyszczek, nakrapiany nos i porusza się powabnym krokiem.
Multikonta : Wierzbowy Puch, Szerszeniowa Łapa, Krzywa Gwiazda
Autor avatara : @hippo_le_gato_
Liczba postów : 587
Plemię Wiecznych Łowów | Brak jakiejkolwiek reakcji ze strony Wiatr na jej słowa mówił sam za siebie; liliowa pointka mimo bycia dorosłą kocicą, nie rozumiała kompletnie nic co się do niej mówiło. Zdawało się, że wszystkie słowa Wieszcza, Szczyta i teraz Tafli, odbijały się od niewidzialnej ściany pomiędzy nimi a nowicjuszką. Dlaczego ona w ogóle istniała? Łowczyni czuła się, jakby tłumaczyła upartemu kociakowi co robił nie tak, a ten zamiast spróbować zrozumieć co robił, wytykał jej język idąc w zaparte. Miała przez to spory dysonans, bo przed sobą widziała dorosłą Wiatr, która nie powinna zachowywać się w ten sposób. Gdy nowicjuszka podniosła na nią spojrzenie po wspomnieniu przez Taflę własnej matki. kocica zmarszczyła brwi i trzepnęła końcówką ogona. W końcu. Nie była zadowolona, że dopiero to wzbudziło w córce Wieszcza jakiekolwiek zainteresowanie. Ze wszystkiego co powiedziała, akurat jej, pożal się Przodkowie, matka, zasługiwała najmniej na ten błysk w ślepiach. Kątem oka dojrzała nawet, jak Królik posyła jej jednoznaczne spojrzenie, na co jedynie trzepnęła uchem, nie odrywając spojrzenia od nowicjuszki przed sobą. Chciała tym samym zapewnić, że wie co robi i nie zamierza się wycofywać. Siedziała sztywno, wyraz jej pyska był praktycznie tak samo lodowaty jak głos i spojrzenie, a mimo to gdyby Królik przyjrzał się wystarczająco dokładnie mógł z łatwością (nawet w jego przypadku) dostrzec, że Taflą szargały inne emocje. Była pewna tego, że chciała opowiedzieć o własnej matce, ale... Nie zmieniało to tego, że na samą wspominkę zrobiło jej się niedobrze, a emocje ścisnęły jej gardło. Nie mogła się jednak wycofać; bez tego Wiatr może przepaść już na dobre, a jeżeli nawet ta opowieść nie przyniesie jakichkolwiek efektów... Tafla nie zamierzała próbować dalej. — Gdy moja matka przyszła na świat, Plemię wyglądało zupełnie inaczej niż teraz gdy Wieszczem jest twój ojciec. Poprzedni Wieszcz, a twój dziadek, a nawet i twój pradziadek, byli rygorystyczni w wielu kwestiach. Znaki Przodków i przypisane im stereotypowe cechy i zachowania, były czymś, do czego koty musiały się stosować, a pośród nich panowały niezdrowe zachowania napędzane właśnie wspomnianymi znakami. Lekki Podmuch sama była sarną i obrała ścieżkę matki, stawiając cały swój charakter i sens życia na odchowaniu idealnych kociąt. — zaczęła, a jej głos stał się nieco łagodniejszy, a wzrok zamglony. — Nie minęło długo, gdy po związaniu się z moim ojcem, Potężnym Nurtem, doczekała się swojego miotu. Lisów. Urodzili się w nim Renifer i mój drugi brat, Liść. Wiesz co zrobiła Lekki Podmuch? Odrzuciła ich. Odrzuciła ich tylko i wyłącznie dlatego, że urodzili się pod znakiem Lisa. Traktowała ich jak powietrze, obrażała, a gdy tylko byli na tyle wyrośnięci by nie musiała karmić ich mlekiem, przestała się do nich nawet odzywać, nastawiając wszystkich wokół przeciwko nim. Mój ojciec również nie kiwnął pazurem, kierując się wyuczoną nienawiścią, a przecież to były tylko kocięta. Liść uciekł z plemienia, a Renifer... jeszcze długo zmagał się z nieufnością współplemieńców przez działania Lekkiego Podmuchu. — jej sierść na karku delikatnie się uniosła, a wargi uniosły w niemym warkocie. Była wściekła, a nawet... nie przeszła do najgorszej części tego wszystkiego. — Krótko po ceremonii Renifera na świat przyszedł mój miot, pod znakiem Saren. Lekki Podmuch była zachwycona. Poza mną urodziła się również Trzcina i Wicher, jednak matka... Upatrzyła sobie mnie. Jej idealną kopię z wyglądu, pierworodną, której z góry zaplanowała całe życie. — syknęła, mrużąc blade ślepia. — Miałam być jej cudowną córeczką, która tak jak ona zostanie matką i będzie wspaniała w wychowaniu idealnych kociąt w służbie plemienia. Dlaczego? Bo byłam sarną. Odcięła mnie od Renifera, wmawiając mi, że jest dla mnie nieodpowiednim towarzystwem. Wybierała mi znajomych, mówiła mi jak mam myśleć, jak mam się czuć, a ja jej przytakiwałam, nie znając niczego innego. Była moją matką, moim autorytetem, kochałam ją i nawet przez myśl mi nie przeszło, że to co mi robiła było zwykłą przemocą. Myślałam, że to normalne i... poniekąd było, do czasu. — z każdym następnym słowem, Tafla zdawała się coraz bardziej chłodna. Jej głos był przepełniony nienawiścią, ale i... żalem. Ogromnym żalem. Straciła tyle cennych księżyców, straciła rodzeństwo przez to jak okropnym kotem była jej matka. Straciła własny charakter i dopiero wiele, wiele księżyców później, po jej śmierci, uwolniła się na dobre z jej wpływów, a i tak... Wciąż ją to bolało. — Miałam ledwo 7 księżyców gdy moja matka kogoś mi przedstawiła. — wycedziła gorzko, wysuwając pazury. — Kocura. Znałam go wcześniej i uznawałam za kolegę, później za przyjaciela. Okazało się, że moja matka ustaliła z jego matką jak i nim samym, że będzie moim partnerem. Faktycznie nim był, jednak nie wiedziałam, że to wszystko zostało ukartowane. Moja własna matka widziała we mnie tylko i wyłącznie kogoś stworzonego do rodzenia kociąt, bo przyszło mi się urodzić jako Sarna. Gdy dowiedziałam się o tym, że Ryba, kocur który miał być moim partnerem, wiedział o wszystkim, poczułam się okropnie. Chciałam to zakończyć i szukałam zewsząd pomocy, ale wtedy moja matka wpadła w szał. Postawiła mi ultimatum, bo pozwoliła mi na trening na profesje wybraną przez Wieszcza, ale po jego skończeniu miałam zostać matką i nie zrywać partnerstwa z Rybą oraz robić to czego ona będzie chciała. Przystałam na to ze strachu. Dalej byłam w partnerstwie z kocurem, którego uważałam tylko za przyjaciela i dopiero moja mistrzyni pozwoliła mi zrozumieć, że to wszystko... Nie powinno tak wyglądać. Gdy prawie kończyłam trening, definitywnie zerwałam partnerstwo z Rybą i postawiłam się matce. Oznajmiłam, że nie chce być matką i zostanę nią tylko i wyłącznie wtedy, gdy sama będę tego chcieć. Gdy Lekki Podmuch naciskała na mnie, prawie jej się poddałam, ale tylko dzięki innym kotom, postawiłam na swoim raz a porządnie. Ja głupia myślałam, że jej wpływy zniknęły chwile po tym jak zerwałam z nią jakikolwiek kontakt i zajęłam się obowiązkami! Dobre sobie! - prychnęła, a jej głos delikatnie się załamał. Wtedy też mimowolnie przysunęła ogon bliżej Królika, kładąc go na jego kikucie, szukając w jego obecności jakiegoś wsparcia, bo czuła jak z nadmiaru emocji pulsuje jej każdy milimetr skóry a głowa, chyba zaraz miała jej wybuchnąć. — Nie. Jej działania, jej słowa i czyny trzymały się mojego futra nawet po jej śmierci, ba! Nawet teraz się z tym zmagam. To przez nią długi czas nienawidziłam siebie za to, że byłam tak głupia by ją opłakiwać po jej śmierci. Nienawidziłam swojego znaku, bo był dla mnie powodem do wstydu i pretekstem do wielu okropnych słów, które wypowiadały w moją stronę inne koty. Nienawidziłam swoich uczuć, bojąc się, że jak tylko kiedykolwiek pozwolę sobie na coś więcej, będę nią, będę uznana za słabą, głupiutką sarnę. Zabraniałam sobie odpoczynku, bo czułam, że muszę ciągle pracować by udowodnić każdemu, że nie jestem tym, na co wskazuje mój znak. Znienawidziłam partnerstwo, miłość i wizję posiadania kociąt, bo jedyne co w tym widziałam to upokorzenie i przegraną. Przez wiele księżyców nie pozwalałam sobie na pojęcie, że kocham kogoś tylko i wyłącznie dlatego, że czułam, że gdybym się z nim związała i założyła rodzinę, spełniłabym toksyczne oczekiwania kotki, która śmiała nazywać swoje działania miłością, Wiatr. Po jej śmierci nikt jej nie opłakiwał oprócz mnie. Jej partner, jej, ha, przyjaciele, znajomi, nikt. Każdy chciał ją tylko zapomnieć i to zrobił. Nikt o niej nie pamięta, Wiatr, bo nie zasłużyła na to by być pośród Wiecznych Łowców za to do czego doprowadziła, a jeżeli w dalszym ciągu będziesz kroczyć ścieżką którą wybrałaś... Skończysz jak ona. Chcesz tego? Chcesz stracić każdego kota którego masz przy sobie tylko dlatego, że nie chcesz dopuścić do siebie możliwości zmiany? Chcesz stracić ojca, rodzeństwo, Robak na rzecz czego? Głupoty? To cię wyniszcza, sama to przecież widzisz. Wiatr, na Wiecznych Łowców, co ty z tego masz? Doprowadziłaś swojego ojca do tego, że poprosił nas o pomoc przy twoim zachowaniu. Doprowadziłaś do tego, że widzę ja w tobie kogoś, kto może skończyć jak kot, który sprawił, że przez wiele księżyców zmagałam się z autodestrukcyjnymi myślami, którego szczerze nienawidzę i nie życzę nikomu tak okropnego końca jaki miała Lekki Podmuch Wiatru Poruszający Liśćmi. Sprawiłaś, że opowiedziałam ci to wszystko w ramach przestrogi, czego nigdy nie powinnaś słyszeć, bo nawet nie powinnaś MYŚLEĆ, że to co robiłaś jest na tyle słuszne by to wcielić w życie. Nie powinno cię tu być, nie powinniśmy o tym rozmawiać. Czy ty naprawdę nie rozumiesz co robisz? |
| | Pełne imię : Królik Kicający ku Kwiecistej Kniei
Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 87 w chwili śmierci
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Chmura Sunąca po Szarym Niebie [NPC] [*]
Ojciec : Gołębie Pióro Niesione przez Wiatr [NPC] [*]
Mistrz : Jastrząb Przelatujący nad Iglastymi Drzewami [NPC] [*]
Partner : Tafla Jeziora Zmącona przez Płatek Śniegu [*]
Wygląd : Wysoki, dobrze zbudowany, długowłosy srebrno-cieniowany kocur o niebieskich oczach. Białe znaczenia pokrywają część jego pyska, kryzę, klatkę piersiową i brzuch, a także mniej więcej połowę przednich łap i całe tylne oraz spód ogona... a raczej tego, co z niego zostało. Ma oderwaną większą część ogona oraz liczne blizny na ciele: dwie na grzbiecie, z tyłu i na środku, po szponach drapieżnych ptaków, skrzyżowane ze sobą podłużne ślady pazurów na prawej przedniej łapie oraz mały, przecinający pyszczek po lewej stronie ślad po zadrapaniu.
Multikonta : Motyli Blask, Skowronkowy Trel, Połyskująca Łapa
Autor avatara : Chabrowy Powiew (avatar), Pliszkowy Dziób (podpis)
Liczba postów : 554
Plemię Wiecznych Łowów | Wiatr się nie odzywała, zupełnie jakby w głowie nie miała żadnych myśli i refleksji, co nie było zbyt obiecujące... ale przynajmniej nie palnęła niczego głupiego i wyglądała tak, jakby faktycznie miała zamiar słuchać. I on zamienił się w słuch, choć doskonale znał tę historię i wiedział, co Tafla chciała jej przekazać. Niemniej... wiedział też, że nawet jeśli była zdecydowana, to mówienie o tym nie było dla niej łatwe, dlatego jeszcze bardziej niż zwykle zwracał uwagę na jej ton, dobór słów, gesty i ruchy. Im dłużej jej słuchał, tym bardziej miał ochotę jakoś zareagować, ale nie wiedział jak. Żałował, że nie miał ogona, który mógłby chociażby położyć na jej ogonie dla dodania jej otuchy w jakiś subtelny sposób. Wszystkie inne gesty, które przychodziły mu do głowy, wydawały mu się zbyt, hm, nachalne, a już w ogóle kiedy siedziała przed nimi ich nowicjuszka. W którymś momencie to jednak Tafla zrobiła dokładnie to, co chodziło mu po myślach, a w odpowiedzi poruszył lekko tym, co zostało mu z ogona, żeby pokazać jej, że był... i przesunął swój kikut trochę bliżej niej, przy okazji. Nie mógł zrobić dla niej wiele, ale robił to, co mógł. Dawał Tafli mówić, nie przerywając jej i nie wtrącając nic od siebie. Co jakiś czas zerkał na nią w ramach cichego wsparcia, a co jakiś czas przenosił spojrzenie na Wiatr, chcąc śledzić jej reakcję, widzieć, czy jakiekolwiek z jej słów faktycznie do niej trafiają. Dopiero kiedy łowczyni skończyła, skupił wzrok w pełni na nowicjuszce. – Co tobą kieruje, Wiatr? Ignorancja czy cynizm? – zaczął, wyrażając w końcu swoje niewypowiedziane wcześniej pytanie na głos i poniekąd kontynuując ostatnie z pytań Tafli. – Nie słuchasz, co się do ciebie mówi, nie chcesz wysłuchać, tylko ciągle finalnie stawiasz na swoim, nieważne, co usłyszysz. Ignorujesz wszystkie znaki. Do tego stopnia, że my, dwa prawie ci obce, dorosłe koty, musimy je przed tobą wykładać po raz kolejny, dokładając coś od siebie, nawet jeśli robił to już Wieszcz, twój ojciec, na przodków, i samo Plemię Wiecznych Łowów. Więc powiedz, naprawdę nie rozumiesz, czy nie chcesz rozumieć, żeby coś udowodnić, na złość? – spytał. Bo jeśli nie rozumiała swoich błędów, a chciała... to mogła spróbować cokolwiek z tym zrobić. Mogła zapytać o wyjaśnienie i inną perspektywę, mogła jakkolwiek pokazać, że interesuje ją, jak mogła naprawić rzeczy, zamiast ciągle tego unikać, odtrącając od siebie koty i ich rady oraz kłamiąc im w żywe oczy albo w ogóle nic nie mówiąc. _________________ | I will not hurt like this forever I'm responding to the call while there's speakers in the outfield blasting out my favorite song I will not play this out discreetly it is real and unashamed I am human now and terrified but want it all the same
'cause I wanna overcome and try to love someone
|
|
| | Pełne imię : Wiatr Niosący Cichą Piosnkę
Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 36
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Gałązka Targana przez Wiatr [NPC]
Ojciec : Wieszcz Szepczących Kamieni [NPC]
Mistrz : Taflokrólik
Partner : ...
Wygląd : Raczej mała kotka o puszystym, wiecznie czystym liliowym futerku z mocniejszymi plamami koloru przy pyszczku, uszach, łapach na zadzie i ogonie. Ma dość zebraną budowę, z długimi, silnymi łapami. Dość intensywnie zielone oczy.
Multikonta : Lilia [KR]
Autor avatara : Magnus Lögdberg
Liczba postów : 387
Plemię Wiecznych Łowów | Znała historię Plemienia. A przynajmniej tyle ile udało jej się wycisnąć od rodziców, czy podsłuchać w rozmowach innych kotów. Wiedziała o tym jak zachowywali się poprzedni Wieszcze. A jednak do tej pory nijak nie umiała stwierdzić czy nie wolała, żeby to właśnie taki kot sprawował władzę nad Plemieniem. Oddany tradycji. Rozumiejący jej punkt widzenia. Aczkolwiek słuchając słów Tafli, Wiatr nie umiała ukryć odrazy do tych wielkich, dawnych wodzów. Czy naprawdę ktoś mógłby starać się definiować swój znak. Ale z drugiej strony, czyż nie ona tak robiła? Przez te wszystkie księżyce, starała się kształtować swój charakter pod ten, który w teorii miały koty spod znaku niedźwiedzia. Dlaczego do tej pory tego nie zauważyła? Ale przecież robiła to świadomie. Dlaczego w takim razie nigdy nie zwróciła większej uwagi na to jak idiotyczne to jest? Wyzbywanie się tego kim tak naprawdę była tylko po to, aby wpasować się w pewne stereotypy? Dlaczego była tak ślepa? Zadała sobie to pytanie tyle razy, jednak kiedy odpowiedź sama nasunęła jej się na myśl, czuła jakby wolała jej nie mieć. Bo była spod znaku niedźwiedzia. Jedynego znaku, który był przedstawiany jako "ten dobry". Nie musiała walczyć z szkodliwymi stereotypami, bo tak naprawdę ich nie było. Jako niedźwiedź była uprzywilejowana na tyle, żeby nie musieć się nimi martwić. Nigdy nie musiała wpasowywać się w stereotyp "idealnej matki" czy "bojaźliwej cichej myszki" zamiast tego mogła się rozwijać jako "ta lepsza", kiedy inne koty musiały walczyć z czymś co nałożyli na nich przodkowie. Czuła jak robi jej się niedobrze. Przecież... przecież to nie było fair. Słuchając historii Taflii czuła się z każdą minutą coraz gorzej. Jakby to właśnie ona narzuciła Tafli zostanie matką zamiast obrania ścieżki łowcy. Jakby to przez nią łowczyni musiała przechodzić przez... to wszystko. Nie wyobrażała sobie, odcięcia możliwości odbycia treningu. Przecież to było marzenie praktycznie każdego kociaka! A zniszczenie go tylko ze względu na jakiś głupi znak... Czy ona też taka była? Czy ona również narzuciłaby swoim najbliższym to kim muszą być? Czy już tego nie robiła? - Ja nie- nie umiała wydusić z siebie nawet słowa. A chciałaby. Chciałaby móc przemówić. Wykrzyczeć to co tak naprawdę myślała. To co myślała o sobie. O przodkach. O znakach. Chciałaby się tego wszystkiego pozbyć i już nigdy do tego nie wracać. Nie chciała już być tym kim sobie narzuciła bycie. Nie chciała być niedźwiedziem. Chciałaby być po prostu... Wiatr. Ironia tak wielkiej popularności tego członu zarówno występującego w zarówno imionach jej rodziców, jak i matce Tafli, uderzyła ją w tamtej chwili dość mocno. Czy tak naprawdę umiała być jeszcze sobą? - Ja nigdy- chciała by móc po prostu zaprzeczyć. Wyrzec się tego wszystkiego co do tej pory mówiła i zrobiła. Nie chciała nawet myśleć o tym ile czasu zajmie jej naprawianie tego wszystkiego co zniszczyła przez ostatnie kilkanaście księżycy swojego życia. - Ja nie chciałam. - wydusiła z siebie w końcu, czując jak coś staje w jej gardle. Usilnie walczyła z samą sobą aby najzwyczajniej w świecie się nie rozpłakać. Chociaż nie czuła smutku. Czuła żal, nienawiść, rozczarowanie. Dlaczego więc w jej oczach pojawiły się łzy? Czyżby były one gotowe nad rozpaczaniem za tym kim ona się stała? Wiatr zagryzła szczęki, starając się jakkolwiek ulżyć rozsadzającym ją od środka emocjom. Czuła za dużo. Czuła wszystko na raz. Miała dosyć. I wtedy, jak na zawołanie wszystko się wyciszyło, a w jej głowie pojawiła się tylko jedna myśl Czy umiałaby spojrzeć swojej młodszej wersji teraz w oczy? Małej liliowej kotce, która chciała aby życie wszystkich było lepsze. Która ze wszystkich sił walczyła z chorobą aby móc kiedyś zostać następcą ojca i oddać się Plemieniu? Która w tej pogoni za marzeniami zatraciła się w tym kim chciała zostać? W tym kim tak naprawdę była? Słowa Tafli i Królika odbijały jej się po głowie. Co nią kierowało? Dlaczego do tej pory nie chciała zobaczyć jak szkodliwe jest to co robi? Wiedziała, że zna odpowiedź, aczkolwiek nigdy nie była dobra w mówieniu. A tym bardziej o czymś co było tak zakorzenione w niej, że kotka przestała to dostrzegać. - Ja się- ja się bałam. - wydusiła z siebie w końcu, czując jakby pozbywała się z siebie ciężaru, który nosiła przez te wszystkie księżyce. - Od urodzenia byłam... naszuciłam sobie bycie dzieckiem Fieszcza. Kimś... kimś fielkim i podzifianym. Musiałam być kimś, pszeciesz kto chce być po plostu sfykłym plemiennym kotem. Starałam się być jak najlepszym niedźwiedziem bo to jedyne f czym byłam dobla. F udafaniu. A od kilku księszycy ten cały oblas... To fszystko saczęło się rospadać. A ja, ja nie fiem kim jestem. Snaki to była jedyna stała szecz f moim szyciu. Coś do czego mołam się odnieść. Na czym mogłam bazować. A bes tego... Jestem nikim. - nie wiedziała czy jej słowa miały jakikolwiek sens, nigdy nie była najlepsza w ich dobieraniu. Aczkolwiek kiedy tylko skończyła mówić, czuła się... dobrze. Jakby powiedziała rzeczywiście wszystko co miała na myśli. Jakby powiedziała coś czym od tak długiego czasu powinna podzielić się z ojcem. Przecież szylkretowy kocur ją o to prosił. Dlaczego więc przy nim nie umiała odezwać się ani słowem, a przy Tafli i Króliku powiedziała wszystko, jakby nigdy nie było to aż tak ważne? - Nie chciałam szeby tak się to skończyło. - dodała tylko cicho, finalnie ponownie podnosząc wzrok na dwójkę kotów. Czuła się jakby czekała na ścięcie. Na ostateczny werdykt tego, czy je życie jest jednak warte tego wszystkiego, czy nie. Ale... czuła się z tym dobrze. Nawet gdyby teraz została wyśmiana. Nawet jeśli jej nie zrozumieją. Czuła się dobrze z tym, że w końcu to wszystko z siebie wyrzuciła. Nawet, jeśli zrobiła to zdecydowanie za późno. _________________ if i always do what i’m told i’ll be bitter at fifty years old i wasted my youth WASTED MY TIME wasted my worry on thexlittlexthings |
| | Pełne imię : Tafla Jeziora Zmącona przez Płatek Śniegu
Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 90 ks | czerwiec
Znak Przodków : Sarna
Matka : Lekki Podmuch Wiatru Poruszający Liśćmi [NPC] [*]
Ojciec : Potężny Nurt Bystrego Strumienia [NPC]
Mistrz : Kaczka Lecąca nad Lasem [NPC]
Partner : Królik Kicający ku Kwiecistej Kniei [*]
Wygląd : Czarny colorpoint z dużą ilością bieli. Poza tym wysoka, atletyczna, smukła i urodziwa kotka poryta długim, białym futrem. Na jej mordce i wszystkich łapach widać ciemno-czekoladowe plamki które im wyżej się znajdują, tym są jaśniejsze. Ma ciemny ogon płynnie przechodzący w coraz ciemniejszy kolor, blado-niebieskie, duże oczy, subtelny pyszczek, nakrapiany nos i porusza się powabnym krokiem.
Multikonta : Wierzbowy Puch, Szerszeniowa Łapa, Krzywa Gwiazda
Autor avatara : @hippo_le_gato_
Liczba postów : 587
Plemię Wiecznych Łowów | Dopiero gdy skończyła mówić, wzięła głębszy wdech by się nieco uspokoić, powoli zaczęła rozluźniać boleśnie napięte mięśnie, a jej głowa pulsowała znacznie mniej. Schowała pazury i trzepnęła uszami, nie odrywając spojrzenia od Wiatr, do której zdawało się, że w końcu zaczęło coś docierać. Niesamowitym było to, że dopiero teraz! Wieszcz próbował, Szczyt próbował, a dopiero jej udało się sprawić, że Wiatr spróbowała coś zrozumieć. Zastanawiało ją tylko, czy zadziałała tutaj historia czy fakt, że zarówno ona jak i Królik nie cackali się z nią i zamiast troskliwiej próby przemówienia jej do rozsądku, twardo postawili na swoim, jednak w przeciwieństwie do Szczytu; używając do tego jedynie słów, nie czynów. Przerażało ją również to, że uświadomiła Wiatr w tym jak okropne konsekwencje mogą wyniknąć z jej zachowania, jak bardzo zaczynała się upodabniać do kota, który nie zasługiwał na powielanie jego zachowań, własną przeszłością, że doszły do takiego momentu w którym w ogóle musiała się nią dzielić by zapobiec katastrofie. Wysłuchała tego co miał do powiedzenia również Królik, a następnie - Wiatr. Ta wyglądała jak na granicy płaczu, co nieco zaniepokoiło Taflę, jednak w dalszym ciągu siedziała twardo przed nowicjuszką, nie zdejmując z niej wyczekującego spojrzenia. Oczekiwała wyjaśnień, szczerych wyjaśnień. Jakiś odpowiedzi na zadane pytania, a nie kolejnej ucieczki czy głupawego przytakiwania, bądź, Przodkowie trzymajcie mnie, wymuszonych przeprosin. Chciała usłyszeć prawdę z pyska Wiatr, jej prawdziwe intencje, jej motywację. I chyba to otrzymała. Jaką miała w tym pewność? Żadną, ale widać było, że odezwanie się i powiedzenie tego, było dla liliowej czymś trudnym. To co usłyszała niezbyt jej się podobało, ale w inny sposób niż to co wcześniej słyszała. Szczerze oceniła, że kotka w końcu wyrzuciła z siebie coś więcej niż puste przytakiwanie. W końcu zrobili minimalne postępy. — Ale skończyło, Wiatr, i tego już nie zmienisz, ale możesz spróbować naprawić to, co przed tobą. — miauknęła łowczyni, powoli zabierając ogon od Królika, by owinąć go wokół własnych łap i wyprostować się. — Każdy w plemieniu jest sobie równy. Nie ma lepszych, nie ma gorszych. Znaki nie są wszystkim, a ty nie jesteś bez swojego nikim. Naprawdę mi przykro, że przez tyle księżyców narzucałaś sobie na barki coś tak okropnego i krzywdzącego, ale jak nikt inny jestem w stanie to zrozumieć i wskazać ci co powinnaś teraz zrobić, ale dopóki sama nie będziesz chciała się zmienić, nie będę w stanie ci pomóc. — mruknęła. — Więc teraz musisz nam szczerze odpowiedzieć na jedno, proste pytanie, czy w ogóle chcesz naszej pomocy? — i po tych słowach uniosła lekko brew, jednak nie dlatego, że faktycznie oczekiwała odpowiedzi tylko dlatego, że jej brak byłby w tym momencie śmieszny. Dopóki Wiatr nie powie, że chce pomocy, Tafla nie zamierzała dawać jej rad, nie zamierzała okazywać wsparcia, ani większego współczucia. Liliowa nowicjuszka sama musiała chcieć zmiany, bo poza tym co powiedziała, musiała podjąć jakieś działania. Coś, co wskazywałoby, że naprawdę zaczęła żałować swoich czynów. |
| | Pełne imię : Królik Kicający ku Kwiecistej Kniei
Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 87 w chwili śmierci
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Chmura Sunąca po Szarym Niebie [NPC] [*]
Ojciec : Gołębie Pióro Niesione przez Wiatr [NPC] [*]
Mistrz : Jastrząb Przelatujący nad Iglastymi Drzewami [NPC] [*]
Partner : Tafla Jeziora Zmącona przez Płatek Śniegu [*]
Wygląd : Wysoki, dobrze zbudowany, długowłosy srebrno-cieniowany kocur o niebieskich oczach. Białe znaczenia pokrywają część jego pyska, kryzę, klatkę piersiową i brzuch, a także mniej więcej połowę przednich łap i całe tylne oraz spód ogona... a raczej tego, co z niego zostało. Ma oderwaną większą część ogona oraz liczne blizny na ciele: dwie na grzbiecie, z tyłu i na środku, po szponach drapieżnych ptaków, skrzyżowane ze sobą podłużne ślady pazurów na prawej przedniej łapie oraz mały, przecinający pyszczek po lewej stronie ślad po zadrapaniu.
Multikonta : Motyli Blask, Skowronkowy Trel, Połyskująca Łapa
Autor avatara : Chabrowy Powiew (avatar), Pliszkowy Dziób (podpis)
Liczba postów : 554
Plemię Wiecznych Łowów | Gdy Wiatr zaczęła się jąkać, nie udzielając jeszcze jednak odpowiedzi na pytanie, Królik obserwował ją uważnie, połowicznie oczekując już reakcji w stylu "ja przecież nie jestem taka", "ja nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła" albo innego zapierania się i skupiania zupełnie nie na tym, co było w tej historii ważne... więc kiedy w końcu wykrztusiła z siebie coś innego, był, hm, w pewnym sensie pozytywnie zaskoczony. Z drugiej strony czuł też rozczarowanie jej... głupotą? Naiwnością? Tym, że używała akurat takich rzeczy, żeby czuć się lepiej ze sobą? Ale jakby nie było, był w stanie zrozumieć wysokie wymagania wobec siebie i dowartościowywanie się swoim Znakiem. W końcu, heh, w końcu w przeszłości nie był święty, jeśli o to chodziło. Jedyny sposób, w jaki skomentował jej słowa, to było lekkie westchnięcie, trochę takie, jakie wydałaby z siebie matka, reprymendująca swojego kociaka, który jeszcze nie wszystko o świecie rozumiał i nie do końca wiedział, dlaczego zrobił coś źle. Nie odezwał się ani słowem, zamiast tego pozwalając mówić Tafli, a na koniec wbił wyczekujące spojrzenie w Wiatr. Miał szczerą nadzieję, że teraz w końcu pójdzie po jakikolwiek olej do głowy i wyciągnie wnioski z czegokolwiek, bo jeśli nie... Cóż, Wieszcz sam powiedział, że nie winiłby ich, gdyby im się nie udało. _________________ | I will not hurt like this forever I'm responding to the call while there's speakers in the outfield blasting out my favorite song I will not play this out discreetly it is real and unashamed I am human now and terrified but want it all the same
'cause I wanna overcome and try to love someone
|
|
| | Pełne imię : Wiatr Niosący Cichą Piosnkę
Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 36
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Gałązka Targana przez Wiatr [NPC]
Ojciec : Wieszcz Szepczących Kamieni [NPC]
Mistrz : Taflokrólik
Partner : ...
Wygląd : Raczej mała kotka o puszystym, wiecznie czystym liliowym futerku z mocniejszymi plamami koloru przy pyszczku, uszach, łapach na zadzie i ogonie. Ma dość zebraną budowę, z długimi, silnymi łapami. Dość intensywnie zielone oczy.
Multikonta : Lilia [KR]
Autor avatara : Magnus Lögdberg
Liczba postów : 387
Plemię Wiecznych Łowów | Słuchała słów Tafli milcząc. Nawet gdyby chciała nie umiałaby się ani słowem, a jednak wiedziała, że właśnie to będzie za chwilę musiała zrobić. Siedziała więc tylko starając się ułożyć w głowie wszystko co za chwilę będzie musiała przedstawić. Bo... nie chciała pomocy. Nienawidziła pomocy i tego, że ktoś musiał się nad nią "litować". Wiedziała jednak jak to zostanie odebrane, jeśli powiedziałaby dokładnie to co myśli. Jasne, rozumiała swój błąd, ba sama się do niego przyznała przed chwilą... Ale to był jej błąd. Jej problem. Jej konsekwencje. A nie było to nic z czym nie mogłaby sobie poradzić. Będzie musiała nad wieloma rzeczami popracować, aczkolwiek przecież da radę. Rozumiała ewentualne doglądania, ale oprócz tego? Nie chciała, być prowadzona jak mały kociak przez matkę. Mimo, że postąpiła niczym kocię. Wzięła głęboki oddech, przygotowując się na to co chciała powiedzieć. - Ja naplafdę chciałabym ale... nie mogę. Nie slosumcie mnie źle, chcę smienić to kim byłam i naprawić to jak się zachofałam ale chcę to zrobić sama. Bes wyręczania się gotofymi schematami działania. - miała nadzieję, że zarówno Królik jak i Tafla ją zrozumieją i nie wyciągną z jej wypowiedzi pochopnych wniosków. - Oczyfiście fszelkie ufagi albo fskasófki chętnie pszyjmę ale mam jusz dość zachowywania się jak nieumiejętne kocię. To ja to fszystko sepsułam i to ja to fszystko muszę naprawić. - zakończyła w końcu, posyłając pytające spojrzenie obu mentorom. Wszystko leżało już po ich stronie i to jak ten komunikat odbiorą. _________________ if i always do what i’m told i’ll be bitter at fifty years old i wasted my youth WASTED MY TIME wasted my worry on thexlittlexthings |
| | Pełne imię : Tafla Jeziora Zmącona przez Płatek Śniegu
Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 90 ks | czerwiec
Znak Przodków : Sarna
Matka : Lekki Podmuch Wiatru Poruszający Liśćmi [NPC] [*]
Ojciec : Potężny Nurt Bystrego Strumienia [NPC]
Mistrz : Kaczka Lecąca nad Lasem [NPC]
Partner : Królik Kicający ku Kwiecistej Kniei [*]
Wygląd : Czarny colorpoint z dużą ilością bieli. Poza tym wysoka, atletyczna, smukła i urodziwa kotka poryta długim, białym futrem. Na jej mordce i wszystkich łapach widać ciemno-czekoladowe plamki które im wyżej się znajdują, tym są jaśniejsze. Ma ciemny ogon płynnie przechodzący w coraz ciemniejszy kolor, blado-niebieskie, duże oczy, subtelny pyszczek, nakrapiany nos i porusza się powabnym krokiem.
Multikonta : Wierzbowy Puch, Szerszeniowa Łapa, Krzywa Gwiazda
Autor avatara : @hippo_le_gato_
Liczba postów : 587
Plemię Wiecznych Łowów | Nie mogę. Nim jednak kocica wyciągnęła jakiekolwiek wnioski, wysłuchała Wiatr do samego końca. Była nieco zmieszana; i to nawet nie przez to, że Wiatr odrzuciła ich pomoc, bo miała do tego święte prawo. Była dorosłą kocicą, która już dawno powinna przyjąć na siebie kubeł zimnej wody i przemyśleć wszystko co robiła zamiast brnąć w to dalej i udawać, że wszystko jest w porządku i to ona jest tutaj ofiarą systemu. Jej zmieszanie wychodziło bardziej z faktu szczerej obawy o to czy Wiatr faktycznie mogła sama sobie z tym poradzić, skoro do tej pory szło jej raczej średnio? Ba, Tafla jakoś nie mogła uwierzyć, że zmieniła światopogląd nowicjuszki jedną, długą historią z własnego życia, chociaż naiwnie chciała by tak było. Wiatr miała dość zachowywania się jak nieumiejętne kocię? Jeżeli tak, to dlaczego doprowadziła do tego wszystkiego? Dlaczego sprawiła, że jej własny ojciec stracił nadzieje na to, że ta ma szanse się jeszcze zmienić? Dlatego Tafla jakoś nie mogła zobaczyć Wiatr, która brała odpowiedzialność za własne czyny i która samodzielnie je naprawia. Liliowa kota niby była otwarta na wskazówki i uwagi, a jednak... Nie do końca? Tafla musiała jednak przyznać, że dobrze było usłyszeć, że kocica w ogóle chce spróbować cokolwiek naprawić. — Nigdy nie ma gotowego i jednoznacznego schematu, Wiatr. Jednak czasem lepszym rozwiązaniem jest otrzymanie czegoś, co się już sprawdziło niż próba uporania się z wymyśleniem czegoś nowego samodzielnie. Nie proponujemy ci pomocy z litości czy chęci wyręczenia cię, chce abyś o tym wiedziała. Jednak jesteś dorosłą kocicą i nie mam zamiaru wpychać ci siłą własnych rad. Jeżeli czujesz, że mimo wszystko jesteś w stanie sama to naprawić, mam nadzieje, że ci się to uda, a to co ci powiedziałam nie zostało rzucone na wiatr. — oznajmiła, przyglądając się Wiatr dość uważnie. Jeżeli chciała sama spróbować, kocica życzyła jej jak najlepiej. Oby coś z tego wyszło, bo Wieszcz... chyba nie poradzi sobie z jej kolejnymi wybrykami. — Zatem wiesz co powinnaś teraz zrobić, tak? — uniosła brew w wyczekującym geście. Tafla oczekiwała tylko słownego zapewnienia, że Wiatr faktycznie zacznie naprawiać swoje błędy; a trochę kotów oczekuje z jej strony przeprosin. |
| | Pełne imię : Królik Kicający ku Kwiecistej Kniei
Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 87 w chwili śmierci
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Chmura Sunąca po Szarym Niebie [NPC] [*]
Ojciec : Gołębie Pióro Niesione przez Wiatr [NPC] [*]
Mistrz : Jastrząb Przelatujący nad Iglastymi Drzewami [NPC] [*]
Partner : Tafla Jeziora Zmącona przez Płatek Śniegu [*]
Wygląd : Wysoki, dobrze zbudowany, długowłosy srebrno-cieniowany kocur o niebieskich oczach. Białe znaczenia pokrywają część jego pyska, kryzę, klatkę piersiową i brzuch, a także mniej więcej połowę przednich łap i całe tylne oraz spód ogona... a raczej tego, co z niego zostało. Ma oderwaną większą część ogona oraz liczne blizny na ciele: dwie na grzbiecie, z tyłu i na środku, po szponach drapieżnych ptaków, skrzyżowane ze sobą podłużne ślady pazurów na prawej przedniej łapie oraz mały, przecinający pyszczek po lewej stronie ślad po zadrapaniu.
Multikonta : Motyli Blask, Skowronkowy Trel, Połyskująca Łapa
Autor avatara : Chabrowy Powiew (avatar), Pliszkowy Dziób (podpis)
Liczba postów : 554
Plemię Wiecznych Łowów | Był już gotowy usłyszeć coś totalnie głupiego, coś w stylu "nie mogę, bo za dużo już w życiu zepsułam i jedyną drogą dla mnie jest dramatyczne zniknięcie z Plemienia w środku nocy, ue, ue, ue", ale na szczęście to "nie mogę" Wiatr prowadziło do czegoś innego. Gdyby zaczęła się teraz nad sobą użalać, chyba odprowadziłby ją prosto na granicę, tak szczerze powiedziawszy. Ale w tym wypadku... hm, była to całkiem dojrzała odpowiedź, zaskakująco dojrzała jak na kocicę, z którą rozmawiali. Szkoda tylko, że nie wierzył za bardzo w żadne z jej słów, bo do tej pory robiła rzeczy sama i bez żadnej pomocy, i widać, dokąd ją to doprowadziło. Uniósł jedną z brwi i posłał krótkie spojrzenie Tafli, ciekawy, co ona o tym myśli. Sądząc po jej słowach, też nie była przekonana... ale zadała Wiatr ważne pytanie, więc póki co nie zamierzał się wtrącać i czekał na odpowiedź kocicy. _________________ | I will not hurt like this forever I'm responding to the call while there's speakers in the outfield blasting out my favorite song I will not play this out discreetly it is real and unashamed I am human now and terrified but want it all the same
'cause I wanna overcome and try to love someone
|
|
| | Pełne imię : Wiatr Niosący Cichą Piosnkę
Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 36
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Gałązka Targana przez Wiatr [NPC]
Ojciec : Wieszcz Szepczących Kamieni [NPC]
Mistrz : Taflokrólik
Partner : ...
Wygląd : Raczej mała kotka o puszystym, wiecznie czystym liliowym futerku z mocniejszymi plamami koloru przy pyszczku, uszach, łapach na zadzie i ogonie. Ma dość zebraną budowę, z długimi, silnymi łapami. Dość intensywnie zielone oczy.
Multikonta : Lilia [KR]
Autor avatara : Magnus Lögdberg
Liczba postów : 387
Plemię Wiecznych Łowów | Mówiąc szczerze Wiatr również wątpiła, że uda jej się to wszystko zrobić od tak. W końcu jak ma tak po prostu, z dnia na dzień nagle całkowicie przeformować swój charakter? Nie umiała sobie tego nijak wyobrazić. Ale hej, najważniejsze, że w końcu przynajmniej chciała coś zrobić, a nie żyła w swojej bańce nieświadomości i bycia tą, która ma zawsze rację. A takimi małymi kroczkami w końcu gdzieś dojdzie. Przynajmniej taką miała nadzieję. Dodatkowo pocieszyło ją na duchu, że Tafla i Królik nie zdawali się być jakoś zbyt przeciwni wobec jej pomysłu i braku chęci do uzyskania większej pomocy. Chociaż musiała przyznać, że słowa łowczyni odnośnie uzyskania od nich wskazówek brzmiały dość przekonująco. Czułaby się źle, gdyby całkowicie odtrąciła tę propozycję zwracając uwagę na to jak przydatne słowa starszych mogą być, jednocześnie jednak nie chciała zaprzeczać temu co przed chwilą powiedziała. - A gdybyś... Masz mosze jakąś jedną, no taką jedną dosłofnie radę. Jakąś fiesz, myśl pszefodnią szeby fiedzieć czym się kielofać. - finalnie znalazła kompromis do swojej rozterki. I musiała przyznać, że była nawet z siebie dumna, że udało jej się o to zapytać. Nawet uśmiechnęła się niepewnie do Tafli w oczekiwaniu na odpowiedź. Mimo prośby o radę, Wiatr doskonale wiedziała co musi zrobić. I mówiąc szczerze chciałaby to zrobić jak najszybciej, chociaż nie wiedziała czy zbierze na to w sobie od razu siłę. No i przede wszystkim czy uda jej się przygotować sobie odpowiednio to, co rzeczywiście chciała powiedzieć. - Fiem. Muszę polsmafiać. S rodzeństfem, tatą... Szczytem... - wypowiedziała ostatnie imię nieco niechętnie, aczkolwiek wiedziała, że i do tego będzie musiało dojść. Co prawda już go kiedyś przeprosiła, więc jakoś nie kwapiła się do robienia tego po raz kolejny, aczkolwiek dobrze go było zaznaczyć jako kota, z którym musi zamienić kilka słów. Chociaż mówiąc szczerze, nie spieszyło jej się do tego. Znacznie bardziej wolałaby się skupić na razie na najbliższych. I pewnie dokładnie to zrobi. A na Szczyta na pewno kiedyś nadejdzie czas... Kiedyś. - Pszeplosić i no... Njapielf słofa póśniej czyny. - miała nadzieję, że brzmiała dość przekonująco, gdyż mówiąc szczerze sama nie do końca wiedziała na co się pisze. Miała jednak nadzieję, że finalnie do czegoś dojdzie. I nie skończy tak jak matka Tafli. Upewniając się, że to wszystko czego Tafla i Królik od niej tego dnia wymagali, liliowa podziękowała i pożegnała się z starszymi, po czym dość mocno zamyślona udała się w stronę obozu, aby dopełnić tego co przed chwilą obiecała.
[zt] _________________ if i always do what i’m told i’ll be bitter at fifty years old i wasted my youth WASTED MY TIME wasted my worry on thexlittlexthings |
| | Pełne imię : Tafla Jeziora Zmącona przez Płatek Śniegu
Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 90 ks | czerwiec
Znak Przodków : Sarna
Matka : Lekki Podmuch Wiatru Poruszający Liśćmi [NPC] [*]
Ojciec : Potężny Nurt Bystrego Strumienia [NPC]
Mistrz : Kaczka Lecąca nad Lasem [NPC]
Partner : Królik Kicający ku Kwiecistej Kniei [*]
Wygląd : Czarny colorpoint z dużą ilością bieli. Poza tym wysoka, atletyczna, smukła i urodziwa kotka poryta długim, białym futrem. Na jej mordce i wszystkich łapach widać ciemno-czekoladowe plamki które im wyżej się znajdują, tym są jaśniejsze. Ma ciemny ogon płynnie przechodzący w coraz ciemniejszy kolor, blado-niebieskie, duże oczy, subtelny pyszczek, nakrapiany nos i porusza się powabnym krokiem.
Multikonta : Wierzbowy Puch, Szerszeniowa Łapa, Krzywa Gwiazda
Autor avatara : @hippo_le_gato_
Liczba postów : 587
Plemię Wiecznych Łowów | Myśl przewodnia. Tafla poruszyła nieznacznie końcówką ogona gdy usłyszała tę... cóż, nietypową prośbę ze strony Wiatr, która chyba sama wątpiła we własne słowa, ale też jej to jakoś bardzo nie dziwiło. Bardziej głowiła się nad tym co powinna liliowej nowicjuszce na to odpowiedzieć. Jedna, krótka sentencja, która mogłaby zamknąć w sobie wszystko o czym teraz rozmawiali? Czy tak w ogóle się dało? Czy sama miała coś podobnego, czym się kierowała by jakoś oderwać dawne nici wpływów własnej matki? Teoretycznie tak, ale już zdążyła zrozumieć, że nie było to ani najlepsze, ani najzdrowsze motto. Westchnęła ciężej po dłuższej chwili namysłu. Miała pustkę w głowie, chociaż?— Postaraj się patrzeć na świat z szerszej perspektywy, nie tylko swojej własnej, bo ta może się okazać okropnie skrzywiona. — mruknęła poważnie, przyglądając się Wiatr. — Pozwól sobie na popełnianie błędów, na przyznawanie się do nich i na wyciągnie z nich wniosków. Sądzę, że to jest wystarczająca rada dla ciebie na ten moment. — stwierdziła, zerkając na Królika, chcąc wybadać czy ten również ma coś do powiedzenia w tej kwestii. Gdy Wiatr odpowiedziała na jej pytanie odnośnie tego co powinna teraz zrobić, łowczyni przytaknęła jej łagodnym skinieniem łba i powoli się przeciągnęła na siedząco. Dopiero przy tym poczuła jak okropnie bolały ją mięśnie i głowa. Ouh...— Na dziś to tyle, możesz wrócić do jaskini. — mruknęła, a gdy Wiatr się z nimi pożegnała i zniknęła im z oczu, Tafla wypuściła świszcząco powietrze przez nozdrza i poruszyła głową tak, jakby chciała strzepnąć coś ze swojej kryzy. — Potrzebuje spaceru. Długiego i najlepiej zakończonego polowaniem. Ty również? — mruknęła, jawnie proponując kocurowi wspólną przechadzkę. Wciąż trzymało ją wiele emocji i... musiała je rozchodzić. Jaka by nie była odpowiedź Królika, Tafla nim wróciła do jaskini zdecydowała się na wspomniany spacer i polowanie.____ Minęło trochę czasu od ich rozmowy. Ponowna choroba Wiatr, później pogrzeb Płatka... To wszystko sprawiło, że zakończenie treningu liliowej nowicjuszki ponownie odwlekło się w czasie, a też sama kocica nie miała jak skontrolować tego, czy kocica wywiązała się ze swojej obietnicy poprawy. Nie chciała jej jednak siedzieć na ogonie i liczyła, że w swoim czasie faktycznie wszystkich przeprosi; w końcu był to klucz do jej możliwego mianowania, ale nie tylko - z tego co się dowiedziała, z czysto treningowych rzeczy, kocica musiała przerobić jeszcze granice, a więc gdy tylko wyzdrowiała i czas pozwalał, Tafla umówiła się z liliową przy wyjściu z obozu z samego rana i podobnie jak przy ich ostatnim spotkaniu, zgarnęła na trening Królika, który również został wybrany na jej mistrza. Po szybkim śniadaniu u boku kocura przysiadła w umówionym miejscu i oczekiwała aż Wiatr się zjawi.— Przynajmniej najgorsze mamy za sobą. — mruknęła pod nosem, zerkając w niebo. — Chyba. |
| | Pełne imię : Królik Kicający ku Kwiecistej Kniei
Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 87 w chwili śmierci
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Chmura Sunąca po Szarym Niebie [NPC] [*]
Ojciec : Gołębie Pióro Niesione przez Wiatr [NPC] [*]
Mistrz : Jastrząb Przelatujący nad Iglastymi Drzewami [NPC] [*]
Partner : Tafla Jeziora Zmącona przez Płatek Śniegu [*]
Wygląd : Wysoki, dobrze zbudowany, długowłosy srebrno-cieniowany kocur o niebieskich oczach. Białe znaczenia pokrywają część jego pyska, kryzę, klatkę piersiową i brzuch, a także mniej więcej połowę przednich łap i całe tylne oraz spód ogona... a raczej tego, co z niego zostało. Ma oderwaną większą część ogona oraz liczne blizny na ciele: dwie na grzbiecie, z tyłu i na środku, po szponach drapieżnych ptaków, skrzyżowane ze sobą podłużne ślady pazurów na prawej przedniej łapie oraz mały, przecinający pyszczek po lewej stronie ślad po zadrapaniu.
Multikonta : Motyli Blask, Skowronkowy Trel, Połyskująca Łapa
Autor avatara : Chabrowy Powiew (avatar), Pliszkowy Dziób (podpis)
Liczba postów : 554
Plemię Wiecznych Łowów | Nie mówił już nic więcej, bo nie uważał, żeby było to konieczne. Tafla podsumowała wszystko dobrze i zdecydowanie wystarczająco, a on nie miał za wiele życiowych przemyśleń poza tym, co zostało już powiedziane, więc po prostu patrzył na nowicjuszkę, dopóki nie nadszedł koniec treningu i się z nią nie pożegnał, a potem przystał z radością na spacer z partnerką.*** Trening Wiatr szedłby sprawniej, gdyby Wiatr nie była taka chorowita i w Plemieniu tyle się nie działo, ale cóż – było, jak było i nie dało się tego zmienić. Ponowne spotkanie z nowicjuszką zaplanowali więc dopiero na jakiś czas później. Po śniadaniu z Taflą siedział z nią teraz i czekał na kocicę.– Mn. Miejmy nadzieję, że nie wpadnie na nowe kontrowersyjne głupoty – rzucił do partnerki cicho... i czekał. _________________ | I will not hurt like this forever I'm responding to the call while there's speakers in the outfield blasting out my favorite song I will not play this out discreetly it is real and unashamed I am human now and terrified but want it all the same
'cause I wanna overcome and try to love someone
|
|
| | | |
| |