IndeksIndeks  SzukajSzukaj  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: 
Ziemie Niczyje
 :: Ziemie Niczyje :: Podróże
Wyprawa Krzywowąsego i Porannej Zorzy
Pią 18 Cze 2021, 13:23
Poranna Zorza
Poranna Zorza
Grupa : Klan Rzeki
Płeć : kotka
Księżyce : 87 (XII)
Matka : Górska Zamieć
Ojciec : Nocny Deszcz
Mistrz : Łopianowy Korzeń
Wygląd : Potężnie zbudowana, srebrno-kremowa kotka o długim futrze z bielą na pysku, gardle, piersi i brzuchu, a także o białych łapach - u prawej, przedniej łapy białe palce, na tylnych łapach sięga do stawów skokowych. Posiada charakterystyczne pędzelki na uszach oraz zielonożółte oczy. Przez lewą przednią łapę przebiega blizna po poparzeniu, sięgająca do łopatki.
Multikonta : Rozżarzona Gwiazda [KG], Renifer [P], Kozia Łapa [KR]
Liczba postów : 481
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t281-poranna-zorza#420
First topic message reminder :

Następnego dnia wstała o świcie, szykując się do podróży. Wzięła ze sobą część potrzebnych ziół, które mogłyby im uratować tyłek, gdyby wydarzyły się niesprzyjające okoliczności podczas ich podróży. Nie miała zbyt dużo ziół, była skupiona na trzymaniu klanu razem i ciężko było pogodzić jedną funkcję z drugą, ale... Zawsze miała jakiś zapas.
- Lodowy Potok zadeklarował się, że będzie mógł nas poprowadzić lub chociaż opowiedzieć o drodze do miejsca spotkań z Gwiezdnymi - odpowiedziała, biorąc ze sobą pakunek, po czym kiwnęła głową kocurowi, że mogą ruszać. Jeśli on również był gotowy, to ruszyli w stronę gromowej granicy, przechodząc przez Złote Piaski i wylądowali niedaleko Gawry, gdzie zakręcili na granicę zapachową. Poranna Zorza wtedy położyła zawiniątko u swoich łap, przysiadając, by odciążyć łapy przed pewno długą podróżą, by mieć siłę zarówno na dojście do celu, jak i powrotu. I to powrotu prawdopodobnie na Żwirową Ścieżkę, która nie była ich domem.
- Poczekajmy tu na patrol. Być może się tu zjawią - zaproponowała kocurowi, zerkając na niego i częściowo obserwując, jak może się czuć przed wzięciem całego klanu na barki. Sama tego uczucia posmakowała i niezbyt jej to odpowiadało. Ranga medyka wiązała się z innym rodzajem odpowiedzialności, do którego się przyzwyczaiła i który nie był... Aż tak ciężki. Oczywiście, była odpowiedzialna za zdrowie i życie innych kotów, jednak to było coś zupełnie innego.

Re: Wyprawa Krzywowąsego i Porannej Zorzy
Wto 29 Cze 2021, 19:48
Krzywowąsy
Krzywowąsy
Grupa : Klan Rzeki
Płeć : kocur
Księżyce : 124 ks | lipiec
Matka : Jarzębina (NPC) [*] | Mokry Nos (NPC) [*]
Ojciec : Kaczor (NPC) [*]
Mistrz : Lepki Muł (NPC) [*]
Partner : Różany Płatek (NPC) [*]
Wygląd : wysoki; szczupły kot o delikatniejszej niż przeciętny kocur budowie ciała, aczkolwiek posiadający widocznie zarysowane mięśnie. Jego ciało pokryte jest w większości krótką, białą i kędzierzawą sierścią. Jedynie pomiędzy uszami (uszy również), ogonie czy pojedynczych miejscach na ciele (grzbiet, wewnętrzna strona przedniej prawej i tylnej łapy) widoczne są bure, tygrysio pręgowane plamy. Blizny ma na lewej łopatce, tylnej lewej łapie (ślad po ugryzieniu szczura) i lekko wyszczerbione ucho. Porusza się skocznym krokiem, czasem kuleje. [więcej w KP]
Multikonta : Wierzbowy Puch, Tafla, Szerszeniowa Łapa
Autor avatara : @enzo_und_remy
Liczba postów : 782
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t795-krzywowasy#7026
xxxPrzyglądanie się jak Poranna Zorza powoli, ale raczej skutecznie próbuje nieco załagodzić obity bok, było dla mnie czymś nieprzyjemnym. Współczułem kocicy tego, że przez pożar musiała borykać się z takim utrudnieniem jakim była całkowicie poparzona i niesprawna łapa kiedy taki starzec jak ja, umknął z tego bez większego szwanku. Czasem los bywa niesamowicie niesprawiedliwy. Na całe szczęście medyczka po dłuższej chwili odpoczynku spokojnie się podniosła z moją drobną pomocą i ruszyliśmy dalej, dochodząc do rzeki, na której widok lekko się uśmiechnąłem. Zupełnie tak, jak w momencie gdy Lepki Muł po raz pierwszy zaprowadził mnie do Żwirowej Mielizny i pokazał zasady pływania oraz łowienia ryb.
xxxGdy Lodowy Potok rozmawiał z Poranną Zorzą na temat wymiany ziół, które pomogłyby wyleczyć jej, jak i moje obicie, na moment wyłączyłem się i rozejrzałem po okolicy z cichym, tęsknym westchnięciem. Zapach wody jak i ta charakterystyczna wilgotność bijąca od niej sprawiały, że po moim ciele przechodziły przyjemne dreszcze nostalgii. Pierwsze polowanie, spacery z Różanym Płatkiem, chlapanie się z siostrą, przyjaciółmi...Patrole! Tyle wspaniałych wspomnień. Wróciłem do dwójki towarzyszy dopiero w momencie w którym doszły do mnie słowa Lodowego Potoku odnośnie tego, jakby mógł przekazać nam zioła.
xxx- Jesteś mile widziany w naszym tymczasowym obozie, Lodowy Potoku. - zapewniłem ciepło i poruszyłem powykręcanymi wibrysami. - Obecnie zajmujemy tereny Żwirowej Ścieżki, mijaliśmy ją nim zeszliśmy Turzycową Skarpą. Jak będziemy wracać, mogę dać ci dokładne wskazówki jak nas znaleźć. Póki nie porozmawiam z przywódcami odnośnie terenów, nie mogę zaprosić cię nigdzie indziej. - dorzuciłem. Nie mogłem zabronić kocurowi przyjścia do naszego tymczasowego obozu; był medykiem! A zresztą, jako Klan Rzeki mieliśmy u niego niemały dług - zaprowadził mnie i Poranną Zorzę do miejsca spotkań z Przodkami a teraz również chciał pomóc i wymienić się ziołami. Na wzmiankę o niekorzystnym przejściu do wnętrza jaskini, jedynie skinąłem łbem i zerknąłem na Poranną Zorzę kontrolnie. Mimo, że była kotką z Klanu Rzeki, to jednak wpadnięcie teraz do rzeki byłoby tylko dodatkowym problemem.
xxxRuszyliśmy więc dalej przy Gęsiej Szyi aż w końcu nie ustaliśmy przez Spienionymi Wodogrzmotami, na których widok aż zaparło mi dech. Westchnąłem w zachwycie i obejrzałem się na towarzyszy. Dopiero po tym, wyłapałem wąską ścieżkę prowadzącą za ścianę wody, którą ostrożnie ruszyłem, co jakiś czas kontrolując jak idzie reszcie. Gdy woda zmoczyła mi futro, mruknąłem krótko pod nosem i po - na całe szczęście! - bezpiecznym przejściu ścieżki, byłem już we wnętrzu jaskini. Rozejrzałem się po niej i od razu w oczy wpadł mi charakterystyczny kamień, do którego podszedłem, chociaż kawałek przed nim się zawahałem. To już. Trasa minęła nam naprawdę szybko, a widok kamienia dołożył mi na barki kolejny stres. Po niedługiej chwili przełknąłem ślinę i nim ułożyłem się przy kamieniu, zerknęłam na Lodowy Potok i Poranną Zorzę, posyłając do tej dwójki przyjazny grymas.
xxx- A zatem życzcie mi powodzenia bym nie popełnił żadnej gafy! - puściłem do nich oczko w przyjaznym geście, po czym przycupnąłem przy kamieniu i dotknąłem lodowatej powierzchni swoim nosem. Różany Płatku, spraw abym nie zemdlał!
Re: Wyprawa Krzywowąsego i Porannej Zorzy
Wto 29 Cze 2021, 20:41
Poranna Zorza
Poranna Zorza
Grupa : Klan Rzeki
Płeć : kotka
Księżyce : 87 (XII)
Matka : Górska Zamieć
Ojciec : Nocny Deszcz
Mistrz : Łopianowy Korzeń
Wygląd : Potężnie zbudowana, srebrno-kremowa kotka o długim futrze z bielą na pysku, gardle, piersi i brzuchu, a także o białych łapach - u prawej, przedniej łapy białe palce, na tylnych łapach sięga do stawów skokowych. Posiada charakterystyczne pędzelki na uszach oraz zielonożółte oczy. Przez lewą przednią łapę przebiega blizna po poparzeniu, sięgająca do łopatki.
Multikonta : Rozżarzona Gwiazda [KG], Renifer [P], Kozia Łapa [KR]
Liczba postów : 481
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t281-poranna-zorza#420
Ciekawym był fakt, że Gwiezdni wybrali sobie jaskinię za wodospadem na miejsce spotkań. Niecodzienne miejsce, ale osłonięte przed wzrokiem niepożądanych kotów i jednocześnie niezwykle urokliwe, jak Poranna mierzyła wzrokiem Spienione Wodogrzmoty. Na słowa Krzywowąsego, że jest zawsze mile widziany, przytaknęła głową na potwierdzenie słów. Tak, dużo teraz zawdzięczali Lodowemu Potokowi, nie miała nic przeciwko, by ich odwiedził w ich tymczasowym obozie. Miała nadzieję, że reszta kotów z Klanu Rzeki również, chociaż obawiała się trochę reakcji Jelenionogiego. Jednak z nim sprawa była dość prosta - wystarczyło mu wytłumaczyć, jak dokładniej działa funkcja medyka.
- Również nie mam piołunu przy sobie, dlatego, jeśli to nie dla ciebie problem, to zapraszamy do naszego tymczasowego obozu - powiedziała w kierunku medyka z lekkim uśmiechem. Cieszyła się, że udało im się dokonać wymiany. Przynajmniej nie czuła się tak, jakby jedynie brała, a zioła, które przekaże dymnemu, będą użyte do leczenia kotów z klanu i na pewno się nie zmarnują.
Skierowała swoje kroki przez wąską ścieżkę, stawiając kroki jeszcze ostrożniej, niż wcześniej, mniej polegając na swojej lewej stronie ciała, a dbając o stabilne podparcie na prawej. Oczywiście nie chciała, by doszło do zachwiania równowagi, dlatego też, z wielkim bólem i zaciśniętymi zębami, podpierała się chociaż częściowo na lewej przedniej łapie. Ból jednak był nieporównywalny do tego, jak ogień trawił jej kończynę, czego była doskonale świadoma. Pozwoliła opadającej wodzie zmoczyć swoje futro, gdy przechodziła do wnętrza wilgotnej jaskini, a jej oczom ukazał się kamień, który był bezpośrednim łącznikiem pomiędzy nimi a Gwiezdnym Klanem. Skierowała się w jego stronę razem z Krzywowąsym, nie chcąc go zostawiać w tym momencie samego. Mógłby mieć trudności z wysłowieniem się przed Gwiezdnymi, a ona sama, jako medyczka i łącznik między klanem a Srebrną Skórką, czuła się w obowiązku, by chociaż początkowy etap przejść razem ze starszym kocurem.
- Pójdę z tobą. Zaprezentuję cię Gwiezdnym - odpowiedziała na jego słowa, po czym położyła się obok kamienia, obserwując przez moment Krzywowąsego, by następnie dotknąć chłodnej powierzchni kamienia nosem, zamykając ślepia automatycznie.
Re: Wyprawa Krzywowąsego i Porannej Zorzy
Wto 29 Cze 2021, 20:49
Lodowy Potok
Lodowy Potok
Grupa : Gwiezdny Klan
Płeć : kocur
Księżyce : 82 w momencie śmierci
Matka : Zielona Ropucha [*]
Ojciec : Sokoli Krzyk [*]
Mistrz : Traszkowy Język [*]
Partner : 42 liście mniszku
Wygląd : Lód jest czarnym dymnym kocurem z możliwym zauważalnym gdzieniegdzie tygrysim pręgowaniem. Dodatkowo biel na jego futrze rozpościera się na tylnich łapach do uda, przez cały brzuch, na przedniej lewej łapie do łokcia, na przedniej prawej łapie trochę ponad piąty palec. Cała kryza jest zanurzona w białym, następnie możemy zauważyć całą białą brodę. Biel rozciąga się na poliki, które łukiem idą w stronę czarnego noska, tworząc tym samym “w”, które kończy biel zawartą na futrze owego kocura. Jego ślepia są koloru zielonego i na szczęście na razie nie posiada żadnych blizn.
Multikonta : Szałwiowe Życzenie, Gradowy Chłód [KW], Szczyt [PNK] | Rdza [P]
Autor avatara : goataoo w podpisie
Liczba postów : 908
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t327-lodowy-potok#514
Uśmiechnąłem się delikatnie do Krzywowąsego, kiwając przy tym łbem.
- Dobrze. Zjawię się, nie ma problemu - odparłem ze spokojem, idąc dalej przed siebie. Spoglądając na Poranną Zorzę... martwiłem się o nią, nie mogę powiedzieć, że nie. Przejście za Spienionymi Wodogrzotami mogło być trudne, tym bardziej, cóż, dla niej.
W jaskini byłem drugi raz. Za niedługo będzie trzeci. Widziałem jasny, niebieskoblady kamień, który emanował tajemniczą, przyjemną energią. Moje futro, przed chwilą wilgotne, wyschło w tym miejscu. Obserwowałem, jak dwójka kładzie się przy kamieniu, posyłając im delikatne uśmiechy.
- Powodzenia - mruknąłem, spoglądając na dwa, już śpiące koty. Przez moment stałem w miejscu, finalnie jednak siadając przy wyjściu z jaskini. Wątpiłem, aby przyszło tutaj jakieś niebezpieczeństwo, ale... tak w razie wypadku.

_________________
Wyprawa Krzywowąsego i Porannej Zorzy - Page 2 ZMlns6w
Shall we look at the moon, my little loon
Why do you cry?
Make the most of your life, while it is rife
While it is light

Re: Wyprawa Krzywowąsego i Porannej Zorzy
Wto 29 Cze 2021, 21:12
Orzechowy Cień
Orzechowy Cień
Grupa : Klan Wichru
Płeć : kocur
Księżyce : 71 (sierpień)
Matka : Mroźny Wiatr [NPC] (*)
Ojciec : Niedźwiedzia Gwiazda [NPC] (*)
Mistrz : Gwieździsta Noc (*)
Partner : Słodki Nektar
Wygląd : stosunkowo masywny, wyższy niż przeciętnie długowłosy kocur o złocisto-orzechowym futerku, na którym malują się rudawo-brązowe i czarne klasyczne pręgi, i złocistych oczach; często rozczochrany, odstaje mu futro na głowie i piersi; porusza się z uniesionym ogonem
Multikonta : Wieczorna Rosa; Echo; Tygrysica
Autor avatara : avatar ja, art pliszka
Liczba postów : 2979
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t285-orzeszek#424
Koty znalazły się we wnętrzu Spienionych Wodogrzmotów, a ich futro, zmoczone potężnym strumieniem wody, natychmiastowo wyschło. Dla Lodowego Potoku było to już znane uczucie, dla Rzeczniaków jednak zupełnie nowe. Powieki Krzywowąsego natychmiast opadły, kiedy tylko dotknął zimnego w dotyku kamienia swoim nosem. Poranna Zorza jednak… nie dostąpiła tego zaszczytu. Jej ślepia zamknęły się z jej własnej woli, a nie woli Gwiezdnych, i nic przed nimi się nie pojawiło.

Krzywowąsy zaś obudził się po drugiej stronie – na pachnącej kwiatami łące, utkanej z gwiezdnego pyłu. A przed nim stanął nikt inny, jak średniej wielkości, raczej drobna i długowłosa buro-ruda szylkretka pręgowana klasycznie o jasno-zielonych ślepiach, którą doskonale znał. Nie nosiła jednak oznak choroby, która ostatecznie ją pozbawiła życia, nie, wyglądała pięknie, młodo, a jej ślepia błyszczały zdrowo, kiedy spoglądała na swojego ukochanego partnera. Różany Płatek uśmiechnęła się ciepło do kocura.
Dotarłeś, kochanie – zamruczała cicho, podchodząc bliżej i wtulając się w futro Krzywowąsego. – Jestem z ciebie taka dumna! – dodała wesoło. – I z was wszystkich. Podjęcie się odbudowy klanu po tym, co się wydarzyło, wymaga nie lada siły, ale cieszę się, że… dotarłeś do reszty i że tu jesteś – powiedziała, odsuwając się od partnera, by spojrzeć mu głęboko w oczy. – Oczywiście wszyscy wiemy, po co tu jesteś, i cieszy nas, że Klan Rzeki od teraz będzie mógł się rozwijać jak prawdziwy klan. Stoi przed tobą poważne wyzwanie - musisz znaleźć tereny, które będą bezpieczne i bliskie reszcie klanów, zebrać koty, ale dasz sobie ze wszystkim radę, Krzywku. Zaczynajmy więc! – dodała entuzjastycznie, a Krzywowąsego i Różany Płatek otoczyły inne postaci Gwiezdnych, postaci, które w większości kocur mógł doskonale rozpoznać.

Po tak miłym powitaniu Krzywowąsy mógł się nie spodziewać następnego etapu. Całe jego ciało wypełniło się ogromnym, przeszywającym bólem, który zdawał się… odbierać kocurowi życie. Nie mógł nagle oddychać, ruszać się, mówić, nic, a wszystkie jego najmniejsze tkanki były rozrywane potężnym bólem. Czy to miał być koniec? Koniec życia Krzywowąsego i koniec odbudowy Klanu Rzeki, na którą Poranna Zorza pracowała od wielu, może zbyt wielu, księżyców? Czy miał już nie wrócić do reszty swoich klanowiczów, nigdy nie wybrać nowych terenów, swojego zastępcy, wytrenować kolejnych terminatorów, mianować wojowników, doprowadzić wszystkiego do ładu…?
A jednak nagle… przestało. Przestało boleć. Krzywowąsy mógł poczuć się dziwnie, jakby w ogóle nie miał ciała. Nie czuł przyjemności, ale i nie czuł bólu czy dyskomfortu. Nie czuł niczego ze swojego ciała – przerażający kontrast wobec ogromnego bólu, jaki rozrywał je przed chwilą.

A przed nim stanęła… jego poprzedniczka. Szara Gwiazda, czy raczej Szare Niebo. Niewielkich rozmiarów, szarofutra, z ciemniejszymi pręgami i zielonymi ślepiami. Ze spokojem i leciutkim uśmiechem na mordce.
Krzywowąsy… mój dar dla ciebie to dar rozmowy. Bez niej zajdziesz donikąd. Rozmawiaj jednak nie tylko o dobrych rzeczach, ale i o… złych. O problemach. O konsekwencjach dla tych, którzy nie przestrzegają zasad. Rozmawiaj o swoich decyzjach, o swoim bólu, o swojej stracie, o swoich nadziejach; o wszystkim – powiedziała delikatnie kotka z nutką… żalu w głosie. W końcu przez większość swego życia unikała poważnych rozmów – rozmów o stracie ojca, o tym, jak nie czuła się gotowa do roli, w którą wrzucił ją jej ojciec, rozmów ze swoją siostrą, kiedy ta nie była w stanie znieść myśli, że bardziej się nadawała na zastępczynię, a jednak to Szare Niebo nią została. Krzywowąsy podczas jej słów doznał bardzo dziwnego uczucia: przerażającej ciszy w uszach i głowie, przez którą ledwo przebijała się wypowiedź poprzedniej Rzecznej przywódczyni. Ta jednak dotknęła nagle nosa kocura, na co jego słuch wrócił do normy, ba, był wyostrzony, i słyszał, jakby wokół nich rozmawiali Gwiezdni, a w swoim umyśle ujrzał obraz zebrania nowego Klanu Rzeki, kiedy wybierali go na przywódcę.

Zaraz za Szarą Gwiazdą pojawiła się kocica przypominająca ją nieco z budowy, choć troszkę większa i bardziej umięśniona, o burym futerku z czarnym nalotem, a pręgami na łapach i głowie. Wzrok złotozielonych ślepi Zajęczej Skórki ostro przeszywał Krzywowąsego na wskroś.
Dalekowzroczność – oznajmiła kocica, strosząc lekko futro na grzbiecie. Dawnemu Klanowi Rzeki jej na pewno zabrakło, prawda? Przez długie księżyce ignorowali niską odporność wśród kociąt, częste choroby wśród starszych i głosy o tym, by przenieść obóz – dalej od podmokłych terenów i wilgotnego powietrza, a także… dalej od granicy z Klanem Cienia. Kto wie, może gdyby nie to, to Klan Rzeki, nawet gdyby nie przetrwał w całości, to chociaż w większości? Może teraz Zajęcza Skórka byłaby na ziemi… a jej kocięta z Czarnostopym, nigdy nienarodzone, miałyby już kilkanaście księżyców. Oczywiście nie każdy by to wiedział, ale Krzywowąsy dzięki przyjaźni z partnerem Zajęczej Skórki mógłby się domyślić, że burej mogło chodzić o coś więcej – o to, że Sosnowa Gwiazda mógł podjąć lepszą decyzję, wybierając swojego zastępcę. Lepszą dla klanu, lepszą dla Zajęczej Skórki, a nawet lepszą dla Szarej Gwiazdy… albo przynajmniej lepszą decyzję mogli podjąć Gwiezdni, kiedy zsyłali jej ojcu tajemnicze sny, skłaniające go do takiego, a nie innego wyboru. – Każda twoja decyzja będzie miała konsekwencje. Teraz, jutro, a może za trzydzieści księżyców, dla następnych pokoleń. Przemyśl ją dobrze.
To, co w czasie, gdy Zajęcza Skórka mówiła, poczuł Krzywowąsy, było mało uchwytne i nieoczywiste. Było to dziwne poczucie, że to, co robi, to, co powie czy to, co zdecyduje, będzie pozbawione znaczenia. Zaraz jednak, wraz z dotykiem nosa burej zastępczyni, przyszło nieco przytłaczające poczucie, że to ma znaczenie – nieraz ogromne. Był to pewien… ciężar roli, na jaką zdecydował się Krzywowąsy, jednocześnie jednak mogło mu to przynieść ogromną satysfakcję.

Czym byłby klan bez przywódcy, zastępcy i… medyka? Czy klanowa władza może być pełna, kiedy brakuje tego elementu? Zdecydowanie nie. Dlatego w ślad za Szarym Niebem i Zajęczą Skórką pojawił się Łopianowy Korzeń, który w chwili pożaru nie żył już od 19 księżyców, a jednak od tego czasu wiernie czuwał nad Klanem Rzeki, zwłaszcza w najgorszych dla niego chwilach. Długie, śnieżnobiałe futro kocura połyskiwało lekko, a jego złote ślepia nosiły w sobie ogromne pokłady ciepła.
Dobrze cię tu widzieć, Krzywku – zaczął medyk. – Przywiodła was tu głęboka wiara i to właśnie dar wiary chcę ci podarować, gdyż przyda ci się ona jeszcze wiele razy. I nie mówię tu tylko o wiarze w Gwiezdnych i to, że nad wami czuwamy, a raczej o twojej wierze w powodzenie Klanu Rzeki i w samego siebie! Pozwól, by cię prowadziła – nawet w najmroczniejszych czasach – odezwał się kocur, a w czasie jego wypowiedzi Krzywowąsy odczuł duże nagromadzenie wątpliwości i przytłaczające zwątpienie, jakby nagle zaczął wątpić w powodzenie odbudowy Klanu Rzeki, w siebie samego jako jej przyszłego przywódcę, i w ogóle w celowość swojej wieloksiężycowej podróży w poszukiwaniu niedobitków klanu. Zaraz jednak Łopianowy Korzeń delikatnie dotknął nosa kocura swoim i spłynęła na niego pewność siebie, a przede wszystkim głęboka wiara w to wszystko.

Ale! Czego potrzebował każdy w swoim życiu, przywódca lub nie? Dobrych przyjaciół! Z wesołym uśmiechem na pysku przed Krzywowąsym pojawił się wysoki, masywny kocur o krótkiej, niebieskiej pręgowanej tygrysio sierści, nieco skrzywionym ogonie z bielą na jego końcówce oraz piersi i ciemnoorzechowych, roześmianych oczach. Jedno z jego uszu było nadgryzione, a na nosie było widać charakterystyczną dla niego bliznę. Oczywiście nie dało się go z niczym pomylić – to był Omszały Kamień.
Krzywowąsy! Chyba dobrze wiesz, co chcę ci podarować, no nie? Poczucie humoru, mój przyjacielu. Z pewnością się przyda, w końcu zawsze się przydaje! – odezwał się radośnie, a początkowo kocur poczuł się nieco podłamany, smutny, a jego ciało było pełne napięcia… które wyparowało zupełnie z dotykiem nosa Omszałego Kamienia, a zastąpiła je radość i szczera chęć śmiechu!

Po nim pojawił się kocur podobny do niego z umaszczenia, ale przede wszystkim żywo przypominający Szare Niebo. Nic dziwnego – był to jej ojciec, różniący się od niej tylko kolorem oczu, który był u niego jasnozłoty, i bardziej masywną budową ciała. Kocur wyglądał na opanowanego i poważnego, ale na jego pysku pojawił się lekki uśmiech.
Krzywowąsy. Nigdy nie zapominaj o sprawiedliwości. Może stać się tak, że będziesz musiał podjąć decyzje, które komuś się nie spodobają, ale będą one wydane w sposób bezstronny i sprawiedliwy… i nie ma w tym nic złego. A Kodeks Wojownika to jedna z najważniejszych rzeczy, która sprawia, że klan to klan, i musisz upewnić się, że absolutnie każdy o tym wie… i nie możesz przymykać oka na to, że ktoś go łamie, jeśli go już zna. – Oddany Gwiezdnym i Rzece Sosnowy Grzbiet najwyraźniej nawiązywał do samotników, których Klan Rzeki przyjął i musiał jeszcze przyjmować, jeżeli chciał się odrodzić. Gwiezdni mieli wobec tego obawy, lękali się, że samotnicy mogą nie zrozumieć zasad panujących w klanie, że mogą nie pojąć, jak duże znaczenie ma Kodeks Wojownika… ale nie powinno im się odpuszczać przestrzegania go, bo nie urodzili się w klanie, skoro już mieli do niego należeć. Uczucia, jakie wywołały w Krzywowąsym słowa dawnego przywódcy, również nie były czymś oczywistym; było to coś na kształt gniewu, złości, frustracji i okropnego poczucia niesprawiedliwości, jakby kocur był kocięciem, które otrzymało od rodziców czy przywódcy karę. Zaraz jednak poczuł, jak… rozkwita, jak dorastający kot, który po wielu księżycach rozumie, że kara ta była słuszna i zasłużona.

Jako kolejny zjawił się wysoki, kościsty i kanciasty kocur o długiej, ciemnoburej sierści pokrytej smolisto czarnymi pręgami klasycznymi, pozbawiony bieli o bursztynowych ślepiach w kształcie migdała. Miał wiele blizn, jedno z uszu w połowie ogryzione, a jego wibrysy były połamane dokładnie tak, jak za życia. Krzywowąsy rozmawiał z nim nieskończoną ilość razy, bo był to jego mistrz, Lepki Muł.
Ode mnie, Krzywowąsy, otrzymasz dar cierpliwości – powiedział, a Krzywowąsy najpierw poczuł ogromne zniecierpliwienie i frustrację, ale zaraz po tym – spokój i zrozumienie, że na wielkie rzeczy trzeba… zaczekać. Lepki Muł nie powiedział nic więcej, jakby pozwalał, by sama nazwa daru i to, co poczuł przyszły przywódca, mówiły za niego. – Powodzenia – mruknął tylko z krzywym uśmiechem, nim się nie oddalił.

Wreszcie przed Krzywowąsym stanęły kotki z jego rodziny. Nie jedna, nie dwie, a… trzy! Powróciła do niego bowiem Różany Płatek, ale obok pojawiły się także jasnobura, masywna Sosnowa Łapa, oraz biała, wysoka Łabędzi Lot – siostry kocura.
Pewność siebie! – wygłosiła donośnie Sosnowa Łapa.
Wytrzymałość – dodała Łabędzi Lot.
…i troska – dokończyła wdzięcznie Różany Płatek. Dary te były dość interesującą mieszanką, ale… najwyraźniej według kotek ich połączenie miało sens. I nic dziwnego, że przyszły razem; w końcu były bliskimi kocura, a na dodatek Łabędź i Róża były mianowane razem na wojowniczki, podczas gdy Sosnowa Łapa zmarła krótko po ich ceremonii. Krzywowąsy poczuł na początku poczucie beznadziei, lęk o przyszłość, zwątpienie we własny osąd, i ogarniający go chłód… zaraz jednak zostało to zastąpione poczuciem niezniszczalności, determinacją i ciepłem. – To nasze dary dla ciebie… Krzywa Gwiazdo – dodała głośno zmarła partnerka kocura, obdarzając go radosnym uśmiechem.

Gwiezdni zaczęli skandować nowe imię kocura, który po chwili odpłynął w czerń i obudził się w rzeczywistości.

_________________

Wyprawa Krzywowąsego i Porannej Zorzy - Page 2 Cz7MEFY


Wyprawa Krzywowąsego i Porannej Zorzy - Page 2 MevtoU0

Re: Wyprawa Krzywowąsego i Porannej Zorzy
Wto 29 Cze 2021, 21:45
Poranna Zorza
Poranna Zorza
Grupa : Klan Rzeki
Płeć : kotka
Księżyce : 87 (XII)
Matka : Górska Zamieć
Ojciec : Nocny Deszcz
Mistrz : Łopianowy Korzeń
Wygląd : Potężnie zbudowana, srebrno-kremowa kotka o długim futrze z bielą na pysku, gardle, piersi i brzuchu, a także o białych łapach - u prawej, przedniej łapy białe palce, na tylnych łapach sięga do stawów skokowych. Posiada charakterystyczne pędzelki na uszach oraz zielonożółte oczy. Przez lewą przednią łapę przebiega blizna po poparzeniu, sięgająca do łopatki.
Multikonta : Rozżarzona Gwiazda [KG], Renifer [P], Kozia Łapa [KR]
Liczba postów : 481
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t281-poranna-zorza#420
Otworzyła oczy, gdy niedane było jej doznać przeniesienia na Srebrną Skórkę. Cóż, widocznie Gwiezdni nie chcą jej widzieć, może woleli pozostać z Krzywowąsym sam na sam, dlatego westchnęła cicho, podnosząc się. Pewno trafił na kogoś znajomego, kto z zainteresowaniem śledzi jego losy i wie od dawna, że kocur podjął się przywództwa w Klanie Rzeki. Podniosła się ciężko, ze skrzywionym pyskiem ruszając przed jaskinię, by dołączyć do Lodowego Potoka.
- Wróciłam. Gwiezdni uznali, że moja obecność jest teraz zbędna - powiedziała z lekkim uśmiechem, przysiadając koło dymnego medyka. Owszem, lekko zakuło ją, że nie chcieli się z nią widzieć, nawet nie powiedzieli jej, że miło ją widzieć i żeby już sobie poszła. Po prostu się nie pojawili.
- Czy w Klanie Gromu również jest taki problem z kleszczami? Mam wrażenie, że są wszędzie - zagadała do drugiego kocura, chcąc jakoś wypełnić czas, kiedy Krzywowąsy odbywał swoją własną ceremonię, podczas której dostawał nowe imię i dar dziewięciu żyć.
- U mnie jeden z kotów nie przybył na czas. Miał strasznie dużo kleszczy. Miałbyś coś może przeciwzapalnego? Nie udało mi się niczego znaleźć, gdy byłam ostatnio na ziołach - zadała pytanie, chcąc skorzystać jeszcze bardziej z pomocy drugiego medyka. Lodowy Potok już wiedział, jaki jest mniej więcej ich stan ziół, mogła mu coś zaproponować w zamian. Najlepiej by było, gdyby miał jakieś dwie czy trzy uncje na potencjalną wymianę, wtedy by się nie musiała martwić o zioła, gdyby ktoś jeszcze złapał masę kleszczy. Podała dziewięćsił w nadziei, że zbicie gorączki wystarczy, ale nie dało rady i Mknący Nurt nadal pozostawał chory.
Re: Wyprawa Krzywowąsego i Porannej Zorzy
Wto 29 Cze 2021, 22:07
Lodowy Potok
Lodowy Potok
Grupa : Gwiezdny Klan
Płeć : kocur
Księżyce : 82 w momencie śmierci
Matka : Zielona Ropucha [*]
Ojciec : Sokoli Krzyk [*]
Mistrz : Traszkowy Język [*]
Partner : 42 liście mniszku
Wygląd : Lód jest czarnym dymnym kocurem z możliwym zauważalnym gdzieniegdzie tygrysim pręgowaniem. Dodatkowo biel na jego futrze rozpościera się na tylnich łapach do uda, przez cały brzuch, na przedniej lewej łapie do łokcia, na przedniej prawej łapie trochę ponad piąty palec. Cała kryza jest zanurzona w białym, następnie możemy zauważyć całą białą brodę. Biel rozciąga się na poliki, które łukiem idą w stronę czarnego noska, tworząc tym samym “w”, które kończy biel zawartą na futrze owego kocura. Jego ślepia są koloru zielonego i na szczęście na razie nie posiada żadnych blizn.
Multikonta : Szałwiowe Życzenie, Gradowy Chłód [KW], Szczyt [PNK] | Rdza [P]
Autor avatara : goataoo w podpisie
Liczba postów : 908
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t327-lodowy-potok#514
Słysząc westchnięcie kocicy podniosłem wysoko uszy, oglądając się za siebie. Zauważyłem Poranną Zorzę, która powoli stąpała w moją stronę. Już chciałem zadawać pytanie, krótkie, ale wymowne: "już?", jednak kocica mnie uprzedziła. Skinąłem łbem, delikatnie szurając ogonem po ziemi, tym samym zapraszając koleżankę z fachu do tego, aby przysiadła obok.
- Nie zawsze mają takt. Jestem jednak pewien, że prędzej czy później będziesz miała szansę z nimi porozmawiać - odparłem, posyłając jej krzywy, niby to pocieszający uśmiech. Ja... nie miałem co się tam wpychać. Zresztą, porozmawiam z moimi przodkami za jakiś czas.
- Kleszcze? Nie, na razie nie. Znaczy, przyszedł jeden terminator z kleszczami, ale więcej nie. Czy w Rzece jest gorzej? - podniosłem brew, oczywiście naumyślnie nazywając teraz grupę Porannej Zorzy 'Klanem Rzeki'. Nie wątpiłem w to, aby Gwiezdny Klan odrzucił Krzywowąsego. Poza tym, gdyby tak się stało, już by się obudził. Jak Zorza. Dalej słuchałem tego, co mówiła kotka, a na jej słowa tylko drgnąłem delikatnie wibrysami. Westchnąłem cicho.
- Zdaje mi się, czy korzystasz z mojej dobrej duszy, co, Poranna Zorzo? - odparłem, drgając wibrysami. Zaraz jednak się faktycznie zamyśliłem, marszcząc przy tym brwi. - Mam gdzieś 8 kory wierzby. Nie mogę ci oddać całej, wiesz o tym. Mogę ci zaoferować maksymalnie z jakieś... trzy. Muszę być przygotowany na plagę kleszczy u siebie w Klanie, nawet jeśli ta jeszcze do nas nie dotarła... jeszcze - zaproponowałem, spoglądając na kocicę, no i mówiąc z czystym sercem i prawdą. Mogłem pomagać Klanowi Rzeki i ich Medyczce, ale nie mogłem się dać cały pokroić na kawałki!

_________________
Wyprawa Krzywowąsego i Porannej Zorzy - Page 2 ZMlns6w
Shall we look at the moon, my little loon
Why do you cry?
Make the most of your life, while it is rife
While it is light

Re: Wyprawa Krzywowąsego i Porannej Zorzy
Wto 29 Cze 2021, 22:32
Krzywowąsy
Krzywowąsy
Grupa : Klan Rzeki
Płeć : kocur
Księżyce : 124 ks | lipiec
Matka : Jarzębina (NPC) [*] | Mokry Nos (NPC) [*]
Ojciec : Kaczor (NPC) [*]
Mistrz : Lepki Muł (NPC) [*]
Partner : Różany Płatek (NPC) [*]
Wygląd : wysoki; szczupły kot o delikatniejszej niż przeciętny kocur budowie ciała, aczkolwiek posiadający widocznie zarysowane mięśnie. Jego ciało pokryte jest w większości krótką, białą i kędzierzawą sierścią. Jedynie pomiędzy uszami (uszy również), ogonie czy pojedynczych miejscach na ciele (grzbiet, wewnętrzna strona przedniej prawej i tylnej łapy) widoczne są bure, tygrysio pręgowane plamy. Blizny ma na lewej łopatce, tylnej lewej łapie (ślad po ugryzieniu szczura) i lekko wyszczerbione ucho. Porusza się skocznym krokiem, czasem kuleje. [więcej w KP]
Multikonta : Wierzbowy Puch, Tafla, Szerszeniowa Łapa
Autor avatara : @enzo_und_remy
Liczba postów : 782
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t795-krzywowasy#7026
xxxMoje ciało ogarnęło przedziwne uczucie - moje powieki opadły zaskakująco szybko, a ciemność napierała z każdej strony. Ledwo dosłyszałem słowa Porannej Zorzy, a już byłem w zupełnie innym miejscu. Gdy otworzyłem oczy, pod moimi łapami nie było już twardej, ziemnej skały jaskini - a trawa! Utkana z gwiezdnego pyłu łąka o prześlicznych kwiatach, od razu mnie zachwyciła. Jednak gdy uniosłem spojrzenie przed siebie, dojrzałem znacznie piękniejszy widok, a moje serce zamarło. Była piękna jak łuna wschodzącego słońca, jej ślepia błyszczały tak jak przed chorobą a buro-rude futerko równie zdrowo prezentowało się z poutykanymi w nim gwiazdami i lśniącym pyłem. Różany Płatek we własnej osobie stała przede mną, a jej ciepły uśmiech i słowa sprawiły, że w moich ślepiach zebrały się łzy. Jednak nie te podczas żałoby czy rozpaczy - a radości. Niesamowitej radości.
xxx- Oh Różyczko...Jak dobrze jest móc cię znowu zobaczyć, nawet na te pare uderzeń serca - zamruczałem cicho, wciskając nos w sierść na jej karku gdy ta podeszła bliżej mnie i sama wtuliła się w moje futro. Wciągnąłem w nozdrza jej słodki zapach i zacząłem wesoło mruczeć z nieopisywanej radości. Chociaż wiedziałem, że nie mogłem zatrzymać jej przy sobie aż sam nie stracę własnego, bądź podarowanych 9 żywotów - świadomość tego dalej rozrywała mi serce. Teraz jednak mogłem znów z nią porozmawiać, poczuć ciepło jej sierści, jej zapach, usłyszeć jej głos... Gdy się odsunęła, otworzyłem ślepia, które przymknąłem z poczucia kompletnego rozluźnienia i nadstawiłem uszu na jej słowa. - Nie zwiodę ani was, ani Klanu Rzeki, kochanie. Dobrze wiesz, że dotrzymuje swoich słów! - odparłem i podszedłem bliżej kotki, dotykając nosem jej czoła i na szybko przejeżdżając językiem po jej uchu. Tęskniłem za nią od dnia gdy musiałem ją pochować - teraz jednak jej widok oprócz radości i bólu, przyniósł mi również ulgę. Tutaj, w Gwiezdnym Klanie wyglądała równie ślicznie co za życia. Była zdrowa i wesoła - nie mogłem sobie wyobrazić sobie lepszego miejsca w którym mógłbym ją spotkać. Moje obawy i tęsknota zostały odrobine wyciszone.
xxxNie miałem jednak zbyt długiego czasu by cieszyć się bliskością kotki, którą kochałem mimo tego, że rozdzieliła nas jej śmierć. Moje ciało przejął ogromny ból. Nie mogłem oddychać ani ruszyć najmniejszą częścią własnego ciała, czy nawet wąsem! Zacisnąłem zęby, a pomarańczowe ślepia otworzyłem szerzej w zdezorientowaniu. Czułem, jakby coś wyrywało ze mnie życie - ciekaw byłem jak daleko od prawy się znajdowałem! Gdy jednak ból opuścił moje ciało, poczułem się niesamowicie...pusto. Nie czułem już gruntu pod łapami, nie czułem ogona, uszu, wąsów. Zupełnie tak, jakby z bólem odebrano mi wszystko co mogłem odczuwać - własne ciało. Zamrugałem, odganiając od siebie widmo nieprzyjemnego doświadczenia i wtedy właśnie przede mną ustała Szara Gwiazda, na której widok mimowolnie się uśmiechnąłem. Smutno, ale uśmiechnąłem. Zdecydowanie to nie ona powinna stać teraz przede mną, a prędzej to ja powinienem witać Zajęczą Skórkę bądź Szarą Gwiazdę w momencie gdyby straciła wszystkie swoje życia dużo, dużo później, jako starsza kotka, a nie taka młodziutka. Nie zdołałem jej jednak przywitać tak, jakbym tego chciał: rozpoczęła się moja ceremonia na przywódcę, a wraz z tym otrzymałem swoje pierwsze życie - dar rozmowy. Nie uważałem się za kota pozbawionego tejże umiejętności. Rozmowy zawsze dobrze mi szły i nie czułem się w nich źle, jednak jako przywódca, musiałem opanować tę sztukę do perfekcji! Niestety, pierwsze odczucie podczas słuchania słów odnośnie mojego pierwszego życia było...Mało przyjemne. Głucha cisza w uszach i głowie sprawiła, że słowa Szarej Gwiazdy dochodziły do mnie jak przez mgłę i dopiero dotyk jej nosa sprawił, że mój zmysł się wyostrzył. Przymknąłem ślepia i poruszyłem uszami. Słuch miałem lepszy niż kiedykolwiek! Niczym młodziutki terminator, który chłonął każdy, nawet najdrobniejszy dźwięk w nowym miejscu na terenach swojego klanu.
xxx- Dziękuje za twój dar, Szara Gwiazdo. - zamruczałem wdzięcznie nim odeszła, a jej miejsce zajęła Zajęcza Skórka, która...Powinna być tutaj zamiast mnie. Nie podlegało to żadnej dyskusji! Jej widok sprawił mi jeszcze większy ból, niż widok jej siostry, jednak również obdarowałem ją uśmiechem. Podczas jej słów i daru dalekowzroczności, poczułem uderzenie bezsensu. Zupełnie tak, jakby moje słowa i decyzje nie miały znaczenia, co zostało odegnane wraz z darowanym życiem, które sprawiło, że byłem pewniejszy swoich słów niż jakikolwiek inny kot. Gdy otrząsnąłem się po drugim życiu, zerknąłem na kocicę i westchnąłem cicho. - Czarnostopy opłakuje twoją stratę, powiem mu, że wszystko u ciebie dobrze, Zajęcza Skórko! - miauknąłem za burą kotką. Nie miałem wiele casu, bo już po chwili pojawił się przede mną nikt inny jak Łopianowy Korzeń, na którego widok aż uniosłem ogon. Biały medyk, którego dane było mi poznać i pożegnać długi czas przed pożarem, mentor Porannej Zorzy stał przede mną zdrowy i uśmiechnięty. Tyle znajomych pyszczków, a to dopiero...oh, trzecie życie! Tutaj poszło równie trudno co przy poprzednich dwóch, jednak zdawało mi się, że znosiłem to znacznie lepiej. Nie byłem jednak przygotowany na widok Omszałego Kamienia, który z wymalowanym na pysku uśmiechem, podszedł do mnie, a jego niebieskie futro i blizny sprawiły, że nie mogłem go z nikim innym pomylić.
xxx- Przyjacielu...! - westchnąłem i spojrzałem na niego z widocznym bólem w ślepiach. Kocur...nie żył. Stał przede mną jako jeden z Przodków, a więc nigdy już nie ujrzę go na ziemi, nie przyjmę do Klanu Rzeki, nie będę słuchał jego żartów i śmiechu. Jego dar był oczywisty - jednak znaczył dla mnie naprawdę wiele. Chwile po tym jak dotknął mnie nosem, a ja odczułem napływ entuzjazmu, nie pozwoliłem mu odejść, tylko przylepiłem czoło do jego czoła i poruszyłem końcówką ogona. - Obyś czuł się tutaj dobrze, podsuń mi czasem jeden z tych twoich kawałów, proszę - wymamrotałem, a gdy odszedł, cicho odchrząknąłem. Nie mogłem się tutaj rozklejać! Tym bardziej gdy pojawił się przede mną sam Sosnowa Gwiazda! Tutaj również z szacunkiem pochyliłem łeb przed dawnym przywódcą i wsłuchałem się w jego słowa. Dar sprawiedliwości. Następnie podszedł Lepki Muł, który podarował mi cierpliwość jak i krótkie "powodzenia". Czułem się już tym wszystkim przemęczony, jednak jak dobrze liczyłem, zostały jeszcze trzy życia. Gdy sobie to uświadomiłem, ustały przede mną trzy kotki, które miały ważne miejsce w moim sercu: Kora, Pióro i...Róża! Nowa fala nieprzyjemnych uczuć, zakończyła się odczuciem ogromnej siły. Ona została we mnie i wzmacniała się z każdym, kolejnym skandowaniem mojego imienia przez koty zebrane wokół: Krzywa Gwiazda! Czasy bycia Krzywowąsym przeminęły, teraz byłem przywódcą.
xxx- Kocham cię, Różany Płatku! Czuwaj nade mną gdybym zwątpił w cokolwiek! - zawołałem nim zacząłem się wybudzać. Nim jednak usłyszałem od niej odpowiedź, otworzyłem oczy i wciągnąłem łapczywie powietrze w płuca. To...to już koniec. W moich łapach była nowa energia, w głowie wiele nowych myśli i planów. Chociaż czekały mnie trudne rozmowy i decyzje, byłem gotowy. Zerknąłem tęsknie na kamień, doszukując się na jego powierzchni odbicia Różanego Płatku, jednak dojrzałem tam tylko słabe odbicie własnego pyska. Podniosłem się i delikatnie otrzepałem futro z kurzu, który zebrałem leżąc brzuchem na chłodnym kamieniu i odwróciłem się do rozmawiających Porannej Zorzy i Lodowego Potoku, a na moim pysku malował się taki sam, pogodny i spokojny grymas co zawsze. Jedynie w oczach miałem nowy błysk; to była siła. Nowa, zupełnie inna niż ta, którą odczuwałem dotąd.
xxx- Gwiezdny Klan zaaprobował moje przybycie i otrzymałem dar dziewięciu żyć a wraz z nimi, nowe imię. - oznajmiłem ciepłym głosem i uniosłem biczowaty ogon. - Wracajmy już, nie ma co zwlekać! Lodowy Potok nie może przecież siedzieć tutaj z nami do następnego obiegu pór. To, że mam teraz dziewięć żyć nie czyni mnie nieśmiertelnym, a tym bardziej was, kochani! - zamruczałem i gdy już Poranna Zorza z dymnym kocurem przegadali co mieli, ruszyliśmy do domu, a ja jak obiecałem: wytłumaczyłem Gromowemu medykowi jak dotrzeć na Żwirową Ścieżkę i rozeszliśmy się.
Stawiałem kroki jako nowy kot - Krzywa Gwiazda. Teraz Klan Rzeki stanie na łapy, a ja osobiście tego dopilnuje!

[zt]
Re: Wyprawa Krzywowąsego i Porannej Zorzy
Wto 29 Cze 2021, 23:06
Poranna Zorza
Poranna Zorza
Grupa : Klan Rzeki
Płeć : kotka
Księżyce : 87 (XII)
Matka : Górska Zamieć
Ojciec : Nocny Deszcz
Mistrz : Łopianowy Korzeń
Wygląd : Potężnie zbudowana, srebrno-kremowa kotka o długim futrze z bielą na pysku, gardle, piersi i brzuchu, a także o białych łapach - u prawej, przedniej łapy białe palce, na tylnych łapach sięga do stawów skokowych. Posiada charakterystyczne pędzelki na uszach oraz zielonożółte oczy. Przez lewą przednią łapę przebiega blizna po poparzeniu, sięgająca do łopatki.
Multikonta : Rozżarzona Gwiazda [KG], Renifer [P], Kozia Łapa [KR]
Liczba postów : 481
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t281-poranna-zorza#420
- Na pewno. Nawet, jakby następny raz byłby wtedy, gdybym wybrała własnego terminatora – odpowiedziała z lekkim uśmiechem, bo wiedziała, że na pewno kiedyś Gwiezdni się z nią skontaktują, gdyby taka była potrzeba.
- Od czasu do czasu łapią po jeden lub dwa kleszcze, ale koty nawet nie przychodzą na leczenie. No i jeden z nich miał zbyt dużo kleszczy, przez co mu się pogorszyło – powiedziała, wzdychając przy tym ciężko. Wiedziała, że Nurt nie zrobił tego celowo, ponadto przy takiej ilości kleszczy i tak potrzebowała podać coś, co by działało przeciwzapalnie, nawet gdyby nie doszło do bólu stawów czy spontanicznych krwawień z nosa.
- Wybacz. Odpłacę ci się, jak tylko staniemy na nogi. I wyleczę swoje obicie – odpowiedziała, chociaż obawiała się, że wtedy będzie trochę późno na to, by zebrać większą ilość ziół. Na szczęście do Pory Nagich Drzew było jeszcze dość daleko i miała szansę zebrać trochę więcej, niż dwie czy trzy uncje.
- Trzy lub nawet dwa wystarczą. Jeśli do czasu Pory Nagich Drzew nie wykorzystam któregoś lub zdobędę sama, to oddam. Zarówno ja, jak i Klan Rzeki jesteśmy ci naprawdę wdzięczni za twoją pomoc – odpowiedziała, nawet nie wiedząc, jak wyrazić wdzięczność dymnemu kocurowi. Bardzo teraz wsparł Klan Rzeki od strony medycznej, której nie mogła poświęcić tyle uwagi, ile by chciała przez konieczność odbudowy klanu. Rozumiała, czemu nie chciał oddać całości i w pełni to szanowała. Gdyby miała ograniczoną ilość medykamentów, to również nie oddałaby wszystkich, tak samo, jak nie może oddać całego zapasu piołunu. Usłyszała poruszenie się kocura za nimi, dlatego odwróciła głowę w stronę Krzywową… Krzywej Gwiazdy, spoglądając na niego pytająco. Na oznajmienie, że Gwiezdni go zaakceptowali, część ciężaru spadło Porannej Zorzy z serca. Całe szczęście. Uśmiechnęła się, przytakując głową, po czym ruszyła razem z kocurami w drogę powrotną, która postępowała trochę wolniej, niż poprzednio ze względu na mocne obicie całego boku, które dawało się szylkretce we znaki.


[zt]
Re: Wyprawa Krzywowąsego i Porannej Zorzy
Wto 29 Cze 2021, 23:27
Lodowy Potok
Lodowy Potok
Grupa : Gwiezdny Klan
Płeć : kocur
Księżyce : 82 w momencie śmierci
Matka : Zielona Ropucha [*]
Ojciec : Sokoli Krzyk [*]
Mistrz : Traszkowy Język [*]
Partner : 42 liście mniszku
Wygląd : Lód jest czarnym dymnym kocurem z możliwym zauważalnym gdzieniegdzie tygrysim pręgowaniem. Dodatkowo biel na jego futrze rozpościera się na tylnich łapach do uda, przez cały brzuch, na przedniej lewej łapie do łokcia, na przedniej prawej łapie trochę ponad piąty palec. Cała kryza jest zanurzona w białym, następnie możemy zauważyć całą białą brodę. Biel rozciąga się na poliki, które łukiem idą w stronę czarnego noska, tworząc tym samym “w”, które kończy biel zawartą na futrze owego kocura. Jego ślepia są koloru zielonego i na szczęście na razie nie posiada żadnych blizn.
Multikonta : Szałwiowe Życzenie, Gradowy Chłód [KW], Szczyt [PNK] | Rdza [P]
Autor avatara : goataoo w podpisie
Liczba postów : 908
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t327-lodowy-potok#514
Nie odpowiedziałem za wiele w temacie o kleszczach, jedynie ciche "mhm". Nie miałem co za wiele odpowiedzieć, prócz tego.
Uśmiechnąłem się na nagłe tłumaczenie Porannej Zorzy. Prychnąłem cicho w rozbawieniu i skinąłem łbem.
- Nie martw się. Przyniosę ci tą korę i przyjdę, aby was wyleczyć z tych nieszczęsnych obić - mruknąłem ciepło w odpowiedzi. Nie mniej jednak spoglądałem zmartwiony w stronę Porannej Zorzy. Ledwo co zostało zabrane z jej barków odbudowywanie Klanu, a może nawet dalej będzie się z tym mocować, i teraz musi stawać na wąsach, aby wyzbierać zioła. Odetchnąłem cicho.
- Będę pamiętał, że masz u mnie dług. Pamiętaj, aby go spłacić do końca Pory Nowych Liści i będzie dobrze. Nie chcę wywierać na tobie dużej presji. Klan Rzeki będzie miał jeszcze długą drogę przed sobą. Gdybym ciebie nie znał, prawdopodobnie kazałbym oddawać na już na teraz - dodałem, mrużąc delikatnie oczy w sympatii do Porannej Zorzy. Na jej ostatnie słowa prychnąłem tylko, machając łapą.
- "Medyk jest ponad Klanami i klanową rywalizacją." Nie masz mi za co być wdzięczna, powinniśmy się wspierać - uśmiechnąłem się do Medyczki, zaraz obracając głowę w stronę budzącego się kocura. Po jego słowach poczułem, jak w moich łapkach zagnieżdżają się mrówki. Nowa historia Klanu Rzeki budowała się właśnie na moich oczach, i ja miałem na nią wpływ.
A więc został Krzywą Gwiazdą. Posłałem mu delikatny uśmiech, po czym wstałem z ziemi. Musieli wracać, a ja musiałem się przygotować na nową podróż. Słuchałem uważnie tego, co mówił biały kocur i to, jak trafić do ich tymczasowego obozu.
Pora wracać do domu.

[zt]
Re: Wyprawa Krzywowąsego i Porannej Zorzy
Sponsored content

Skocz do: