Jak się okazało, Tymianek nie musiał długo czekać na towarzystwo. Zaraz wypatrzył wśród kotów wyróżniające się futro brata, a zaledwie po chwili do jego uszu dotarł znajomy głos. - Ślimak. - powitał kocura, kiwnięciem głowy z wyraźnym entuzjazmem reagując na pojawienie się towarzystwa. -Wiemococichodzi. - odpowiedział, przedrzeźniając terminatora Kruczego Cienia. - I nie, nic mi nie wiadomo o przyczynach tego zebrania. - odmruknął, wzruszając barkami. Zaraz potem dołączył do nich Koźla Łapa i zajął miejsce obok Ślimaka. Jemu również kremowy kocur posłał skinienie łbem. - Cześć. - odpowiedział, uderzając kilkakrotnie puchatym ogonem o ziemię.
- Nic ciekawego. - odparł, unosząc brwi i spoglądając na Ślimaczą Łapę, czekając aż jego brat również odpowie na zadane pytanie. Terminator Zamarzniętego Jeziora drgnął zaskoczony, kiedy odezwał się Trzmiela Gwiazda. Ani na chwilę nie spuścił wzroku i słuchał uważnie całej wypowiedzi przywódcy. Zerknął tylko na Koźlą Łapę, kiedy usłyszał jego imię. Wiedział, że mistrz jego brata zaginął, ale ta informacja była gdzieś z tyłu jego głowy. Nie znał Rwącego Strumienia, więc nie wiedział czy współczuć czy raczej zazdrościć Kozłowi. Kiedy niska kocica o wielobarwnym futrze kiwnęła w jego stronę głową, odpowiedział tym samym. Poczekał aż Koźla Łapa skończy się witać z nową mistrzynią i pożegnał się z nim. Potem odwrócił się do Ślimaka i trącił go delikatnie w bok ogonem, odchodząc w stronę własnego legowiska.

zt

Siedział po prostu, słuchał wszystkiego, a kiedy zebranie zostało uznane za zakończone cicho parsknął. Obserwował rozchodzące się koty, każde w swoją stronę. Widok ten skutkował tylko nieprzyjemnymi ciarkami, dając mu do zrozumienia, że musi się śpieszyć. Nie minie chwila, a już koty będą chore. Trzeba się śpieszyć.

[zt]

Kocur myślał, że całe zebranie przesiedzi sam, ale... Tak się nie stało. Podeszła do niego jakaś kotka, którą nie za bardzo kojarzył, więc zgadywał, że jest terminatorką. Już myślał, że trafi mu się kolejna idiotka, ale po słowach kotki zmienił zdanie.
-prawda. Jestem Wężowa Łuska. - przywitał się. Nie przeszkadzało mu pochodzenie kotki, dopóki była wierna klanowi, a nie znał jej, więc obstawiał, że tak właśnie jest. Nic dalej nie mówił, bo nie wiedział co by niby miał. Kotka wydawała się porządna, ale bardziej interesowało go kiedy przemówi Trzmiela Gwiazda i czy dostanie jakiegoś bachora do szkolenia. W końcu przywódca przemówił, a kocur zdziwił się, gdy okazało się, że to nie bachory do mianowania, a jakiś terminator do zmiany mistrza. Którego swoją drogą dostał ktoś inny. Nie miał zamiaru narzekać, właściwie bez terminatora miał mniej obowiązków i mógł się zając sobą. Gdy zebranie się zakończyło, skinął lekko głową Mewiej Łapie.
-wybacz, że nie jestem zbyt rozmowny, ale zastanawiałem się co to za ceremonia. - przyznał i wstał. -chociaż zrobiłaś na mnie dobre pierwsze wrażenie, więc gdybyś chciała kiedyś porozmawiać, to byłbym chętny. - powiedział i jeśli nic go już nie zatrzymało, to odszedł w stronę legowiska wojowników.


zt

Niezależnie to co powiedziało jego rodzeństwo, Kozioł jedynie kiwnął głową i skupił się następnie w całości na ceremonii na której no cóż... Powinien dostać jakiegoś mistrza. Co jak co ale trochę księżyców na karku miał i wypadałoby ruszyć swój trening. Nie musiał długo czekać aż przywódca zabierze znów głos a następnie przeznaczył mu mistrza. O dziwo dostał mistrzynie. Szczerze to spodziewał się mistrza bo wcześniej takowego miał ale jak nie narzekał. Może nowa mistrzyni będzie fajna a nie to co jego stary pryk, z którym średnio się dogadywał. Podszedł do szylkretki, która zmierzała w jego stronę a następnie stuknął się z nią nosem. Śmieszna tradycja. Słysząc przywitanie, kocur uśmiechnął się do wojowniczki dziarsko. - Nope. Trafiłaś dobrze.- dodał do jej słów a następnie jego uszy się podniosły wysoko. TAK! Bardzo chciał teraz iść! - No pewka! Przy okazji sobie gdzieś pochodzimy może.- mruknął w stronę mistrzyni a następnie jak nie miała Rwący Strumień coś więcej do powiedzenia, Kozioł kiwnął głową by już iść. Czas jest cenny!

/z.t