Błądziłem, szukałem, lecz nic nie chciało się pojawić, jakby...cietrzew przepłoszył całą okoliczną zwierzynę. A mimo tego, patrol nie wyglądał żeby się zbierał więc...szukałem dalej zwierzyny. Starałem się przy tym nie myśleć o leżącym w dole ptaku..

Oh? Napuszyłem futro na ten niespodziewany...widok. Powyrywane bestialsko kępki miękkiego mchu porozrzucane były po sporym terenie i nie wyglądało to jakby któryś z terminatorów lub ktokolwiek inny przyszedł tu, by go zebrać. Raczej jak...celowe działanie by zepsuć to miejsce. Skrzywiłem lekko pysk i nie wiedzieć czemu postanowiłem zebrać je w jedno miejsce. Skoro już zostały wyrwane z ziemi, dlaczego nie użyć tych strzępków do czegoś lepszego niż zwyczajne...uschnięcie? Zdecydowałem się wrócić po nie na koniec i wyścielić nimi swoje legowisko. Potem kontynuowałem polowanie.

Uważnie rozglądałem się po okolicy, lecz w dalszym ciągu nie mogłem niczego znaleźć. I może...faktyczne wróciłbym do miejsca, z którego rozpoczęliśmy łowiecki patrol, ale...Cis nie pozwalał mi poprzestać na tej jednej sporawej zwierzynie. Kazał mi przeć na przód i pokazać, że jestem...jestem faktycznie zdolny, a ojciec mylił się w kwestii mnie. Dlatego szukałem dalej.

Nadal...nic, jednak nie zmieniało to faktu, że parłem przed siebie w dalszym ciągu, licząc, że cos wśród mchowej polanki musi się jeszcze kryć. Cała zwierzyna nie mogła ot tak wyparować, prawda? prawda? Nie miała takiej super mocy by zniknąć...

Uh. Nadal nic. Może jednak faktycznie przepłoszyłem całą zwierzynę? W oddali dostrzegłem Cieniste Korony, chyba tak zwało się to miejsce? Postanowiłem spróbować swojego szczęścia w tamtych rewirach. Nie zagłębiałem się jednak w środek lasu, lecz pozostałem na jego obrzeżach i...szukałem.

Widok, który ujrzałem zmroził mi krew, przywołał nieprzyjemne obrazy do głowy, wzburzył nienagannie ułożoną sierść. Powybijana zwierzyna tworząca drogę w głąb lasu. Tyle...zmarnowanego jedzenia. M-musiałem to posprzątać, choć organizm prosił o zwrócenie śniadania. To co było świeże i możliwe do zidentyfikowania odłożyłem na bok, aby zakopać w jednym większym dole i sprowadzić potem patrol, by je zabrał. Te, co do których miałem wątpliwości zakopałem od razu, a krew...krew starałem się zamaskować. Cokolwiek to było...nie mogło wrócić tu z powrotem, a-ani tym bardziej sprowadzić kolejne drapieżniki. Potem czmychnąłem, starając się wybić z oczu ten obraz i skupić się na polowaniu..