IndeksIndeks  SzukajSzukaj  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: 
Ziemie Niczyje
 :: Ziemie Niczyje :: Podróże
Wyprawa Pliszkowego Dziobu & Motylej Łapy
Czw Sie 26, 2021 11:44 pm
Pliszkowy Dziób
Pliszkowy Dziób
Grupa : Klan Wichru
Płeć : kotka
Księżyce : 5 na srebrnej skórce (w momencie śmierci 72)
Matka : srebrzysty kłos
Ojciec : świerkowa gałązka
Mistrz : brzozowa skóra
Partner : szczur 7
Wygląd : wysoka, chuda kotka o długim, srebrzystym futrze w niebieskie pręgi, z bielą na pysku, szyi, brzuchu, łapach i ogonie. jej oczy są jasnozielone, jednakże widoczne są na nich niebieskie plamki świadczące o heterochromii.
Multikonta : szakal (PNK), baranek (S), rozgwieżdżony płomień, zaćmione łapa, jeżyna (kg) | płotkowy potok, zawilcowa łapa, pąk, traszkowa łapa, ślimaczy ślad, chrząszczyk, lilia (nkt bądź martwi)
Autor avatara : ja
Liczba postów : 1628
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t68-pliszkowy-dziob#201
First topic message reminder :

Motyla Łapa umiał już, cóż, wszystko co było mu potrzebne. Po przerobieniu całego materiału powtarzali materiał i Pliszkowy Dziób z dziesięć razy upewniała się, że wszystko wie i umie, jakoby chciała...przedłużyć jego czas jako terminator i opóźnić wyprawę. Motyl był jednak przygotowany aż zbyt dobrze, jak zwykle, był idealny i perfekcyjny. Irytujące, pomyślałaby sobie Pliszka, ale już niekoniecznie miała siłę i chęci na te wszystkie irytacje.
Jego zbliżający się awans wzbudził w głowie medyczki pewien...pomysł, koncept, który był tak przyjemny i pełen ulgi, a jednocześnie nazywał ją próżnym tchórzem, odrzucającym jedyną ostałą się wartościową rzecz w jej egzystencji. Bo co innego, niż leczenie, oferowała Klanu Wichru? Narzekanie? Złą reputację na zgromadzeniu? Tsk. Zgromadzenie. Odrzucała ze swoich myśli ten "problem", uznając, że dalsze polemizowanie nad losem Klanu Rzeki jest zbędne w jej obecnym życiu, i tłumaczyła to sobie tym, że jeżeli zasługują na karę, to ją dostaną, nie jej sprawa, nie jej klan...co było pewną powolną, żmudną i niezauważalną dla samej Pliszki zmianą poglądów z negatywnych na neutralne. Ale na osty i ciernie, fakt, że musieli oddać tym rybim oddechom Wietrzny Gaj i połowę Zimnej Toni? Tylko w tych okolicach widziała dziewięćsił, i dobra, nie był on tak użytecznym i wyjątkowym zielem jak chociażby żywokost pomocny w skręceniach i innych złamaniach, ale nadal kuło to pliszkową dumę.
A jednak, z obozu wyrwał ich w końcu cieplejszy dzień. Niebo było czyste, słońce raziło - chociaż nieco z niska, jak to w Porę Nagich Drzew. Musieli się sprężać, bo zachodziło teraz szybko, a wracanie w ciemności...brr! Cieplejszymi porami noc była przyjemna, ale obecnie mogło się to niedobrze skończyć, bo temperatury robiły się niebezpieczne. Medyczka nieco niechętnie więc znalazła swojego terminatora w obozie i poinformowała go, by się szybko zebrał, gdyż nadszedł czas na ich wyprawę. Sama wzięła coś sobie ze stosu i szybko zjadła, a następnie czekała na Motylą Łapę przy wyjściu z obozu. A jeżeli ten się tam znalazł - wyruszyli na północ, w stronę Spienionych Wodogrzmotów.

_________________
once in a dream I thought I could be anyone I wanted
hard. to. believe,. but. it. felt. real. to. me

ᴜɴᴛɪʟ ᴛʜᴇ ᴍᴏʀɴɪɴɢ

when I'm awake, I still can't shake the taste of freedom
I can't stop, I can't break, I carry the weight for you

Re: Wyprawa Pliszkowego Dziobu & Motylej Łapy
Nie Sie 29, 2021 1:40 am
Pliszkowy Dziób
Pliszkowy Dziób
Grupa : Klan Wichru
Płeć : kotka
Księżyce : 5 na srebrnej skórce (w momencie śmierci 72)
Matka : srebrzysty kłos
Ojciec : świerkowa gałązka
Mistrz : brzozowa skóra
Partner : szczur 7
Wygląd : wysoka, chuda kotka o długim, srebrzystym futrze w niebieskie pręgi, z bielą na pysku, szyi, brzuchu, łapach i ogonie. jej oczy są jasnozielone, jednakże widoczne są na nich niebieskie plamki świadczące o heterochromii.
Multikonta : szakal (PNK), baranek (S), rozgwieżdżony płomień, zaćmione łapa, jeżyna (kg) | płotkowy potok, zawilcowa łapa, pąk, traszkowa łapa, ślimaczy ślad, chrząszczyk, lilia (nkt bądź martwi)
Autor avatara : ja
Liczba postów : 1628
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t68-pliszkowy-dziob#201
Przysięgam, potwierdził Motyla Łapa. Czy rzeczywiście był gotowy? Pliszkowy Dziób nie wiedziała, ale właściwie czy było coś, co mogłoby jednoznacznie oznaczać taką gotowość? W jej głowie pojawiła się jeszcze jedna wątpliwość: czy jej terminator w ogóle chciał? Nigdy nie brała w rozważanie takiej możliwości - że nie chciałby. Bo co, jeśli ta praca zmęczyła go przez te wszystkie księżyce? Co jeśli wytrenowała kolejnego, niechętnego do swojej pracy i niespełnionego z życia medyka, kontynuując ten żałosny cykl? ...Może nie powinna tak szybko wkładać swoich domysłów w głowę Motyla. Mógł być wycofany i cichszy, ale gdy było trzeba, to umiał postawić na swoim. Udowodnił to jej nie raz.
Więc z mocy Gwiezdnego Klanu nadaję ci imię medyka. Motyla Łapo, od dzisiaj będziesz znany jako Motyli Blask. Witamy cię jako pełnoprawnego medyka Klanu Wichru — i...koniec, puf, mieli medyka. Myślała nad tym imieniem od kilku dni; nie chciała dać czegoś...zbyt oczywistego, jak skrzydło, pył czy lot. Lubiła te bardziej abstrakcyjne, estetyczne imiona, jak chociażby Szałwiowe Życzenie... jak bardzo nie przepadałaby za samą kocicą.
Był to koniec (a może początek, heh) dla Motylego Blasku, ale Pliszkowy Dziób nie chciała jeszcze tego przerywać. Wzięła kolejny głęboki wdech i odwróciła się w stronę Srebrzystego Kłosu - właściwie to do Srebrzystego Kłosu i Niedźwiedziego Snu, ale to na matkę najbardziej zwracała swój wzrok. A słowa kierowała jakoby do całego Gwiezdnego Klanu.
...Jeszcze jedno — mruknęła i zamilkła na dłuższą chwilę, czując, jak ogarnia ją pewna panika. Przechodziła przez to wiele razy w głowie, myślała, co powiedzieć i kiedy, do kogo, w jakie słowa to ubrać, i jak w ogóle odważyć się zrobić to samemu. Było to trudniejsze, gdy wiedziałeś, że to ty sam pozbawiasz się czegoś, co było dla ciebie tak ważne, czego desperacko trzymałeś się w nadziei, że przyniesie ci jakiekolwiek szczęście i nadzieję, co dawało ci poczucie bycia ważnym. Coś, na czego punkcie Pliszkowy Dziób miała obsesję. Ale teraz wierzyła, że zwyczajnie nie zasługiwała na bycie ważnym. — Ja... uch — wspaniale, Pliszkowy Dziobie, zmieniasz się w swojego terminatora i nie możesz wydobyć z siebie normalnego zdania? — Chciałabym... chciałabymzrezygnowaćzposadymedyka — powiedziała na jednym wdechu, zamykając szczelnie oczy, jakby bojąc się, co zobaczy na twarzach kotów, chociaż była ich jedynie trójka.

_________________
once in a dream I thought I could be anyone I wanted
hard. to. believe,. but. it. felt. real. to. me

ᴜɴᴛɪʟ ᴛʜᴇ ᴍᴏʀɴɪɴɢ

when I'm awake, I still can't shake the taste of freedom
I can't stop, I can't break, I carry the weight for you
Re: Wyprawa Pliszkowego Dziobu & Motylej Łapy
Nie Sie 29, 2021 4:00 pm
Oszroniona Łapa
Oszroniona Łapa
Grupa : Klan Wichru
Płeć : kocur
Księżyce : 10 [I]
Matka : Skrząca Pajęczyna [*]/ Gronostajowa Mordka [NPC]
Ojciec : Jeleniorogi [*]/ Czerwony Kwiat [NPC]
Mistrz : Cebulowy Nos
Wygląd : Przeciętnej wielkości kociak o szczupłych, długich łapach i równie przeciętnej sylwetce. Jego ciałko pokryte jest krótką, przylegającą i wiecznie dobrze ułożoną sierścią; czarny pręgowany colorpoint z ciemną maską na mordce, łapach i ciemnym ogonie (najciemniejsza końców). Migdałowate jasne lodowo-błękitne ślepia, brak szczególnych blizn. [reszta w KP]
Multikonta : Krzywa Gwiazda, Tafla, Wierzbowy Puch, Szerszeń | Żabia Łapa, Uszko
Liczba postów : 239
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t62-szron
Dwójka gwiezdnych w milczeniu wysłuchała słów Pliszkowego Dziobu i złożonej przysięgi przez Motylą Łapę. Po momencie nadania imienia, Niedźwiedzi Sen z dumą zamruczał i uniósł brodę, spoglądając na syna z dumą i ciepłem w swoich ślepiach. Naprawdę cieszył się, że Motyli Blask znalazł swoją drogę, bo...trochę się o niego w tej kwestii obawiał! Obawiał się tego, że bycie wojownikiem może go przerosnąć i przytłoczyć. Teraz jednak nie widział przed sobą przestraszonego kociaka, a dorosłego medyka Klanu Wichru!
- Motyli Blask! Motyli Blask! - zamruczał wesoło i przejechał językiem po czole swojego syna, zostawiając na nim mokrego buziaka. - Nasze gratulacje, Motyli Blasku. Gwiezdny Klan również wita cię jako pełnoprawnego medyka. Obyś jak najdłużej służył swojemu klanowi. - odezwała się Srebrzysty Kłos i posłała kocurkowi ciepły uśmiech. Nie chciała przeszkadzać w jego interakcji z przeszczęśliwym ojcem, dlatego też podeszła bliżej Pliszki, która...cóż, jeszcze nie skończyła. Gdy próbowała wydusić z siebie to co nieuniknione, matka spojrzała na nią ze spokojem, a na samym końcu uśmiechnęła się łagodnie i przejechała nosem po czole córki.
- Cieszę się, że zdecydowała się podjąć tę decyzję. - wyszeptała i odsunęła się od córki. - Jesteś tego pewna, Pliszkowy Dziobie? - mruknął Niedźwiedzi Sen, zerkając na srebrną kotkę z lekko uniesioną brwią, jednak nie było w jego spojrzeniu oceny, a...Ciepło. Cóż, pewnie gdyby była tu Brzozowa Skóra...
- Szanujemy twoją decyzję. - odezwał się trzeci głos, a jego właścicielką był nikt inny jak Mroźny Wiatr, która z wysoko uniesionym ogonem kroczyła ku czwórce kotów. - Prawda, Brzozowa Skóro? - odparła, a w jej głosie szło wyczuć...triumf. Wtedy z zza Gwiezdnej wysunęła się druga, jaśniejsza kocica o skwaszonej minie i położonych po sobie uszach. Nic nie odpowiedziała poza syknięciem i trzepnięciem ogonem, jednak nie było to potrzebne. Mroźny Wiatr podeszła bliżej i ustała przy boku swojego partnera, spoglądając to na syna, to na Pliszkowy Dziób.
- Czas na was. Bezpiecznego powrotu do obozu. - miauknęła i po chwili nieco ciszej dodała do samej Pliszki. - Teraz już możesz przestać się zadręczać tą starą larwą - i po tych słowach, Srebrna Skórka zaczęła się rozmywać a dwójka kotów obudziła się przy kamieniu, ponownie otoczona zimnem jaskini. Nawet pobyt u Gwiezdnych nie sprawił, że zrobiło im się cieplej!
Re: Wyprawa Pliszkowego Dziobu & Motylej Łapy
Nie Sie 29, 2021 11:07 pm
Motyli Blask
Motyli Blask
Grupa : Gwiezdny Klan
Płeć : kocur
Księżyce : 73 w chwili śmierci
Matka : Mroźny Wiatr [NPC] (*)
Ojciec : Niedźwiedzia Gwiazda [NPC] (*)
Mistrz : Taneczny Krok (*), Pliszkowy Dziób (*)
Partner : mięta
Wygląd : Wysoki, ale chudy i o słabej budowie. Niebieski złoty tygrysio pręgowany, długowłosy, z białymi znaczeniami sięgającymi do kostek na tylnych łapach oraz na palcach przednich, a także na pyszczku, gardle i klatce piersiowej, gdzie biała plama przybiera kształt przypominający nieco motyla. Złote oczy.
Multikonta : Lin, Królicze Futerko, Wichura, Blask; dawniej: Królik, Skowronkowy Trel, Połyskująca Tafla
Autor avatara : pliszka (avek), brivi (art w podpisie)
Liczba postów : 2522
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t65-motyl
Więc z mocy Gwiezdnego Klanu nadaję ci imię medyka. Motyla Łapo, od dzisiaj będziesz znany jako Motyli Blask. Witamy cię jako pełnoprawnego medyka Klanu Wichru.
Stało się. Nie był już dłużej Motylą Łapą, nie był tylko terminatorem, który próbował jakoś odnaleźć się w życiu między konfliktami z mistrzynią i stratami, a medykiem klanu Wichru, Motylim Blaskiem. Imię to... trochę go zaskoczyło. Spodziewał się czegoś w stylu Motylego Skrzydła, Lotu, Pyłu albo czegoś w tym rodzaju... ale jakkolwiek "blask" nie byłby specyficzny, bo motyle same w sobie nie świeciły, podobało mu się. Słowo "blask" brzmiało ładnie, dźwięcznie, a przede wszystkim kojarzyło mu się z gwiazdami, w które tak lubił się wpatrywać. Poza tym, o czym zdał sobie sprawę po chwili, kontrastowało z imieniem Orzeszka. Śmieszna sprawa, że miał takie, hm, połączenie z bratem, z którym... nie ukrywajmy, miał też najlepszą relację. Z Kiełkującym Ziarnem rzadko rozmawiał. Ech. Odpędził jednak od siebie szybko tę myśl; kiedy już przysiągł, kiedy usłyszał z pyszczka medyczki swoje nowe imię, czuł po prostu... szczęście. Szczęście i ulgę, jakby jakiś kamień spadł mu z serca. Jego obawy bynajmniej nie zniknęły, ale kiedy już przez to przeszedł, kiedy już faktycznie został medykiem, chwilowo poczuł się pewniej, lepiej. Naprawdę tego dokonał. Zaszedł aż tutaj. A w dodatku jego tata był zaraz obok i był dumny. Nie potrafił opisać, jak dobrze było go widzieć. Na krótki moment ciut nieprofesjonalnie pozwolił sobie skorzystać z bliskości Niedźwiedziej Gwiazdy, ocierając się głową o jego szyję chwilę po tym, jak kocur przejechał mu językiem po czole. Całkiem możliwe, że zaszkliły mu się przy tym oczy, ale zamrugał szybko, żeby pozbyć się z nich jakichkolwiek wezbranych łez. Bez przesady z tym nieprofesjonalizmem, nie zamierzał się rozklejać.
Dziękuję – odpowiedział Srebrzystemu Kłosowi, w ostatniej chwili powstrzymując się od dodania czegoś głupiego w stylu "też mam nadzieję, że zbyt szybko nie umrę". To chyba wyszłoby niezręcznie. Chyba? Miałeś na myśli na pewno, sarknął w myślach, ale nie zdążył sobie nawet na to odpowiedzieć, bo wtedy odezwała się Pliszkowy Dziób. Odwrócił głowę w jej stronę, mimo wszystko nie do końca spodziewając się słów, które zaraz padły z jej pyszczka. Chciałabym zrezygnować z posady medyka.
W pierwszej chwili był... zdziwiony. Nie podejrzewał, że się na to zdecyduje, przynajmniej nie od razu, tak szczerze, biorąc pod uwagę to, jak wcześniej uparcie trzymała się swojej rangi i przeświadczenia, że wojownicy nie byli ważni. Poza tym mimo wszystko była to również wiadomość, że zostanie z lecznicą sam, a to było trochę... Uch, brał to pod uwagę, ale i tak była to niespodzianka i pewien ciężar. Zaraz jednak zdziwienie przeszło, a zamiast niego przyszła, hm, swego rodzaju ulga. Ulga z powodu tego, że Pliszkowy Dziób nie będzie się dłużej zmuszała do robienia czegoś, czego nie chciała robić. Z ciepłym wyrazem pyszczka i delikatnym, ledwo zauważalnym uśmiechem kiwnął jej głową z aprobatą. Miał naprawdę szczerą nadzieję, że podjęła dla siebie słuszną decyzję.
Zanim jednak zdążył chociażby powiedzieć coś na ten temat, usłyszał znajomy głos, który sprawił, że jego uwaga przeszła z Pliszkowego Dziobu na... Mroźny Wiatr! Przez chwilę osłupiał, jakby nie spodziewając się, że faktycznie uda mu się jeszcze kiedykolwiek zobaczyć dwójkę rodziców razem. Ale musiał przyznać, że to było dobre uczucie. Jakby wszystko było właściwe, chociaż na ten moment... jakby wcale nie byli tak daleko, martwi, na Srebrnej Skórce.
Mamo... – przywitał ją cicho, posyłając jej lekki uśmiech, a chwilę później również wesołe spojrzenie tacie... jednak zaraz zmarszczył brwi, słysząc słowa Brzozowa Skóro. Na chwilę się spiął. Dawna medyczka tu była? Och. Okazało się, że tak, bo po chwili wychyliła się zza Mroźnego Wiatru. Na jej widok spiął się i wysunął pazury, jakby chcąc wbić je w ziemię... ale okazało się, że nie było potrzeby się stresować. Medyczka odeszła. I tym razem był pewny, że nie będzie się już więcej wtrącać.
Choć chciałby, żeby ta chwila mogła trwać dłużej, w końcu nadszedł na nich czas, o czym doskonale zresztą wiedział. Kiwnął lekko głową mamie. Zanim jednak odejdą... było jeszcze coś, co chciał dodać, skoro miał teraz dwójkę rodziców przy sobie na raz.
Mamo, tato? Dziękuję. I... kocham was. – Miał wrażenie, że następnym razem nie zobaczą się zbyt szybko, a więc teraz albo nigdy, prawda? Posłał im ostatni, delikatny uśmiech, a potem Mroźny Wiatr zdążyła tylko dodać coś do Pliszkowego Dziobu nim obudzili się ponownie, tym razem na ziemi, nie na Srebrnej Skórce. Czuł się jednak cieplej, zarówno fizycznie, jak i tak... wewnętrznie. Spojrzał na Pliszkowy Dziób i uśmiechnął się lekko. Nadszedł czas, żeby wracać do domu.
Na swój sposób był to nowy początek dla każdego z nich.

/zt, chyba że pliszka będzie coś chciała

_________________
AND SO, IF ON THE DAY I DIE
YOU COME TO BE AT MY SIDE
SURELY, UPON THE DAY I DIE


I'll sing of the love in my life

LIKE YOU SAID, EVERY MOMENT
WAS .WORTH .IT .TO .BE .ALIVE

Re: Wyprawa Pliszkowego Dziobu & Motylej Łapy
Sponsored content

Skocz do: