| :: Klan Rzeki :: Obóz Klanu Rzeki :: Omszona Skała | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 66 [XI]
Matka : Dym [NPC] (*), Suchy Nos [NPC]
Ojciec : Maciek [NPC] (?), Czarnostopy [NPC] (*)
Mistrz : Mknąca Gwiazda (*)
Wygląd : Bardzo wysoki, szczupły kocur, o długim, aksamitnym futrze. Jest ono czarne z przejaśnienaimi w okolicach szyi, boków, brzucha i na ogonie. Posiada też białe znaczena. Pokrywają one jego podbrudek, następnie ciągną się przez szyję, do końca brzucha. Na jego łapach widoczne są białe skarpetki, a między oczami dojrzeć można małą smugę bieli. Natomiast jego oczy mają złotą barwę. Charakterystyczną cechą w jego wyglądzie jest brak 2/3 lewego ucha.
Multikonta : Tęczowa Chmura [GK], Jałowcowa Łapa [KRz], Łabędź Szybujący nad Taflą Jeziora [PNK], Słonecznikowa Łapa [KW]
Liczba postów : 949
Przywódca | Nie to Sowi Zmierzch spodziewał się zobaczyć, gdy tego dnia udał się na patrol po granicy z ziemiami niczyimi. Poranione, rozszarpane ostrymi zębami ciało klanowego medyka. Dlaczego akurat on? Medyk? Teraz, kiedy dopiero co wziął pod swoje skrzydła terminatorkę? Kto będzie ich teraz leczył? Kto będzie łatał rany? Czy znów będą musieli prosić Klan Wichru lub Gromu o wyszkolenie dla nich kolejnego medyka? Dlaczego akurat im to spotykało? A mogłoby się wydawać, że właśnie ich powstający klan wychodził na prostą... Wszedł do obozu wraz z Zakwitającą Jabłonią i Powracającym Zimnem, niosąc na grzbiecie poharatane, szylkretowe ciało. Najdelikatniej jak się dało położył je w miejscu zebrań, zupełnie jakby się bał, że ciało medyka całkiem się rozpadnie. - Niech cały Klan Rzeki zbierze się pod Omszoną Skałą! - zawołał donośnie, zanim jego rozżalony wzrok opadł na ciało kocura. Nigdy nie sądził, że przyjdzie mu rozpoczynać pogrzeb. Miał nadzieję, że nigdy go to nie spodka. Wyglądało jednak, że Gwiezdny Klan miał inny plan. Tylko czy Gwiezdni mieli z tym w ogóle coś wspólnego? Czemu mieliby im zabierać medyka akurat w takiej chwili, gdy nie mieli innego uzdrowiciela? Usiadł przy Ryczącym Niedźwiedziu, by po raz ostatni dotknąć nosem jego karku. Bądź co bądź medyk był dla niego kimś więcej niż... no właśnie, medykiem. Był dla niego jak rodzeństwo, nawet jeśli nie zawsze dobrze się dogadywali i w ostatnim czasie urwał im się kontakt. Po tym odsunął się nieco od ciała, czekając aż zbierze się reszta klanu. _________________ When the seasons change You won't feel the same at all
Because summer will turn into fall Then you'll leave me, you're gone You don't need me at all |
| | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 13
Matka : Ćmi Trzepot [NPC]
Ojciec : Czarnostopy [NPC]
Wygląd : Czarny Klasycznie pręgowany z bielą - takie umaszczenie można było by przypisać Bryzie. Jest on kotem o długim lecz mało gęstym futrem. Na lewej przedniej łapie, do nadgarstka ma biel, która również znajduje się na jego całym brzuchu i szyi z której biel sięga też na pysk (broda i część poniżej nosa) kota. Uszy ma ciemne w kolorze pręg które są klasyczne i ciemne. Jest on jednak bardziej wątłej budowy, nie ma zbyt dobrze zbudowanych mięśni i jest w stosunku do rodzeństwa mniejszy. Jest też lekko wychudzony, gdyż często odmawia sobie pokarmu lecz ukrywa to jego futro. Co do oczu są one ciemnozielone, zaś opuszki u łap są ciemnoszare oprócz białej łapy która ma bardziej różowe opuszki
Liczba postów : 10
Nieaktywny | Z każdym dniem coraz bardziej nie mógł się doczekać swojego mianowania, ostatnio sporo chorował lecz mimo to starał się jakkolwiek się nie nudzić. I gdy w końcu wyszedł z legowiska medyka by odpocząć po za leżem w którym zapach ziół mdlił go coraz bardziej coś się wydarzyło czego się nie spodziewał, zastępca zwołał koty pod Omszoną Skałę gdzie przed nim leżał kot a bardziej jego ciało. Początkowo przez stan nieznajomego i odległość jego samego od kota nie rozpoznał w nim medyczki, lecz gdy podniósł się i ruszył w tamtą stronę oprócz woni krwi, wyczuł zapach który ostatnimi czasu bardzo często czuł - Sowi Zmierzchu, co jej się stało? - zapytał niepewnie starszego kota, lecz zamiast skierować wzrok ku niemu, patrzył wystraszony na ciało kota tak mu bliskiego, a teraz martwego i zmasakrowanego. Może nawet nie byli dobrymi znajomymi, lecz czuł szacunek do kotki z którą spędzał tyle czasu przez swoje słabe zdrowie. Lecz nie to że utracił kota który pomagał mu w trudnych chwilach powodowało u niego lęk, lecz fakt że utrata medyka może przynieść spore kłopoty dla jego ukochanego Klanu |
| | Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 19 [luty]
Matka : suchy nos [npc]
Ojciec : kruchy pazur [npc]
Mistrz : złoty blask
Wygląd : Szyszka jest pokryta długim, burym futrem z rozjaśnieniami w okolicach szyi, brzucha i pachwin. Szarobrązowe futro jest pokryte czarnymi, klasycznymi pręgami. Kotka posiada białe znaczenie ciągnące się od czoła, przez pysk aż do brzucha; od czoła do nosa tworzy pionowy, charakterystyczny pasek. Biel można również zauważyć w postaci skarpetek na każdej z czterech łap, te z przodu kończą się w okolicach nadgarstka, zaś z tyłu — przy udzie. Oczy Syszki przybrały piwną barwę. Nos ma koloru ciemno-różowego, poduszki natomiast są jasnoróżowe.
Liczba postów : 51
Nieaktywny | Szyszka ostatnie czego się tego dnia spodziewała, to pogrzeb. Gdy usłyszała głos zastępcy, szybko przerwała swoje zajęcie i udała się w miejsce zebrania. Na widok, który przed sobą spotkała była.. co najmniej nieprzygotowana. Widząc poharatane ciało Ryczącego Niedźwiedzia poczuła gulę w gardle, a intensywny zapach krwi szczypał ją w nos. Nawet jeśli ona i medyk nie byli ze sobą najbliżej, to pierwszy widok śmierci i rodziców w żałobie były wystarczające. Kotka poczuła jakby futro na jej brzuchu i przełyku nagle zmieniło się w wbite drzazgi, kłujące ją z każdym oddechem. Czemu pierwszy raz jak widziała martwego kota, to musiało być jej rodzeństwo??... i to w takim stanie. Nie czuła się jeszcze gotowa na uczestniczenie w pierwszym pogrzebie, a widok ciała pozbawionego życia odbijał się na niej znacznie gorzej niż się spodziewała. Spodziewała??? Właśnie rzecz w tym, że się nie spodziewała, nie powinna musieć się spodziewać. Czuła jakby miała zwymiotować. W jej brzuchu się przewracało, a w głowie jeszcze bardziej. Przez parę uderzeń serca stała jak wryta, nie wiedziała jak się zachować i co czuć. Czuła się źle, że nie zbliżyła się do Ryczącego Niedźwiedzia, jak jeszcze miała szansę. Powinna się czuć gorzej z tym, że nie żyje. Szycha, ogarnij się. Skarciła się w myślach i przełknęła ślinę. Ten moment nie był o niej, więc niech się doprowadzi do ładu i wreszcie. ruszy. z miejsca. Chwiejnym krokiem podeszła do ciała, starając się znieść smród i widok śmierci. Przyłożyła nos do krótkiego futra medyka, po dłuższej chwili odchodząc i siadając na bezpieczny dystans. Jej wzrok skakał między ciałem, rodziną, a ziemią na której siedziała. _________________ i follow to the edge of the earth and fall off yeah, everybody leaves when they get the chance ✦ — and this is my chance |
| | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 23 [IV]
Matka : Suchy Nos
Ojciec : Kruchy Pazur
Mistrz : Kozi Klif!
Wygląd : Wysoki, chudy kocurek. Posiada krótką, kremową sierść z rozjaśnieniami na pyszczku, szyi, brzuchu i łapach. Do tego ma białą skarpetkę na tylnej, lewej łapie. Po jego całym ciele rozciągają się ciemne, klasyczne pręgi. Ogon z powodu mutacji jest krótszy niż u innych kotów. Jego oczy na razie mają kolor niebieski ale wkrótce się przebarwią na zielone.
Multikonta : Koźlorogi [KG]
Autor avatara : bestcattrio na ig
Liczba postów : 139
Terminator | Zauważył jak jego rodzeństwo zbiera się na środku obozu. Właśnie wrócił z treningu i za bardzo nie wiedział co się działo. Jednak obecność Sowiego Zmierzchu świadczyła o czymś ważnym. Miał dobry humor. Nawet bardzo dobry. Dlatego podszedł do zgromadzonych prawie, że w podskokach. Już chciał coś powiedzieć ale się zatrzymał… Stanął jak wryty, gdy zobaczył zimne ciało swojej starszej siostry… Jego źrenice się zwęziły i nagle świat stał się szary. Co właśnie się wydarzyło? Czemu Ryk tutaj leżała. Przecież dzień temu była w lecznicy jak zwykle. Co się jej stało? Co się stało jego starszej siostrze? Dlaczego nie mówi… Skwar głupku! Doskonale wiesz czemu nie mówi i się nie rusza. Doskonale o tym wiesz to dlaczego to tak bardzo odrzucasz? Czemu tak bardzo nie chcesz przyjąć prawdy? Myśli nie dawały mu spokoju. Uderzały w jego głowę jak szalone. Ciężko mu było ogarnąć co się teraz dookoła działo. Powietrze dookoła było takie… ciężkie. Na jego sercu zrobiło się ciężko. Widok krwi na ciele Ryczącego Niedźwiedzia… Ten straszny widok sprawiał, że w brzuchu Skwara się coś przewracało. Słyszał bicie własnego serca. Było bardzo szybko. Bum Bum Bum Bum Bum….. Wdech, wydech, wdech, wydech… Czemu tak ciężkie było powietrze? Chwiejnym krokiem, podszedł bliżej Szyszki ale tylko trochę. Jego ciało nie pozwalało mu na więcej. Już po tych dwóch krokach, się gorzej poczuł. Bach. Jego zad wylądował ziemi. Nawet nie planował teraz siadać. Czy jego nogi odmówiły mu posłuszeństwa? Co się działo z jego ciałem? Starał się panicznie złapać oddech. Położył łapę na swojej piersi. Wdech, wydech, wdech, wydech… Zdecydowanie nie wyglądał teraz dobrze. W jego oczach pojawiły się łzy i nie wiedział jak się uspokoić. Dostał ataku paniki.
|
| | Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 19 [luty]
Matka : suchy nos [npc]
Ojciec : kruchy pazur [npc]
Mistrz : złoty blask
Wygląd : Szyszka jest pokryta długim, burym futrem z rozjaśnieniami w okolicach szyi, brzucha i pachwin. Szarobrązowe futro jest pokryte czarnymi, klasycznymi pręgami. Kotka posiada białe znaczenie ciągnące się od czoła, przez pysk aż do brzucha; od czoła do nosa tworzy pionowy, charakterystyczny pasek. Biel można również zauważyć w postaci skarpetek na każdej z czterech łap, te z przodu kończą się w okolicach nadgarstka, zaś z tyłu — przy udzie. Oczy Syszki przybrały piwną barwę. Nos ma koloru ciemno-różowego, poduszki natomiast są jasnoróżowe.
Liczba postów : 51
Nieaktywny | ' Wdech, wydech, wdech, wydech ' Co?
Gdy do Szyszki dotarły odgłosy ciężkiego dyszenia najpierw obróciła w tamtą stronę ucho, a krótko po tym podążył wzrok. Skwar. Czemu go wcześniej nie zauważyła albo nie wyczuła?? Najwyraźniej tak się skupiła na makabrycznym widoku śmierci i zapachu krwi, że stłumiło to woń brata. Przyglądała się mu chwilę pustym wzrokiem czekając, aż podejdzie.. ale nie podszedł. Najpierw usłyszała dyszenie, później zauważyła zaszklone oczy, a łapę trzymał na piersi jakby serce mu miało wyskoczyć. K*rwa. Zerwała się na nogi, a futro dopiero co poskromione znów się najeżyło. Spojrzała w stronę innych kotów po wsparcie, ale szybko zrezygnowała z tego pomysłu. Na osty i ciernie, jesteś na pogrzebie, nie dokładaj innym. Potruchtała do brata i usiadła przed nim, starając się chociaż trochę ciałem zasłonić żałobny widok na środku obozu. - Hej!!.. Hejhejhejhejhej. Jesteś ze mną?? Oddychaj - Oddychaj. Geniusz. Czuła jakby potykała się o własny język i ta żałosna próba uspokojenia brata to pierwsze co jej przyszło do głowy. Wyciągnęła łapę w stronę kocura jednak z wahaniem ją zatrzymała w powietrzu. Może lepiej teraz jest mu dać przestrzeń?? Chwile, żeby się sam uspokoił. Nie wiem. UUUGHGHGHHHH!!!!!! Skakała wzrokiem po wszystkim co ich otaczało, szukając czegoś co jej pomoże. Co jakiś czas otwierała pysk chcąc coś powiedzieć, ale słowa nie przychodziły. Miała wrażenie, że jej pierś się zapadła; miejsce z którego pochodzi głos nagle opustoszało. Dała sobie chwilę ciszy w nadziei, że sama obecność Szyszki chociaż odrobinę uspokoi Skwara. - UUuhhhhh. Byłeś dziś na treningu, co nie?? Jak było, coś robiliście ciekawego?.. - Spytała chcąc odsunąć myśli brata od przykrej teraźniejszości; przy okazji mogła sama od niej uciec. Nie oczekiwała odpowiedzi. Szczerze, to nawet się jej nie spodziewała, w końcu Skwar ledwo łapał oddech, co dopiero formował zdania. Siedziała w ciszy z wyrazem twarzy jednocześnie przypominającym skwaszenie i smutek. Niech ten dzień się już skończy. _________________ i follow to the edge of the earth and fall off yeah, everybody leaves when they get the chance ✦ — and this is my chance |
| | Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 41 [X]
Matka : Ćmi Trzepot [NPC]
Ojciec : Czarnostopy [NPC] (*)
Mistrz : Kruchy Pazur [NPC], Ryczący Niedźwiedź (*), Owcze Runo, Pnący Bluszcz
Wygląd : Średniego wzrostu | szczupła | płaski pyszczek | zielone oczy | długie, złote futro, ciemniejszy nalot na górze ciała, futro jaśniejsze na dole, delikatne pręgi na łapach, na głowie widoczna M-ka
Multikonta : Tęczowa Chmura [GK], Sowia Gwiazda [KRz], Łabędź Szybujący nad Taflą Jeziora [PNK], Słonecznikowa Łapa [KW]
Liczba postów : 486
Medyk | Jałowcowa Łapa tego poranka udała się na polowanie z Czarnostopym, z racji iż nie zaczęła jeszcze treningu medycznego a Ryczący Niedźwiedź nie dał jej nic do roboty. Nie spodziewała się, co zobaczy wracając do obozu. Ba, kto by się spodziewał czegoś takiego. Jej serce jakby się zatrzymało. Jej oczy niemalże wyszły jej z czaszki, gdy zobaczyła widok przed sobą.
Czemu akurat Ryczący Niedźwiedź?
To pytanie i imię medyka obijało się jej o wnętrze czaszki przez okres czasu, który wydawał się godzinami. Łapy jej zdrętwiały gdy pusto wpatrywała się w sponiewierane ciało medyka. Dlaczego znów musiała to widzieć? Przed oczami natychmiast stanął jej widok rozszarpanego ciała Wrzeszczącej Łapy z przed wielu księżyców. Zachciało się jej wymiotować. Gwiezdny Klanie, czy naprawdę musieliście zabrać akurat Ryczącego Niedźwiedzia? Teraz, gdy nawet nie zaczęła treningu? Jak miała teraz ku*wa dbać o klan? Kto ją niby wyszkoli? Kto będzie teraz leczył koty? Jak miała to niby zrobić skoro praktycznie nic nie potrafiła? Poczuła nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej, myślała, że jej ciało zaraz całe wybuchnie albo zemdleje. Z tego okropnego otępienia obudziło ja dopiero dotknięcie nosa Czarnostopego o jej bark. Rzuciła ojcu roztargnione spojrzenie, które następnie padło w stronę zgromadzonych. Szybko zauważyła niepokojące zachowanie Skwarnej Łapy. To co się z nim działo nie wyglądało jak zwykły szok. W zasadzie wyglądał, jakby zaraz miał sam dołączyć do Gwiezdnego Klanu. Nie zamierzała mieć w obozie kolejnych trupów. Pomimo iż sama była w głębokim szoku a jej myśli pędziły po jej głowie jak pokręcone, zignorowała Czarnostopego i ruszyła w stronę kremowego kocura. - Skwarna Łapo - miauknęła podchodząc do kocurka, chcąc by zwrócił na nią uwagę. - Spokojnie. Oddychaj głęboko. Nie patrz tam, patrz na mój pysk. Chodź ze mną do lecznicy. Tam będzie ci lepiej. Uspokoisz się - powiedziała, zastawiając kocurowi widok ciała szylkreta. Przejechała ogonem po jego boku, próbując go uspokoić przynajmniej na tyle, by był w stanie wstać i iść z nią do lecznicy. Czy wiedziała co robi? Oczywiście, że nie. Była pewna, że istnieje jakiś medykament na uspokojenie ale skąd miała wiedzieć co to? Pozostawało jej tylko zabrać Skwarną Łapę w spokojniejsze miejsce. Jeśli kocur dał radę wstać i nie oponował, zaczęła prowadzić go do lecznicy. Wcześniej spojrzała ostatni raz na swojego martwego mistrza i na Sowi Zmierzch. Chciała wiedzieć, co dokładnie wydarzyło się z Ryczącym Niedźwiedziem ale teraz musiała zająć się Skwarną Łapą. W końcu teraz od tego była. Sama. Bez jakiejkolwiek wiedzy. Chyba po raz pierwszy w życiu miała ochotę modlić się do Gwiezdnych.
//uh... zt? i think _________________ I was listenin' to the ocean I saw a face in the sand But when I picked it up Then it vanished away from my hands, dah
And I was runnin' far away Would I run off the world someday? - ̗̀Nobody knows, nobody knows ̖́ - |
| | Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 57
Matka : Jabłuszko [npc, żyje]
Ojciec : Kijanka [npc, żyje]
Mistrz : Oop
Partner : Sen wieczny
Wygląd : Wysoka, duża kotka o krótkim ogonie. Posiada długie, puchate futro przyległe w miare do ciała, o rudej barwie z klasycznymi prążkami po bokach oraz bielą na pysku, paluszkach, kryzie, brzuchu i skarpetkach na tylnych łapach. Różowy nosek poduszeczki łap, wnętrze uszu. Uszy średnie, trójkątne, bez pędzelków. Złote, przysypiające oczy.
Multikonta : Mroźny Oddech, Krzykliwa Łapa, Nawałnica
Liczba postów : 348
Wojownik | Pogoda była równie niezdecydowana, co me zdrowie. Jednak nie przeszkadzało to mi i ojcu w spacerach po terenach - tak, o, by pochodzić, rozruszać kości, czy aby spędzić czas z staruszkiem.
Wracałam właśnie z takowej przechadzki, gdy usłyszałam głos Sowiego Zmierzchu i...Me serce zabiło momentalnie mocniej - czy coś stało się Mknącej Gwieździe? Nie, choć niebieski kocur był wiekowy...Nie był aż tak wiekowy, bądźmy szczerzy. Me złote oczy skierowały się ku zbiorowisku -W sumie dużo młodych się zebrało, odnotowałam. W przewadze dzieci albo Czarnostopego, albo Suchego Nosa. W moim brzuchu rósł ciężar.
Widziałam matkę wśród zebranych, jakby odciętą od grupy. Zanim zdążyłam podejść, ujrzałam rozszarpane, szylkretowe ciało. Ryczący Niedźwiedź? Niemal od razu rozpoznałam te łaty, te futro, choć zakrwawione i poszarpane na strzępy. Nie byliśmy blisko, lecz spędziłam tyle czasu w lecznicy, że trudno byłoby pomylić owego Medyka z kimkolwiek innym. Strata. To pierwsze pchało mi się na nakrapiany język. Żal, to drugie. Na koniec szła nienawiść - prędzej do samej siebie i bezczynności, jaka mną owładnęła w owym momencie ujrzenia ciała medyka. Po kolei szło pytanie - co teraz zrobi klan rzeki?
Co zrobie ja? Nie musiałam robić nic, szczerze mówiąc - to nie była moja farsa. Byłam ledwie terminatorką. Starą terminatorką. Gówno mogłam zrobić.
Podeszłam do Sowiego Zmierzchu, posyłając mu spokojne spojrzenie, lecz owy spokój uciekł, gdy ustałam gdzieś po boku, kierując pysk w stronę ciała, pustej otoczki. -Przykro mi. - Odparłam cicho, tak, by tylko długowłosy to usłyszał.
W tym samym czasie młodsi terminatorzy robili... w sumie... Co tam sie wyprawiało? Trójka kotów, w tym uczeń Ryczącego Niedźwiedzia odeszli gdzieś w stronę lecznicy, a sama uniosłam uszy.
Zostałam z boku Sowiego Zmierzchu na tyle, ile zastępca potrzebował, lecz w myślach, z opuszczonym łbem odmówiłam cichą moditwę za medyka. Badziewną, wymyśloną na poczekaniu, chcąc ukoić nerwy, że jednak...To była rzeczywistość. Nie mieliśmy już medyka.
Po pogrzebie odeszłam w ciszy, kierując kroki w stronę wyjścia obozu. Nic nie mogłam już zrobić, lecz to co w przeszłości, niech w niej zostanie. Mogłam spróbować zrobić coś pożytecznego...raz. Warto było spróbować, dla kotów takich jak Mknąca Gwiazda, czy Sowi Zmierzch.
/Zt u rudej _________________ It's good to live e x p e n s i v e YOU know it, but my knees get weak intensively
When you give me k - kisses That's xxm o n e y xxhoney |
| | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 97
Matka : Księżycowa Noc
Ojciec : Orli Cień
Mistrz : Lisi Ogon
Wygląd : Wysoki, niezbyt masywny, nieznacznie umięśniony. Lekki krok, łagodne spojrzenie i duże, pomarańczowe, ogniste wręcz oczy. Mały, czarny nos i dwukolorowa, krótka, szorstka sierść. Na dolnej partii ciała dominuje kolor biały, na górnej z kolei – niebieski. W ten sposób również podzielony jest pyszczek: po lewej stronie w oczy rzuca się niebieski, po prawej – biel. Kocur posiada dwie blizny po głębokim zadrapaniu przez samotnika: jedna znajduje się na jego prawym policzku, druga zaś na prawej łopatce. Posiada długie, splątane, białe wąsy i wiecznie czujne, wrażliwe na dźwięki uszy.
Liczba postów : 441
Gwiezdny Klan | Słysząc wołanie Sowiego Zmierzchu, spodziewał się, co ono oznaczało. Nie spodziewał się jednak, że to właśnie ciało Ryczącego Niedźwiedzia zobaczy pod Omszoną Skałą. Poczuł, jak w ułamku uderzenia serca serce podchodzi mu do gardła. Medyk był tak młody, mógł żyć jeszcze tak długo. Przecież dopiero wybrał terminatorkę. Nurt podszedł do ciała szylkreta, nachylił się nad nim i wypowiedział krótką modlitwę do Gwiezdnych. Po tym odsunął się, by zrobić miejsce pozostałym. Kątem oka spostrzegł niepokojące zachowanie Skwarnej Łapy, próbującą uspokoić go Szyszkową Łapę i w końcu terminatorkę medyka, która postanowiła zająć się rozemocjonowanym terminatorem, który był przecież bratem zmarłego. Pozostał do końca, żeby pomóc w pochówku, ale zaraz po ceremonii skierował się do lecznicy, by porozmawiać z Jałowcową Łapą i ustalić z nią szczegóły; w końcu potrzebowała nowego mistrza i to jak najszybciej. Nie chciał, żeby tak to wyglądało, ale nie było innego wyjścia.
zt |
| | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 65 [VIII]
Matka : Suchy Nos
Ojciec : Kruchy Pazur
Mistrz : Migocząca Iskra
Wygląd : Praktycznie całkowicie rudy kocur o pręgowaniu klasycznym. Wokół oczek i pyszczka ma nieco jaśniejszą sierść. Jeśli chodzi o nierude miejsca, to są to: biała plamka na pyszczku koło noska, na brodzie łącząca się z tą na piersi, jedna między przednimi łapkami, druga między tylnymi, oraz na przednich łapach białe paluszki, a na tylnych znaczenia z tyłu do pięty, a z przodu nieco krótsze. Sierść krótka, oczy pomarańczowo-żółte.
Multikonta : Rwący Strumień, Zamglone Jezioro, Wrona [KG]
Liczba postów : 349
Wojownik | Nie spodziewał się tego, co zobaczył, gdy tylko wychynął z legowiska wojowników... i miał nadzieję, że nigdy nie będzie miał okazji tego zobaczyć. Ryczący Niedźwiedź była najsilniejszym kotem, jakiego znał... a teraz nie było go wśród nich. Poczuł, że w oczach zbierają się mu łzy, a łapy miękną, a po chwili upadł tam, gdzie stał, wciskając pysk między przednie łapy i łkając żałośnie. Zawsze sądził, że to ona będzie świadkiem jego pochówku, a nie on jej. Nie byli ze sobą blisko, a mimo wszystko była mu najbliższa z rodzeństwa i to jej strata zabolała go najbardziej. To jej strata znaczyła, że z jego miotu nie pozostał już przy nim nikt. Jasne, miał młodsze rodzeństwo, ale... to nie było to samo. Nie był w stanie zebrać się, by podejść do ciała, nim nie zdecydowano się go w końcu pochować; to wtedy podszedł, wtulił się krótko w sierść na boku siostry, a następnie... cóż, wrócił do legowiska wojowników, by położyć się gdzieś w kącie. Nie miał zamiaru się stamtąd ruszać, aż to, co zobaczył, nie okaże się tylko złym snem.
[zt] |
| | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 23 [IV]
Matka : Suchy Nos
Ojciec : Kruchy Pazur
Mistrz : Kozi Klif!
Wygląd : Wysoki, chudy kocurek. Posiada krótką, kremową sierść z rozjaśnieniami na pyszczku, szyi, brzuchu i łapach. Do tego ma białą skarpetkę na tylnej, lewej łapie. Po jego całym ciele rozciągają się ciemne, klasyczne pręgi. Ogon z powodu mutacji jest krótszy niż u innych kotów. Jego oczy na razie mają kolor niebieski ale wkrótce się przebarwią na zielone.
Multikonta : Koźlorogi [KG]
Autor avatara : bestcattrio na ig
Liczba postów : 139
Terminator | Bum bum bum… Tylko to był w stanie przez chwilę słyszeć w swoich uszach. Widok zmasakrowanego ciała jego starszej siostry wydawał się coraz bardziej okropny. Na całe szczęście Szyszka przyszła z pomocą. Spojrzał się na siostrzyczkę ze łzami w oczach. Co mówiła? Oddychać? Zabierał głębsze wdechy i wydechy, cały czas nie spuszczając wzroku z Szyszki. Robił to co mu kazano. Jednak mało co kontaktował. Był niczym manekin lub ciało bez duszy. Świat wyglądał inaczej. On sam czuł się inaczej. Nie wiedział jak wyrwać się z tego uczucia. Jego łapy dalej dygotały a on nie potrafił zrobić kroku w przód. Teraz bardziej się chyba bał przez swój stan. Nie wiedział kompletnie co się z nim działo. Do tego czuł się okropnie z tym, że jego ciało się tak zachowywało na pogrzebie siostry! Przynosił tylko wstyd rodzicom i okropnie się zachował w stosunku do Ryk. To powinno być spokojne pożegnanie… Nie chciał by cała atencja spadła na niego. Nie chciał przerywać w pogrzebie. Zaczął cicho szlochać. – Prze… – nie dał rady wypowiedzieć reszty słowa. Chciał wszystkich przeprosić za swoje zachowanie. Jednak jego ciało mu na to nie pozwalało. Głowa mu pękała i gdy tylko myślał o czymś innym niż oddychanie to było z nim gorzej. Nie wyłapał dalszych słów Szyszkowej Łapy. Tępo patrzył się na jej pyszczek. Nagle ktoś jeszcze podszedł. Kto to był? Ktoś go wołał. Ale kto? Obrócił swoją głowę. Zamrugał raz oczyma by wyostrzyć swój wzrok. Jasne futerko… Puchate futerko i zielone oczy… Znał je. Zrobił tak jak mu kazała. Patrzył się teraz na nią ale również tępym wzrokiem. Gdy usłyszał słowo ,,chodź” to z trudem wstał z ziemi. Dotyk na ciele, trochę go uspokajał. Jednak ciężko mu było ogarnąć co się dookoła działo. Ktoś go gdzieś zabierał. On nie miał sił się przeciwstawiać. Potulnie szedł tam gdzie mu kazano. Szedł powoli, jak stary dziadek. Dopiero doszły do niego zmysły, gdy znalazł się w lecznicy…
/z.t
|
| | Grupa : Płeć : kotka
Księżyce : 19 [luty]
Matka : suchy nos [npc]
Ojciec : kruchy pazur [npc]
Mistrz : złoty blask
Wygląd : Szyszka jest pokryta długim, burym futrem z rozjaśnieniami w okolicach szyi, brzucha i pachwin. Szarobrązowe futro jest pokryte czarnymi, klasycznymi pręgami. Kotka posiada białe znaczenie ciągnące się od czoła, przez pysk aż do brzucha; od czoła do nosa tworzy pionowy, charakterystyczny pasek. Biel można również zauważyć w postaci skarpetek na każdej z czterech łap, te z przodu kończą się w okolicach nadgarstka, zaś z tyłu — przy udzie. Oczy Syszki przybrały piwną barwę. Nos ma koloru ciemno-różowego, poduszki natomiast są jasnoróżowe.
Liczba postów : 51
Nieaktywny | Cisza. Poza stłumionymi głosami kotów na pogrzebie, jedyne co słyszała Szyszkowa Łapa to ciężkie dyszenie brata. No i tak siedzieli, on łapiąc oddech i z rozdziawionym pyskiem jakby chciał coś powiedzieć i ona czekająca na jakiekolwiek słowo. Skwar podążył za instrukcją siostry i powoli próbował regulować oddech. Chyba było lepiej. W końcu udało mu się wydusić półszeptem jedną sylabę, a chwilę po tym doszło szlochanie i nasilone trzęsienie się. Nie, nie było lepiej. Zanim kotka zdążyła w panice zareagować podeszła do nich Jałowcowa Łapa. Oh, Gwiezdny Klanie dziękuję. Jako, że terminatorka medyka nic do niej nie powiedziała, bura kotka jedynie odprowadziła ich dwójkę wzrokiem. Nie poszła, bo ją nie proszono i robienie przy Skwarze większego tłumu nie wyszłoby na dobre. Poza tym skoro nie mogła pomóc tutaj, tam też by nie mogła. Czuła się głupio. Całe życie czuła się głupio, tylko tym razem jeszcze ją przygniatało poczucie winy i żal i w sumie nie wiedziała co jeszcze. Odwróciła się w stronę Omszonej Skały, chciała wstać i podejść bliżej ale nie mogła, albo po prostu nie chciała. Nie wiem. Zaczęły do jej głowy napływać myśli zmuszające ją do konfrontacji rzeczywistości. Ryczący Niedźwiedź nie żyje. Klan Rzeki jest bez medyka. Jej rodzice stracili dziecko. Skwar jest pewnie teraz uspokajany w lecznicy, bo Szyszka nie była w stanie mu pomóc. Nawet trochę. Siedziała napięta z przeszklonymi oczami, a gdy tylko pogrzeb dobiegł końca, wyszła z obozu unikając wzroku rodziny, albo w zasadzie kogokolwiek. Miała wrażenie, że zamiast nóg ma suche patyki, które się zaraz złamią albo wbiją w ziemię pod jej ciężarem. Chciała już tylko znaleźć spokojne miejsce i się w samotności uspokoić, albo wyryczeć, albo wyprzeć wszystko co się dzieje w jej głowie i po prostu mieć spokój. Nie wiem. Nic teraz nie wiem.
zt _________________ i follow to the edge of the earth and fall off yeah, everybody leaves when they get the chance ✦ — and this is my chance |
| | Grupa : Płeć : kocur
Księżyce : 66 [XI]
Matka : Dym [NPC] (*), Suchy Nos [NPC]
Ojciec : Maciek [NPC] (?), Czarnostopy [NPC] (*)
Mistrz : Mknąca Gwiazda (*)
Wygląd : Bardzo wysoki, szczupły kocur, o długim, aksamitnym futrze. Jest ono czarne z przejaśnienaimi w okolicach szyi, boków, brzucha i na ogonie. Posiada też białe znaczena. Pokrywają one jego podbrudek, następnie ciągną się przez szyję, do końca brzucha. Na jego łapach widoczne są białe skarpetki, a między oczami dojrzeć można małą smugę bieli. Natomiast jego oczy mają złotą barwę. Charakterystyczną cechą w jego wyglądzie jest brak 2/3 lewego ucha.
Multikonta : Tęczowa Chmura [GK], Jałowcowa Łapa [KRz], Łabędź Szybujący nad Taflą Jeziora [PNK], Słonecznikowa Łapa [KW]
Liczba postów : 949
Przywódca | Patrzył ze smutkiem jak koty zbierają się wokół ciała medyka. Wypuścił z pyska zrezygnowane westchnienie. To, że ciężko się na to patrzyło było mało powiedziane. Widział strach na pyskach Rzeczniaków. W końcu zmarł jedyny kot mogący ich wszystkich leczyć i ratować. Bez niego istniało ryzyko, że Klan Rzeki, który zaczął wychodzić na prostą... upadnie. Widząc panikę Skwarnej Łapy już wstał, chcąc jakoś zareagować, ale w porę zjawiła się Jałowcowa Łapa. Gdyby nie to, że myślami był praktycznie gdzie indziej, poczułby podziw w stosunku do terminatorki, która w takiej sytuacji zachowała spokój i wykonała swój obowiązek jako medyk. Zerknął w stronę Truskawkowej Łapy, która zjawiła się u jego boku. W jakiś sposób uspokoiła go obecność kotki. Skinął jej lekko głową w podzięce za jej słowa, choć nie uważał by to on ich teraz potrzebował. W końcu wśród zebranych znajdowali się Kruchy Pazur i Suchy Nos. Zerknął w stronę Mknącej Gwiazdy, jakby chcąc zobaczyć jego reakcję. Przez chwilę myślał, że przywódca wygłosi jakąś przemowę w imieniu medyka, ale nic takiego nie nadeszło. Nie winił go jednak. Każdy był teraz w szoku. On również. Przez chwilę pomyślał, że może sam powinien coś wygłosić, ale ostatecznie uznał, że lepiej będzie zachować ciszę. - Będąc na patrolu znaleźliśmy Ryczącego Niedźwiedzia na granicy z ziemiami niczyjimi. Na miejscu wyczuliśmy zapach psa, jednak nie pozostały po nim żadne inne ślady - ogłosił jedynie, decydując, że Klanowi należy się przynajmniej wyjaśnienie co się stało z medykiem. Jeśli nikt ze zgromadzonych nie miał już nic do powiedzenia, po prostu czekał aż wszyscy pożegnają się ze zmarłym. Po tym, razem z rodziną medyka udał się na pochówek.
//zt _________________ When the seasons change You won't feel the same at all
Because summer will turn into fall Then you'll leave me, you're gone You don't need me at all |
| | | |
| |