IndeksIndeks  SzukajSzukaj  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: 
Plemię Niedźwiedzich Kłów
 :: Obóz Plemienia :: Strzeliste Skały
Pogrzeb Tafli Jeziora Zmąconej przez Płatek Śniegu
Sob 19 Sie 2023, 21:38
Renifer
Renifer
Pełne imię : Renifer Pędzący przez Śnieżne Zaspy
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : kocur
Księżyce : 83 (XII)
Znak Przodków : Lis
Matka : Lekki Podmuch Wiatru Poruszający Liśćmi [NPC] [*]
Ojciec : Potężny Nurt Bystrego Strumienia [NPC]
Mistrz : Łoś Gnający przez Bór [NPC] [*], Pąk Zakwitający na Bratkowej Łące
Wygląd : Duży, masywny kocur o długim, jednolicie białym futrze i czekoladowych oczach. Posiada białe pędzelki na uszach, różowy nos i różowe opuszki łap, a także puchate łapcie. Na tylnej stronie głowy posiada bliznę po drapnięciu pazurami przez jastrzębia. Na obu bokach posiada po dwie blizny na bokach - dwie na lewym, dwie na prawym, dość szerokie i poszarpane, częściowo ukryte pod długim futrem.
Multikonta : Kozia Łapa [KR], Rozżarzona Gwiazda [KG] || Poranna Zorza [GK]
Autor avatara : polar_coons
Liczba postów : 194
Plemię Wiecznych Łowów
https://starlight.forumpolish.com/t712-renifer-pedzacy-przez-sniezne-zaspy#5369
Od czasu przejścia Tafli do starszyzny, starałem się częściej być przy niej. Pomimo że nadal nie byłem za bardzo obecny w życiu plemienia, zawsze znajdowałem czas, by wyjść z młodszą siostrą poza legowisko starszyzny czy przynieść jej coś do jedzenia. Dużo nie rozmawialiśmy. Najczęściej nasze spotkania ograniczały się do paru wymienionych zdań. Coraz bardziej się martwiłem postępującą utratą wzroku, na którym wcześniej tak bardzo polegała. Starałem się ją wspierać, ale... Zbyt dobrze mi to nie szło. Wszystko wydawało się dobrze, jak opuszczałem legowisko Tafli wieczorem, a następnego dnia po przebudzeniu się, mając w głowie fakt, że szedłem na patrol dopiero później, ruszyłem do siostry w odwiedziny. Wziąłem ze stosu coś na wspólne śniadanie dla nas obu - dla siebie wronę, a dla szylkretki - srokę. Takie ptasie śniadanie. Położyłem zwierzynę niedaleko miejsca, w którym spala była łowczyni, po czym spokojnie podszedłem do niej, aprobując delikatnie obudzić kotkę. Ale... Nic to nie dało. Raczej tak twardo by nie spała... Coś tu nie gra. Spróbowałem jeszcze raz, tym razem trochę bardziej dosadnie. Nadal zero reakcji. Już w tym momencie poczułem znajomy uścisk w gardle, pełen niepokoju i zestresowania. Dopiero po paru innych próbach obudzenia kotki, dostrzegłem, że nie oddychała. A wtedy ja również przestałem oddychać. Gula w gardle się powiększała, gdy powoli znizylem się do poziomu kotki, by oprzeć jej głowę na swojej piersi, wpychając nos w jej sierść na szyi. To stało się tak nagle... Byłem pewny, że Tafla mnie z łatwością przeżyje. Poczułem, jak pierwsze łzy z zaszklonych oczu spływają w dół, topiąc się w sierści koteczki. Dlaczego nie spędziłem z nią wczoraj więcej czasu? Czemu częściej nie rozmawialiśmy? Czy... Mogłem zrobić cokolwiek, by temu zapobiec? Albo by uczynić koniec życia siostry lepszym? Pozwoliłem sobie na chwilę słabości, uświadamiając sobie, że wtedy, jak żegnaliśmy się wczoraj... Żegnaliśmy się na zawsze. Nigdy bym się nie spodziewał tak nagłej śmierci. Ale... Jedyne, na co mogłem teraz liczyć, to świadomość, że najpewniej odeszła bez bólu. We śnie. Świadomość faktu, że każdy może tak odejść była więcej, niż przytłaczająca.
Nie wiedziałem, ile dokładnie czasu minęło. Podniosłem się z takim bólem, jakbym leżał w tej pozycji przez wiele księżyców. Ułożyłem Taflę tak, jakby nadal spala, po czym skierowałem się w stronę legowiska Wieszcza, wcześniej przecierając łapą ślepia. Łapy wydawały się dużo cięższe, niż normalnie, a każdy krok był dla mnie niewyobrażalnym wysiłkiem. Ale musiałem zadbać o to, by ostatnie pożegnanie było godne Tafli. Byłem za to odpowiedzialny. Wzrokiem szukałem Wieszcza, a gdy już zobaczyłem kocura, podszedłem do niego. Niewiele myślałem w tej chwili. Miałem wrażenie, że moja dusza również znajduje się w połowie drogi do Plemienia Wiecznych Łowów.
- Wieszczu. W nocy Tafla odeszła we śnie. Czy... Pomógłbyś mi w przygotowaniu ciała? - zadałem pytanie, a mój ton głosu był niski i bez żadnego uczucia. W mojej głowie słowa brzmiały tak, jakbym zdawał raport z patrolu, co wywołało we mnie uczucie obrzydzenia. Obrzydzenia do samego siebie, pomimo że nie miałem na to wpływu. Jakby ktoś mną sterował. Gdy Wieszcz wyraził zgodę, poprowadziłem go do miejsca, w którym spala... A raczej leżało ciało Tafli. Nieruchomo tak, jak je zostawiłem. Zacisnąłem zęby. Na co liczyłem? Ze nagle siostra się obudzi, zdziwiona całym tym zamieszaniem i żartująca sobie z tego, jak mnie nastraszyła? Szczerze? Chciałbym, żeby tak było. Żebym to ja umarł że wstydu przy takiej wpadce, niż żeby Tafla rzeczywiście odeszła we śnie. Podszedł do siostry, zaczynając układać jej zmierzwione od snu futerko, pozwalając na to, by Wieszcz zadbał o inne obrzędy, związane między innymi z namaszczeniem ciała wonnymi ziołami. Tafla nie pachniała już śmiercią, ale też nie pachniała już sobą. W mojej głowie utworzył się obraz kogoś zupełnie innego, kogo znalazłem przypadkowo podczas odwiedzin siostry. Ale nie. To była ona. Ona i jej ceremonia pogrzebowa. Po zakończeniu przygotowywań, sam wyniosłem ciało byłej łowczyni na swoich plecach. Ułożyłem je w centrum jaskini. Wyglądała tak, jakby nadal spala, ale... Rzeczywistość była dotkliwie bolesna.
- Niech całe Plemię Niedźwiedzich Kłów zbierze się przy Strzelistych Skałach! - zawołałem głosem jakby nieswoim. Chciałbym na zewnątrz pokazać te wszystkie uczucia, które miałem w sobie. Tak bardzo na nie liczyłem, jednak księżyce ukrywania ich nie pomogły ich uwolnić. Pozostawały ukryte tak, że mój głosu jedynie drżał. Usiadłem niedaleko ciała, wzrok wlepiając w siostrę, biorąc bardzo długie, głębokie oddechy przez nos, wstrzymując każdorazowo powietrze trochę dłużej w płucach.
Re: Pogrzeb Tafli Jeziora Zmąconej przez Płatek Śniegu
Pią 25 Sie 2023, 12:37
Wieszcz Promieni Słońca
Wieszcz Promieni Słońca
Pełne imię : Wieszcz Promieni Słońca (Potężny Dąb Stawiający Opór Burzy)
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : kocur
Księżyce : 36 [IV]
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Pajęczyna Pokryta Poranną Rosą (NPC)
Ojciec : Jakiś samotniczy przegryw (Kopcuch NPC)
Mistrz : Jaszczurka Owinięta wokół Kamienia (NPC), Wieszcz Szepczących Kamieni (NPC)
Partner : Promyk Słońca Przebijający Chmury
Wygląd : Duży, wręcz ogromny kocur o umięśnionej budowie i silnych łapach. Jego ciało pokrywa długie, wypielęgnowane, bursztynowe futro z rozjaśnieniami po bokach głowy, na piersi, brzuchu i końcówkach łap oraz ciemnymi klasycznymi pręgami. Ogon zakończony czarną kitą. Trójkątna głowa o dosyć prostym profilu i sterczących uszach ze spiczastymi pędzelkami. Nos i obszar wokół niego są ciemne, niemal czarne. Oczy oliwkowe, opanowane.
Multikonta : Pszczeli Pył, Ogień (KG), Żyto (S) | Księżyc (PWŁ)
Autor avatara : Ja
Liczba postów : 603
Wieszcz Promieni Słońca
https://starlight.forumpolish.com/t1643-dab-potezny-dab-stawiajacy-opor-burzy
Gdy Dąb usłyszał wołanie osoby, która nie była Wieszczem, od razu zrozumiał, co go będzie tam czekać. Ogarnęło go pewne przygnębienie, niechęć zetknięcia się z kolejną nieprzyjemną nowiną. Jego ciało było dziwnie ociężałe, wcale nie chciało mu się iść. Nie mniej musiał się przezwyciężyć. Po dłuższej chwili w końcu ruszył, wiedząc doskonale, jaki był powód tego zebrania. Woń truchła zmieszanego z charakterystycznymi ziołami zdążyła już ogarnąć cały obóz. Znowu ktoś umarł. Znowu plemię musiało żegnać kota, który trzymał jego siłę. Dąb nawet nie chciał wiedzieć, kto to. Już sam fakt kolejnego pogrzebu mu wystarczył, żeby dojść do wniosku, jak słabe robi się plemię.
Zjawił się na miejscu i pierwsza osobą, na kogo spojrzał, był organizator pogrzebu. Renifer. Nie znał go, choć podejrzewał, że był jakoś powiązany ze zmarłym. Skinął mu na powitanie łbem, po czym mimowolnie jego ślepiom rzuciło się ciało byłego współplemieńca, przypominające o ponownej fali śmierci w plemieniu. Tafla. Hm, no tak, w końcu była starszyzną. Ironicznie, pomimo bycia mistrzynią jego partnerki, wcale nie czuł do niej żadnego przywiązania. Nie miał okazji jej poznać. Zresztą, nawet nie zjawiła się na ich Głosie Serca. Nie czuł niczego, poza ogólnym żalem związanym ze stratą kolejnego członka plemienia. Cała reszta to jedynie obojętność i pustka. Wszystko, co w niej widział, to dawną łowczynię w podeszłym wieku, na którą przyszedł już czas. Brak obecności innych pobratymców wyraźnie wskazywał, że inni też nie bardzo byli chętni na ten pogrzeb. Dąb westchnął, po czym usiadł gdzieś obok, czując obowiązek okazania jej szacunku jako jedyny przybysz. Był jej wdzięczny za trenowanie Promyk i w myślach pomodlił się o jej pomyślną drogę do Plemienia Wiecznych Łowów. Później tylko siedział w milczeniu z kamiennym wyrazem pyska, ewentualnie czekając, aż ktoś się jeszcze zjawi.

_________________
Pogrzeb Tafli Jeziora Zmąconej przez Płatek Śniegu  Pixel-sun1v2-f2u-by-itwoi-dageaf5
You'll remember me, when the west wind moves
Upon the fields of barley
You'll forget the sun in his jealous sky
As we walk in fields of gold...

Many years have passed since those summer days
Among the f i e l d s of barley
You can tell the s u n in his jealous sky

When we walked in fields of gold...
Re: Pogrzeb Tafli Jeziora Zmąconej przez Płatek Śniegu
Czw 31 Sie 2023, 12:59
Niedźwiedź
Niedźwiedź
Pełne imię : Niedźwiedź Wędrujący przez Las
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : inna (zapach kotki)
Księżyce : 58
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Gałązka targana przez wiatr
Ojciec : Wieszcz Szepczących Kamieni(Bio samotniczy przegryw wasyl)
Mistrz : Zbyt dużo jak na raz
Partner : Księżyc na niebie
Wygląd : Średniego wzrostu koteczka o okrągło-kwadratowych kabarytach. Krótkie futro, miękkie w dotyku. Na okrągłej głowie widnieją zielone oczy i lekko okrągłe, zwyczajne uszyska.
Kocica prezentuje na swym futrze głównie ciepłe barwy, gdyż są nimi czekoladowy brąz, beżowy, kremowy, a także rudy wraz z bielą.
Kasztanowe, pstrokate rudym kolorem łaty na mordce, ogonie, łapach i rozlanej linii tułowia towarzyszy bardziej wyróżniająca się jasno-ruda łata na drugiej stronie mordki kotki. Rude plamy posiadają na sobie nikły zarys tygrysich pręg.
Białe paluszki, podbrudek, końcówka ogona i kropeczka pod ciemnym nosem.
Multikonta : Truskawkowa Łapa
Liczba postów : 206
Strażnik [NPC]
https://starlight.forumpolish.com/t839-niedzwiedz-wedrujacy-przez-las
Niedźwiedź wrócił - wraz z śniegiem w futrze, kilkoma wyrwanymi kłakami na łapach. Los chciał, że usłyszał wołanie swego dawnego mentora i ugryzł się w język.
Takie wołanie nie było nigdy niczym dobrym.
Westchnął, oczyścił się z resztek śniegu, przelizał futro by zakryć wyrwane włoski i ruszył ku zebraniu.
O dziwo było mało kotów, lecz to nie dziwiło Niedźwiedzia.
Ich rodziny wymierały. Mało co już sepia się przejmowała, uciszając pęknięte serce.


O cholera. - Niemalże wycisnęło jej się z pyska, widząc ciało Tafli. Nie znała jej blisko, lecz ciotka zmarłej partnerki była częścią rodziny, nawet jeśli nie przez krew.
W ciszy Niedźwiedź podszedł do ciała, by odmówić modlitwę, prosząc o hojne łowy dla starszej łowczyni. By była szczęśliwa z wujem Księżyc, a i aby zajęła się Księżyc, gdzieś tam w gwiazdach, o ile coś tam było.
Dopiero po chwili kiwnął łbem Reniferowi, siadając gdzieś z boku, by mu nie przeszkadzać.

Zauważył Dęba. Jego pusty wzrok. Pomyśleć, że było tak mało kotów.
Nic dziwnego, pomyślała w ciszy sepia, wkońcu i tak wymrą, jeśli nie zdarzy się jakiś cud.
Rodzina Miśka też, a do tego nie chciał dopuścić, za żadną cene.


_________________
Pogrzeb Tafli Jeziora Zmąconej przez Płatek Śniegu  Dzwiedz
Re: Pogrzeb Tafli Jeziora Zmąconej przez Płatek Śniegu
Sponsored content

Skocz do: