IndeksIndeks  SzukajSzukaj  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: 
Plemię Niedźwiedzich Kłów
 :: Obóz Plemienia :: Strzeliste Skały
Pogrzeb Robaka Wspinającego się po Wielkim Dębie
Sob Sty 14, 2023 10:21 pm
Światło Gwiazd
Światło Gwiazd
Grupa : Gwiezdny Klan
Płeć : kocur
Księżyce : nieskończone
Matka : srebrna skórka
Ojciec : gwiezdny pył
Wygląd : utkany z gwiazd
Multikonta : administracja
Liczba postów : 1890
Administracja
https://starlight.forumpolish.com
Wieszcz Szepczących Kamieni




Nie pamiętał, kiedy ostatnio umarł mu pacjent. To znaczy… pamiętał imiona i przyczyny śmierci wszystkich kotów, jakie żyły w Plemieniu po jego narodzinach, ale nie potrafił stwierdzić, ile księżyców minęło od ostatniej śmierci z powodu choroby lub babrającej się rany. Nieco inna sprawa, kiedy ktoś umiera niespodziewanie – tak, to jest szok i rozpacz jest po tym ogromna, ale jednak obserwowanie, jak z Robak, jego pacjenta, jego rodziny, życie ucieka z każdą kolejną chwilą, kiedy wciąż jakaś jego część miała nadzieję, że to nieprawda, że wszystko będzie dobrze… było makabrycznym przeżyciem.
Nie mógł sobie pozwolić na pęknięcie przy Robak, przy jeno rodzinie, przy innych bliskich kota, nie – to w ciemności swojego legowiska, nieraz i z Gałązką, płakał z frustracji, bezsilności, jak i po prostu rozpaczy. Czemu nie był w stanie no wyleczyć? Czemu maści nic nie dają? Czy opatrunki były za słabe? Czy popełnił jakiś błąd? W którym miejscu? Dlaczego kiedy wszystko się układało, przyszło tak wiele złych, ciężkich rzeczy, i nie mógł tego powstrzymać? Czemu rana cały czas wyglądała tylko gorzej, a nie lepiej? Czy komuś innemu udałoby się ją wyleczyć? Czy… czy jego ojciec dałby radę? A może klany? Najgorsze myśli przychodziły mu do głowy.
I choć ukrywał swoje łzy, pytania i wątpliwości, żal do świata i siebie samego, to nie był w stanie ukryć swojego wielkiego smutku, próbując przygotować Robak, a także jeno rodziców, na to, co najwyraźniej musiało nadejść. Wiele razy był na granicy płaczu, rozmawiając z młodym Łowcą. Starał się przy niem być, wspierać, jak tylko potrafił, ale prawda była taka, że nie było żadnego pocieszenia. Cały czas myślał tylko o tym, jak młode było Robak, ile mogło przeżyć, że kiedyś może jednak ułożyliby sobie wszystko z Wiatr… albo i nie, kto wie, może w tym odnalazłoby więcej spokoju, może nawet pokochałoby kogoś innego. Nie mówił o tym. Nie wiedział też, co powiedzieć jeno rodzicom, po prostu… był. Jakoś próbował być dla innych, którzy potrzebowali w tym czasie wsparcia. Pomijając Gałązkę, pękł jedynie w obecności Wiatr, jednak zanim zdążył to jakkolwiek wyjaśnić… Robak zmarło.
Za dużo. Za dużo tragedii i strat, za duży ciężar niósł na swych barkach. Czemu nie mógł być jak swój ojciec – twardy, niewzruszony? Czuł, że zbliżał się czas, w którym musi w końcu podjąć decyzje.

Przygotowanie ciała, nawet z innymi, a może: szczególnie z innymi?, było jedną z najtrudniejszych rzeczy, jakie musiał zrobić w swoim życiu, a ostatnie obiegi pór nie były dla niego szczególnie łaskawe. W końcu jednak ciało było oczyszczone i natarte wonnymi ziołami, głównie miętą i zimoziołem, i wtedy wyniósł je wraz z innymi na środek groty.
Zbierzcie się…! – zawołał ciężkim, drżącym głosem, niezbyt głośno.


Ostatnio zmieniony przez Światło Gwiazd dnia Pon Sty 16, 2023 12:49 am, w całości zmieniany 1 raz
Re: Pogrzeb Robaka Wspinającego się po Wielkim Dębie
Sob Sty 14, 2023 10:46 pm
Szczyt
Szczyt
Pełne imię : Ośnieżony Szczyt Sięgający Nieba
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : kocur
Księżyce : 47 [luty]
Znak Przodków : Sarna
Matka : Mżawka Szepcząca o Świcie [NPC]
Ojciec : Zając Nurkujący w Norze na Wrzosowisku [NPC]
Mistrz : Tafla Zmącona przez Płatek Śniegu
Partner : Huragan Szumiący w Koronach Drzew
Wygląd : Smukły, średni w wysokości kocur. Krótkowłosy, srebrny z czarnym, klasycznym pręgowaniem. Białe palce u przednich łap, białe skarpetki sięgające do stawów skokowych u tylnych. Biały pyszczek i szyja. Niebieskie oczka. Płaski pyszczek.
Multikonta : Szałwiowa Gwiazda, Gradowy Chłód [KW]; Blask [PNK] | Rdza [P], Lodowy Potok [GK]
Autor avatara : michael cowan (flickr)
Liczba postów : 702
Plemię Wiecznych Łowów
https://starlight.forumpolish.com/t694-osniezony-szczyt-siegajacy-nieba#5313
Nie wiedziałem jak zareagować na wieści ze strony Wieszcza. Wieści... brzmi za wesoło. Wiadomość. Na wiadomość ze strony Wieszcza. O tym, że Robak zmarło. Czułem... pustkę. Nic innego, jak pustkę. Nie wiedziałem jak zareagować, bo w końcu jak to. Robak zmarło? Byliśmy młodzi. Jakim cudem więc Robak mogło umrzeć? Nie wiedziałem czy winić o to przodków, że zabrali tak młodego kota ponownie zbyt wcześnie do siebie czy... kogo.
To było wszystko zbyt ogłuszające dla mnie.
Czułem pustkę. Siedziałem z boku zgromadzenia, po prostu tępo się patrząc na to, co zostało z Łowcy. Owinąłem ogon wokół swoich łap dla dodatkowego... ukojenia swoich uczuć. Spojrzałem na Wieszcza. Wyglądał okropnie. A nawet nie był z rodziny Robaka. A ja nie mogłem się zmusić na nawet jedną łzę. Pusty jak konar uderzony piorunem.

_________________
Keep me up 'till 4AM, I'll stay up for you
Say, say I'll stay awake
And watch these restless nights turn into days

Re: Pogrzeb Robaka Wspinającego się po Wielkim Dębie
Sob Sty 14, 2023 11:29 pm
Błoto
Błoto
Pełne imię : Błoto Pokrywające Podnóża Gór
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : inna (zapach kotki)
Księżyce : 42
Znak Przodków : Mysz
Matka : Huragan Szumiący w Koronach Drzew [*]
Ojciec : Ośnieżony Szczyt Sięgający Nieba [*]
Mistrz : Huragan Szumiący w Koronach Drzew [*], Niedźwiedź Wędrujący przez Las
Wygląd : Smukła kotka o długim tułowiu. Futerko ma krótkie, ale gęste, czarne z szaro-białymi przejaśnieniami w formie pasków na całym ciele, chociaż głównie na brzuszku i najmniej na pyszczku oraz łapach. Okrągły pyszczek okalają duże uszy. Ma bursztynowe oczy.
Autor avatara : kermitnx
Liczba postów : 284
Strażnik
https://starlight.forumpolish.com/t1558-dluga#33091
Błoto nie myślała za dużo.
Było w końcu tyle rzeczy, na których ten młody kot musiał się skupić! Trening i pogłębianie relacji z członkami plemienia skutecznie odwracały jej uwagę od jakiegokolwiek zmartwienia o Robak. Nie mogła oczywiście po prostu zapomnieć o tym, że się leczy. Jednak, no właśnie. Leczy. Tak, taka informacja była znacznie łatwiejsza do zniesienia. Koty wiedziały. I może ona też wiedziała, tylko nie chciała tego przyjąć.
Nie chciała o tym myśleć.
Nie, tylko trening, rodzina i przyjaciele. Tylko tym jej ostatnie dni były wypełnione. Tylko na tym się skupiała i ciemny kot nie zawitał w jej myślach ani razu. Bo nie chciała jeno tam, nie chciała tych zmartwień, tego smutku, tego niezrozumienia. Nie, to za dużo. A Błoto było świetne w unikaniu konfrontacji z problemami. Ale nie mogło uciekać wiecznie. Życie zawsze goniło, złe wieści zawsze znajdowały brudnego kota i zawsze koniec końców musiało spojrzeć zaistniałej sytuacji w twarz. I nie było gotowe. Na zawołanie wieszcza szło jak w transie. Wie po co się zbierają. Nie, nie wie. Nie może wiedzieć. Przecież nic się nie dzieje.
Odrzucało od siebie myśl o tym, co oczywiste.
Ale przecież widziała. Jej wzrok padł na Robak i nie umiała spojrzeć gdziekolwiek indziej. A w jej sercu panowała cisza. Kompletna, przerażająca cisza. Prawie nie czuła łap, kiedy zbliżała się do wujka. Do osoby, która być może nieświadomie, tak jej pomogła w odnalezieniu siebie. Osoba, której ciepły uśmiech i miłe słowa nadal rozbrzmiewały w jej pamięci. Ta osoba, która miała być częścią jej rodziny. Patrzyła na ciemne futro i nie wierzyła. Nie rozumiała. Znowu, znowu jej dom jest skażony. Jednak tym razem nie czuła złości. Bo na co? Nic się nie stało. Nic się nie stało. Ot sobie leży. O co się martwić? Nic się nie stało. Absolutnie nic! Nic, nigdzie i nigdy. Nic się nie stało. Z jakiegoś powodu trudno jej się oddychało. Błoto niewiele myśląc wyciągnęło łapę i delikatnie szturchnęło ciało. Nic. Ponowiło próbę. Zmarszczyło brwi niezadowolone, że musi zrozumieć te wnioski. Musi to przyjąć, musi po prostu zrozumieć. Że jest tylko jeden, oczywisty powód, dla którego ciało leży tutaj, przed nią.
I teraz musiała o tym myśleć.
Nie mogła przestać. Właśnie dlatego próbowała to wcześniej powstrzymać. Dlatego, że teraz w jej klatce piersiowej rosło to okropne, ciężkie uczucie. Panika. Skuliła się przy ciele.
- Robak – wyszeptała – Robak wstawaj – przygryzła wargę próbując powstrzymać łzy i łkanie. Czemu miałaby płakać? Nic się nie stało. Nie chciała, żeby coś się stało. Nie chciała, żeby znowu ktoś ją zostawiał. Robak miało być jej wujkiem. Miało być jej rodziną, co więc teraz wyprawia? Czemu? Czemu okazało jej miłość, jeśli teraz… umarło. Wstała. Zdrajca. Uciekł, uciekł do Plemienia Wiecznych Łowów. Znowu ktoś zniknął z jej życia, znowu nikt nie zapytał jej o zdanie. Jej oddech był urywany. Chyba… Chyba chce płakać. Ale nie, nie przecież nic się nie stało! Nic! Nie ma się o co martwić, co rozpaczać. Odsunęła się. Odwróciła.
Robak umarło.
Przecież to nie zaskoczenie. A jednak czuła się tak zdradzona. Nie obchodzi jej nic, absolutnie nic! Ona nie słyszała, nie rozumiała i nie wierzyła, że tak to się miało skończyć. Bo nie chciała! A Robak odeszło, znienacka mimo tego, że wiedziała. Czuła krew. Za mocno przygryzła wargę. Oczy ją piekły.
Nie chciała o tym myśleć.
Tata. Tata siedział tak blisko. Błoto podeszła. Jego oczy były puste. Jakby go tu w ogóle nie było. Widok Szczytu nie pomagał. Nie, jego mina tylko pogarszała to wszystko. Czemu tak wygląda? Przecież nic się nie stało. Po co się martwi? Powinien się uśmiechać. Nic się nie stało! Niech się rozchmurzy, zabierze ją daleko stąd. Niech odwróci jej uwagę, bo nie chce tu być, nie chce wiedzieć. Usiadła tuż obok. Jeśli się nie odsunął, przytuliła się. Zamknęła oczy i wsunęła nos w jego futro. Coś nią wstrząsnęło. Coś było w jej gardle, ciężkie i palące. Chciała krzyczeć, ale nie ma po co! Nic się nie stało. Jeśli tylko tak będzie myśleć, to będzie dobrze. Więc skupiła się na zapachu futra ojca.
I Błoto starała się nie myśleć za dużo.

_________________
Pogrzeb Robaka Wspinającego się po Wielkim Dębie Baotko10Pogrzeb Robaka Wspinającego się po Wielkim Dębie Baotko10Pogrzeb Robaka Wspinającego się po Wielkim Dębie Baotko10
Re: Pogrzeb Robaka Wspinającego się po Wielkim Dębie
Nie Sty 15, 2023 12:06 pm
Księżyc.
Księżyc.
Pełne imię : Księżyc Schowany we Mgle
Grupa : Plemię Wiecznych Łowów
Płeć : kotka
Księżyce : 47 [III 2023]
Znak Przodków : Sarna
Matka : Mżawka Szepcząca o Świcie [NPC]
Ojciec : Zając Nurkujący w Norze na Wrzosowisku [NPC]
Mistrz : Królik Kicający ku Kwiecistej Kniei (*)
Partner : Niedźwiedź Wędrujący przez Las
Wygląd : Smukła, wysoka kocica o długich łapach i ogonie, głęboko błękitnych oczach, a także krótkim, zadbanym futrze maści czarny srebrny szynszylowy. Na łbie i ogonie widać słabe pręgowanie. Jej okrągłą mordkę zdobi krótki pysk oraz niewielkie, skierowane na boki pędzelki na uszach.
Multikonta : Pszczeli Pył, Ogień (KG), Żyto (S), Dąb (PNK)
Autor avatara : Ja
Liczba postów : 1406
Plemię Wiecznych Łowów
https://starlight.forumpolish.com/t728-ksiezyc-skryty-we-mgle#5651
Najpierw Królik, teraz Robak... Księżyc zaczęła ogarniać coraz większa rozpacz i bezsilność. Nie rozumiała, kto zesłał na plemię taki koszmar, przez który teraz cała jej rodzina cierpiała. Przy czym ich odejście nie było związane z walką z jakimś drapieżnikiem czy innym ryzykownym zachowaniem, na które mogłaby mieć wpływ. Nie, umarli, bo los im tak nagle kazał. Królik odszedł nagle, w najmniej spodziewanym momencie, lecz to śmierć Robaka była dla niej tragiczniejsza. Jej brat nie umarł bez ostrzeżenia. Umierało powoli, widziała, jak z każdą wizytą stawało się coraz słabsze fizycznie i psychicznie. Chociaż wiedziała, że wcześniej czy później to się stanie, to do ostatniego wierzyła, że może jednak to przezwycięży, że stanie się cud, ale... nie.
Księżyc po śmierci Robaka towarzyszyła jenu przez cały czas. Spodziewała się tego, lecz mimo to nie mogła w to uwierzyć, że naprawdę to się dzieje. Wraz z resztą rodziny czyściła jego ciało, roniąc przy tym cicho łzy i zaniosła go na środek obozu. Nic nie mówiła. Nie była już w stanie nawet zwołać plemię. Nie miała na to siły.
Musnęła lekko mordką ciało nieżywego już brata. Dlaczego... Dlaczego to się dzieje? Czemu przez tyle księżyców wszystko było spokojne i teraz nagle jej najbliżsi zaczęli umierać? Zaszlochała parę razy. Była zła na wszystkich. Na Wieszcza, który nie był w stanie jeno wyleczyć, na Wiatr, bo ta postanowiła wrócić akurat teraz, gdy Robak było na skraju życia, na przodków, na siebie... wszystkich, oprócz Robaka. To jeno wina, że spotkało się z tak przeklętym losem.
Już dobrze, Robak. Już nie będziesz więcej cierpiał. – szepnęła, bardziej sobie, niż jenu na pocieszenie, wycierając łzy. Zacisnęła zęby, próbując jakoś ogarnąć swe myśli. W myślach pożegnała i pomodliła się o jeno pomyślną drogę do Lśniącego Szlaku. Później w jej łbie były już tylko nawracające wspomnienia związane z Robak.
Spojrzała na Szczyta. Jedyny, kto pozostał z jej starszego rodzeństwa. Podeszła do niego i jeśli nie miał nic przeciwko, oparła się o jego bark z przeciwnej strony, z której siedziała Błotko. Jej wzrok wciąż przy tym był sfokusowany na Robak. Zmrużyła więc ślepia, żeby na to nie patrzeć. Starała się nie myśleć o tym za dużo.
Re: Pogrzeb Robaka Wspinającego się po Wielkim Dębie
Nie Sty 15, 2023 12:23 pm
Wieszcz Promieni Słońca
Wieszcz Promieni Słońca
Pełne imię : Wieszcz Promieni Słońca (Potężny Dąb Stawiający Opór Burzy)
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : kocur
Księżyce : 36 [IV]
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Pajęczyna Pokryta Poranną Rosą (NPC)
Ojciec : Jakiś samotniczy przegryw (Kopcuch NPC)
Mistrz : Jaszczurka Owinięta wokół Kamienia (NPC), Wieszcz Szepczących Kamieni (NPC)
Partner : Promyk Słońca Przebijający Chmury
Wygląd : Duży, wręcz ogromny kocur o umięśnionej budowie i silnych łapach. Jego ciało pokrywa długie, wypielęgnowane, bursztynowe futro z rozjaśnieniami po bokach głowy, na piersi, brzuchu i końcówkach łap oraz ciemnymi klasycznymi pręgami. Ogon zakończony czarną kitą. Trójkątna głowa o dosyć prostym profilu i sterczących uszach ze spiczastymi pędzelkami. Nos i obszar wokół niego są ciemne, niemal czarne. Oczy oliwkowe, opanowane.
Multikonta : Pszczeli Pył, Ogień (KG), Żyto (S) | Księżyc (PWŁ)
Autor avatara : Ja
Liczba postów : 603
Wieszcz Promieni Słońca
https://starlight.forumpolish.com/t1643-dab-potezny-dab-stawiajacy-opor-burzy
Kolejny pogrzeb, tym razem zwołany przez Wieszcza w... dość urwanej formie. Widać, że sprawa była poważna. Dąb tego dnia był wyspany, dlatego przybył niemal od razu na miejsce. Zebranych było mniej, co go cieszyło, ale nie na długo, bo wkrótce ujrzał leżącego pośrodku Robaka, który się... nie ruszał. Kocurek zatrzymał się na chwilę. Nie potrzebował zbyt wiele czasu, żeby zrozumieć, co się stało. Powoli zbliżył się do ciała i usiadł przy nim. Pamiętał, jak się nauczył od niego podstaw polowania. Właściwie to jeden z pierwszych kotów, które poznał i już tyle rzeczy się dowiedział. Niestety, teraz będzie to ostatni raz, kiedy go ujrzy. Westchnął bezgłośnie, a następnie pomodlił się do niego, w myślach dziękując za wszystko, co zrobił.
Odsunął się i rozejrzał po zebranych. Największą uwagę przykuł u niego Wieszcz, który, w przeciwieństwie do siedzącej obok grupy bliskich, siedział tak jakoś sam. Zbliżył się i dosiadł się do niego. Przez chwilkę wpatrywał się w jego smutny pysk, a później powrócił do Robaka. Zamierzał tak siedzieć w milczeniu, obserwując przebieg pogrzebu. Z jakiegoś powodu patrzyło mu się na zmarłego spokojniej niż na wszystkich zebranych.
Re: Pogrzeb Robaka Wspinającego się po Wielkim Dębie
Nie Sty 15, 2023 1:48 pm
Blask
Blask
Pełne imię : Złoty Blask Wschodzącego Słońca
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : kotka
Księżyce : 8 [luty]
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Pajęczyna Pokryta Poranną Rosą [NPC]
Ojciec : Kopcuch [NPC]
Mistrz : Żywica w Której Zatonął Blask Słońca
Wygląd : Blask już teraz zdaje się wysoka i okazała w mięśniach. Mimo tego jest kotką smukłą. Jej ciało pokrywa długa, gęsta i zadbana sierść koloru jasnobursztynowego, prawie kremowego. Można na nim zauważyć zarys klasycznych pręg, które nie są o wiele ciemniejsze od futra. W słońcu natomiast można zauważyć, jak nabierają bursztynowej barwy. Ponieważ bursztynowe futro odziedziczyła po matce, a dymne futro po ojcu, ma jaśniejszą kryzę, pysk, łapy, spodnią część ogona i nieznacznie brzuch. Ma długie uszy, a w nich jasno-kremowe futerko. Blask posiada również długie, gładkie wibrysy, które są przyczepione do pyszczka, dysponującego ciemnoniebieskim, wyglądającego na pierwszy rzut oka czarnym, nosem. Jej oczy duże i w kształcie migdałów na razie są w kolorze szaroniebieskim.
Multikonta : Szałwiowa Gwiazda, Gradowy Chłód [KW], Szczyt [PNK] | Lodowy Potok [GK], Rdza [P]
Autor avatara : beevilove
Liczba postów : 106
Plemię Wiecznych Łowów
https://starlight.forumpolish.com/t1642-zloty-blask-wschodzacego-slonca-blask#37002
Usłyszałam ciężkie wołanie Wieszcza. Cóż, kto by go nie słyszał? Wołał donośnie, jednak brzmiał bardzo smutno. Z jakiego to powodu? Zbliżyłam się do zbiorowiska kotów, zauważając dopiero wtedy czarne futro, leżące na środku obozu. Huh. To dlatego każdy był smutny? Rozglądnęłam się dookoła. Każdy pyszczek był smutny.
Ah.
On umarł.
No tak. Pachniał teraz ziołami, które kojarzyłam z zapachu z lecznicy. Hm...
Podeszłam do zmarłego i szybko do niego kucnęłam. Pożegnałam się z nim i życzyłam szczęścia, nawet jeśli tego kota nie znałam. Później szybko odeszłam, aby zrobić miejsce innym i nie przeszkadzać, i przysiadłam się do Dębu. Nie płakałam. Po prostu patrzyłam się na puste ciało, na koty. Później spojrzałam na brata. Później znowu na obóz i... siedziałam.

_________________
Pop culture was in art, now art's in pop culture, in me
I live for the applause, applause, applause
I live for the applause-plause,
live for the applause-plause, live for the-
Way that you cheer and scream for me
The applause, applause, applause


Re: Pogrzeb Robaka Wspinającego się po Wielkim Dębie
Pon Sty 16, 2023 12:14 am
Róg
Róg
Pełne imię : Ukruszony Róg Czarnego Barana
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : kocur
Księżyce : 18 księżycy (VII)
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Pajęczyna [NPC]
Ojciec : Kopcuch [NPC]
Mistrz : Wieszcz [NPC]
Wygląd : Wysoki, długowłose futro w większości czarne, ze srebrzystym brzuchem, bokami, kryzą i dolną częścią ogona, najciemniejsze są łapy, grzbiet, głowa i uszy. Białe znaczenia na palcach przednich łap oraz do kolan na tych tylnych jak i pyszczku (na całej mordce i do góry w formie strzałki) oraz piersi o niebieskich oczach.
Multikonta : Ryczący Niedźwiedź, Słoneczna Łapa [krz]
Autor avatara : fwotsiepuwu
Liczba postów : 170
Plemię Wiecznych Łowów
https://starlight.forumpolish.com/t1646-rog-ukruszony-rog-czarnego-barana#37062
Róg jest zawsze pierwszy do obserwowania tego co dzieje się w obozie. Bawi się nad stawem, jak to ma często w zwyczaju. Woda jest przyjemnym towarzyszem, spokojnym jak on. Niczego nie mówi, więc i on nie musi jej odpowiadać. W pewnym momencie dzieje się jednak w obozie coś ciekawego. Na środku jaskini kładzie się, bądź jest kładziony przez Wieszcza, jakiś czarny kot. Sądząc po czarnym futrze i kotach jakie zaczynają się zbierać ze smutnymi minami i napiętymi zapachami, Robak. Róg nie zna teno Łowcy. Na początku też nie wie co się w ogóle dzieje, więc niepewnym krokiem rusza w stronę zebranych kotów. Lubi towarzystwo, ale coś wisi w powietrzu. Woli zachowywać się ostrożnie i nie wychylać z tłumu. Niektórzy płakali, a inni siedzieli w milczeniu. Dziwnie. Jak Róg znosi wiele emocji ze strony innych kotów to tutaj było skupowisko na prawdę nieszczęśliwych kotów, że i on zaczyna czuć się niepewnie. Spogląda na Dęba zdziwiony. Ten to w ogóle jest wepchany w centrum wszystkiego i jeszcze obok Wieszcza. Dymny kociak machnął ogonem poirytowany. Zielarz nie wyglądał zbyt przyjemnie więc nie chce im przeszkadzać jeszcze sobą. I tak jest tam już i Dąb i Blask. Róg mruczy niekomfortowo pod nosem i wycofuje się ze zbiorowiska żeby bawić się dalej wodą i kamyczkami. To Robak całe chyba nie żyje. On nie chce siedzieć i opłakiwać czegoś czego jeszcze nie do końca rozumie. W towarzystwie dorosłych kotów, którym jest smutno. Woli się pobawić.
//zt

_________________
Re: Pogrzeb Robaka Wspinającego się po Wielkim Dębie
Wto Sty 17, 2023 8:43 pm
Niedźwiedź
Niedźwiedź
Pełne imię : Niedźwiedź Wędrujący przez Las
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : inna (zapach kotki)
Księżyce : 58
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Gałązka targana przez wiatr
Ojciec : Wieszcz Szepczących Kamieni(Bio samotniczy przegryw wasyl)
Mistrz : Zbyt dużo jak na raz
Partner : Księżyc na niebie
Wygląd : Średniego wzrostu koteczka o okrągło-kwadratowych kabarytach. Krótkie futro, miękkie w dotyku. Na okrągłej głowie widnieją zielone oczy i lekko okrągłe, zwyczajne uszyska.
Kocica prezentuje na swym futrze głównie ciepłe barwy, gdyż są nimi czekoladowy brąz, beżowy, kremowy, a także rudy wraz z bielą.
Kasztanowe, pstrokate rudym kolorem łaty na mordce, ogonie, łapach i rozlanej linii tułowia towarzyszy bardziej wyróżniająca się jasno-ruda łata na drugiej stronie mordki kotki. Rude plamy posiadają na sobie nikły zarys tygrysich pręg.
Białe paluszki, podbrudek, końcówka ogona i kropeczka pod ciemnym nosem.
Multikonta : Truskawkowa Łapa
Liczba postów : 206
Strażnik [NPC]
https://starlight.forumpolish.com/t839-niedzwiedz-wedrujacy-przez-las
Niedźwiedź nie kojarzył żadnego pacjenta, który zmarł by ojcu...Od tak. Tak drastycznie.
Robak chorowało - tyle Niedźwiedź się domyślał, gdy ich odwiedzał, by mogli odpocząć, regenerować siły zostało ułożone w lecznicy.

Więc czemu teraz nastało...T o?
Gdy wszystko miało się ułożyć? Być dobrze? Wyjść na prostą?
Wiele, wiele pytań. Mało odpowiedzi. Niedźwiedź poczuł zimno na całym swym ciele.
Martwe ciało partnerskiej duszy Wiatr, jedno z  lepszych łowców, jakie stąpało po terenach....Po prostu znikło?
Leżało, jeno zimne, bezduszne ciało na skalnej pokrywie groty?

Przybył na ojcowski głos od razu, a już tego żałował.
Stał w miejscu, zerkając zielonym wzrokiem tylko na ciało, na nikogo innego.

Jedynym, co wyrwało szyretową sylwetkę z szoku był głos - nie ten ojcowski, nie ten pełny bólu i smutku, a... Kocięcy. Pełny...Naiwności. On też uciekł.
Niedźwiedź, gdyby był człekiem w owym momencie, poczułby dreszcz, a tak jego łapa skierowała się ku czarnemu futru o złotych ślepiach - jak dusza uciekająca w stronę Szczytu, lecz zielony wzrok zamrugał, a jego właściciel wziął wdech. No tak, Błotko. Czy przodkowie nie znają granic?

Po chwili partnerka zjawiła się również, lecz jej sylwetka usiadła przy drugim z braci. Niedźwiedź chciał do niej po prostu podbiec. Przytulić. Jednak poczuł się rozdarty - widząc ojca przy ciele łowcy samego, jak i samo Robak.
Spojrzał się ku Księżyc zapewniająco, gdy ruszył finalnie do boku ojcowskiego, lecz skinając łba do Robak.
-Niech przodkowie rozja-rozjaśnij...Rozjaśniają twą ściężke, duchu łowów. - I o ile ciało było już oczyszczone, to tak zmrużony wzrok wpatrywał się chwilę w futro czarne, by polizać je po czole kilka razy. Może nie byli bliscy, lecz byli rodziną. Znaną sobie rodziną.
Niedźwiedź oparł się o bark ojca - mrucząc kojąco, jak to było w jego mowie ciała, chcąc kogoś wesprzeć. Nawet zwykłymi dźwiękami, niżeli słowami.
Słów nie ronił wiele, gdyż cierpieli jego przyjaciele, a nawet rodzina, przy której musiał być, a ojciec....
Oh. Myśli Misia uciekały w różne kierunki, lecz jednak droga wydawała się dziwnie jasna - To ojciec mógł się obwiniać za śmierć leczonego. Cholera.

_________________
Pogrzeb Robaka Wspinającego się po Wielkim Dębie Dzwiedz
Re: Pogrzeb Robaka Wspinającego się po Wielkim Dębie
Nie Sty 22, 2023 1:38 am
Echo
Echo
Pełne imię : Senne Echo Szepczącego Strumienia
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : kocur
Księżyce : 32 [luty]
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Pajęczyna Pokryta Poranną Rosą [npc]
Ojciec : Kopcuch [npc]
Mistrz : -
Partner : -
Wygląd : rosły, barczysty; długie futro, w większości czarne, ze srebrzystym brzuchem, bokami, kryzą i dolną częścią ogona, najciemniejsze są łapy, grzbiet, głowa i uszy; uszy zakończone pędzelkami; mocny pysk i broda; oczy żółte
Multikonta : orzechowy cień, i inni.
Liczba postów : 369
Plemię Wiecznych Łowów
https://starlight.forumpolish.com/t1640-echo-senne-echo-szepczacego-strumienia#36970
Echo nie jest ani głupi, ani nieświadomy tego, co się dzieje w Plemieniu; wie, że jeden z Łowców, ten dziwny, trafił do Zacisznych Głazów i w ostatnim czasie Wieszcz spędzał dużo czasu, próbując go uratować. Słysząc wezwanie Wieszcza, choć brzmiało ono dość dziwnie i słabo, kociak najpierw ułożył sobie futro i dopiero po dłuższej chwili wyszedł z kociarni. Zbiorowisko jest jednak małe i… cóż. Żałośnie smutne. Marszczy nos, rozgląda się uważniej, pozostając na uboczu; w końcu jego wzrok pada na nieruchome ciało.
Zaczyna powoli rozumieć koncept śmierci, ale nie było go na ostatnim pogrzebie; sam nie wie, czemu, wszak był już wtedy zdrowy, ale nie jest to teraz istotne. Teraz… teraz przez zapach ziół przedziera się odór śmierci, z którym kociak ma do czynienia po raz pierwszy w swym krótkim życiu; jest obrzydliwy. Krzywi się wyraźnie i nie zamierza podchodzić bliżej; nie rozumie, czemu Dąb to zrobił, tak samo jak Blask, którzy siedzieli do Wieszcza. Nie wiedzieli, że pogrzeby są przeznaczone przede wszystkim dla bliskich danego kota, a nie dla przypadkowych kociąt, które wykorzystały okazję, by dosiąść się do Wieszcza tuż nad trupem? Obrzydliwe. Sam kieruje kroki w stronę Szczyta i Błota, dla niego – dwójki przypadkowych kotów, obok których siedziała także Księżyc. Przynajmniej siedzą gdzieś z boku, a nie przy ciele, jakby to była największa atrakcja.
Czemu on nie żyjepyta cicho, wodząc wzrokiem między Księżyc a kocurem, który, jak dobrze kojarzy, jest Łowcą.

_________________



i got too  good at
fighting chemicals
and dodging arrows
i was
asking for

wading through the fog
a
nd then it disappeared
naked when i'm here


and why should i deny what's all at once
so crystal clear?

Re: Pogrzeb Robaka Wspinającego się po Wielkim Dębie
Nie Sty 22, 2023 6:12 pm
Promyk
Promyk
Pełne imię : Promyk Słońca Przebijający Chmury
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : kotka
Księżyce : 49 (kwiecień)
Znak Przodków : Sarna
Matka : Jeż Skryty w Liściach [NPC]
Ojciec : Czosnek Rosnący Dziko w Wąwozie [NPC]
Mistrz : Robak [*], Tafla [*]
Partner : Wieszcz Promieni Słońca
Wygląd : Promyk to czarna szylkretka. Ma białe znaczenia na nosie, szczęce, lewej części pyska, klatce piersiowej, brzuchu, palcach i stopach przednich łap oraz na tylnych łapach (tu sięgają one do stawów skokowych). Czarne i rude łaty mieszają się ze sobą na większości powierzchni ciała. Ma również większą rudą plamę na prawym policzku, podłużną rudą plamkę na czole i rude plamki na lewej, zarówno przedniej, jak i tylnej łapie. Obie prawe łapy są całe czarne. Klasyczne pręgi na rudych odmiankach. Jej lśniące w słońcu futro jest długie i gęste, przez co trochę ją pogrubia. Sylwetka umiarkowanie umięśniona i dobrze odżywiona. Z początku będzie dość niską koteczką, jednak z czasem jej wzrost dojdzie do rozmiarów średniej wielkości kota. W szaroniebieskich oczach, które z czasem zmienią swą barwę na zieloną, często można dostrzec wesołe iskierki.
Multikonta : Bocian [nkt], Lisia Łapa [KW], Złotko [KR]
Liczba postów : 491
Łowca
https://starlight.forumpolish.com/t1355-promyk#24189
Z dzisiejszego snu wyrwał mnie głos Wieszcza, wzywającego nas do siebie. Co to? Czyżby kolejna ceremonia? Ale czy ktoś był już na tyle duży, aby jej dostąpić? Me szkolenie wciąż jeszcze trwało, więc to na pewno nie mogło chodzić o mnie. Minie jeszcze wiele księżyców, nim stanę się pełnoprawną łowczynią, a Robak i rodzice będą mogli patrzeć na mnie z dumą i miłością w swoich sercach. Byłam już tak rozbudzona, że nawet nie próbowałam ponownie zasnąć. Wstawałam więc tylko, doprowadziłam swoje futerko do porządku i ruszyłam na zebranie plemienia. Zjawiła się na nim całkiem spora grupka kotów, ale nastrój panujący wśród nich był raczej jakiś taki...smutny i przygnębiony. Chyba nie taki powinien być, gdy ktoś wstępował na wyższą rangę, mam rację? Przy takim wydarzeniu każdy powinien chodzić szczęśliwy i radosny, witając w plemieniu kolejnego dorosłego już kota. Musiało więc chodzić o coś innego. Gdy przepchnęłam się przez tłum pobratymców, uzyskałam wreszcie odpowiedź na nurtujące mnie pytanie. Albowiem na środku obozu leżało sztywne i nieruchome ciało mego mentora, Robaka. Nie, to nie mogła być prawda! To tylko zły sen, z którego zaraz się obudzę! Ktoś mi bliski nie mógł tak po prostu być martwy. Ale długo nie mogłam się oszukiwać. Tą czarną sierść nie dało się pomylić z nikim innym. Po raz pierwszy miałam do czynienia ze śmiercią kogoś, kogo uważałam ze swego przyjaciela. Z mojego gardła wydarł się rozdzierający krzyk, a z oczu strumieniami lały się łzy. Nie wiedziałam nawet, że tak potrafię. Dlaczego Plemię Wiecznych Łowów musiało jeno tak szybko do siebie wezwać? Przecież to był jeszcze taki młody kot... Kto teraz zajmie się moim szkoleniem? Nie mogłam przecież przerwać go w połowie i liczyć na to, że reszta plemienia, jak i sam Wieszcz, przymkną na to oko. Musiałam zostać łowczynią, to było moje przeznaczenie!

_________________

walking on sunshine
walking on sunshine

xxxi feel alive, i feel a love
-ˏˋ i feel a love that's really real ˊˎ-
i'm walking on sunshine, whoa-oh-oh
and don't it feel

good?


Re: Pogrzeb Robaka Wspinającego się po Wielkim Dębie
Nie Sty 22, 2023 6:35 pm
Blask
Blask
Pełne imię : Złoty Blask Wschodzącego Słońca
Grupa : Plemię Niedźwiedzich Kłów
Płeć : kotka
Księżyce : 8 [luty]
Znak Przodków : Niedźwiedź
Matka : Pajęczyna Pokryta Poranną Rosą [NPC]
Ojciec : Kopcuch [NPC]
Mistrz : Żywica w Której Zatonął Blask Słońca
Wygląd : Blask już teraz zdaje się wysoka i okazała w mięśniach. Mimo tego jest kotką smukłą. Jej ciało pokrywa długa, gęsta i zadbana sierść koloru jasnobursztynowego, prawie kremowego. Można na nim zauważyć zarys klasycznych pręg, które nie są o wiele ciemniejsze od futra. W słońcu natomiast można zauważyć, jak nabierają bursztynowej barwy. Ponieważ bursztynowe futro odziedziczyła po matce, a dymne futro po ojcu, ma jaśniejszą kryzę, pysk, łapy, spodnią część ogona i nieznacznie brzuch. Ma długie uszy, a w nich jasno-kremowe futerko. Blask posiada również długie, gładkie wibrysy, które są przyczepione do pyszczka, dysponującego ciemnoniebieskim, wyglądającego na pierwszy rzut oka czarnym, nosem. Jej oczy duże i w kształcie migdałów na razie są w kolorze szaroniebieskim.
Multikonta : Szałwiowa Gwiazda, Gradowy Chłód [KW], Szczyt [PNK] | Lodowy Potok [GK], Rdza [P]
Autor avatara : beevilove
Liczba postów : 106
Plemię Wiecznych Łowów
https://starlight.forumpolish.com/t1642-zloty-blask-wschodzacego-slonca-blask#37002
Obserwowałam koty. Płakały. Na moment nawet można powiedzieć, że się wyłączyłam, przemyślając swoje słowa i czyny. Śmierć... była tutaj zbyt częsta.
Jest mi bardzo przykro z powodu twojej straty, Wieszczu — miauknęłam cicho, przerzucając wzrok na starszego kocura. I się odsunęłam na bok, nie powinnam być aż tak blisko. Szkoda, że sobie to uświadomiłam tak późno, ale... błędy są popełniane, i mogę się z nich uczyć. Usiadłam z boku, daleko od kotów. I patrzyłam, dalej, w spokoju.

_________________
Pop culture was in art, now art's in pop culture, in me
I live for the applause, applause, applause
I live for the applause-plause,
live for the applause-plause, live for the-
Way that you cheer and scream for me
The applause, applause, applause


Re: Pogrzeb Robaka Wspinającego się po Wielkim Dębie
Wto Sty 24, 2023 12:54 am
Światło Gwiazd
Światło Gwiazd
Grupa : Gwiezdny Klan
Płeć : kocur
Księżyce : nieskończone
Matka : srebrna skórka
Ojciec : gwiezdny pył
Wygląd : utkany z gwiazd
Multikonta : administracja
Liczba postów : 1890
Administracja
https://starlight.forumpolish.com
Wieszcz Szepczących Kamieni




Wieszcz znajdował się w dziwnym stanie otępienia; płakał bezgłośnie blisko ciała Robak. Choć wiedział, że to nadchodzi… teraz nie był w stanie sobie z tym poradzić. Nie reagował, kiedy obok niego usiadły jakieś kocięta, kiedy podeszła Niedźwiedź, kiedy Promyk zaczęła płakać, właściwie zdawał się w ogóle nie rejestrować otoczenia i innych kotów. Nie wiedział, ile to trwało, czy cały dzień, czy zaledwie kilka minut, ale w końcu się ocknął. Nie miał siły wstać, ale wiedział, że musi przemówić. Na pogrzebie Królika nikt z jego bliskich nie przemówił, ani Tafla, ani jego rodzina nie wznieśli modłów, zapewne z powodu tego, jak wielkim szokiem dla nich to było – dla niego zresztą też… ale teraz czuł, że musiał to zrobić. Dopiero kiedy potoczył wzrokiem po okolicy, zszokowało go, jak mało kotów przyszło na pogrzeb Robak, i szybko zauważył… wielką nieobecną. Mhm.
Niech Plemię Wiecznych Łowów przyjmie kota, którego kochaliśmy, Robak, na Lśniący Szlak. Niech wśród przodków zazna bezpieczeństwa, odpoczynku… i spokoju zarówno dla swego ciała, jak i duchapowiedział krótko, wzrok kierując na wyjście z jaskini. – Starałem się zrobić wszystko, by wyleczyć jeno ranę… ale moje zapewnienia nie przywrócą nu życia. Przepraszam i wiedzcie, że cierpię równie mocno, jak wydodał ciszej do rodziny Robak i Promyk.
W końcu, wraz z rodzicami Robak, Gałązką i innymi kotami, które chciały, delikatnie wynieśli ciało Robak poza obóz. Niedaleko niego, znaleźli odpowiednie miejsce, wykopali dół, umieścili w niej zwierzynę jako tradycyjny ostatni posiłek dla ducha zmarłego kota, po czym zakopali dół i udekorowali go igliwiem i resztkami kwiatów, a także kamieniami.

zt
Re: Pogrzeb Robaka Wspinającego się po Wielkim Dębie
Sro Sty 25, 2023 6:29 pm
Księżyc.
Księżyc.
Pełne imię : Księżyc Schowany we Mgle
Grupa : Plemię Wiecznych Łowów
Płeć : kotka
Księżyce : 47 [III 2023]
Znak Przodków : Sarna
Matka : Mżawka Szepcząca o Świcie [NPC]
Ojciec : Zając Nurkujący w Norze na Wrzosowisku [NPC]
Mistrz : Królik Kicający ku Kwiecistej Kniei (*)
Partner : Niedźwiedź Wędrujący przez Las
Wygląd : Smukła, wysoka kocica o długich łapach i ogonie, głęboko błękitnych oczach, a także krótkim, zadbanym futrze maści czarny srebrny szynszylowy. Na łbie i ogonie widać słabe pręgowanie. Jej okrągłą mordkę zdobi krótki pysk oraz niewielkie, skierowane na boki pędzelki na uszach.
Multikonta : Pszczeli Pył, Ogień (KG), Żyto (S), Dąb (PNK)
Autor avatara : Ja
Liczba postów : 1406
Plemię Wiecznych Łowów
https://starlight.forumpolish.com/t728-ksiezyc-skryty-we-mgle#5651
Księżyc wciąż siedziała jakiś czas z zamkniętymi oczami. Tak bardzo nie chciało jej się wierzyć w to, co się w tej chwili stało i już tym bardziej na to patrzeć. Ani na Robak, ani na zebranych. Chciała... nie wiadomo czego. Nic już się teraz nie poradzi. Robak musiało umrzeć, jak bardzo by tego nie życzyła.
Nie zwracała uwagi na zbierających się kotów. Po prostu siedziała, opierając się o bok Szczyta, wydając z siebie cichy szloch. Nawet przybycie Niedźwiedzia nie odciągnęło ją od tego stanu. Dopiero pytanie Echa wzbudziło w niej jakąś reakcję. Powoli unosi łeb i spogląda zapłakanymi ślepiami na młodego kocurka, łykając swe łzy.
R-Robak... O-Ono... – wydobyła z siebie lekko drżącym, słabym głosem, lecz zaraz urwała. Ponownie zmrużyła swe oczy i pyskiem wtuliła się w futro swojego jedynego starszego brata. Nie. Nie mogła tego z siebie wydusić. Nie w takim stanie. Chciała pierwsza odpowiedzieć, ale nie miała siły, żeby teraz cokolwiek mówić. Zresztą, nie chciała, żeby młody myślał, że to wina Wieszcza. Nikt nie był temu winny.
Mijały kolejne chwile, Księżyc znowu utknęła w jednej pozycji, nie patrząc na ciało. W jej łbe wciąż grały wspomnienia związane z Robak. Nic ją z tego nie wyrwało, nawet zszokowanej krzyk Promyk, aż nie przemówił sam Wieszcz. Strażniczka wzięła głęboki wdech i spróbowała się skupić na teraźniejszości.
Nie masz za co przepraszać, Wieszczu. To... nie twoja wina. – odparła cicho na słowa szylkretowego kocura. Widziała, jak bardzo on cierpiał. Nie dość, że Robak było jego pacjentem, to należało jeszcze i do jego rodziny, co musiało być podwójnym ciosem.
Kocica wkrótce wstała i przyjęła się za pomoc w najcięższym etapie - pochówek. Niewątpliwie było to dla niej ciężkie, tak bardzo, że nawet nie starała się tego ukrywać. Jednak chciała okazać szacunek swojemu bratu, dlatego mimo szczerej niechęci zmusiła się do należytego wykonania rytuału. Wyniosła wraz ze swoją rodziną ciało Robak na zewnątrz, wzięła udział w przygotowaniach grobu i jego dekorowaniu, na koniec kładąc na usypanym kopcu swój kamień, jak ostateczne pożegnanie. Tym razem to nie ona wybierała zwierzynę dla niego. Robiła tak już na pogrzebie Królika, więc wolała, żeby zrobił to ktoś inny. Później, gdy wystarczająco się nasiedziała przy nim, wróciła do obozu, żeby to wszystko przetrawić w swoim lęgowisku. Samotnie.

//zt
Re: Pogrzeb Robaka Wspinającego się po Wielkim Dębie
Sponsored content

Skocz do: