IndeksIndeks  SzukajSzukaj  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: 
Wprowadzenie
 :: Karty Postaci :: Martwi
Skrzące Niebo
Nie 15 Lis 2020, 22:11
Skrzące Niebo
Skrzące Niebo
Grupa : Klan Wichru
Płeć : kocur
Księżyce : 33
Matka : Błękitna Rosa
Ojciec : Wilczy Kieł
Mistrz : Nocna Zamieć
Wygląd : Długowłosy, bury ticked z białym palcem u lewej tylnej łapy. Ma wyszczerbione prawe ucho, podłużną bliznę na prawym udzie, bliznę po wyrwanym płacie skóry na karku, podłużną bliznę na lewym oku oraz bliznę po trzech pazurach ciągnącą się od prawego oka po nos. Ma żółte oczy.
Liczba postów : 23
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t343-skrzace-niebo




Skrzące Niebo



personalia

płeć: kocur
wiek: 31
klan: Wicher
ranga: zastępca
umaszczenie: bury ticked z bielą


charakter & aparycja

charakter:
Skrzące Niebo jest kocurem o dość niecodziennym charakterze, jednak niezwykle pasującym do klanu, w którym się urodził. Wiara jest dla niego fundamentem wszystkiego. Jest niezwykle wierzący i uważa, że nic nie dzieje się przypadkiem, że wszystko ma swój konkretny cel, do którego dążą Przodkowie. Jest przekonany, że od dnia poczęcia, Gwiezdni mają plan wobec każdego. Wobec niektórych większe, wobec niektórych mniejsze. Największe jednak mieli wobec niego - sprawdzali go od najmłodszych księżyców, testowali jego siłę, wytrzymałość, jego psychikę. Nic jednak nie było go w stanie złamać.
Oprócz tego, Skrzące Niebo charakteryzuje jego wierność względem Kodeksu i nadgorliwość. Kocur wypełnia wszystkie swoje obowiązki sumiennie, często biorąc na siebie więcej, niż musi. Lubi być przydatny dla klanu, uwielbia mu służyć i być za to chwalonym przez Niedźwiedzią Gwiazdę. Marzy o byciu najlepszym, prawdopodobnie przez to, że większość życia był w cieniu swojego brata, do którego często był porównywany. Nie przeszkadzało mu to, także uważał Nocną Zamieć za ideał wojownika i stale dążył do tego, by mu dorównać, a po pewnym czasie - aby być jeszcze lepszym.
W obyciu natomiast nie wyróżnia się on niczym specjalnym. Jest pełen kultury osobistej, zawsze zważa na słowa i stara się być życzliwy. Nie mówi na głos o tym, że uważa koki za słabsze, za jednostki, które należy chronić, bo same nie są w stanie się obronić, gdyż wie, że mogłoby się to spotkać ze złym odbiorem. Szanuje każdego, dopóki nie okaże się, iż jest to kot szacunku niegodny. Pomimo jego pracowitości i oddania wobec wiary i Kodeksu, w rozmowach nie jest aż taki sztywny. Zdarzy mu się uśmiechnąć, czy pożartować, nawet jeśli nie wyglądała na specjalnie przyjaznego typa przez swój permanentny nieprzyjemny wyraz pyska. Nie robi tego jednak świadomie - tak po prostu ma.

aparycja:

Galeria: https://www.flickr.com/photos/solitarylady/albums/72157623401891489
Są gusta i guściki, jak to mówią, ale Skrzące Niebo raczej można zaliczyć do kategorii przystojnych. Po ojcu odziedziczył sylwetkę. Ma długie, masywne łapy z zawsze naostrzonymi pazurami, przez co już od najmłodszym księżyców wyglądał na starszego, niż jest w rzeczywistości, a wzrostu pozazdrościć mu mógł niejeden kociak. Sylwetki także nie sposób mu odmówić - był umięśniony i wysportowany. Dbał o to, by nie ominąć ani jednego dnia treningu jako terminator, a i jako wojownik nie szczędzi sił na szlifowanie swoich umiejętności, czego nie dało się nie zauważyć.
Z pyska także mógł być uznany za atrakcyjnego. Ma mocno zarysowaną szczękę, bystre, złote oczy podkreślone czarnymi obwódkami i ciemnoróżowy nos. Dodatkowo uroku dodają mu blizny, które nabył na poszczególnych etapach swojego życia.  Pierwszą zdobył będąc jeszcze kociakiem, na prawej tylnej łapie. Jest podłużna i ciągnie się przez prawie całą długość  uda. Kolejne blizny zdobiły jego pysk - jedna znajdowała się na lewym oku i była podłużna, zaś druga, po trzech pazurach, ciągnęła się od prawego oka aż po nos. Oprócz tego kocur miał bliznę po wyrwanym płacie skóry na karku oraz wyszczerbione prawe ucho.
Objętości już i tak masywnemu samcowi dodaje jego futro. Długie, go matce, o miedzianej barwie, z czarnym paskiem ciągnącym się od czoła, przez cały grzbiet a po koniec ogona. Nieco jaśniejszy odcień przybiera na brodzie, klatce piersiowej, dole ogona i brzuchu. Oprócz tego, na czole widać zarys pręg. Na lewej tylnej łapie posiada jednego białego paluszka.  


historia

W klanie Wichru, na długo przed wędrówką klanów i zmianą terenów, żyła sobie para. Kocur o imieniu Wilczy Kieł, będący zwykłym, dość masywnym wojownikiem o krótkim, miedzianym futrze (umaszczenie: bury ticked) oraz kotka - Błękitna Rosa o długiej, kremowej z białymi skarpetkami, zawsze zadbanej, tygrysio pregowanej sierści. Nic nie wskazywało na to, że ta dwójka się zejdzie. W końcu on był zastępcą, poważnym, głęboko wierzącym wojownikiem, a ona uznawana była za uosobienie piękna i zakazany owoc, doprawdy delikatna i wrażliwa. Coś jednak ich do siebie zbliżyło, między nimi zaiskrzyło, a niedługo po tym na ich świat przyszedł pierwszy, tak długo oczekiwany przez wszystkich miot. Pech jednak chciał, że ze wszystkich czterech kociąt przetrwało tylko jedno, pierworodny i zarazem jedyny synek, do wychowania którego wojownicy dołożyli wszelkich starań. Zamieć wyrósł na porządnego, przystojnego kocura. Szybko ukończył trening, będąc dumą i chlubą rodziców. Los jednak bywa przewrotny i, choć nikt tego nie planował, para doczekała się drugiego miotu. Kocięta były tym razem trzy - jeden kocurek i dwie kotki. Skra, Blask i Błysk. Opiekę nad nimi jednak przez większość czasu sprawował Nocna Zamieć z ojcem, gdy Błękitna Rosa zachorowała.
Od początku uczono młodego Skrę, jak ważne jest, by troszczył się o kotki, o swoje siostry, o matkę. Wilczy Kieł bowiem patrzył na samicę przez pryzmat swojej partnerki. Uważał je za bezbronne, był przekonany, że potrzebują ochrony ze strony kocurów i tego uczył swoich synów. Skra, jako kocię, nie widział nic złego w słowach ojca, zwłaszcza że wszystko co mówił wydawało się mieć odzwierciedlenie w rzeczywistości - ani on, ani brat nigdy nie chorowali. Matka zachorowała prawie od razu po porodzie, a niedługo do niej dołączyła do niej Blask, która nie przeżyła, w przeciwieństwie do Błękitnej Rosy. Błysk natomiast wymknęła się z obozu w wieku czterech księżyców i została zabita przez kruka. Był to dla rodziny ciężki cios i wszyscy cierpieli z tego powodu. Skra jednak widział w tym coś innego. Uważał on, że wszystkie te złe wydarzenia nie dotykają ich bez powodu i jest to część jakiegoś większego planu Gwiezdnych, o których tyle opowiadał ojciec. Wierzył, że przodkowie czegoś od nich chcą, że ich testują na każdym kroku. Nie potrafił jednak zrozumieć dlaczego.
Starał się ze wszystkich sił dorównać bratu. Nie był jednak o niego zazdrosny, skądże. Wręcz przeciwnie - byli sobie najbliżsi. Zamieć był dla Skry wzorem, bury marzył, by być taki jak on, a nawet lepszy, dlatego trenował z nim jeszcze przed rozpoczęciem treningu. Pewnego razu, niestety, nieuważnie celując swój atak, młody kocurek nadział się na wystający korzeń i rozciął sobie prawe udo, przez co aż do swojej ceremonii musiał został w lecznicy, gdyż rana była głęboka. Na szczęście doszedł do siebie  na czas i trening rozpoczął w terminie, ku jego uciesze pod okiem Nocnej Zamieci. Wszystko jednak wywróciło się do góry nogami, gdy cztery księżyce później Błękitna Rosa w końcu zmarła strawiona kolejną chorobą, a zaraz po niej, raptem parę wschodów później odszedł Wilczy Kieł, ginąc w walce, nie tylko osieracając dwóch synów, ale także i zostawiając klan bez Zastępcy.
Wtedy wszystko stało się dla Skry jasne - to wszystko to nie był przypadek. Wszystko MUSIAŁO być częścią jakiegoś większego planu, bo nikogo nie spotkało tyle nieszczęść, co jego rodziny. Ich cierpienie nie było bezpodstawne, nie mogło być. Domyślił się, że przodkowie mieli wielkie plany co do któregoś z nich - albo do niego, albo do Zamieci. Nie miało to jednak znaczenia, wszak bury terminator robił wszystko, by dorównać bratu, albo nawet i być od niego lepszy. Chciał zostać najlepszym wojownikiem w klanie, albo i nawet lesie. Od zawsze tego chciał, ale dopiero na pogrzebie ojca dotarło do niego, jak bardzo tego pragnie. Jak bardzo pragnie tego, by rodzice patrząc na niego z góry czuli dumę.
Nowym Zastępcą został oczywiście Nocna Zamieć. Natłok obowiązków i żałoba po rodzicach wpłynęła na trening Skrzącej Łapy, ale nie były to jedyne czynniki. Podczas jednego polowania, kocur spotkał kruka, który wyszczerbił mu prawe ucho, przez co, chcąc czy nie, musiał się oszczędzać. Na szczęście nie trwało to długo i szybko doszedł do siebie, kończąc trening w wieku dwunastu księżyców. Wtedy właśnie otrzymał miano Skrzącego Nieba, na cześć Burzowego Nieba, syna dawnego Przywódcy, który poświęcił się w walce. Można się jedynie domyślić z jak wielką dumą młody wojownik nosił swoje nowe miano.
W noc po milczącym czuwaniu miał sen. Nie był to jednak zwykły sen, a przynajmniej tak się wydawało młodemu wojownikowi. Śniło mu się, że był jedną z gwiazd na nocnym niebie, a co jakiś czas widział siebie przemawiającego do klanu z miejsca, z którego przemawiał Niedźwiedzia Gwiazda. Nie mówił tego jednak nikomu, nie czując takiej potrzeby. Po prostu żył dalej, co jakiś czas zmagając się z podobnymi jawami. W międzyczasie dostał on także pod swoją opiekę terminatorkę, Chmurną Łapę, którą zdążył wytrenować w dość szybkim tempie, jednakże niedługo po otrzymaniu miana Chmurnookiej zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach.
I w taki oto sposób Skrzące Niebo sobie funkcjonował, wykonując wszystkie swoje obowiązki sumiennie, szczycąc się swoją nadgorliwością. Wszystko się jednak skończyło gdy do obozu przyprowadzono ciało Nocnej Zamieci, zabitego przez grupę samotników. Nikt nie spodziewał się, że tak szybko przyjdzie im pochować Zastępcę, a Skra nie przypuszczał, że tak szybko będzie się musiał pożegnać z ostatnim członkiem rodziny. Nie płakał jednak. Wręcz przeciwnie - poczuł nieznane mu dotąd pokłady siły. Czuł, że musi teraz dać z siebie jeszcze więcej niż przedtem, że to jego moment by zabłysnąć, by pokazać bratu że jego śmierć nie poszła na marne. Obiecał sobie też, że kiedyś pomści jego śmierć i nie pozwoli na to, by jakikolwiek nie klanowy kot stawiał łapy na ich ziemiach i krzywdził kogokolwiek.
Nowym zastępcą został nikt inny, jak Skrzące Niebo we własnej osobie. Były koty, które podchodziły do tego wyboru specyficznie, w końcu kocur był młody, miał ledwie dwadzieścia cztery księżyce, a w klanie było wielu bardziej od niego doświadczonych. Niedźwiedzia Gwiazda zdecydował się jednak dać mu szanse nie tylko ze względu na rodowód, jakim mógł się poszczycić, ale ze względu na jego osobowość - często ze sobą rozmawiali, przywódca go znał, wiedział że mają podobne poglądy w wielu kwestiach, widział w nim potencjał i był pewien, że Skra go nie zawiedzie. Być może udział w tym miało także podobieństwo do jego brata, który poprzednio piastował urząd zastępcy, a może po prostu Niedźwiedzia Gwiazda chciał dać szansę na wykazanie się komuś młodemu, komuś dobrze się zapowiadającemu, komuś, kogo może odpowiednio przygotować do pełnienia roli przywódcy w przyszłości. Nie zmieniało to jednak faktu, że jedyny żyjący syn Błękitnej Rosy był stale obserwowany i mógł zostać zmieniony w każdej chwili, jeśli tylko pokaże, że nie jest jednak odpowiednim kotem na to stanowisko.
Gdy został wybrany na Zastępcę wszystko stało się jeszcze jaśniejsze - zrozumiał, że to on jest tym wybranym, że to o niego cały czas chodziło Przodkom i to jemu pisana jest wielka przyszłość, że to on z całej rodziny narodził się po to, by coś osiągnąć i zamierzał zaprzepaszczać swojej szansy. W jego żyłach płynęła bowiem błękitna krew, krew dwóch wspaniałych wojowników i wiernych Zastępców.
Niedługo po awansie, jaki go spotkał, na polowaniu wraz z Niedźwiedzią Gwiazdą natrafił na dwóch samotników. Wiedziony pragnieniem zemsty, bez zastanowienia rzucił się na nich i, choć odnieślił zwycięstwo, nie obyło się bez ran. Od tamtej pory jego lewe oko zdobiła podłużna blizna, a od prawego oka aż do nosa ciągnęła się szrama po trzech pazurach. Nie był to jednak koniec, jeśli chodzi o starcia młodego wojownika. Na jednym z polowań natrafił na  lisa, który wyrwał mu spory płat skóry z szyi podczas walki. Nie były to jednak rzeczy, którymi Skrzące Słowo się przejmował - wręcz przeciwnie, był dumny z blizn, które nosi i uważał, że każda z nich jest dobrym wspomnieniem.
Pożar, który zmusił klany do ewakuacji nie wpłynął na niego jakoś bardzo. Twierdził on bowiem, że nie jest to przypadek, iż nikomu od nich nic się nie stało. Był przekonany, że Przodkowie mieli ich w opiece, a klany, które ucierpiały najbardziej musiały na to zasłużyć. Jak można się domyślić, był przeciwny przyjmowania do nich ewentualnych przybłęd z Klanu Rzeki i Klanu Cienia. Wiedział jednak, że nie ma w tej kwestii do powiedzenia, dlatego zaciskał zęby i zajmował się swoimi sprawami, starając się jak najlepiej szkolić swoich terminatorów, a w wolnym czasie eksplorował, w dalszym ciągu czując się nieco obco na nowych terenach.



[/color][/color]






Ostatnio zmieniony przez Skrzące Niebo dnia Pon 23 Lis 2020, 17:48, w całości zmieniany 4 razy
Re: Skrzące Niebo
Pon 23 Lis 2020, 14:37
Skrzące Niebo
Skrzące Niebo
Grupa : Klan Wichru
Płeć : kocur
Księżyce : 33
Matka : Błękitna Rosa
Ojciec : Wilczy Kieł
Mistrz : Nocna Zamieć
Wygląd : Długowłosy, bury ticked z białym palcem u lewej tylnej łapy. Ma wyszczerbione prawe ucho, podłużną bliznę na prawym udzie, bliznę po wyrwanym płacie skóry na karku, podłużną bliznę na lewym oku oraz bliznę po trzech pazurach ciągnącą się od prawego oka po nos. Ma żółte oczy.
Liczba postów : 23
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t343-skrzace-niebo




Mechanika



statystyki

SIŁA: 35
ZRĘCZNOŚĆ: 25
SZYBKOŚĆ: 21
ODPORNOŚĆ: 23
HP: 150
WYTRZYMAŁOŚĆ: 130


poziomy

POZIOM: 5
0/400
+exp | za co


cechy & umiejętności

CECHY:
- Ostre pazury
- Sokoli wzrok


UMIEJĘTNOŚCI:
łowienie ryb - 0 poziom
pływanie - 0 poziom
skradanie się - 2 poziom
tropienie - 3 poziom
wspinaczka - 2 poziom
zielarstwo - 0 poziom





Skocz do: