IndeksIndeks  SzukajSzukaj  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: 
Wprowadzenie
 :: Karty Postaci :: Archiwum
Maska
Nie Sie 06, 2023 10:18 pm
Maska
Maska
Grupa : Samotnicy
Płeć : transpłciowy kocur (zapach kotki)
Księżyce : 50 (lekko ponad 4 lata)
Matka : nieznane, wołano ją Matka. żyje. (NPC)
Ojciec : nieznane. zmarł (NPC)
Partner : no właśnie... kto miałby klucz do tak zabunkrowanego serducha?
Wygląd : Kot o cechach kota orientalnego, długowłosy. Głowa smukła, pysk zaokrąglony, bez wcięcia, duże, szerokie uszy osadzone leciutko po bokach. Ciało duże i masywne, chociaż wyglądające na bardziej smukłe i lekkie niż w rzeczywistości. Futro w kolorze czekolady długie i gładkie, lśniące w słońcu odrobinę na rudo. Brzuch, klatka piersiowa, przednie łapy i końcówki tylnich łap są białe, a sam pyszczek w liliowym odcieniu. Natomiast całą głowę zdobi specyficzna biała linia włosów wyglądająca niczym maska lub blizna. Oczy w kolorze soczystej pomarańczy z zielonymi kropkami na lewym oku. Ogon jest bardzo długi, a futro sprawia, że wydaje się jeszcze dłuższy. Futro skrywa kilka delikatnych blizn, ale nic poważnego.
Multikonta : Osa (KW)
Autor avatara : z pinteresta, brak C
Liczba postów : 6
Nieaktywny
https://starlight.forumpolish.com/t1896-maska#50026
Imię: Maska
Płeć: transpłciowy kocur
Wiek: 50 księżyców (ledwo ponad 4 lata)

Grupa: Samotnicy
Ranga: Samotnik

Wygląd: Kot o cechach kota orientalnego, długowłosy. Głowa smukła, pysk zaokrąglony, bez wcięcia, duże, szerokie uszy osadzone leciutko po bokach. Ciało duże i masywne, chociaż wyglądające na bardziej smukłe i lekkie niż w rzeczywistości. Futro w kolorze czekolady długie i gładkie, lśniące w słońcu odrobinę na rudo. Brzuch, klatka piersiowa, przednie łapy i końcówki tylnich łap są białe, a sam pyszczek w liliowym odcieniu. Natomiast całą głowę zdobi specyficzna biała linia włosów wyglądająca niczym maska lub blizna. Oczy w kolorze soczystej pomarańczy z zielonymi kropkami na lewym oku. Ogon jest bardzo długi, a futro sprawia, że wydaje się jeszcze dłuższy. Futro skrywa kilka delikatnych blizn, ale nic poważnego.
Galeria: brak (posiadam tylko jedno zdjęcie)

Charakter: Nazwanie Maski kotem ponurym mogłoby być zbyt dosadne, ale jednak jest to słowo często używane. Jest on bardzo cichym kotem, którego można przeoczyć, jeśli nie przyjrzeć się uważnie. Jego charakter jest bardzo uzewnętrzniony - cicho przemyka i nie angażuje się. Bywa niezwykle sceptyczny i nieufny, a do tego oschły i zdystansowany. Mało kto wie jaki jest, gdy się otworzy - tu mogę uchylić rąbka tajemnicy. Gdy już przekopać się - najlepiej koparką... - przez mur, który zbudował wokół siebie, można odkryć niezwykle lojalnego, oddanego kota. Takiego, który bez namysłu chroni, broni i wspiera. Nie zadaje pytań - w przeciwieństwie do tego, gdy kogoś nie zna... niczym paranoik wątpi, zastanawia się i zwodzi. Nic, więc dziwnego, że Maska jak kot obcy, a Maska jako kot komuś bliski... to dwa zupełnie różne koty.

Historia:
Czytelniku drogi, pozwól zasiąść wygodnie i zagłębić się w historię, którą chcę Ci opowiedzieć. Wiele opowieści zaczyna się słowami "dawno, dawno temu", ale pozwól, że tym razem zrezygnuję z tego... Daleka bowiem historia ta jest od baśni i nie jawi się, by jej koniec miały zwieńczyć słowa "żył długo i szczęśliwie" - przynajmniej... nie póki co. I chociaż opowieść ta początek ma swój w niedalekiej przeszłości, to bądź spokojny drogi czytelniku - nie w czasach smoków, a zwykłych ludzi ma ona swe korzenie. Tylko... czasem ciężko orzec, które z tych dwóch to gorsze są potwory...
Dzień był deszczowy, ponury i zimny. Ale skąd miała o tym wiedzieć piękna, rozpieszczona kotka, której życie opiewało w dostatek? Mieszkała w domu dość dobrze radzącej sobie rodziny. Na dokładkę okoliczne koty odwalały za nią większość roboty - nigdy nie musiała kiwnąć pazurem.. Tak właśnie żyła Matka - tak zwać ją będziemy w tej historii. Dni spędzała na leniuchowaniu i byciu rozpieszczaną. Jej bialutkie futro niezbyt często się brudziło. Jako, że w okolicy nie było zbyt wielu kotek mocnej budowy, wiązano z nią daleko idące plany. Nie spodziewali się jednak ani oni, ani okoliczne koty, że naiwna damulka zakocha się w kocim przybłędzie, który nie pochodził stąd. Historia jakich pełno - Zakochany Kundel jest, to czemu nie Zakochana Kocia Dama? Bo świat nie jest kolorowy, a ludzie są okrutni. Więcej w temacie nie trzeba... pozwólcie, więc że ominę zwłoki samca, nad którego śmiercią Matka ubolewała, a które wyrzucono gdzieś do rowu. Ciężko rzec, czy przeszkadzał komu i dostał kopniaka, czy może okoliczne koty zirytował fakt, że się tu przypałętał. Przemilczę też delikatnie miot maleńkich kociąt wyrzucony do lasu... I tu by się zapewne nasza historia skończyła. Gdyby nie to, że dzielna Matka... była Matką, a nie matką. Poleciała w las za swoimi kociętami upchniętymi w worek - za dużo miauczącej zgrai obcego pochodzenia to najwyraźniej na podwórku za dużo... A może po prostu nowo sprawiony pies był ciekawszym nabytkiem niż miaucząca zgraja. Już więcej swych ludzi nie ujrzała... Niestety. Te drobne i delikatne istoty nie przeżyły tak brutalnego traktowania. Ostał się tylko jeden kociak. Najmniejszy z nich... Zrozpaczona Matka to z nim właśnie w pysku ruszyła w las. Ból po stracie jej ciążył, a każdy szelest sprawiał, że odwracała się z nadzieją, że jej kochani państwo jednak po nią wrócą... że to wszystko to zły sen i nieporozumienie. Ale tak nie było.
Tak Czytelniku. To maleńkie kocię, to właśnie Maska. Pozwólmy sobie na tzw. "time-skip" i krótkie streszczenie dorastania naszej kochanej Maski. Oczywiste było, że rozpieszczona i delikatna Matka nie poradziłaby sobie sama z małym kociakiem na świecie. Na szczęście pomógł jej wielki kocur zamieszkujący gospodarstwo opodal - zwany "Starym". Wspólnymi siłami wychowali Maskę. Stary pomógł Matce ucząc ją, a później i Maskę, jak przetrwać - jak polować, tropić, jak wyczuć zagrożenie i ogólnie wszystkiego, czego samotny, dziki kot mógłby potrzebować. Z czasem Matka przywykła do życia na farmie, a nawet została przygarnięta przez mieszkającą tam rodzinę. Ale Maska? Zacznijmy od tego, że znał historię swych narodzin - nie myślcie, że nie. Stary - jak będziemy zwać kota z gospodarstwa w naszej opowieści - opowiedział mu, gdy trochę podrósł. Nie musiał jednak wiele dodawać... gdzieś w głębi serca, gdy Maska myślał o ludziach czuł... niechęć... nienawiść. Owszem były też "bezpańskie" koty, które kręciły się i "bawiły się" w rodzinę - zdecydowanie dla Maski była to zabawa niedorozwiniętych wymoczków - jednak on zawsze wolał siedzieć sam wśród drzew, wsłuchiwać się w śpiew ptaków, szelest liści... samotnie... bez jazgotu. Nie można rzec, że nie kochał Matki. Była dla niego wszystkim... wychowała go wprawdzie jak córkę bardziej niż syna, ale jej wola życia i walki oraz oddanie swemu dziecku sprawiły, że na zawsze stała się dla niego kimś ważnym... i to też było powodem, dla którego pewnego dnia po prostu odszedł. Wiedział, że póki tu zostanie, Matka zawsze będzie rozdarta... chęć bycia z synem, a chęć leżenia w objęciach ludzi. Nie mógł pozwolić, by bardziej się dla niego poświęciła... a raczej by "jeszcze bardziej" się poświęciła.
Spokojnie można powiedzieć, że przed dotarciem w tutejsze rejony prowadził koczowniczy tryb życia. Nigdzie nie został na dłużej... i chociaż bywały miejsca, gdzie witano go z otwartymi łapami... nigdzie nie czuł się bezpiecznie. Uważał, że jeśli będzie ufał tylko sobie i dbał o siebie, nikt go nie skrzywdzi tak jak Matkę... i ojca, którego nigdy nie poznał. Nie był też pewien, czy byłoby mu łatwo znaleźć w sercu miejsce dla wielu kotów... Matka zajmowała jego większość, a resztę otoczył łańcuchami i kolcami. Ponownie... tak było łatwiej. W trakcie swych wędrówek zabawił dłużej z kotami, które niezbyt chętnie widziały przybłędę na swych terenach, ale zlitował się nad nim tamtejszy medyk. Pół roku... albo więcej... Maska spędził w jego towarzystwie - uczył się i pomagał. Poznał wszystkie możliwe zioła z wyjątkiem takich ziół, jak: dziewięćsił, dzięgiel, piołun, różeniec, limba, bodziszek, pomornik. Gdy zaczął uważać, że wreszcie znalazł swoje miejsce... jako przyszły Medyk, gdy jego nauczyciel odejdzie - a był już starym kocikiem - wtedy złamano mu serce, utrwalając go w przekonaniu, że nie należy doń nikogo wpuszczać. Okazało się bowiem, że ten sam Medyk, który go przyjął, wpuścił obce koty na teren, by te przejęły władzę. Nie interesowało Maski, czemu to zrobił. To wtedy odniósł nieco obrażeń i zahartował się w boju... Ale co z tego? Kociaków nie uratował przed tragicznym losem. Dla nikogo więcej nie chciał narażać skóry... nikt więcej i tak go tam nie chciał. Odszedł więc... a raczej odbiegł co sił w łapach.
Minęło trochę czasu. Stał się zamknięty w sobie, małomówny. Coraz częściej zdawał sobie sprawę, że kotki irytują go bardziej niż kocury. Nabrał dystansu, powagi i spokoju. Poddał się myśli, że pozostaje mu życie samotnej wędrówki. Trafił wtedy tutaj... w rejon śmierdzący masą najróżniejszych kotów tak mocno, że z początku zastanawiał się, czy nie dostał gałęzią w łeb. Wiedział, że koty tworzące wspólnoty bywają... drażliwe i strzegą swych terenów. Ale wiedział też, że gdzieś musi trochę odpocząć. Zimą ciężko się wędruje... I tak postanowił zatrzymać się tutaj... zobaczyć, co przyniesie jutro.

Statystyki:
S: 29 | Z: 20 | Sz: 25 | O: 30
HP: 130 | W: 150 | MP: 5
P: 5 | PD: 0/400

Cechy:
  • Twarda skóra [P]
  • Psi węch [P]

Umiejętności:
  • skradanie się 2P
  • tropienie 3P
  • wspinaczka 2P
  • zielarstwo 2P

_________________
Maska ZbzDuJv

Skocz do: