IndeksIndeks  SzukajSzukaj  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: 
Klan Wichru
 :: Obóz Klanu Wichru :: Zarośnięty Głaz
Pogrzeb Szałwiowej Gwiazdy, Gradowego Chłodu i Chabrowego Powiewu
Czw 23 Mar 2023, 23:45
Motyli Blask
Motyli Blask
Grupa : Gwiezdny Klan
Płeć : kocur
Księżyce : 73 w chwili śmierci
Matka : Mroźny Wiatr [NPC] (*)
Ojciec : Niedźwiedzia Gwiazda [NPC] (*)
Mistrz : Taneczny Krok (*), Pliszkowy Dziób (*)
Partner : mięta
Wygląd : Wysoki, ale chudy i o słabej budowie. Niebieski złoty tygrysio pręgowany, długowłosy, z białymi znaczeniami sięgającymi do kostek na tylnych łapach oraz na palcach przednich, a także na pyszczku, gardle i klatce piersiowej, gdzie biała plama przybiera kształt przypominający nieco motyla. Złote oczy.
Multikonta : Lin, Mysikrólik
Autor avatara : pliszka (avek), brivi (art w podpisie)
Liczba postów : 2378
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t65-motyl
Po śmierci Zamglonego Brzegu Motyli Blask był, przede wszystkim, zmęczony. Ze wszystkich przymiotników, jakimi mógł opisać śmierć, tragiczną, okropną, niesprawiedliwą, przedwczesną – ponad wszystko była dla niego męcząca. Po tym jak przez księżyc poświęcał większość swoich sił, żeby utrzymać Zamgloną przy życiu, tylko po to, żeby ostatecznie i tak musieć zobaczyć, jak gaśnie w oczach, musieć pożegnać kolejnego bliskiego sobie kota, Motyli Blask sam zdawał się przygasnąć. Starał się, jak mógł, żeby wspierać Roskę i Chaber, które miały mniej doświadczenia z takimi sytuacjami, poza tym wypełniał swoje obowiązki, jak zwykle, ale widać po nim było, że stał się mniej towarzyski... i w ogóle jakby obecny. Potrzebował odpocząć. Przetrawić tę stratę we własnym tempie i w spokoju.
Spokoju, który został zaburzony, kiedy do lecznicy przyszła Szałwiowa Gwiazda z zaniedbaną chorobą.
Doskonale wiedział, skąd się wzięła. Pamiętał Łasiczą Mordkę, pamiętał, jak blisko niej stała Szałwia, chociaż nie była przecież kociakiem i doskonale wiedziała, że to idealny sposób na zarażenie, pamiętał też, jak długo minęło od tej cholernej rozmowy i jak późno pojawiła się w lecznicy, z idealnie tymi samymi objawami. Jeszcze wyraźniej pamiętał, że po raz pierwszy od dawna stracił nad sobą kontrolę – był zły, nie, wku*wiony na to, że kolejny kot doprowadził się do takiego stanu. I w dodatku ze wszystkich możliwych kotów był to jeden z tych, który najlepiej powinien zdawać sobie sprawę z wartości życia, i który powinien dawać klanowi Wichru przykład, a zrobił dokładnie to, czego robić nie powinien. Powiedział jej wtedy, tonem dalekim od swojego zwykłego i spokojnego, co o tym myślał; że zachowała się w zasadzie nie lepiej niż Trująca Łapa, że powinna być wzorem dla klanu, zamiast zachowywać się w ten sposób. Ledwo ugryzł się w język przed powiedzeniem, że będzie mieć szczęście, jeśli po tym wszystkim nie straci jednego z żyć.
Nie spodziewał się jednak, że straci wszystkie.
W zasadzie odkąd Szałwiowa Gwiazda pojawiła się w Skalnych Półkach, był niemal pewny, że się z tego nie wyliże. Przyszła po pomoc zdecydowanie za późno, podobnie jak Skrzące Niebo wiele księżyców temu i wszystkie jej objawy wskazywały na to, że zbliża się ku śmierci. Mimo złości, dawał z siebie, oczywiście, wszystko, żeby temu zapobiec. Próbował wszystkich medykamentów na kaszle, najróżniejszych medykamentów wspomagających, dosłownie wszystkiego, co mieli w składziku, a jednak Szałwiowe Życzenie, ku jego smutku, goryczy i złości, z każdym dniem gasła dokładnie tak, jak wcześniej Zamglony Brzeg. Do ostatniej chwili próbował ją wyleczyć, ale kiedy któregoś ranka wszedł do legowiska rannych, żeby zobaczyć ją nieoddychającą, w zasadzie nie było to dla niego zaskoczeniem, znowuż, podobnie jak wtedy, kiedy stracili Zamglony Brzeg. Z tą tylko różnicą, że spodziewał się, że Szałwiowa Gwiazda za chwilę zacznie oddychać i wstanie, już wyleczona, a on będzie mógł jej powiedzieć, że ma nadzieje, że będzie to dla niej nauczka na przyszłość.
Ale nie wstała.
Motyli Blask czekał bardzo długo. Siedział nieruchomo w legowisku rannych i patrzył, czuwał nad jej ciałem, gotowy w każdej chwili powitać ją z powrotem w świecie żywych, może i ze złością, ale przede wszystkim z ulgą... ale to się nie działo. Nie budziła się. Nie zaczynała oddychać. Dlaczego nie zaczynała oddychać? Dlaczego nie wracała?
Myśl, że kocica tak młoda jak Szałwiowe Życzenie mogłaby stracić na raz wszystkie swoje życia, wydawała mu się tak obca i odległa, że nawet nie brał jej pod uwagę, dlatego docierało to do niego nadzwyczaj wolno, ale im dłużej patrzył na ciało kocicy i zauważał więcej śladów śmierci, tym bardziej oswajał się z myślą, że już nie wstanie.
Poczuł, jak ogarnia go panika. Głosik w jego głowie, który jeszcze przed chwilą mówił a nie mówiłem?, teraz był zupełnie cicho, jakby przerażony własnymi myślami. Wicher stracił przywódcę. Znowu. A Szałwiowa Gwiazda naprawdę zrobiła dokładnie to samo, co Skrzące Niebo i Tonące Słońce i... po wszystkim, co przeżyła, zmarła ze swojej własnej winy.
Myślami wrócił do czasu, kiedy był jeszcze Motylą Łapą, Pliszkowy Dziób chorowała, a on walczył o życie Szałwiowego Życzenia. Pamiętał, jak była na skraju śmierci, podobnie jak teraz, ale wtedy wszystko poszło zupełnie inaczej, wyzdrowiała, chociaż straciła palec – po czasie mały koszt za życie, zdaje się. Wtedy jednak wydawało mu się zupełnie inaczej i pamiętał, w jakim on sam był stanie; jak dzień po wszystkim przepraszał ją i płakał. I jak go wtedy pocieszała, zapewniała, że to nie była jego wina. W życiu nie pomyślałby, że tę samą kocicę będzie stać na coś takiego.
Ogarnęła go mieszanka pustki, zawodu, smutku, goryczy i wściekłości, podobna do tego, co czuł po śmierci Pliszkowego Dziobu, z tą tylko różnicą, że tym razem wyraźnie ponad wszystkie inne uczucia był zły. Zły, że po wszystkim, co zrobił w przeszłości, żeby uratować jej życie, teraz traciła je w taki sposób, że zostawiała cały klan, że była kolejnym pacjentem, którego tracili, chociaż mogło być przecież zupełnie inaczej. I ani trochę nie miał ochoty wychodzić teraz przed klan i tłumaczyć się z jej śmierci, bo... obecnie nie był pewny, czy był w ogóle w stanie odpowiednio ją pożegnać. Właściwie to nie był nawet pewny, co odpowiednio oznaczało. Kiedy umarła Pliszkowy Dziób, ukrył prawdziwą przyczynę jej śmierci, ale tym razem klan zasługiwał na prawdę... i może ruszyłoby to w końcu do myślenia tych, którzy uważali się za najmądrzejszych i ignorowali swoje choroby, zamiast chodzić do medyków. Tylko czy godnym pożegnaniem przywódczyni będzie używanie jej jako przykładu, jako przestroga? Czy na pewno powinien to robić?
Nie był pewny, ale ani Roski, ani Chaber nie było aktualnie w lecznicy, a więc przygotowanie pogrzebu spadło na niego i tylko niego... i zdecydował, że decyzja mogła poczekać. Póki co wyniósł Szałwiową Gwiazdę na środek obozu i stanął pod Zarośniętym Głazem, żeby krzyknąć:
Niech cały klan Wichru zbierze się pod Zarośniętym Głazem! – Jego głos, choć nie wyrażał zbyt wielu emocji, był spięty i słychać po nim było, że coś było nie tak. Całe jego ciało sprawiało wrażenie ciężkiego, jak z ołowiu. Ile jeszcze pogrzebów będzie musiał zwołać?

_________________

gubi myśli, ońce kończy bieg
już nie starcza tchu i potrzebuje snu
chyba położę się tu, obok ciebie





gwiazdy widać,
księżyc podniósł się




jak kometa na niebie miga nam świat
żyjemy tak mało lat i trochę ciebie mi brak
trochę ciebie mi brak, trochę ciebie mi...


Re: Pogrzeb Szałwiowej Gwiazdy, Gradowego Chłodu i Chabrowego Powiewu
Pią 24 Mar 2023, 00:44
Orzechowy Cień
Orzechowy Cień
Grupa : Klan Wichru
Płeć : kocur
Księżyce : 71 (sierpień)
Matka : Mroźny Wiatr [NPC] (*)
Ojciec : Niedźwiedzia Gwiazda [NPC] (*)
Mistrz : Gwieździsta Noc (*)
Partner : Słodki Nektar
Wygląd : stosunkowo masywny, wyższy niż przeciętnie długowłosy kocur o złocisto-orzechowym futerku, na którym malują się rudawo-brązowe i czarne klasyczne pręgi, i złocistych oczach; często rozczochrany, odstaje mu futro na głowie i piersi; porusza się z uniesionym ogonem
Multikonta : Wieczorna Rosa; Echo; Tygrysica
Autor avatara : avatar ja, art pliszka
Liczba postów : 2979
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t285-orzeszek#424
Cóż… nie spodziewał się znaleźć trupa – a nawet dwóch – kiedy wyruszał na samotny spacer po terenach. Łapy go zaniosły koniec końców stosunkowo blisko do granicy, a tam do jego nozdrzy dociera zapach krwi. Choć woń nie jest specjalnie świeża, syn Niedźwiedziej Gwiazdy rusza szybkim truchtem w tamtą stronę… żeby finalnie znaleźć martwego samotnika i równie martwego wojownika swojego klanu.
Gradowy Chłód jest martwy już od jakiegoś czasu; może z godzinę albo trochę więcej. Wpatruje się w jego zwłoki tępym wzrokiem przez długą chwilę, zastanawiając się, czemu wojownik się nie wycofał. Jasne… śmierć w obronie klanu jest honorowa, ale zawsze wychodził z wrażenia, że lepiej wycofać się z przegranej bitwy, a przeżyć i któregoś dnia wygrać inną walkę. Z drugiej strony, nie było go tu, kiedy się to działo, więc nie wie, co dokładnie się zadziało i czemu walka się nie skończyła wcześniej, jak zachowywał się samotnik, i tak dalej… i, szczerze, nie ma specjalnie siły na rozkminianie tego. I tak to już nic nie zmieni, a ciężko ocenić śmierć kogoś, kiedy nie ma się całego obrazu sytuacji. Zamiast tego potrząsa lekko łbem, żeby się wyrwać z zamyślenia, w myślach życzy synowi Golcowej Gwiazdy pomyślnych łowów na Srebrnej Skórce. Szkoda, że kolejny kot umiera.
Powstrzymując odruch wymiotny, odsuwa się od poranionych ciał i zabiera się za kopanie dołu na truchło samotnika kawałek dalej. Kiedy ten jest już gotowy, zakopuje to ciało, po czym z grubsza czyści ciało Gradowego Chłodu i ciężkim krokiem rusza nim do obozu. Każdy wojownik zasługuje wszak na godny pogrzeb, a jego bliscy – na możliwość pożegnania się… wyjątkiem byłoby tylko jakieś zmasakrowane, poćwiartowane ciało, ale tutaj, choć ran jest sporo, nie jest tak źle, by zaniesienie go do obozu nie wchodziło w grę.
Jednak, jak się okazuje, znalezienie martwego współklanowicza nie miało być największym zaskoczeniem tego dnia… ani też jedyną stratą. Dla niego, dla całego Klanu Wichru.
Ledwo może uwierzyć w to, co widzi, kiedy wchodzi do obozu. W głowie mu się lekko kręci na widok ciała Szałwiowiej Gwiazdy; traci na chwilę równowagę, ale udaje mu się ją odzyskać, nim ciało Gradowego Chłodu uderzyłoby o ziemię. Po chwili szoku, rusza się i układa ciało Gradowego Chłodu kawałek od zwłok Szałwiowej Gwiazdy. Mruga tępo, wpatrując się w jej mordkę.
Oczywiście, że wiedział, że Szałwiowa Gwiazda była chora. Oczywiście, że zorientował się, że poszła do lecznicy za późno, że jej stan jest ciężki, krytyczny. Ale czy brał realnie pod uwagę to, że może z tego powodu stracić wszystkie życia? Nie… było na to za wcześnie. Za wcześnie zarówno jeśli chodzi o to, jak mało czasu minęło od jej ceremonii na Przywódczynię, jak i o to, ile trwała ta jej choroba, pozornie. W końcu była Przywódczynią, dopiero niedawno otrzymała dar dziewięciu żyć… z pewnością by go w ten sposób nie zmarnowała.
Prawda?
A jednak. A jednak leży tu, martwa, nie oddycha, przygotowana przez jego brata do pogrzebu. Zaciska lekko zęby, czując dziwną, nieprzyjemną mieszankę emocji względem Przywódczyni i jej śmierci, dość niespodziewanej. Nawet nie wie, jak to wszystko nazwać, ale czuje się tak dziwnie ciężko, i wciąż nie dowierza w to, na co patrzy. Nie tak miało być.
W szoku pojawia mu się w głowie myśl, co to oznacza… dla niego, jak i dla całego Wichru. Zawsze chciał być Przywódcą, nie ukrywał tego – ale nie na siłę, a już na pewno: nie czyimś kosztem. Gdyby Szałwiowa Gwiazda pobyła Przywódczynią dłużej i faktycznie sprawdzałaby się w tej roli, w przeciwieństwie do swojej poprzedniczki, Orzechowy Cień chętnie nawet pozostałby Zastępcą, a potem przeszedłby do Starszyzny, by nowym Przywódcą po srebrzystej został ktoś młodszy… ale to zmienia wszystko. Dopadają go nagłe wątpliwości; czy jest faktycznie gotowy na tę odpowiedzialność?
Zaraz jednak dochodzi do wniosku, że to nie jest dobry moment na wątpliwości. Może nie jest w pełni gotowy, ale wie, że to wynika przede wszystkim z tego, że nie spodziewał się, że to nadejdzie tak szybko i… w taki sposób. Podchodzi do ciała Szałwiowej Gwiazdy i żegna się z nią po cichu, w myślach zadając jej jedno pytanie. Czemu? Ostatecznie jednak życzy jej szczęścia na Srebrnej Skórce i podchodzi do Motylego Blasku.
Nawet nie wie, co powiedzieć. Czy powiedzieć cokolwiek.

_________________

Pogrzeb Szałwiowej Gwiazdy, Gradowego Chłodu i Chabrowego Powiewu Cz7MEFY


Pogrzeb Szałwiowej Gwiazdy, Gradowego Chłodu i Chabrowego Powiewu MevtoU0

Re: Pogrzeb Szałwiowej Gwiazdy, Gradowego Chłodu i Chabrowego Powiewu
Sob 25 Mar 2023, 14:24
Gołębie Serce
Gołębie Serce
Grupa : Klan Wichru
Płeć : kocur
Księżyce : 53
Matka : Lekki Powiew
Ojciec : Lisia Kita
Mistrz : Pliszkowy Dziób[*]
Partner : Skowronkowy Trel (?)
Wygląd : Wysoki kocur z długimi łapami i jeszcze dłuższym ogonem. Ma długie, białe, zadbane futro. Na świat patrzy dużymi, okrągłymi, błękitnymi oczami.
Multikonta : Błoto Pokrywające Podnóża Gór
Autor avatara : mizuen
Liczba postów : 282
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t1086-golabek
Wołanie Motylego Blasku zwiastowało śmierć. Nie było innego powodu, dla którego miałby ich przecież zbierać. Czego się jednak Gołąb nie spodziewał, to dwa martwe ciała. Przez kilka pierwszych sekund myślał, że oba koty były jakoś powiązane, ale jak podszedł bliżej zawuażył, że nie było to możliwe. Oznaczało to, że stały się tutaj dwie, zupełnie odrębne, tragedie. Chociaż widok martwych był ciężki, to tak samo, jak przy Golcowej Gwieździe, nie łączyła go z nimi żadna silna więź. Wypełnił go tylko więce delikatny żal, bo stracili wojownika i przywódczynię. I jeszcze tak szybko... Nie będzie udawał, że śmierć Gradowego Chłodu ruszyła go bardziej niż to.
Szałwiowa Gwiazda natomiast... Cóż, tutaj sprawy się komplikują. Nie byli blisko i nie odczuwał głębokiej żałoby, ale śmierć jej tak szybko po otrzymaniu nowej rangi wydawała się... niecodzienna. Dziwna. Nienaturalna. Po to przecież dostała dodatkowe życia, aby stać na czele Klanu Wichru przez długie księżyce. Może nie było jej to pisane? Nie mógł wymyślić lepszego wytlumaczenia jej śmerci. Oczywiście, jest aspekt czysto fizyczny, ale to go nie interesowało. Nie, jego ciekawiło tylko jedno: czemu tak zaplanowali to Gwiezdni? Czyżby spieszyło im się, aby ujrzeć Orzecha jako przywódcę?
Krótko pożegnał się z Szałwiową Gwiazdą i życzył jej powodzenia w pośmiertnych łowach. Po tym delikatnie skinął łbem Motylowi i Orzechowi, jedynym kotom, które się póki co stawiły. Nie wierzył, że mógłby wesprzeć któregokolwiek z nich, a i żaden jego pomocy pewnie by sobie nie życzył. Usiadł więc wyprostowany, bo pozostawało tylko czekać.
Niech zastępca zajmie swoje miejsce. Niech weźmie swoje życia, niech pokaże z czego jest zrobiony. Niech pokaże, że Szałwiowa Gwiazda dobrze zrobiła wybierają go.

_________________
Pogrzeb Szałwiowej Gwiazdy, Gradowego Chłodu i Chabrowego Powiewu NW2no5y
Re: Pogrzeb Szałwiowej Gwiazdy, Gradowego Chłodu i Chabrowego Powiewu
Sob 25 Mar 2023, 17:37
Słodka Gwiazda
Słodka Gwiazda
Grupa : Klan Wichru
Płeć : kotka
Księżyce : 89 ks [V]
Matka : Barwna Łączka | Nakrapiany Nos (opiekunka)
Ojciec : ♱ Pohukująca Sowa
Mistrz : ♱ Tonące Słońce -> ♱ Golcowa Gwiazda
Partner : pozostało jedynie wspomnienie (♱ Orzechowa Gwiazda )
Wygląd : ruda klasycznie pręgowana, długowłosa kotka z bielą [ na pysku (pomiędzy oczami, na policzkach), kryzie, brzuchu, całych łapach oraz po prawej stronie nieco na tułowiu ] | pomarańczowe oczy | atletyczna budowa
Multikonta : Owcze Runo [KG] | Skaczący Wróbelek [KRz] | Senna Łapa [KW]
Autor avatara : soulcat.thilo
Liczba postów : 1071
Przywódca
https://starlight.forumpolish.com/t352-nektarek
Nic nie zwiastowało, że tego dnia wydarzy się tak wielka tragedia...a jednak. Głos Motylego Blasku wzywający klan do podejścia nie świadczył o niczym innym jak o śmierci, ale.. kogo? Rudo-biała wynurzyła się ze swej kryjówki, choć niezbyt miała na to ochotę. Mimo tego chciała dowiedzieć się, co to był za nieszczęśnik jeszcze zanim zostanie pochowany. Skoro nie przyszła na pogrzeb Zamglonego Brzegu...mogła, chociaż pojawić się tu.
Tylko że...widok zmroził jej krew w żyłach, a po grzbiecie odczuła jak przebiegają jej nieprzyjemnie kłujące ciary. Szałwiowa Gwiazda...jeszcze nie tak dawno z nią rozmawiała...czy to, czy to było możliwe? A, ale jak. Jak to się stało? CO się stało? Nawet nie spostrzegła się, gdy w oczach stanęły jej łzy, a ona zamarła nie mogąc postąpić kroku na przód. Ona... naprawdę nie żyła? Ale jak, dlaczego, przecież była przywódczynią i miała jeszcze wiele dodatkowych żyć! Nie mogła stracić ich tak od razu...prawda? Łapy miała jednocześnie tak ciężkie, a jednocześnie trzęsły jej się jak galaretka, gdy podchodziła bliżej tego znajomego jej srebrzystego futerka, w które wypłakiwała swoje łzy wielokrotnie...które otulało ją w gorszych momentach, aż w końcu dostrzegła spokojny wyraz pyska Szałwii Pogrążony w kamiennym śnie, a zaraz obok niej Gradowy Chłód, tylko że on, wyglądał znacznie, znacznie gorzej. Nie tak spokojnie, jak dręczona choróbskiem przywódczyni. Był pokryty wieloma ranami i jego widok zdecydowanie budził niepokój i choć jego również jej było żal...Szałwiowe Życzenie była jej znacznie bliższa i to na niej mimowolnie się skupiła.
Ułożyła się obok zmarłej i delikatnie zatopiła nos w jej futrze. Rzucając w eter pytania, dlaczego musiała odejść, cicho łkała próbując jednocześnie zrozumieć co się stało. Ale było to trudne. Koniec końców jej łzy osiadły na srebrzystym boku, a ona życząc jej udanych łowów podeszła do ciała syna Golcowej Gwiazdy i jemu również tego życząc, odeszła bardziej na bok, jednak będąc blisko ciała przywódczyni. Chciała przy niej czuwać. – Jak...dla...co się stało? – rzuciła ciche pytanie, które była pewna, że trafi zarazem do Orzecha, jak i Motyla. Nie było jeszcze wielu wichrzaków, dlatego nie obawiała się, że tego nie dosłyszą, a jednak...nie miała siły, by pytać o to głośniej. W tym momencie zbyt mocno czuła, jakby drobna cząstka jej życia z niej odleciała. Nie tak wielka, jak w przypadku Orzecha, ale również znacząca w jej życiu. A zamiast niej była pustka. Boląca pustka.

_________________

I'm gonna make it up this mountain
make it to the top
show them what I'm made of
show them what I've got
Re: Pogrzeb Szałwiowej Gwiazdy, Gradowego Chłodu i Chabrowego Powiewu
Nie 26 Mar 2023, 15:31
Srebrzysty Dym
Srebrzysty Dym
Grupa : Klan Wichru
Płeć : kotka
Księżyce : 30 [maj]
Matka : Zamglony Brzeg [*]
Ojciec : Pochmurny Świt
Mistrz : Wierzbowy Puch
Partner : płonie
Wygląd : Szczupła, drobna koteczka o brązowych oczach i dymnym futrze. Przeważa na nim czerń, przykryta srebrzystymi rozjaśnieniami oraz niewielką ilością rudych smug i pojedynczych włosków. Najwięcej jest ich przy oczach, na lewym policzku oraz palcach tylnych łap. Cechą charakterystyczną kocicy jest długie, kręcone futro oraz sztywne wąsy odstające na wszystkie strony.
Multikonta : Chuda Łapa [KG], Golcowy Śpiew [GK]
Liczba postów : 167
Wojownik
https://starlight.forumpolish.com/t1787-dym#45184
Ostatnie wołanie Motylego Blasku nie przyniosło nic dobrego, a to dzisiejsze brzmiało równie... Niepokojąco. Być może to dlatego Dym dość długo zastanawiała się nad ruszeniem chudego zadka z legowiska. Czy aby na pewno chciała pojawić się na dzisiejszym wydarzeniu? Czy nie będzie to kolejny, smutny pogrzeb? Bardziej na łapę byłoby jej to ominąć, bo ostatnio i tak nosi w sobie zbyt wiele smutków, jednak... Chyba z szacunku do wszystkich powinna się pojawić, choć na chwilę. Z resztą, mimo wszystko, była ciekawa o co chodzi. I zainteresowanie to było na tyle silne, że stłumiło obawy i niechęć.
Opuściła legowisko i ruszyła pod Zarośnięty Głaz. Znów samotnie, jednak w przeciwieństwie do ostatniego razu nie czuła żadnej ekscytacji. Wręcz przeciwnie, jej krok był smętny i powolny, tak jakby chciała jak najbardziej opóźnić swoje pojawienie się. Z daleka spostrzegła kilka kotów, które kojarzyła mniej lub bardziej. No i ciała... Poświęciła im zaledwie chwilę, jej wzrok prędko spoczął na twarzy Motylego Blasku. Nie chciała wpatrywać się w zwłoki kolejny raz. Dwa trupy. Nie zdążyła zarejestrować kim są. Kompletnie nie wiedziała jak powinna się teraz zachować. Zadecydowała jedynie, że zatrzyma się gdzieś z tyłu. Nie chciała przeszkadzać. Przede wszystkim to bliscy powinni pożegnać się ze zmarłymi, tak, jak zrobiła to ona na pogrzebie swojej matki. A skoro każdy jest taki poruszony to... Te koty musiały być dla nich kimś ważnym.
Re: Pogrzeb Szałwiowej Gwiazdy, Gradowego Chłodu i Chabrowego Powiewu
Pon 27 Mar 2023, 17:41
Skowronkowy Trel
Skowronkowy Trel
Grupa : Klan Wichru
Płeć : kocur
Księżyce : 48 [kwiecień]
Matka : Nakrapiany Nos [NPC]
Ojciec : Zwinięty Płatek [NPC] (?)
Mistrz : Szałwiowe Życzenie (*)
Partner : Gołębie Serce [*]
Wygląd : Średniej wielkości i przeciętnej budowy, choć nieco grubszy. Bury krótkowłosy z czarnymi tygrysimi pręgami oraz białymi znaczeniami na łapach, brzuchu, klatce piersiowej i pyszczku. Oczy zielone.
Multikonta : Motyli Blask, Połyskująca Tafla
Autor avatara : pliszka (avater i art w podpisie)
Liczba postów : 470
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t826-skowronek#7745
Jakoś tak, uch, podskórnie nie chciał wychodzić z legowiska, kiedy usłyszał wołanie Motylego Blasku. Wiedział, że niedawno odbył się pogrzeb Zamglonego Brzegu, który przegapił, bo był akurat poza obozem (ale starał się od tego czasu wspierać swojego dobrego ziomka Pochmurnego!), no i zdawał sobie sprawę z tego, że kolejne wołanie medyka w tak krótkim czasie nie oznaczało niczego dobrego, więc chociaż wiedział, że powinien iść i zobaczyć, co się stało, to średnio go do tego ciągnęło. W końcu jednak zmotywował się do wyjścia na środek obozu... i to, co zobaczył, sprawiło, że zanim w ogóle załapał, co się stało, potrzebował paru solidnych uderzeń serca na przyswojenie informacji.
Ciało Gradowego Chłodu, o ile było dla niego zaskoczeniem, nie poruszyło go aż tak bardzo; praktycznie kocura nie znał, a właściwie wydawał mu się niezbyt miłym nudziarzem z kijem w tyłku, więc zupełnie nie byli blisko. Było mu trochę szkoda Deszczowego Plusku, który najpierw stracił matkę, a potem brata, no i Roski, która się z nim kolegowała, ale sama śmierć Grada nie była dla niego wstrząsająca. Co go zszokowało, to to, że pod Zarośniętym Głazem leżało ciało... Szałwii. Jego mentorki i przyjaciółki, a w dodatku przywódczyni klanu Wichru, która powinna żyć jeszcze długie księżyce, może nawet przeżyć jego, na osty i ciernie!
Kiedy podchodził do jej ciała, miał wrażenie, że łapy lekko mu drżały, ale udało mu się dojść do przywódczyni. Nie rozumiał. Pod pewnymi względami czuł się jak kocię, które pierwszy raz było na pogrzebie. Dlaczego odeszła? Była młoda, miała dziewięć żyć... nawet nie umarła w walce z drapieżnikiem, więc co się stało?
Był w zbyt wielkim szoku, żeby to przetworzyć, dlatego ostatecznie niemal automatycznie włożył nos w futro przywódczyni i pożegnał się z nią w myślach, życząc jej pomyślnych łowów na Srebrnej Skórce, po czym, nieco odrętwiały, odszedł na bok, żeby bez słowa usiąść koło Gołębia i wbić pytające spojrzenie w medyka i zastępcę. To wszystko wciąż chyba nie do końca do niego dotarło, nie do końca w niego uderzyło... ale chciał wiedzieć, co się stało.

_________________

flirting with her is like butterflies screaming
taking off into the night
flirting with her is like cool night beaming
stars glued to my thighs

I'll lend you this, I'll lend you that
how is it that you two always seem to match?



Re: Pogrzeb Szałwiowej Gwiazdy, Gradowego Chłodu i Chabrowego Powiewu
Wto 28 Mar 2023, 12:37
Wieczorna Rosa
Wieczorna Rosa
Grupa : Klan Wichru
Płeć : kotka
Księżyce : 48 (październik)
Matka : łania skórka
Ojciec : puszysta chmura
Mistrz : słodki nektar ; motyli blask
Partner : :O
Wygląd : grubawa; średnich rozmiarów; długie futerko; w większości niebieska tygrysio pręgowana, z kremowymi pręgowanymi plamami: na prawej stronie pyska, na przedniej części prawego boku, w większości kremowa lewa część ciała; biel na pysku, brodzie, szyi, piersi, brzuchu, przednich łapach do nadgarstków, tylnich łapach w połowie; trójkątna głowa, długi, prosty nos; żółto-zielone oczy
Multikonta : orzechowa gwiazda ; echo ; tygrysica
Autor avatara : pliszka (podpis)
Liczba postów : 741
Medyk
https://starlight.forumpolish.com/t1150-rosa
Rosy akurat nie było z prostego powodu; wyszła dość wcześnie z obozu, żeby spróbować zebrać jakieś zioła… nie było jej więc w lecznicy, kiedy Motyli Blask znalazł martwą Szałwiową Gwiazdę, nie było jej w obozie, kiedy Orzechowy Cień wniósł ciało jej… może nie przyjaciela, tak naprawdę, a kumpla, Gradowego Chłodu.
Wraca beztrosko, niczego nie podejrzewając. Stanąwszy w wejściu do obozu, przekroczywszy jego próg… zatrzymuje się z głośnym sapnięciem. Zawiniątko z liśćmi i innymi częściami medykamentów spada gwałtownie na ziemię, kiedy Medyczka widzi dwa martwe ciała na środku Oka Lasu… nic ważnego nie zebrała, ale po chwili wpatrywania się w osłupieniu w ten widok pospiesznie zbiera medykamenty i zostawia je przy wejściu do Wilczej Paszczy, by podejść najpierw do ciała Gradowego Chłodu. Nie wie, co powiedzieć, co myśleć… nic nie wie. Jego ciało jest upstrzone ranami, które ktoś, kto je przyniósł, nieco oczyścił, ale wciąż nie jest to piękny obrazek; ciężko się jej patrzy na… cóż, dość bliskiego kota martwego, w takim stanie. Czemu walczył aż do śmierci…? Łzy zbierają się jej w kącikach oczu. Od księżyców tylko traci ważne dla siebie koty… została jej już tylko Chaber, Motyl, Puch i kilka dalszych znajomych, bo tylko tę trójkę uważa za przyjaciół, i oczywiście rodzice. Kuli się lekko nad ciałem wojownika i wciska w niepokryte ranami miejsce na jego futrze swój nos, by wymamrotać ciche pożegnanie. Nie ma do niego pretensji czy złości, ale… jakiś taki żal. Nawet nie wie, czy faktycznie do konkretnie Grada.
Pociąga nosem i zwraca się w stronę ciała Przywódczyni, nie kontaktując za bardzo, kto znajduje się w pobliżu. Jest Medyczką, doskonale wie, co się stało. Nie rozumie za to, czemu. Po co. Czemu Gwiezdni nie zabrali jej tylko jednego życia…? Czy to ich wina, czy zaniedbanej choroby, która nie poddawała się leczeniu? Czuje się dziwnie i kręci się jej lekko w głowie. Po chwili podchodzi bliżej do zwłok Szałwiowej Gwiazdy i w myślach życzy jej pomyślnych łowów na Srebrnej Skórce. Może tam nie zarazi się chorobą od jakiegoś samotnika. Może tam nie oleje swojego zdrowia, podpowiada złośliwy głosik z tyłu głowy, ale potrząsa lekko łbem i go ignoruje. Siada gdzieś na boku, lekko zgarbiona, czekając na… dalszy ciąg pogrzebu. Nie jest pewna, czy jest gotowa na kolejne zmiany w klanie. Nie, w zasadzie to po prostu nie jest gotowa. Za szybko… usiłuje nie patrzeć na ciała, szczególnie Grada.

_________________

i won't let you get ill
i won't let you give in
'cause this life will only kill you if you let it
don't you let me get ill


Re: Pogrzeb Szałwiowej Gwiazdy, Gradowego Chłodu i Chabrowego Powiewu
Wto 28 Mar 2023, 18:44
Deszczowy Plusk
Deszczowy Plusk
Grupa : Klan Wichru
Płeć : kocur
Księżyce : 37 [III]
Matka : Golcowa Gwiazda
Ojciec : Kopcuch [NPC]
Mistrz : Słodki Nektar
Wygląd : Średniej wielkości kocur o krótkiej miękkiej sierści. Ogólnie jest dość krągły i przez raczej małą ilość ruchu nie ma jeszcze zarysowanych mięśni. Ma błękitno-białe futro, gdzie biel pokrywa jego brzuch, łopatki, przednie i tylnie łapy. Na lewej tylnej biel pokrywa zewnętrzną część i prowadzi cienką kreską na zad gdzie znajduje się nieduża jasna plama. Prawa tylna, jest pokryta bielą tylko do kolana. Biel idzie również cienką linią po jego prawej części szyi. Na pyszczku ma narysowane białe odwrócone serce, które kończy się między oczami. Ma pomarańczowe okrągłe ślepia i pyszczek krótszy od większości kotów- podobnie jak u jego matki.
Jego chód jest niepewny i dość flegmatyczny, ogon zawsze luźno opadający.
Multikonta : Jeżynowa Łapa [KG] Przepiórcza Łapa [KRz]
Liczba postów : 205
Wojownik
https://starlight.forumpolish.com/t1324-deszczyk
Powoli się przebudzałem, gdy usłyszałem głos klanowego medyka. Otworzyłem z trudem sklejone powieki, które walczyły wraz z całą resztą mojego ciała o kontynuacje mojego snu. Sam nie byłem zadowolony z tego że miękkie futro Puch okazało się tylko mchem który powinien być wymieniony przeze mnie z dwa dni temu. Nadal nie wierzyłem w to że kotka nie chce dać nam szansy... wiem że powinienem starać się bardziej, tylko potrzebuję czasu.
Wyszedłem z Zielonych Zarośli po nieco dłuższej chwili, skoro medyk zwoływał zebranie to Szałwiowa Gwiazda była niedyspozycyjna. Słyszałem że była chora, ale Motyli Blask chyba nie mógł mianować wojowników i terminatorów... czy w ogóle było możliwe że ktoś czekał na ceremonie? Ostatnio wycofałem się z klanowego życia tak bardzo że szczerze mówiąc nie wiedziałem jak idą treningi i czy ostatnio urodziły się jakieś kocięta. Tyle dobrego że Mrówcza Łapa prędko po mianowaniu się pochorowała i siedzi w lecznicy. Nie musiałem wychodzić w żaden sposób ze swojej strefy komfortu.
Po wyjściu z legowiska wojowników uderzyła mnie ciężka atmosfera panująca wokół. Przejechałem wzrokiem po wszystkich zgromadzonych których nie było szczerze mówiąc za wielu... moją uwagę przykuło szare futro przywódczyni, by po krótkiej chwili uświadomić sobie że obok niej leży mój brat. Podbiegłem na trzęsących się łapach by usiąść przy jego ciele i zacząć bezmyślnie czyścić jego już wcześniej zaniedbane futro z krwi i innych nieczystości. Szczerze mówiąc nie jestem pewien co się ze mną dzieje, mój mózg chyba się wyłączył na tą chwilę... przez łzy nic widziałem za wiele, ale czerwone plamy były zauważalne na tyle bym wiedział co oczyścić.

_________________
Pogrzeb Szałwiowej Gwiazdy, Gradowego Chłodu i Chabrowego Powiewu Unknown
Re: Pogrzeb Szałwiowej Gwiazdy, Gradowego Chłodu i Chabrowego Powiewu
Wto 28 Mar 2023, 20:36
Motyli Blask
Motyli Blask
Grupa : Gwiezdny Klan
Płeć : kocur
Księżyce : 73 w chwili śmierci
Matka : Mroźny Wiatr [NPC] (*)
Ojciec : Niedźwiedzia Gwiazda [NPC] (*)
Mistrz : Taneczny Krok (*), Pliszkowy Dziób (*)
Partner : mięta
Wygląd : Wysoki, ale chudy i o słabej budowie. Niebieski złoty tygrysio pręgowany, długowłosy, z białymi znaczeniami sięgającymi do kostek na tylnych łapach oraz na palcach przednich, a także na pyszczku, gardle i klatce piersiowej, gdzie biała plama przybiera kształt przypominający nieco motyla. Złote oczy.
Multikonta : Lin, Mysikrólik
Autor avatara : pliszka (avek), brivi (art w podpisie)
Liczba postów : 2378
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t65-motyl
Nie spodziewał się, że jednym z pierwszych kotów, jakie pojawią się na pogrzebie, będzie... Gradowy Chłód, martwy, przyniesiony przez nikogo innego jak Orzechowego Cienia. Jego uszy cofnęły się na ten widok. Nie spodziewał się, że tego dnia pożegnają nie jednego kota, a dwa, już tym bardziej że będą to koty tak młode, koty, które powinny żyć jeszcze długie księżyce. Poza tym, uch, o ile zdawał sobie sprawę z tego, że Orzeszek zawsze był ambitny i szczerze wierzył, że będzie dobrym przywódcą, może nawet tak dobrym, jak kiedyś tata... to wiedział, że takie nagłe obejmowanie nowej rangi będzie dla niego trudne i niespodziewane. Jego złość na Szałwię, smutek, żal i pustka po byciu zmuszonym, żeby pożegnać kolejnego kota i wszystkie inne emocje jakby się rozproszyły, zastąpione troską o brata i szokiem po śmierci Gradowego Chłodu. Kiedy Orzech się do niego dosiadł, dotknął krótko ogonem jego ogona w cichym wyrazie wsparcia.
Jak się trzymasz? – spytał cicho, póki nikogo nie było. – Jak klan się zbierze, chciałbym coś ogłosić. O śmierci Szałwiowej Gwiazdy – dodał po chwili. Skoro zwołał pogrzeb, musiał wyjaśnić jego przyczynę, a poza tym, uch, chyba miał parę słów do dodania, mimo wszystko.
Czekał. Obserwował, jak koty się zbierały, widział wyrazy ich szoku, smutku i wielu innych emocji. Kiedy usłyszał pytanie Słodkiego Nektaru, powiedział jej cicho, że za chwilę wszystko wyjaśni. Póki co czuł jednak, że kotów było za mało. Jednak, cóż, jakby nie patrzeć... wielu terminatorów chorowało, wojownicy mieli obowiązki, a kocięta, uch, może nawet lepiej, że tych za wiele nie było. W końcu uznał więc, że nie było sensu dłużej zwlekać. Wziął głębszy wdech i odchrząknął.
Śmierć Szałwiowej Gwiazdy jest dla nas wszystkich nagła, niespodziewana... i oznacza wiele zmian, więc myślę, że to szczególnie ważne, żebyście znali jej powód. – zaczął. – Szałwiowa Gwiazda zmarła w wyniku choroby. Zielonego kaszlu... którym zaraziła się sporo czasu temu, ale który ukrywała i zwlekała z przyjściem do lecznicy tak długo, że przerodził się w czarny kaszel. Ja, Chaber i Rosa próbowaliśmy wszystkiego, ale w tym stadium choroby... nic nie podziałało – wyjaśnił. – Ja... nie chciałbym, żebyście z tego powodu źle ją pamiętali, ani nie chcę robić z jej śmierci, przedwczesnej, tragicznej i trudnej dla całego klanu, jakiejś moralizatorskiej opowieści... ale w swoim życiu spotkałem się ze zbyt wieloma kotami, które mogłyby teraz żyć, gdyby nie to, że zaniedbały swój stan zdrowia. Dlatego apeluję do was wszystkich... proszę was, nie ignorujcie swoich objawów. Nawet jeśli wydają się słabe, nieznaczące, nawet jeśli nie chcecie albo boicie się spędzać czasu w lecznicy... to nie są powody, żeby ryzykować własnym życiem. Albo życiami – powiedział, po czym zamilkł i spojrzał na Orzeszka, jakby chciał mu przekazać głos, jeśli ten chciał coś powiedzieć, a podejrzewał, że trochę tego było. Sam natomiast dotknął nosem ciała Szałwiowej Gwiazdy, z którą do tej pory nie miał szans się pożegnać, zbyt zajęty procesowaniem jej śmierci, swoich emocji i zwoływaniem pogrzebu; w myślach życzył jej pomyślnych łowów na Srebrnej Skórce, podobne życzenia kierując też w stronę Gradowego Chłodu, choć do tego nie podszedł, żeby dać przestrzeń Deszczowemu Pluskowi, który dopiero co przyszedł i to on przede wszystkim potrzebował się z nim pożegnać.

_________________

gubi myśli, ońce kończy bieg
już nie starcza tchu i potrzebuje snu
chyba położę się tu, obok ciebie





gwiazdy widać,
księżyc podniósł się




jak kometa na niebie miga nam świat
żyjemy tak mało lat i trochę ciebie mi brak
trochę ciebie mi brak, trochę ciebie mi...


Re: Pogrzeb Szałwiowej Gwiazdy, Gradowego Chłodu i Chabrowego Powiewu
Wto 28 Mar 2023, 22:43
Wierzbowy Puch
Wierzbowy Puch
Grupa : Klan Wichru
Płeć : kotka
Księżyce : 52 ks | kwiecień
Matka : Świergoczący Bór [NPC]
Ojciec : Gęsi Tupot [NPC]
Mistrz : Orzechowa Gwiazda [*]
Wygląd : cóż, ogromna; masywna; puchata
Córka Świergot może pochwalić się długim, liliowym i tygrysio pręgowanym futrem o białych znaczeniach na mordce, kryzie, łapach i brzuchu. Posiada masywną budowę ciała, szeroki kark i zbitą sylwetkę osadzoną na długich, równie masywnych łapach i sporych stopach. Z wiekiem może się również pochwalić ponadprzeciętnym wzrostem, równając się niekiedy z dorosłymi kotami, chociaż wciąż widać po jej mordce, że jest ledwo dzieckiem. Jej sierść jest schludnie ułożona i perfekcyjnie wymyta a jej duże, oliwkowe oczy skrzą ciekawością i determinacją. Na mordce praktycznie zawsze ma wielki, sympatyczny uśmieszek. [Reszta w KP]
Multikonta : Szerszeniowy Rój, Lilia, Fasola | Krzywowąsy, Tafla, Żabia Łapa, Oszroniona Łapa, Uszko
Autor avatara : manu (flickr) avek, w podpisie ja
Liczba postów : 964
Zastępca
https://starlight.forumpolish.com/t1296-puch#22317
Polowała. Dziwnym trafem Wilcza Łapa ostatnio nie stawiał się na treningach, co zaniepokoiło liliową kotkę głównie dlatego, że kocur był naprawdę pilnym uczniem i takie zniknięcie bez słowa było co najmniej niepokojące. Miała jednak nadzieję, że jeżeli nawet postanowił udać się na jakąś dłuższą wycieczkę (za którą oberwie mu uszy jak tylko wróci!) to chociaż wróci do klanu w jednym kawałku. Może też po części dlatego tak często polowała? Może gdzieś podświadomie czuła, że terminator mógł uciec? Albo został zaatakowany i przepłoszony poza granice, przez co trudniej było mu wrócić? Jakakolwiek była przyczyna tego nagłego zniknięcia, Wierzbowy Puch miała cichą nadzieje, że Wilcza Łapa znów zjawi się na treningu. W końcu niewiele im zostało i takie nagłe urwanie go świadczyłoby jedynie o zmarnowaniu czasu obu stron. No cóż, nadzieja matką głupich!
Pogoń za królikiem doprowadziła ją aż w okolice Ciepłych Skałek. Nie mogła sobie odpuścić tak smakowitego kąsku, ale zamiast smakowitego królika, jej cała uwaga została zgarnięta przez odór krwi. Rozkojarzona nagłym i niespodziewanym zapachem, kopnęła kamień tym samym płosząc piszczaka. Warknęła cicho pod nosem przez chwile wahając się czy podjąć się próby pogoni, ale alarmujący zapach krwi zmusił ją do porzucenia tego pomysłu. Pośpiesznym krokiem ruszyła w stronę coraz intensywniejszego zapachu, a gdy obeszła skałki chcąc podejść jak najbliżej granicy, dostrzegła zmasakrowane ciało. Najpierw nie poznała futra na które patrzyła, a dopiero po chwili uderzyło w nią, że tuż przed jej nosem leżała Chabrowy Powiew. Ta sama Chabrowy Powiew z którą wielokrotnie rozmawiała i którą uważała za naprawdę dobrą koleżankę, chociaż w ostatnich księżycach ich kontakt nieco zanikł. Kotka była również siostrą Roski, a co chyba ważniejsze - klanową medyczką i podopieczną jej wuja, który już i tak musiał przetrawić nagłą śmierć Zamglonego Brzegu. Aż poczuła jak ściska ją w żołądku na myśl, że wraz z jej powrotem do obozu będzie musiała zwołać pogrzeb kogoś, kto w ogóle nie powinien umrzeć.
Co dziwne - poza nieprzyjemnym ukłuciem w sercu, nic więcej nie odczuła w związku ze śmiercią koleżanki. Było jej przykro, ale... Nie rozpaczała tak jak przy śmierci brata. Najwyraźniej dystans jaki wytworzył się między nią, a Chabrowym Powiewem nieco pomógł jej z lepszym oswojeniem się w tak nagłej sytuacji jak śmierć. Po tym, jak w miarę swoich możliwości oczyściła ciało koleżanki i wraz z nim ruszyła w stronę obozu. Skąd mogła wiedzieć, że w obozie trwa już jeden pogrzeb? Do tego podwójny? Po długiej, wyczerpującej drodze weszła do obozu w połowie przemówienia Motyla i zastygła zaskoczona widokiem zebranych kotów, a najbardziej - kolejnych ciał w tym samej przywódczyni. "Co tu się dzieje?" - pchało jej się na język, jednak bez kolejnego zawahania, podeszła bliżej i ułożyła trzecie ciało w pobliżu skały. — Znalazłam ją w okolicach Ciepłych Skałek, a na jej futrze był słaby zapach jakiegoś drapieżnika. Naprawdę mi przykro, Roska... — miauknęła cicho w kierunku Orzechowego Cienia, po czym cicho westchnęła i posłała smętne spojrzenie zarówno Rosce, jak i Motylowi. Otarła się nawet o bok przyjaciółki, kładąc na moment brodę na jej barku w wyrazach współczucia po stracie siostry, a następnie zauważyła spanikowanego Deszcza, który obłąkańczo wylizywał ciało... och, swojego brata. Poczuła jak jej gardło boleśnie się zaciska, a łapy same poprowadziły ją w kierunku kocura, przy którego boku przysiadła i delikatnie otoczyła puchatym ogonem. Nie wiedziała czy powinna i jak zareaguje na to kocur, który odkąd zerwali, zdawał się jej unikać, ale i tak - czuła, że musi przy nim posiedzieć. Chociaż krótką chwile! Dlatego też w ciszy przylgnęła do boku Deszczowego Plusku, chcąc jakkolwiek dodać mu otuchy w tak trudnej chwili, chociaż czuła się rozdarta między nim, a Wieczorną Rosą do której, o Gwiezdni!, podświadomie chciała wrócić.

_________________
Pogrzeb Szałwiowej Gwiazdy, Gradowego Chłodu i Chabrowego Powiewu Lv9k4sG
Pogrzeb Szałwiowej Gwiazdy, Gradowego Chłodu i Chabrowego Powiewu 4C23qCS
Re: Pogrzeb Szałwiowej Gwiazdy, Gradowego Chłodu i Chabrowego Powiewu
Sob 01 Kwi 2023, 18:56
Orzechowy Cień
Orzechowy Cień
Grupa : Klan Wichru
Płeć : kocur
Księżyce : 71 (sierpień)
Matka : Mroźny Wiatr [NPC] (*)
Ojciec : Niedźwiedzia Gwiazda [NPC] (*)
Mistrz : Gwieździsta Noc (*)
Partner : Słodki Nektar
Wygląd : stosunkowo masywny, wyższy niż przeciętnie długowłosy kocur o złocisto-orzechowym futerku, na którym malują się rudawo-brązowe i czarne klasyczne pręgi, i złocistych oczach; często rozczochrany, odstaje mu futro na głowie i piersi; porusza się z uniesionym ogonem
Multikonta : Wieczorna Rosa; Echo; Tygrysica
Autor avatara : avatar ja, art pliszka
Liczba postów : 2979
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t285-orzeszek#424
Wydaje z siebie nieokreślony pomruk w odpowiedzi na pytanie brata i kiwa głową. Cóż, wypadałoby, żeby ktoś coś powiedział w takiej chwili, a któż byłby lepszy, niż Motyli Blask? W końcu on najlepiej zna szczegóły choroby i śmierci Przywódczyni. Słucha go uważnie i z powagą na pysku, w głębi zgadzając się z jego słowami. Chociaż sam chętnie udawałby, że jest niezniszczalny i żadna rana czy choroba mu nie straszna… nie wyobrażał sobie nie pójść do lecznicy, kiedy potrzebował leczenia. Więc czemu Szałwiowa Gwiazda…? Może będzie miał okazję ją spytać w miejscu spotkań z Gwiezdnymi…?
Jednak ten pogrzeb się na tym nie kończy. Kolejne ciało… kolejny cios. Chabrowy Powiew z ranami po walce, martwa… Przywódczyni, Medyczka i wojownik jednego dnia… kocur mruży oczy, a po jego grzbiecie przechodzi nieprzyjemny dreszcz. Czy można było zapobiec którejkolwiek z tych tragedii? Czy można było coś zmienić?
Daje wszystkim chwilę na przetrawienie tego wszystkiego i sam lekkim kiwnięciem łba i krótką modlitwą w głowie żegna się z Chabrowym Powiewem, po czym się podnosi. Orzechowy Cień wie, co teraz musi nastąpić, i co musi zrobić. Nie waha się, jednak… jest to ciężkie. Nie spodziewał się, że tak szybko przyjdzie mu zastąpić Szałwiową Gwiazdę.
Klanie Wichru – odzywa się z powagą w głosie. – Dzisiaj… ponieśliśmy dużą stratę. Utrata Przywódczyni, jak i Medyczki i wojownika, wszystko jednego dnia, to bardzo dużo do zniesienia. Cała trójka – Szałwiowa Gwiazda, Chabrowy Powiew i Gradowy Chłód – służyła dobrze klanowi, byli czyjąś rodziną, czyimiś przyjaciółmi, kotami, którzy wszyscy znaliśmy. Niech Gwiezdny Klan przyjmie ich w swoje szeregi – zaczyna. – Klan Wichru musi dalej trwać. Po pogrzebie i przygotowaniu się, ja, Słodki Nektar i Skowronkowy Trel wyruszymy do Spienionych Wodogrzmotów. Pod naszą nieobecność obozem i patrolami zajmą się Gołębie Serce z Wierzbowym Puchem – mówi zaraz, obdarzając każdego z tych kotów uważnym spojrzeniem.
Jakkolwiek to głupio nie brzmi, potrzebuje… Słodkiej. Nawet jeśli sytuacja między nimi nie wróciła jeszcze do „normalności” – i wcale się nie dziwi, nie oczekiwał wszak, że ta rana, którą zadał, zaleczy się z dnia na dzień, a i sam musiał sobie to wszystko ułożyć w głowie – ale liczy na to, że będą dla siebie oparciem w tym czasie. Chce też z nią porozmawiać przed zebraniem, jakie będzie musiał zwołać po powrocie, więc mogliby to zrobić w drodze powrotnej. Skowronek zaś wydawał mu się lekkim, przyjemnym towarzystwem, które nie zaszkodzi ani jemu, ani Słodkiej. Co zaś do obozu, cóż, ufał swojej siostrzenicy, a Gołębiowi… mniej, po tej sytuacji z Małym Płomieniem. Swoją drogą, ten się nawet dzisiaj nie raczył zjawić, oczywiście. Zresztą, może to lepiej, przynajmniej nie zleciał się do martwych ciał jak mucha. Nie żeby go to dziwiło po tym, jak wojownik nawet nie dotknął pazurem treningu swojej pierwszej terminatorki, a z jego tkliwych gadek na ceremonii wyszło jedno wielkie zero realnych działań. Nie chciał jednak o tym myśleć teraz.
Kiedy koty się pożegnały ze zmarłymi, Orzechowy Cień bierze udział w zabraniu ciał z obozu i zakopaniu ich. Przez chwilę wpatruje się pustym wzrokiem w nowo usypany grób Szałwiowej Gwiazdy, po czym wraca do obozu, by coś zjeść i chwilę odpocząć przed wyprawą.

zt

_________________

Pogrzeb Szałwiowej Gwiazdy, Gradowego Chłodu i Chabrowego Powiewu Cz7MEFY


Pogrzeb Szałwiowej Gwiazdy, Gradowego Chłodu i Chabrowego Powiewu MevtoU0

Re: Pogrzeb Szałwiowej Gwiazdy, Gradowego Chłodu i Chabrowego Powiewu
Sob 01 Kwi 2023, 20:07
Gołębie Serce
Gołębie Serce
Grupa : Klan Wichru
Płeć : kocur
Księżyce : 53
Matka : Lekki Powiew
Ojciec : Lisia Kita
Mistrz : Pliszkowy Dziób[*]
Partner : Skowronkowy Trel (?)
Wygląd : Wysoki kocur z długimi łapami i jeszcze dłuższym ogonem. Ma długie, białe, zadbane futro. Na świat patrzy dużymi, okrągłymi, błękitnymi oczami.
Multikonta : Błoto Pokrywające Podnóża Gór
Autor avatara : mizuen
Liczba postów : 282
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t1086-golabek
Koty zbierały się powoli. Chociaż Gołębie Serce nie cierpiał z powodu straty kogoś bliskiego, to serce mu się krajało, kiedy patrzył na smutek Skowronkowego Trelu i reszty zebranych. Niewiele mógł zrobić, by pomóc, więc tylko delikatnie przywarł bokiem do Skowronka, gdy ten obok niego usiadł i posłał mu zmartwione spojrzenie. Żałoba nie jest lekką sprawą i chociaż wcześniej śmierć przywdóczyni nie wywoływała w nim silnych emocji, tak teraz naprawdę chciałby, aby była to z nimi. Żeby na kilku sekund zmazać ten smutny wyraz twarzy z jego ukochanego.
Słowa Motylego Blasku nie wniosły za wiele, nie dla Gołębia. Ale pomyśleć, że to wszystko przez zaniedbanie. Że wystarczyłoby zgłosić się do medyka szybciej. Nawet on to wie i pilnuje, aby się leczyć, chociaż absolutnie nienawidzi przebywać w lecznicy. Żeby tak... zmarnować życia? Smutne.
Tym czego się nie spodziewał, było pojawienie się trzeciego ciała. Ich klan naprawdę zmalał i to w jeden dzień. Zmarszczył brwi. Co tu się dzieje? Kto to słyszał, stracić trójkę dorosłych kotów w tak krótkim czasie? Niepokój zagnieździł się w jego umyśle niczym cierń w łapie. Gwiezdny Klanie miej ich w opiece.
Skupił się na słowach Orzechowego Cienia, oficjalnie najważniejszej teraz osoby w klanie. Drgnął słysząc, że Skowronek będzie się wybierał do Spienionych Wodogrzmotów. To świetne wyróżnienie dla wojownika, ale nie potrafił ukryć zmartwienia. Jakaś jego część nie chciała po tym wszystkim spuszczać ukochanego z oczu. Nim mógłby jakkolwiek zaprotestować czy zareagować okazało się, że on i Wierzbowy Puch będą zajmować się obozem. Wypełniła go duma, ale była przesłonięta nerwami i stresem całej sytuacji. Poważnie skinął łbem Orzechowemu Cieniowi. Mógł na niego liczyć. Gołębie Serce zamierzał dać z siebie wszystko. Nigdy nie pozwoliłby na chaos, czy niebezpieczeństwo, w obozie, niezależnie od tego, czy dostałby takie polecenie, czy nie. Poza tym, nie mógł powstzymać myśli, że takie zajęcie to świetne przygotowanie pod bycie zastępcą.
Pomógł przy pogrzebaniu zmarłych. Tyle tylko był w stanie dla nich zrobić. To i modlić się o ich pomyślne łowy.

//zt

_________________
Pogrzeb Szałwiowej Gwiazdy, Gradowego Chłodu i Chabrowego Powiewu NW2no5y
Re: Pogrzeb Szałwiowej Gwiazdy, Gradowego Chłodu i Chabrowego Powiewu
Sob 01 Kwi 2023, 21:28
Słodka Gwiazda
Słodka Gwiazda
Grupa : Klan Wichru
Płeć : kotka
Księżyce : 89 ks [V]
Matka : Barwna Łączka | Nakrapiany Nos (opiekunka)
Ojciec : ♱ Pohukująca Sowa
Mistrz : ♱ Tonące Słońce -> ♱ Golcowa Gwiazda
Partner : pozostało jedynie wspomnienie (♱ Orzechowa Gwiazda )
Wygląd : ruda klasycznie pręgowana, długowłosa kotka z bielą [ na pysku (pomiędzy oczami, na policzkach), kryzie, brzuchu, całych łapach oraz po prawej stronie nieco na tułowiu ] | pomarańczowe oczy | atletyczna budowa
Multikonta : Owcze Runo [KG] | Skaczący Wróbelek [KRz] | Senna Łapa [KW]
Autor avatara : soulcat.thilo
Liczba postów : 1071
Przywódca
https://starlight.forumpolish.com/t352-nektarek
Koty gromadziły się wolno. Nie była pewna ilu wichrzaków pojawiło się pod Omszałą Skałą, gdyż w głównej mierze miała oczy zamknięte i delikatnie wtulony pysk w to znajome srebrzyste futerko przywódczyni. Nadal nie wiedziała, co dopadło Szałwię i dlaczego straciła tak nagle wszystkie otrzymane życia, ale Motyl uspokoił ją tym, że za chwilkę udzieli odpowiedzi na jej nurtujące pytanie. Więc czekała i słuchała i nie mogła zrozumieć dlaczego. Dlaczego Szałwia to ukrywała, dlaczego skoro wiedziała doskonale, że z chorobami nie ma przelewki, że potrafią być nieleczone groźne i doprowadzić do...śmierci. Tym bardziej takie. Łzy ponownie napełniły ślepka wojowniczki rozmazując jej wzrok. Otuliła nimi znowuż futerko zmarłej, zagryzając lekko wargę. Ale to...jak się okazało nie było wszystkim co miało spotkać ich tego dnia. Dwie straty, w tym strata liderki już była poważnym ciosem, lecz kto mógł przewidzieć, ze za chwilę zostanie wniesione, kolejne? I to w dodatku młodej medyczki? Coś...coś przeszyło przeraźliwie jej ciało, wzdrygając ją i nakłaniając do natychmiastowego podniesienia się. Chabrowy Powiew...zabita. przez drapieżnika. To...było chyba już dla niej za wiele. Łzy przestały spływać po jej policzkach, zamiast tego pojawiła się w niej jakaś bezsilność, przeciążenie i szok tym, co się wydarzyło. Nie była na to gotowa, nikt nie był, a jednak każdy musiał ten cios na siebie przyjąć. Szczególnie bliscy poległym.
Milczała, nie roniąc już więcej łez. Coraz mocniej bowiem docierał do niej fakt, aktualnych wydarzeń, a emocje stopniowo, choć był to niesamowicie długi proces; opadały. Pożegnała Chabrowy Powiew w myślach życząc jej udanych łowów, a potem...potem skupiła się na słowach złocisto-orzechowego. Na jego przemowie i swoim imieniu wspominanym przy wyprawie. Zamrugała pomarańczowymi oczyma niby to w zaskoczeniu, lecz...tak naprawdę gdzieś w głębi, podświadomie czuła, że zostanie wybrana, wręcz...chciała zostać wybrana. Mimo że nie było między nimi tak kolorowo, jak bardzo by pragnęła, tak chciała mu towarzyszyć w tym ciężkim, ale zarazem ważnym i przełomowym momencie. W dodatku jeszcze z nimi miał iść Skowronek, co też było bardzo przyjemnym wyborem.
Kiedy wszyscy się pożegnali, Słodka wraz z innymi udała się poza obóz, by pogrzebać zmarłych. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się jeszcze ze smutkiem na grób Szałwii, w tym czasie niemo (być może) dotrzymując towarzystwa Orzechowi, który również przy nim przystanął. A potem wróciła do obozu, starając się poukładać sobie wszystko w głowie i przygotować się do wyprawy, która miała nastąpić niebawem.

[zt]

_________________

I'm gonna make it up this mountain
make it to the top
show them what I'm made of
show them what I've got
Re: Pogrzeb Szałwiowej Gwiazdy, Gradowego Chłodu i Chabrowego Powiewu
Sob 01 Kwi 2023, 23:22
Motyli Blask
Motyli Blask
Grupa : Gwiezdny Klan
Płeć : kocur
Księżyce : 73 w chwili śmierci
Matka : Mroźny Wiatr [NPC] (*)
Ojciec : Niedźwiedzia Gwiazda [NPC] (*)
Mistrz : Taneczny Krok (*), Pliszkowy Dziób (*)
Partner : mięta
Wygląd : Wysoki, ale chudy i o słabej budowie. Niebieski złoty tygrysio pręgowany, długowłosy, z białymi znaczeniami sięgającymi do kostek na tylnych łapach oraz na palcach przednich, a także na pyszczku, gardle i klatce piersiowej, gdzie biała plama przybiera kształt przypominający nieco motyla. Złote oczy.
Multikonta : Lin, Mysikrólik
Autor avatara : pliszka (avek), brivi (art w podpisie)
Liczba postów : 2378
Gwiezdny Klan
https://starlight.forumpolish.com/t65-motyl
Powiedział to, co miał powiedzieć i obserwował reakcje wszystkich kotów w obozie. Widział na ich pyszczkach szok, smutek, odbicie jego własnych emocji i wiele, wiele więcej. Wtedy jego wzrok pada na wejście do obozu.
I zamarza.
Wierzbowy Puch z czymś, nie, kimś na grzbiecie. Kolejne ciało. Zapach drapieżnika. Rany po jego zębach. Czarno-białe, jakże doskonale mu znajome futro... nie, nie, nie, tylko nie to, to nie mogła być, przecież to nie...
Chaber – wymyka się z jego pyska cicho, prawie bezgłośnie, tak, że prawdopodobnie tylko Orzeszek może słyszeć, że z jego gardła w ogóle wydobył się jakiś dźwięk. Wpatruje się w jej nieruchome, martwe ciało, znalazłam ją w..., chce się ruszyć, podejść bliżej... pożegnać, słaby zapach..., chce zrobić cokolwiek, ale czuje się jak sparaliżowany, naprawdę mi przykro...
Nie jest pewny, ile minęło czasu, zanim dał radę wstać i postawić krok. I drugi. I trzeci. Ciało Chaber leżało zaraz przy ciele Szałwiowej Gwiazdy i Gradowego Chłodu, tak blisko, a jednak tak daleko, że każde uderzenie serca wydawało mu się trwać księżyc. A jednak czuje wyraźnie, jak serce bije mu w klatce piersiowej, widzi, jak jego wzrok staje się coraz bardziej zamglony, słyszy szum krwi w swoich uszach i głosik w głowie, który, choć zwykle jest cichy, teraz zdaje się ogłuszający.
Za dużo. Za dużo, za dużo, za dużo, za dużo, ile jeszcze kotów będziesz musiał pożegnać, ile pogrzebów wyprawić, ile razy leczyć te same rany, dlaczego, dlaczego tak niesprawiedliwie, dlaczego tyle, dlaczego teraz, dlaczego Chaber?
Miała dopiero trzydzieści trzy księżyce, była dobrą medyczką, jego terminatorką, przyjaciółką, w pewnym sensie... w pewnym sensie była dla niego prawie jak córka; znał ją od kociaka, widział, jak dorastała, pomagał jej wybrać swoją drogę w życiu, a przez ostatnie kilkanaście księżyców żył razem z nią w jednym legowisku. Nie wyobrażał sobie, nawet nie chciał sobie wyobrażać, jak to będzie wyglądało bez niej.
Jakaś jego część ma ochotę uciec, schować się przed wszystkimi kotami, przed trzema pozbawionymi życia ciałami, przed śmiercią samą w sobie, ale nawet gdyby szczerze tego chciał, nie byłby w stanie. Siada przy jej ciele, głowę chowa w jej futrze, czuje, jak przez jego ciało przechodzi wstrząs... i płacze, bezgłośnie, ale tak, jak nie płakał przez wiele księżyców. Płacze nie tylko za Chaber. Płacze za mamą, za tatą, za swoim zaginionym rodzeństwem, za Żubrzą Łapą, za Pliszkowym Dziobem, za Zamglonym Brzegiem, za każdym kotem, którego stracił. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że wie, że na Chaber się to nie skończy.
Trwa przy ciele tyle, ile może. Daje sobie ochłonąć, stara się jakoś wesprzeć Roskę, jeśli ta też podchodzi, wreszcie... żegna się z Chabrowym Powiewem. Nie płacze, już nie, ale na jego pyszczku widać jeszcze większe zmęczenie niż wcześniej, a jego wzrok jest nieobecny. Dokładne słowa Orzeszka przelatują mu koło uszu, nie rejestruje, kto dokładnie zajmuje się czym, ale wie, że to wszystko oznacza koniec pogrzebu. Dlatego bierze się w garść najlepiej, jak może. Na sztywnych, ciężkich niczym ołów łapach pomaga w wyniesieniu ciał poza obóz i pogrzebaniu ich. A potem jeszcze wiele, wiele czasu spędza, siedząc w ciszy nad grobem Chaber, po raz kolejny w swoim życiu próbując godzić się ze śmiercią – i kolejny raz odkrywając, że nie jest w stanie.

/zt

_________________

gubi myśli, ońce kończy bieg
już nie starcza tchu i potrzebuje snu
chyba położę się tu, obok ciebie





gwiazdy widać,
księżyc podniósł się




jak kometa na niebie miga nam świat
żyjemy tak mało lat i trochę ciebie mi brak
trochę ciebie mi brak, trochę ciebie mi...


Re: Pogrzeb Szałwiowej Gwiazdy, Gradowego Chłodu i Chabrowego Powiewu
Nie 02 Kwi 2023, 22:39
Wieczorna Rosa
Wieczorna Rosa
Grupa : Klan Wichru
Płeć : kotka
Księżyce : 48 (październik)
Matka : łania skórka
Ojciec : puszysta chmura
Mistrz : słodki nektar ; motyli blask
Partner : :O
Wygląd : grubawa; średnich rozmiarów; długie futerko; w większości niebieska tygrysio pręgowana, z kremowymi pręgowanymi plamami: na prawej stronie pyska, na przedniej części prawego boku, w większości kremowa lewa część ciała; biel na pysku, brodzie, szyi, piersi, brzuchu, przednich łapach do nadgarstków, tylnich łapach w połowie; trójkątna głowa, długi, prosty nos; żółto-zielone oczy
Multikonta : orzechowa gwiazda ; echo ; tygrysica
Autor avatara : pliszka (podpis)
Liczba postów : 741
Medyk
https://starlight.forumpolish.com/t1150-rosa
Kręci się jej lekko w głowie i dalej nie patrzy na ciała; słowa Motylego Blasku ledwo do niej docierają, jednak czuje, że ma rację. W głowie się jej to wszystko nie mieści… jednak nie jest to koniec złych wieści.
Cały świat się zatrzymuje dla Rosy, kiedy rozpoznaje wniesione przez Wierzbowy Puch martwe ciało, to czarno-białe futro, które znała niemal jak własne… Chaber. Jej siostra… martwa. Przez chwilę nie jest w stanie zaczerpnąć oddechu.
Nienienienienienienienienienie…! – z jej pyszczka wydziera się wreszcie słaby, cichy jęk, nad którym nie jest w stanie zapanować. Nie dostrzega innych kotów, w uszach jej piszczy, nie jest w stanie się ruszyć, nic nie może zrobić, czemu Chaber,  c z e m u?
Widziały się rano, wychodziła niedługo po niej, w inną stronę, a gdyby poszła w tę samą, może odwróciłaby uwagę, może… może razem dałyby radę temu drapieżnikowi, i…! Tyle śmierci, ale czemu Chaber… czemu teraz… czemu w ogóle…?
Słaby szloch wydostaje się z jej gardła, kiedy w końcu – nie wie nawet, ile czasu minęło – udaje się jej podejść do ciała siostry. Kładzie się przy nim płasko, chowając w czarno-białym futrze swoje bezgłośne łzy.
Była dość blisko z Gradem i jego śmierć owszem, była szokiem, bolesnym ciosem, czymś, nad czym nie przejdzie szybko, ale… nie może się równać z utratą siostry, jedynej, która jej pozostała. Naiwnie zawsze wierzyła, że reszta rodzeństwa… jest gdzieś tam, daleko, szczęśliwa, zdrowa, żywa. Jednak w klanie były tylko one dwie i trzymały się razem; jako siostry, terminatorki Motyla, Medyczki, przyjaciółki…
A teraz została… została sama. Ze swojego rodzeństwa. Została tylko ona i rodzice… Drży, płacząc. I płacze cicho również przez resztę pogrzebu, przy wynoszeniu ciał, przy zakopywaniu… i po pogrzebie. Choć jest to subtelne i pozornie niedramatyczne, to nie jest w stanie powstrzymać płaczu – bo czuje się, jakby jej świat się kończył.

zt

_________________

i won't let you get ill
i won't let you give in
'cause this life will only kill you if you let it
don't you let me get ill


Re: Pogrzeb Szałwiowej Gwiazdy, Gradowego Chłodu i Chabrowego Powiewu
Sponsored content

Skocz do: