IndeksIndeks  SzukajSzukaj  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 :: 
Wprowadzenie
 :: Karty Postaci :: Samotnik
Księżyc
Nie 31 Lip 2022, 17:32
Księżyc
Księżyc
Grupa : Samotnicy
Płeć : kocur
Księżyce : 41 [kwiecień]
Matka : Migocząca Iskra
Ojciec : Kruczy Cień [NPC]
Mistrz : Mknący Nurt
Wygląd : Wysoki, szczupły, lekko umięśniony, o orientalnej budowie. Krótkie, kremowo białe futro z niebieskim nalotem na pysku, uszach, łapach oraz ogonie. Oczy niebieskie.
Multikonta : Płatek
Autor avatara : plicha rozkurwicha#3025
Liczba postów : 174
Samotnik
https://starlight.forumpolish.com/t1480-topic

Księżyc -> Księżycowa Łapa -> Księżyc

*  . ⋆ ⁺  ˚ ⋆ ⁺  [ PODSTAWOWE INFORMACJE ] *  . ⋆ ⁺  ˚ ⋆ ⁺

imię | Księżyc
płeć | kocur
wiek | 41 [koniec kwietnia]
klan | rzeka -> samotnik
ranga | kociak -> terminator -> samotnik

*  . ⋆ ⁺  ˚ ⋆ ⁺  [ WYGLĄD ] *  . ⋆ ⁺  ˚ ⋆ ⁺

umaszczenie | krótkowłosy, niebieski orientalny point
kolor oczu | niebieski
budowa | wysoki i szczupły
galeria | https://www.instagram.com/letempledetitus/ (palyom)

Mocno wyrósł i nabrał masy, ale przez długie, nieco chudsze łapy, nadal wydaje się być szczupły. Krótka sierść Księżyca straciła trochę blasku, miejscami szarawa i postrzępiona, choć wyraźnie nadal jest kremowobiałej barwy. Kontrastują z nią uszy, trochę duże i odstające, bardziej na boku głowy, pysk, łapy oraz ogon, gdzie pojawia się niebieski nalot. Pysk, trochę wydłużony, a na nim prosty nos, zwykle wyraża jakiś niezadowolony grymas albo zdziwienie, bez szczególnego powodu. Oczy, duże i szeroko rozstawione, wybarwiły się na intensywnie niebieski kolor. Wszystko niebieskie, to i pomniejsze elementy także — nos, środek uszu i opuszki łap są nieco ciemniejsze od nalotu. Na jego ciele wyróżniają się także dwie blizny — jedna, podłużna, na prawym barku, i druga, nieco poszarpana, na lewej tylnej łapie.
Chód Księżyca jest zwykle pewny, wyprostowany, choć momentami nieco się krzywi i patrzy z ukosa. Wydaje się wyróżniać w tłumie, a przynajmniej robi wszystko, żeby było go widać.


*  . ⋆ ⁺  ˚ ⋆ ⁺  [ CHARAKTER ] *  . :⋆ ⁺  ˚ ⋆ ⁺

Czasami nieco ekscentryczny, wpraszający się tam, gdzie nie trzeba i mówiący nie to, co wypada. Uwielbia być w centrum uwagi, to nigdy się nie zmieniło, podobnie jak ciągota do innych. Często zagaduje, zaczepia i wtrąca się w nieswoje sprawy, tak jakby sprawiało mu to radość i zabijało nudę, którą często odczuwa. Śmiały, szczery do bólu i bezpośredni, przez co brakuje mu jakiegoś instynktu samozachowawczego i wyczucia momentu, w którym powinien ugryźć się w język. Nie znosi samotności, dlatego ciągle szuka towarzystwa, mimo iż na dłuższą metę nie jest też w stanie wytrzymać w jednym środowisku.
Przez to, że niewiele rzeczy jest w stanie go wzruszyć, to często jest spokojny, denerwując się tylko, jak ktoś obrazi czy zaczepi go personalnie. Priorytetem dla niego jest rozrywka i beztroskie życie, a co też za tym idzie — swoboda, której zawsze brakowało mu w pełni w klanie.
Nie waha się walczyć o swoje, czy też o innych, jeśli wierzy, że jest to słuszne. Poznany bliżej okazuje się być mniej płytki i obojętny, a nawet czuły i uważny. Ciężko przywiązuje się do innych, ale jeśli już, to bardzo mocno. Jednak przez swoją dumę i indywidualizm stara się raczej z rozwagą podchodzić do obcych, jeśli chodzi o takie szczere zaufanie. Jednak żyjąc dla chwili, zdaje się być nieco oderwany od rzeczywistości, co równocześnie daje mu radość i niestabilność, którą z jednej strony uwielbia, a z drugiej nienawidzi. Ciekawość zaś sprawia, że pragnie ciągle wędrować, i nigdy nie zatrzymywać się na dłużej.

*  . ⋆ ⁺  ˚ ⋆ ⁺  [ HISTORIA ] *  . ⋆ ⁺  ˚ ⋆ ⁺

rodzina: | Migocząca Iskra (matka); Kruczy Cień (ojciec); Połysk (siostra); Brzask (brat); Światełko (siostra)

Jego mamusia, Migocząca Iskra, postanowiła nieco zabawić się z Kruczym Cieniem, byłym już wojownikiem Klanu Gromu, i oto w rezultacie powstał on oraz trójka jego rodzeństwa: Połysk, Światełko oraz Brzask, jako kocięta Klanu Rzeki. W Klanie Rzeki było w porządku, i później też trzymał się głównie z Brzaskiem i Połysk, bo Światełko zachorowała. Było w porządku, i w zasadzie Księżyc nie myślał o tym, że można żyć inaczej, i tak też funkcjonował w klanie, poznając różne koty, podchodząc do wszystkiego nieco z dystansem, ale też dostosowując się do zbiorowego życia. I tak jako jeszcze mało wiedzące kocię, w dniu ceremonii na terminatora, w wieku sześciu księżyców, otrzymał miano Księżycowej Łapy i trafił pod opiekę wtedy jeszcze Mknącego Nurtu,. Do mistrza nic nie miał, o treningu miał normalną opinię. W międzyczasie rozmawiał z klanowiczami, z rodziną, i zapuszczał się coraz dalej, początkowo tylko po terenach klanu rzeki, później już nawet na granice, i poza. Kwestionować życie w klanie, o ile można to tak nazwać, zaczął po odejściu matki z klanu, jak miał koło piętnastu księżyców. Początkowo było mu przykro, bo jak matka śmiała ich wszystkich opuścić, zostawić w tym klanie, którego sama miała dosyć, jednak z czasem zaczął rozumieć jej decyzję. Był w klanie jeszcze trochę, bo aż dziesięć księżyców, i tak w pewnym momencie, z dnia na dzień, będąc w połowie treningu, kiedy nic nie wskazywało na to, że miałby odejść, po prostu podjął decyzję, by zrobić to samo. I powiadamiając nagle rodzeństwo, o tym, że odchodzi, był już pewien, że zdania nie zmieni... I po prostu wyszedł, niedługo po ukończeniu dwudziestupięciu księżyców. Skierował się zaś w tę samą stronę, w którą udała się Migocząca Iskra. Nie miał jednak nadziei, że ją gdzieś kiedyś spotka, po prostu udał się w dosyć losowym kierunku.

Wtedy też szybko uderzyło do niego, że odszedł chyba za wcześnie. Nie potrafił jeszcze tak dobrze polować, wspinać się, nic, dotarło do niego, że w sumie to jest beznadziejny i nie do końca gotowy, by żyć samodzielnie, bo poznał tylko jakieś podstawy. Nie mając gotowego jedzenia podstawionego pod nos i miejsca do spania, jak w klanie, bardzo cierpiał przez pierwsze księżyce, głównie podróżując samotnie, i starając się przeżyć. Z czasem jednak, jak już polowanie zaczęło mu coraz lepiej wychodzić  i nabierał lepszej orientacji na nieznanym terenie, to poczuł się o wiele lepiej. Czuł się wolny, i choć tęsknił za rodzeństwem zostawionym w klanie, to poza tym nie myślał o tym, że miałby do czego wracać. Szedł więc w nieznanym kierunku, śpiąc w dziwnych miejscach, spotykając dziwne koty, aż po dwóch księżycach nie trafił na nieco większą grupkę, bo czwórkę samotników, do której początkowo nie miał zaufania, jednak z czasem — przystanął do nich, nie wiedząc samemu, dokąd się dalej udać, a słysząc, że ci zmierzają w stronę jakiegoś gniazda dwunogów. Czuł się z nimi dobrze, ale też nie przywiązał się na tyle, żeby z nimi zostać — dlatego też jak już dotarli do celu, po jakichś dwóch księżycach, to rozeszli się we własne strony.

Nie mając doświadczenia z dwunogami, Księżyc szybko przekonał się, że nie należy z nimi zadzierać, dostając pewnego razu kamieniem w łapę, i to tak niefortunnie, że dosyć mocno się zranił, i to ledwie po tym, jak skończył trzydzieści księżyców. A że nie miał medyka pod łapą, tak jak w klanie, to do końca nie wiedział, co zrobić... I wkrótce też pochorował się, zaniedbując ranę, i coraz bardziej słabnąc. Prawdopodobnie gdyby nie dobroć samotniczki Berty, którą spotkał, włócząc się po lesie, i którą błagał o pomoc, to pewnie źle by skończył. Z Bertą został dłużej, niż planował, bo przez pięć księżyców, nawet nieco się do niej zbliżył, jednak niezgoda między nimi co do miejsca pobytu sprawiła, że musiał odejść. Samotniczka nigdzie się nie wybierała, on, też samotnik, nie zamierzał zostawać w okolicy, której szczerze nie znosił, i do której trafił przypadkiem, szukając kogoś, kto wyleczy jego rany.

Ruszył więc dalej, nieco pewniejszy siebie i swoich umiejętności, z czym się pewnego razu przeliczył, trafiając na samotnika, z którym wdał się w bójkę, nieco przypadkowo, ale też dlatego, że zaczepił po prostu złego kota. Na szczęście wyszedł z tego cało, i tak dobił trzydziestu pięciu księżyców, i podróżował, co jakiś czas kogoś spotykając, gadając, nawet niektórych namawiając, by kawałek drogi przejść razem. W życiu jednak nie spodziewałby, że tak kręcąc się w nieznanej mu okolicy, napotka... własną siostrę, Połysk, i Płotkę. Nie ukrywał, że ucieszyło go spotkanie, bo po wielu księżycach przestał już wierzyć, że kogokolwiek ze starych terenów spotka, a co dopiero kogoś z rodziny. Postanowił więc chwilę powłóczyć się z kotami, które lepiej znał, i którym mógł bez problemu ufać, i choć początkowo było fajnie... To zaledwie po pięciu wschodach słońca opuścił ich towarzystwo, czując upokorzenie jako trzecie koło u wozu. Na dłuższą metę coś takiego byłoby nie do zniesienia, a i on sam potrzebował też czasem nieco samotności - dlatego pożegnał się z nimi, stwierdzając, że może jeszcze się spotkają, może nie, i ruszył w swoją stronę.

Słysząc o jakichś terenach, na których żyje całkiem sporo samotników, zdecydował się udać w pobliże innej osady dwunożnych. Tym razem nie zapuszczał się niepotrzebnie w pobliża ich gniazd, a zamiast tego skupiał się na nowopoznanych kotach, które stale żyły w okolicy. Sam też zatrzymał się tam na dłużej, czasem wdając się w jakieś bójki, czasem z kimś wesoło polując, czasem zaczepiając, czasem spędzając czas samemu. Pech chciał, że znowu został ranny w czasie jednej z takich bójek, po czym została mu blizna na barku. Nauczony doświadczeniem, tym razem nie błagał żałośnie o pomoc, a zwyczajnie udał się na wymianę do jednego z samotników, oferując między innymi pożywienie za potrzebne medykamenty. Spędził tam chwilę czasu, i w wieku trzydziestu ośmiu księżyców, ruszył dalej.

Może nostalgia, może zwyczajna nuda i ciekawość - coś sprawiło, że ponownie odszedł i skierował się z powrotem do doliny. Nie do końca był tego pewien, wracać do klanu na pewno nie chciał, ale powoli włóczył się w stronę gór, pytając co jakiś czas o wskazówki i wieści, jak tam właściwie trafić. Nie nastawiał się na to wszystko zbyt optymistycznie, raczej traktował już dolinę jako kolejny punkt stopu w jego podróży, gdzie mógłby na jakiś czas pozostać, by ruszyć dalej. Niczego jednak nie planował, szedł tam, gdzie akurat miał ochotę.

Kiedy po dwóch księżycach zaś trafił w pobliże doliny, to nawet nie zdawał sobie z tego sprawy - dopiero nieprzyjemna konfrontacja z Maską w pobliżu gniazd dwunogów uświadomiła mu, że chyba to są te same klany. Udając, że sam nic nie wiedział na temat jakichś kotów z klanów, zaczął się kręcić na północy doliny, i przebywać w pobliżu Młodych Brzózek.

*  . ⋆ ⁺  ˚ ⋆ ⁺  [ STATYSTYKI] *  . ⋆ ⁺  ˚ ⋆ ⁺

siła | 23
zręczność | 21
szybkość |15
obrona | 13
punkty życia | 130
wytrzymałość | 110

poziom | 3
doświadczenie | 77/150

cechy | cichy krok; ostre pazury

umiejętności |
skradanie się: poziom 3
tropienie: poziom 2
wspinaczka: poziom 2

Skocz do: