Ostatecznie na miejscu pojawiła się jedynie dwójka kociąt Mroźnego Poranka - na widok tak żałosnej frekwencji przyszłych gromowych terminatorów Konwalia powstrzymać się musiał od skrzywienia pyska. Z jego poprzednich rozmów z dwójką mianowanych, Firletką i Możylinek, zdawał sobie sprawę, że rodzice tego miotu nie wkładali wystarczającego wysiłku w ich edukację, zdawało się jednak, że dopuszczali się także do innych zaniedbań.
Po zakończeniu ceremonii pożegnał się ze swoimi rozmówcami, pogratulował nowo mianowanej wojowniczce, w duchu żywiąc nadzieję, że on również tę rangę wkrótce otrzyma, następnie zaś skinął na pożegnanie wujowi. Czym zajął się później? Nieszczęsnymi należącymi do terminatorów obowiązkami, czyli zebraniem mchu, który zamierzał później zanieść do kociarni - jeśli, oczywiście, nikt nie zamierzał go zatrzymać.

z/t

Malinowa Mordka? Jak dziwnie. Jakoś jej... nie pasowało. Nie wiedziała nawet czemu, ale po prostu... Nie. Tak czy siak, w ramach "uznania" wyskandowała parę razy imię nowej wojowniczki, ale nic poza tym. Nigdy Maliny szczególnie nie lubiła, potem co najwyżej tolerowała, i nie zamierzała się nią dłużej przejmować.
Jej ogon zadrżał ze zdenerwowania, kiedy usłyszała swoje imię obok jakiegoś informatora. Jej cierpliwość... Powoli się kończyła.
- On to chyba robi specjalnie - rzuciła do Zaćmienia, mając na myśli oczywiście Żar. Nie pokazywała więcej po sobie swojego niezadowolenia, bo nie miała kilkunastu księżyców, żeby robić sceny z takiego powodu... Ale po prostu fajnie byłoby, choć na chwilę mieć spokój od upierdliwych terminatorów. - No nic, chyba nie mam wyjścia. Może nie będzie chciało jej się trenować - dodała jeszcze, a następnie podeszła do swojej nowej terminatorki. Mała i drobna, jak ona, szylkretowa. Nic wyjątkowego, ale też nie zamierzała się od razu negatywnie nastawiać. Jeszcze tego jej brakowało.
- Firletko. Na trening wezmę cię w najbliższych dniach, a do tego czasu rób, co chcesz. Tylko z umiarem - nie miała na myśli robienia burdy na granicy czy innych tego typu rzeczy i liczyła, że młoda nie jest aż tak głupia. Zaś co do treningu... Jak Mewie się zachce, to trening zrobi. Nie zamierzała umawiać się na konkretną porę.
Jeśli zaś nikt już nic od niej nie chciał, to standardowo wyszła z obozu, aby się przejść.

[zt]

No… Najwidoczniej Tęcza nie była chętna do jakiś porządniejszych rozmów. No ale to akurat nic nie szkodzi. Przede wszystkim Kozioł musiał się zająć Żarem a rwąca pogada kiedyś tam z Tęczą. Ale no chciał po prostu zagadać bo nie miał nic lepszego do roboty.
Już chciał się odezwać gdy nagle do grona dołączył nie kto inny jak Sosnowa Łapa. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby… Nie wyglądał tak jak wyglądał… Czemu?
– Um… U mnie wszystko dobrze. – powiedział niemrawo bo dalej był w szoku. Czy z jego głową było wszystko w porządku? No bo kto normalny maże sobie futro żywicą i przylepia na nie rzeczy? Sosna był jednak… dziwny. – Nie, dziś jeszcze nie. – odpowiedział po czym więcej się nie odezwał gdyż Żar rozpoczął ceremonie.
Na pierwszy ogień została mianowana nowa wojowniczka. Oh! Nasz wspaniały przywódca wytrenował kolejnego kota. Nic tylko gratulować. A potem przeszła kolej na nowych terminatorów i kto by pomyślał, że z dwójki możliwych on dostanie jednego!
–No dobra, trzymajcie się! Lecę do mojego nowego terminatora. –pożegnał się ze wszystkimi a następnie podszedł do Możylinkowej Łapy? Kozioł nie miał bladego pojęcia co to jest Możylinka. Jakaś roślina? No bo co innego?
Podszedł do kocura i miło się z nim przywitał.
– Witaj! Jestem Koźlorogi jakbyś jeszcze nie wiedział i zajmę się twoim treningiem. Jeżeli Ci to nie przeszkadza to zaczniemy go jutro rano. Spotkamy się przy wyjściu z obozu. –poinformował młodzika a następnie powędrował do legowiska wojowników chcąc trochę wypocząć.

/z.t

Uśmiechnęła się najcieplej jak potrafiła na słowa Możylinka, którego swoją drogą imię uważała za coś...ciekawego, odmiennego i niespodziewanego. Nie to jednak było najważniejsze. Widziała jak się cieszył i chyba Firletka również. Na pewno dostaną fajnych mistrzów pomyślała, a na pewno ich mistrzowie otrzymają super terminatorów. Tak jej się przynajmniej wydawało. Nim jednak poznała opinię Firletki, Rozżarzona Gwiazda zabrał głos, wywołując na środek Malinową Łapę. Jej wzrok skupił się na kotce, a słuch na wyłapaniu jej nowego imienia. Malinowa Mordka. Oryginalne i...interesujące - musiała przyznać.
Niewielka przerwa i do mianowania przystąpiło jej młodsze rodzeństwo. Ze zdziwieniem wyłapała, że tylko ta dwójka postanowiła przyjść. Gdzie w tym czasie była reszta? Bladego pojęcia nie miała. Mimo tego je również odprowadziła słonecznikowymi ślepkami, a także z zainteresowaniem posłuchała jakich mistrzów otrzymali. Mewi Krzyk i Koźlorogi. Z wojowniczką wielu styczności nie miała, jeśli nie w ogóle, więc nie za bardzo wiedziała jak na nią zareagować, zaś Koźlorogi...miała okazję z nim coś tam porozmawiać. Wydawał się wtenczas bardzo...miły i pomocny. Kiedy ceremonia została uznana za zakończoną, Owca oddaliła się w kierunku lecznicy.